Hiena na balu debiutantek? Kapusty uprawiające zapasy? Podlewana nieboszczka wysiadująca jajka? Dziewczynka rozbijająca głowę swojej lalki o głaz? To tylko niektóre z niespodzianek, jakie znajdziecie w opowiadaniach Leonory Carrington.
Leonora Carrington (1917-2011), była słynną brytyjską surrealistyczną malarką. Pochodziła z zamożnej rodziny przemysłowców. Już od wczesnego dzieciństwa próbowała płynąć pod prąd, nie dawała sobie narzucać reguł (wolała bawić się w zabawy, które zwyczajowo były przeznaczone dla chłopców, przyjaźniła się z służbą, zadawała zakonnicom niewygodne pytania, kilkukrotnie wyrzucono ją z internatu). Pierwsze opowiadania napisała już jako czterolatka. Fascynowało ją malarstwo (i to przede wszystkim jako malarka przeszła do historii). Nawiązała romans ze starszym o ponad ćwierć wieku Maxem Ernstem (to on ilustrował jej pierwsze opublikowane opowiadania). W swoim życiu Leonora Carrington często uciekała. Uciekła razem z Ernstem z Paryża do Prowansji, później – jeszcze w czasie II wojny światowej – do Meksyku, z którym związała się na resztę życia. Pisała powieści, sztuki teatralne, a przede wszystkim opowiadania – te właśnie stanowiły najważniejszą część jej literackiego dorobku. Teraz wreszcie możemy poznać niektóre z nich. Niedawno Wydawnictwo Filtry opublikowało zbiór Siódmy koń. Opowiadania zebrane.
„Często chodziłam do zoo, kiedy byłam debiutantką. Tak często, że lepiej znałam zwierzęta niż moje rówieśniczki. Właściwie bywałam w zoo codziennie, żeby uniknąć ludzi. Najlepiej poznałam młodą hienę. Ona też mnie poznała. Była bardzo inteligentna. Nauczyłam ją francuskiego, a ona w zamian nauczyła mnie swojego języka. Dzięki temu spędzałyśmy razem miłe godziny.
Moja matka zamierzała wydać 1 maja bal na moją cześć. Całymi nocami nie mogłam spać ze zdenerwowania. Nie znosiłam balów, zwłaszcza tych wydawanych na moją cześć.”
Tak zaczyna się Debiutantka, pierwsze i być może najlepsze opowiadanie z tego zbioru (a i bodaj najbardziej znane w pisarskim dorobku Leonory Carrington). Widzę w tym tekście swoistą parodię baśni o Kopciuszku, a może precyzyjniej: motywów, które składają się na tę baśń. Narratorka ma wziąć udział w balu, czego szczerze nie znosi. Nie schodzi na dół, wysyła za to zaprzyjaźnioną hienę. Sama zamierza w tym czasie czytać Podróże Guliwera (znamienna to lektura, nieprawdaż?) Wydaje się, że podszyta makabrą mistyfikacja się powiedzie. A jednak dzieje się coś nieprzewidzianego… Z kolei w Owalnej damie narratorka gnana nie do końca zrozumiałym impulsem, wchodzi do cudzego (znacząco wąskiego) świata:
„W oknie stała bardzo wysoka i bardzo wąska dama. Okno też było bardzo wysokie i bardzo wąskie. Dama miała bladą i smutną twarz. Nie poruszała się i w oknie nic się nie poruszało, wyjąwszy pióro bażanta w jej włosach. Nie mogłam oderwać oczu od tego drżącego pióra: jakże było niespokojne w oknie, gdzie wszystko trwało w bezruchu!
Przechodziłam pod tym oknem już siódmy raz. Smutna dama ani drgnęła i chociaż zrobiło się zimno, zatrzymałam się. Może meble też są takie długie i wąskie jak dama i jej okno. Może kot, jeśli jest tam kot, też ma ich eleganckie proporcje. Chciałam wiedzieć, zżerała mnie ciekawość, ogarnęło mnie przemożne pragnienie, żeby wejść do domu i po prostu sprawdzić.
Zanim zdałam sobie dokładnie sprawę z tego, co robię, już byłam w holu. Drzwi cicho zamknęły się za mną i po raz pierwszy w życiu znalazłam się w prawdziwej siedzibie arystokratów. To było wstrząsające”.
