Marcel Proust jest przede wszystkim znany jako autor fenomenalnego cyklu „W poszukiwaniu straconego czasu”. A jednak – jak większość autorów – i on kiedyś wprawiał się w piórze, pisał do szuflady. Teraz możemy zajrzeć do tych tekstów – a to za sprawą książki „Tajemniczy korespondent”.
Wydawnictwo Ostrogi postanowiło przybliżyć czytelnikowi do tej pory nieznane utwory Marcela Prousta, jednego z najwybitniejszych francuskich pisarzy. Tajemniczy korespondent ukazał się w polskich księgarniach rok po premierze francuskiej. Przyszły autor cyklu „W poszukiwaniu straconego czasu” napisał opowiadania składające się na tę książkę w latach dziewięćdziesiątych XIX wieku. Mamy wyjątkową okazję, aby zajrzeć do twórczej szuflady – zobaczyć teksty może niedokończone, trochę niedopracowane, ale jednak fascynujące – i to po przeszło stu trzydziestu latach!
Z zachowanych zapisków można przypuszczać, że opowiadania, które znajdziemy w Tajemniczym korespondencie były dla Prousta szczególnie ważne, a jednak mogłyby się okazać zbyt szokujące dla współczesnego mu czytelnika. Jak zauważa w bardzo interesującym wstępie tłumaczka tego zbioru, Anastazja Dwulit, opowiadania te „były rodzajem dziennika intymnego, który nie mógł w tamtym czasie ujrzeć światła dziennego”. Przyszły autor Sodomy i Gomory w wielu tych tekstach mniej lub bardziej otwarcie pisze o homoseksualnych relacjach – w sposób, który w jego późniejszej twórczości już nie powróci (choć paradoksalnie dziś jego słynny cykl prowokuje bardzo współczesne queerowe odczytania).
I rzeczywiście sporo tu tej miłości, która „nie śmie wymawiać swego imienia”. Tajemniczy korespondent z opowiadania tytułowego, który wyznaje swoje gorące uczucia Françoise de Lucques – jak byśmy dziś powiedzieli, przypomina to nieco stalking – okazuje się jej ciężko chorą (z miłości!) przyjaciółką. Wspomnienie kapitana to właściwie przepiękny (chciałoby się dodać: bardzo proustowski czy też Proustowski) portret sierżanta na warcie, którym narrator się zauroczył. Również niedokończony Jacques Lefelde (Obcy) traktuje o podobnej fascynacji. W filozoficznej miniaturze W piekle między wierszami także pojawia się motyw takiej miłości.
Oczywiście to nie jest jedyny temat tego zbioru. Odnajdziemy tu także wątki, które Proust rozwinie w dalszej twórczości. Pauline S. to przedstawienie schorowanej kobiety tkwiącej między życiem i nadchodzącą śmiercią. Po VIII Symfonii Beethovena to subtelna i dogłębna zarazem analiza uczuć, tak charakterystyczna dla wielu epizodów „W poszukiwaniu straconego czasu”. We wszystkich widać tu Proustowską frazę, wrażliwość, spojrzenie na świat, odbieranie rzeczywistości. Wiele fragmentów jest naprawdę urzekających – jak opis nagłego zauroczenia:
„Nie widzę już zbyt wyraźnie jego twarzy, lecz był bardzo wysoki, raczej szczupły, zaś w oczach i ustach miał coś rozkosznie delikatnego i miłego. Rzucił na mnie jakiś tajemniczy urok, zacząłem więc baczyć na własne słowa i gesty i, starając się mu spodobać, mówiłem rzeczy, które miały zachwycać, pełne subtelnych znaczeń, świadczące o mojej dobroci lub dumie. … Czułem, że mnie słucha, podnosił na nas cudowne łagodne oczy, lecz gdy ja zerkałem na niego, spuszczał wzrok na gazetę. Namiętnie pragnąc (dlaczego?), żeby znów na mnie spojrzał, włożyłem monokl i udawałem, że rozglądam się dookoła, unikając tylko patrzenia w jego stronę. Robiło się coraz później, powinienem był już wracać. Nie dało się zresztą przedłużać spotkania w nieskończoność. Pożegnałem mojego dawnego ordynansa serdecznie, lecz rozmyślnie z pewną rezerwą. A potem spojrzałem przez sekundę na sierżanta siedzącego na swoim słupku, spojrzałem w jego cudowne, łagodne, wzniesione ku mnie oczy, pozdrowiłem go zdjęciem kapelusza i skinieniem głowy, lekko się przy tym uśmiechając. Poderwał się na równe nogi i, zamiast po sekundzie usiąść z powrotem, jak zwykło się robić po wojskowym salucie, stał dalej z otwartą prawą dłonią przytkniętą do daszka kepi, wpatrując się we mnie nieruchomo, jak każe regulamin, z wyrazem zmieszania na twarzy. po chwili odjechałem, żegnając go ostatecznie”
Czasem to urzekające szczegóły – jak opis jednej z bohaterek tytułowego opowiadania:
„Nie przyniesiono jeszcze lamp, siedziała po ciemku. Blask ognia, przy którym grzała dłonie, ujawniał ich grację, wydobywał z nich duszę. ich pełne rezygnacji piękno smutnych wygnańców do pospolitego świata wyrażało uczucia nie gorzej niż wymowne spojrzenie. zazwyczaj roztargnione wyciągały się w łagodnej niemocy. Tego wieczora jednak, ryzykując złamanie delikatnych łodyg nadgarstków, które nosiły je tak wytwornie, chyliły się boleśnie jak udręczone kwiaty. I wkrótce łzy płynące w ciemności zaczęły ukazywać się jedna po drugiej, spadając na wyciągnięte w stronę ognia, oświetlone dłonie.”
Czytelnik może być zaskoczony, odnajdując coś mniej kojarzonego z francuskim pisarzem. Najważniejszym bohaterem Świadomości kochania jest osobliwe zwierzątko „biały wiewiórkot”, wierne i empatyczne. Narrator zakończy to opowiadanie wzruszającym zwrotem do tego dziwnego przyjaciela: „Drogi miły, cichy zwierzaczku, dotrzymywałeś mi towarzystwa przez całe życie, byłeś jego tajemniczą i melancholijną ozdobą”. Z kolei Dar wróżek ma w sobie coś baśniowego i fantastycznego zarazem.
Publikacja tych opowiadań jest ważnym literackim wydarzeniem, nawet jeśli dziś mogą się wydawać po prostu ciekawostką. Ich lektura to akt prawie intymny, nieco tajemniczy.
Opowiadania Marcela Prousta czekały na publikację ponad sto lat. Nie pozwólcie własnym tekstom czekać tak długo! Nie piszcie do szuflady. Oszlifujcie wasze powieści czy opowiadania pod okiem profesjonalistów na kursach Pasji Pisania. Wybierzcie kurs dla siebie:
http://www.pasjapisania.pl/harmonogram-kursow.html
Niech wasze teksty opuszczą szufladę na dobre!
Źródło cytatów: Marcel Proust, Tajemniczy korespondent, tłum. Anastazja Dwulit, Wydawnictwo Ostrogi, Kraków 2020.
Źródło grafiki: https://www.smithsonianmag.com/smart-news/nine-newly-discovered-proust-stories-be-published-180972825/