Kolejny konkurs na blogu Pasji Pisania dobiegł końca. Mogliście wygrać „Najzabawniejszy kawał świata”, pierwszą powieść Katarzyny Lewandowskiej. Kto pozna Martę i Ernesta, bohatera jej książki?
Zakończył się kwietniowy konkurs na blogu Pasji Pisania. Mogliście wygrać powieść Katarzyny Lewandowskiej, absolwentki kursów Pasji Pisania, Najzabawniejszy kawał świata. Egzemplarze konkursowe ufundowało Wydawnictwo Seqoja.Jak zwykle świetnie się spisaliście – przyszło sporo prac, a wybór był naprawdę trudny. Oddaję głos autorce:
„Bardzo mi żal, że z tylu wspaniałych miniatur musiałam wybrać tylko trzy, ale uważam, że każdy z nadesłanych tekstów może rozrosnąć się do rozmiarów wymaganych przez czasopisma literackie i konkursy na opowiadania i wierzę, że ich wysłanie zakończy się dla wielu uczestników sukcesem. Trzymam kciuki! ”
Katarzyna Lewandowska postanowiła nagrodzić prace Andrzeja, Aleksandra oraz Ani H.
Wszystkie prace konkursowe przeczytacie tutaj. A oto te nagrodzone:

Andrzej podesłał taką miniaturę:
„Miesiąc temu, w naszym kraju, nagle zaczęły się pojawiać „Słowa”. Graffiti? Żadną miarą. Z początku nikt o nich nie mówił. Ludzie traktowali je jako żart, lub wstydzili się przyznać, że coś niespodziewanie odkryli w swoim domu lub pracy. Niektórzy dostali swoje „Słowo” na ścianie w wersji mini tuż nad balustradą łóżka, inni zobaczyli całe zdanie na drzwiczkach szafki ubraniowej w pracy. Jeszcze inni zostali obdarowani wielką czcionką na pół ściany w salonie. Każdy napis był w kolorze czarnym i sprawiał wrażenie jakby był wykonany głownią osmolonej pochodni lub końcem patyka dopiero co wyciągniętego z ogniska. Litery wydawały się być pisane odręcznie i z pośpiechem. Bywało, że ludzie stawali osłupiali przed literami alfabetu, którego nie znali. Media donosiły, że słowa pojawiały się nawet na wiekach trumien lub na zabawkach niemowlaków. Nie minął tydzień, gdy zaczęto mówić o problemie „Słów” na poważnie w mediach. Oczywiście od razu znaleźli się tacy, którzy byli dumni ze swojego „Słowa” i udostępniali zdjęcia w swoich social-ach. Większość jednak, z uwagi na prywatność i swoistą kontrowersyjność podarowanych im treści trzymali je w tajemnicy Wczoraj doszło do incydentu dyplomatycznego. Podczas spotkania prezydenta z szefem rządu sąsiedniego kraju, nad głowami polityków, na ściance za nimi zaczął pojawiać się ogromny napis. Poruszeni dziennikarze zaczęli pokazywać go palcami. Prezydent kontynuował swoje wystąpienie, jednak zagraniczny polityk dostrzegłszy poruszenie widzów obrócił głowę za siebie, przeczytał i zemdlały osunął się z hukiem na ziemię. Zdjęcie osłupiałego prezydenta, z leżącym przed nim premierem jest dzisiaj numerem jeden na całym świecie”.
Aleksander napisał takie opowiadanie:

