Na okładce pierwszej powieści Aleksandry Bednarskiej „Piąta skóra Nigumy” widzimy graficzną przeróbkę „Pocałunku” Klimta. Czy zatem mamy do czynienia z romansem? Kim właściwie jest tytułowa bohaterka?
Aleksandra Bednarska jest coraz bardziej znana w świecie rodzimej fantastyki. Jej opowiadania ukazywały się w wielu antologiach. Debiutowała książkowo w 2023 roku świetnie przyjętym zbiorem opowiadań Brudne sprawki wujaszka Hana, należącym do tzw. „weird fiction”. Ten podgatunek fantastyki – rozmywający granice, niestroniący od absurdu, wprowadzający sporo niepokoju – zdaje się konstruować również pierwszą powieść Aleksandry Bednarskiej: Piąta skóra Nigumy. Ta historia czerpie wiele inspiracji z mitologii indyjskiej – tytułowa bohaterka pochodzi z tego uniwersum.

„O siebie się nie martwię. Życie wieczne ma tę szczególną cechę, że szanse na szczęście są naprawdę nieograniczone. Nawet, a może i zwłaszcza dla istot uwięzionych w ludzkiej skórze. Albo goniących za kimś tak niezdecydowanym, że trzeba się na niego czaić przez kilka kolejnych wcieleń”.
Dakini Niguma mieszka w Warszawie i używa swojskiego polskiego imienia Ewa. W podziemiach Dworca Centralnego prowadzi mały sklepik, w którym sprzedaje orientalną biżuterię i rozmaite egzotyczne akcesoria. To postać tajemnicza i skomplikowana, pozornie władcza i nieuznająca kompromisów. Stopniowo poznajemy jej złożoną historię. Znalazła swoje schronienie wśród sióstr dakiń (w tradycji buddyzmu tybetańskiego postacie symbolizujące żeńskie oświecenie). Jednak za sprawą pewnego nazistowskiego badacza została stamtąd wyrwana w wielki świat. Jest ciekawa tego świata, wciąż w trybie „poszukiwanie”. A jednak ta odzyskana wolność może być przekleństwem:
„Pustka była jak schronienie, dopóki Hermann nie wyniósł mnie na plecach z jaskini. Nagle stała się nieznośna, paliła, ale nie dlatego, że w moim tęczowym ciele co rano znajdowałam dziury. Nie umiałam skleić jej żywicą ani zapchać mięsem turystów zagubionych na szlaku. Zaczęłam więc czytać, raz na miesiąc wybierałam się do miasteczka na filmy. Skoro świat przestał przyjmować mnie z otwartymi ramionami, musiałam się wtopić i w nim zniknąć.”

Co ciekawe, koleje losu przywiodą ją do Polski, gdzie Niguma spróbuje zbudować ten prawdziwy dom („Po latach poszukiwań wreszcie znalazłam swoje miejsce. Nie przy kimś, w świecie. Strasznie dziwne uczucie. Kiedy wyglądałam przez okna kolejki podmiejskiej, łapałam się na tym, że czuję się jak w domu. Mimo płaskiej ziemi i smutnych bladych ludzi wokół. Mimo ciągłego ukrywania własnej skóry pod ludzką. Zapomnij i idź przed siebie. Jak mantrę powtarzałam sekret mojego w miarę udanego życia”). Nieco naiwna, nie zdaje sobie sprawy, że nie będzie mogła wrócić do korzeni, do przypisanego sobie świata, do jaskini w Złotych Górach z jej bogactwami. Stanie się na to zbyt ludzka. Nie ucieknie.
Kiedy poznajemy Nigumę-Ewę, ma ona za sobą niemało nieudanych historii miłosnych i kolekcję przydatnych skór w mieszkaniu. Właśnie przeżywa kolejną fascynację – jedną z klientek, długo bezimienną dziewczyną, co zdumiewające, dość płytką, a jednak mającą dla egzotycznej „Ewuś” wiele sympatii. Niguma obserwuje ją, śledzi, analizuje jej poczynania, jest w stanie posunąć się naprawdę daleko, żeby osiągnąć swój cel (choć niekiedy jej poczynania pozostają chybione. Jak stwierdza samokrytycznie: „Tyle lat wśród ludzi, a wciąż wychodzi ze mnie ta sama idiotka”). Nie ustaje w wysiłkach. Przecież Ona jest na pewno tą jedyną:

„Nie zatrzymuję nikogo, nie jestem przecież desperatką. Pozwolę jej odejść ten i kilka następnych razy. Pozwolę Jej odejść ten i kilka następnych razy. Potem staniemy się jednym. Wreszcie i raz na zawsze, tak jak chce tego przeznaczenie. Wierzę, że siła, która nas łączy, ma źródło w drzewie czakr, w obłoku jasności, z którego tysiące lat temu spłynęła na mnie łaska poznania sześciu prawd. Może była tam ze mną po raz pierwszy. Nieśmiała i ciekawa jak dziecko podglądające dorosłych. Wśród szumu kryształowych liści, skąpana w promieniach światła najwyższej prawdy. Gdyby nie to, że w skupieniu powtarzałam mantry, wiedziałabym, czy pod skórą też kiedyś mieniła się tęczą”.
Wbrew pozorom nie mamy tu do czynienia z romansem, w którym świat ludzki łączy się ze światem nieludzkich istot. Momentami można wręcz odnieść wrażenie, że to czysty horror (choć paradoksalnie Nigumie nadal chce się kibicować):
„- Słyszałaś legendę bodhisattwy Nigumy? (…) Spragnieni mądrości oferowali jej góry złota i mięsa. Wszystko, czego mogła chcieć jako dakini. W blasku tęczowego ciała Nigumy, wśród okrzyków jej sióstr spływał na tych śmiałków strumień prawdy…
– Jakiej prawdy? – wymamrotała w półśnie.
– Ludzie to nic ponad mięso obleczone skórą. – Przeciągam palcem po Niektóre skóry są ładniejsze od pozostałych, lepiej zakonserwowane, nosi się je jak skrojone na miarę, mimo fabrycznej metki. Tym właśnie dla mnie jesteś. Ciuchem od projektanta wygrzebanym z kosza szmat. Nie mogę się doczekać, aż przerobię cię, założę i zadam szyku na mieście”.

Piąta skóra Nigumy to powieść zbyt wyrafinowana, aby poddać się łatwym klasyfikacjom. Ani to romans, ani horror. Sam wątek Ewy i Majeczki w pewnym momencie traci na znaczeniu („Im częściej zadaję sobie pytanie, czy było warto, tym bardziej wolę unikać odpowiedzi”). Może więc powieść drogi? Niguma jest skazana na tułaczkę, pozostawanie w wiecznej pogoni, taki już jej los. Ale to też całkiem niefantastyczna historia o poszukiwaniu samej siebie, o zagubieniu we własnych emocjach i niespełnieniach (narratorka skarży się: „Ostatnio tyle we mnie sprzecznych uczuć, że zapomniałam, kim jestem naprawdę. A pęknięcie, przez które prześwituje moja prawdziwa skóra?”). I o nadziei na odnalezienie sensu: „W środku nadal noszę tęczę wyblakłą po tylu zmarnowanych szansach, a pod tą tęczą nadzieję. Na to, że tym razem będzie inaczej, lepiej i wreszcie na zawsze”.
Główną siłą Piątej skóry Nigumy zdaje się to, że jako powieść ciągle się wymyka – podobnie jak jej bohaterka. Inaczej mówiąc, można ją odczytywać wielorako, nie tylko poprzez motywy fantastyczne (ach ta powracająca queerowa tęcza!). Nie brakuje tu absurdu, brutalności (choć autorka – duży plus! – nigdy nią nie epatuje, ucina krwawe kawałki, wszystko pozostawiając domysłom czytelnika). Narracja jest drapieżna (miałem dalekie skojarzenia z prozą Zyty Rudzkiej), aby później wpaść w niemal liryczne tony. Fabuła meandruje, ale Aleksandra Bednarska umie panować nad jej biegiem. Odważnie eksperymentuje pisarsko. Powstała z tego rzecz nietuzinkowa, taka, którą chce się odkrywać na nowo. A już nawiązując do tytułu, można powiedzieć: wielowarstwowa. Odkryjcie tę historię po swojemu.
A już niedługo będziecie mogli wygrać Piątą skórę Nigumy w blogowym konkursie.
Źródło cytatów: Aleksandra Bednarska, Piąta skóra Nigumy, Spisek Pisarzy, Irządza 2025.
Źródło grafiki: https://www.lionsroar.com/who-was-niguma/