Arystokratyczny świat kryje w sobie brudne sekrety. Tytułowa dama jest uwięziona, tyranizowana i w gruncie rzeczy bezradna – bunt, próba odzyskania autonomii kończą się brutalną karą (to opowiadanie inspirowane pewnym wątkiem z życia Leonory Carrington – jej ojciec rozprawił się z jedną z jej ukochanych zabawek). Sporo w tych opowiadaniach więźniarek. Podobnie uwięziona jest także królowa w Królewskim wezwaniu (narratorka w wyniku splotu pewnych okoliczności musi ją zabić – niczym wariatkę ze strychu. Premier mówi: „– Pani deputowana królowej, panowie ministrowie, przyjaciele. Nasza umiłowana władczyni wczoraj zwariowała, więc potrzebujemy jakiejś innej. Ale najpierw musimy zamordować starą królową”). Mała Jemima z ostatniego z opowiadań nie daje się zamknąć w sztywnych ramach – zachowuje się nie tak, jak na miłą dziewczynkę przystało. Hevalino z opowiadania tytułowego tkwi wśród cierni („Tkwię tu od lat! – gniewnie wrzasnęła istota. – Ale jesteście za głupi, żeby mnie dostrzec!”). Żona handlarza z Zakochanego leży nieruchoma niczym śpiąca królewna:
„Pociągnął mnie za ramię w głąb sklepu, między owoce i warzywa. Przez tylne drzwi weszliśmy do pokoju, gdzie stało łóżko, na którym leżała nieruchomo kobieta, prawdopodobnie martwa. Miałam wrażenie, że musiała tu leżeć od dłuższego czasu, bo łóżko porosło trawą.
– Podlewam ją każdego dnia – powiedział handlarz z zadumą. – Przez czterdzieści lat nie umiałem powiedzieć, czy jest żywa, czy martwa. Przez cały ten czas nie poruszyła się, nie odezwała ani nie jadła. Ale dziwna rzecz: ona jest ciepła. Jeśli mi nie wierzysz, patrz.
Tu uniósł róg kołdry i zobaczyłam masę jajek i kilka świeżo wylęgłych kurczątek.
– Widzisz – powiedział. – Tu wysiaduję moje jajka. Sprzedaję też świeże jaja.”
Te zdumiewające opowiadania w większości stanowią wyraz buntu wobec ról, zachowań i obowiązków narzucanych kobietom (znaczące są słowa panien Cunningham-Jones, które ujawniając brutalną stronę swej natury, wrzeszczą: „- Trzeba cierpieć, aby pójść do nieba. Ci, co nie noszą gorsetów, nigdy tam nie trafią!”), choć oczywiście nie tylko kobiety podlegają opresji. Jej źródłem może być społeczeństwo, rodzina, religia. Carrington przedstawia mroczny, pełen przemocy, ale fascynujący świat, w którym to, co rzeczywiste jest z marszu przełamywane. Ludzie bardziej przypominają zwierzęta („Zadzwonił na lokaja, który był otyłym młodzieńcem, wyglądającym jak dorodna tłusta kura ugotowana w aromatycznym bulionie”). Same zwierzęta zyskują tu osobowość, rośliny zostają ożywione („Dwie kapusty walczyły ze sobą zażarcie. Z taką zaciekłością obdzierały się nawzajem z liści, że niebawem nie było żadnych kapust, a tylko rozrzucone dookoła poszarpane liście”). Szczury są tu „wysokiej klasy specjalistami od wszelkich rodzajów chirurgii i zagadnień interny”, wielbłądy z piasku wyglądają groźnie i porywają ludzi, a muchy nachalnie wlatują do ust. Szczególne miejsce w tych tekstach zajmują konie – symbole wolności i nieujarzmienia. Niezależnie od tego, czy potraktujemy te teksty jak horrory z żywymi trupami, jak zapis koszmarów sennych, czy jak mroczne baśnie przeważnie wyzute ze szczęśliwych zakończeń (choć całość jest wzbogacona domieszką czarnego humoru), czy wreszcie jak manifesty feministyczne, będą miały nam one wiele do zaoferowania. Pozostają przy tym cudownie nieoczywiste, nie poddają się łatwemu zaszufladkowaniu.
Zdecydowanie warto odwiedzić niesamowity świat Leonory Carrington!
Źródło cytatów: Leonora Carrington, Siódmy koń. Opowiadania zebrane, tłum. Maryna Ochab i Michał Kłobukowski, Wydawnictwo Filtry, Warszawa 2022.
Źródło grafiki: https://wydawnictwofiltry.pl/leonora-carrington-2/