Zdjęcie Wyborowe
Zanim naciskam spust, już wiem, że trafiłem.
Uderzenie w ramię oddaję siłę pocisku, tłumik hamuje ryk, który rozerwałby mi uszy. Talib w lunecie zatacza się na ścianę budynku, obok na ziemię upada bazooka.
Przeładowuję, łuska pocisku wyskakuje z karabinu, odbija się od murku i spada trzy piętra w dół. Na tą samą ulicę, na której leżą zwłoki zastrzelonego przeze mnie człowieka.
– Piękne zdjęcie, Steven! – mówi Roger, mój partner. Pewnie klepnąłby mnie po plecach, ale po trzech turach w Afganistanie już potrafi rozpoznać, gdy sprawdzam cel.
Postrzelony talib się nie podnosi. Zatrzymany sto metrów na wschód od jego pozycji konwój patrolowy jest bezpieczny. Trzy samochody, w każdym komplet żołnierzy. Gdybym spóźnił się pięć sekund, w dowództwie szykowaliby już co najmniej cztery trumny.
Więcej wrogów nie wiedzę, więc pozwalam sobie na oddech. Ponad lunetą patrzę na zniszczone wojną miasto, w końcu zerkam na Rogera. Nie patrzy na mnie, obserwuje konwój przez lornetkę, a mars na jego czole od razu mówi mi, że coś jest nie tak.
– O kurwa – mówi jakby na potwierdzenie.
I wtedy go widzę. Chłopiec, może dziesięcioletni. Szturcha zastrzelonego taliba w ramię, jakby chciał go obudzić.
– Spieprzaj stamtąd, smarkaczu. Spieprzaj, spieprzaj, spieprzaj… – szepce do siebie pod nosem, ale wstrzymuję oddech, gdy dzieciak zauważa bazookę. – Nie bierz tego. Nie bierz, nie bierz, nie bierz…
Wciąż się modlę, gdy dzieciak próbuje unieść broń. Serce wali mi jak młotem, czuję suchość w ustach. Niech będzie za ciężka. Niech będzie za ciężka…
Dreszcz przechodzi mi przez krzyż, gdy chłopiec zarzuca broń na ramię. Biorę go na cel, próbując nie myśleć o tym, że właśnie mierzę do dziecka. To tylko kolejny cel. Kolejny rozkaz…
– Steven… – słyszę Rogera, ale widzę tylko młodego, który próbuje skierować lufę na jeden z samochodów konwoju.
Podświadomie oceniam warunki, biorę poprawkę na warunki pogodowe. Nawet ciepły wiatr wiejący z pustyni nie jest w stanie odpędzić ogarniającego mnie zimna. Próbuję sobie wmówić, że to tylko kolejny cel. Kolejny rozkaz.
Młody obraca się do konwoju, lufę trzyma prosto. Mam cel na celowniku, wyczuwam spust pod palcem wskazującym. Czysty strzał. Kropla potu spływa mi po skroni, ale nie mam czasu jej przetrzeć. Jeśli nic nie zrobię, zginie czterech ludzi. A jeśli strzelę…
Chłopak stoi sztywno jak manekin na poligonie. Roger coś mówi, ale go nie słucham. Chwila przedłuża się w nieskończoność, a ja wciąż nie oddaje strzału. Wystarczy nacisnąć spust. Pocisk rozora chłopakowi pierś, zrobi w nim dziurę wielkości pięści. Czuję, jakby to mnie coś miało zaraz rozsadzić od środka. Powoli dociskam palec na spuście.
Nagle chłopak zrywa się jak poparzony. Bazooka spada na ziemię, dzieciak biegnie i znika w alejce między budynkami. Nie ma po nim śladu.
Odrywam się od lunety i łapię oddech, jak nurek, któremu zabrakło powietrza. Opieram się ciężko o murek, chowam głowę między ramionami i dyszę. Dopiero po kilku sekundach zaczyna mnie puszczać.
Roger patrzy na mnie ze zrozumieniem. Dopiero teraz klepie po ramieniu i oddala się na południową część dachu. Daje mi chwilę dla siebie.
Obaj wiemy, że zaraz może pojawić się kolejny cel. A wraz z nim następne zdjęcie.
A taki tekst nadesłała Ania H.:

Tajemnica rodzinna
Nasza pierwsza zagraniczna wycieczka szkolna dobiegała końca. Droga powrotna z Paryża wiodła przez Belgię, gdzie czekał na nas jeszcze jeden “interesujący” punkt programu.
Tak więc, trzy godziny po opuszczeniu stolicy Francji, stanęliśmy przed kolejnym pałacem, słynącym z “ciekawej” historii i “imponujących” zabytków. Po przejściu przez wielką, żelazną bramę zatrzymałem się nagle. Czy to możliwe, że już tu byłem? Ogarnęło mnie silne poczucie déjà vu. Czułem, że ta sytuacja wydarzyła się już kiedyś, choć nigdy wcześniej nie byłem za granicą. Ten biały, dostojny budynek oraz otaczający go różany ogród wydawały mi się niepokojąco znajome.
Przy wejściu powitał nas Jean Pierre, miejscowy przewodnik, który poczęstował nas chłodną lemoniadą. Uśmiechnął się uprzejmie, lecz gdy nasze spojrzenia się spotkały, jego twarz nagle pobladła. W jego oczach pojawiło się zdziwienie, może nawet przerażenie. Chwycił nerwowo za krawędź tacy, jakby stracił równowagę. Przez chwilę wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, ale zamiast tego pośpiesznie się oddalił, znikając za ciężkimi drzwiami pałacu.
Po wejściu do budynku poczułem ponownie ścisk w żołądku. Białe schody z niebieskimi poręczami, prowadzące na górę, wydały mi się niezwykle znajome. W mojej głowie pojawiły się urywki wspomnień: dziecięca dłoń ściskająca niebieską, lakierowaną poręcz, biały miś wystający z kieszeni moich kraciastych spodni.
Nad schodami wisiała w masywnej, drewnianej ramie fotografia przedstawiająca arystokratyczną rodzinę Amberville. Zamarłem. Na pierwszym planie stał mały chłopiec w kratkowanych spodniach, trzymający białego misia. Zakręciło mi się w głowie. Miałem przeczucie, że to zdjęcie niebawem odmieni moje życie.
Serdecznie gratuluję wszystkim nagrodzonym, a także uczestnikom i uczestniczkom! Jak zwykle mierzycie się z niełatwym zadaniem i wychodzicie z tego zwycięsko – nawet jeśli nie zawsze oznacza to podium. A już w maju zaproszę was do kolejnego konkursu!
Źródło cytatów: https://blog.pasjapisania.pl/2025/03/30/najzabawniejszy-kawal-swiata-konkurs/
Serdecznie dziękuję!!! Juhu!
Na tę książkę bardzo się ciesze! Gratulacje również dla Aleksandra i Andrzeja!
Dziękuję! Nie mogę doczekać się książki