I kolejny blogowy konkurs dobiegł końca. Kto z was pozna bohaterów stworzonych przez Christinę Lauren? Kto będzie towarzyszył Tannerowi w prestiżowych warsztatach kreatywnego pisania?
Październikowy konkurs już za nami. Podeszliście do tematu kreatywnie. Udało wam się stworzyć wiele ciekawych prac i wiele niezwykłych postaci. Niektórzy jak zwykle rozpisali się, nie bacząc na limity. Trudno było wybrać teksty na podium, decydowały jak zwykle drobiazgi, pojedyncze błędy.
Pora ogłosić wyniki! Egzemplarze Autoboyography Christiny Lauren, bardzo pisarskiej książki – ufundowane przez Wydawnictwo Prószyński i S-ka – otrzymują (w kolejności nadsyłania prac): Michał, Patrycja i Sosna.
Wszystkie prace możecie przeczytać tutaj. A oto te nagrodzone:
Michał przedstawił takiego bohatera:
„Bartek nie pamiętał, ile razy zmieniał swoją postać. Setki, tysiące? Bywał kobietami i mężczyznami, dziećmi, starcami i osobami w średnim wieku. Urodził się, by żyć tak długo, jak istniał wszechświat. Imiona były równie niestałe, jak twarze. Teraz był Bartkiem, od kilku tygodni, pewnie jeszcze przez jaki czas. Zmiana tożsamości, wyglądu była konieczna, w przeciwnym wypadku pojawiały się pytania, zdziwienie, że wszystko przemijało, starzało się, a on nie. Kolejnych wcieleń nie planował, już nie. Działał spontanicznie, w zależności od potrzeby, traktując przemianę jako przykry obowiązek. Ekscytacja nowymi życiami odeszła w przeszłość, jakieś dwieście-trzysta lat temu. Nie pamiętał dokładnej daty, ale wiedział dlaczego. Miłość, to ona zmieniła jego dar w przekleństwo. Miała na imię Joanna i była córką gdańskiego kupca. Chciał z nią spędzić życie i ona też tego chciała. Ona mogła, on nie. Na jej pięknej twarzy pojawiały się kolejne zmarszczki. Wreszcie odeszła, a on został nad grobem zatopiony w rozpaczy. Żył dalej, choć po raz pierwszy miał wrażenie, że coś w nim umarło. Nigdy już nie popełnił tego błędu, nie pokochał. Stracił cząstkę siebie zdolną do miłości, to właśnie ona w nim umarła. Znienawidził swoją inność, swoje kolejne postaci. Kim był? Czy w ogóle był kimkolwiek?”
Patrycja w miniaturce Danae pomysłowy sposób nawiązała do historii zaczerpniętej z mitologii:
„Śniło mi się, że patrzyłam na boleśnie błękitne niebo, które właściwie było tylko kolorem, intensywnym i rażącym oczy, wwiercającym się głęboko w głowę, jak śruba gładko wchodzi w drewno. Sklepienie niebieskie nade mną, odcięte od reszty kosmosu przez szczyty wieży, było idealnie okrągłe, jak planeta zastygła w bezruchu nad moim ciałem. Jednolite i jasne, nie nosiło śladów słońca, które przecież musiało gdzieś tam być, skryte za wysokim murem, pnącą się w górę spiżową ścianą, ponieważ to ono obdarowało je tę dziką ostrością. Niebo i nic więcej.
Próbowałam objąć je spojrzeniem, dostrzec coś więcej niż tę napastliwą nieruchomość, nużącą jednostajność, rozwlekłą ciągłość. Wszystkie były usypiające jak letnie popołudnie. A ja przecież już spałam. Nie chciałam śnić we śnie, wędrować między światami, przez fantazje i uronienia, nie wiedząc nigdy który z nich jest prawdziwy. Gdybym zgubiła drogę, mogłabym już nie ujrzeć tej jasności, która oświetlała mi twarz, bo choć była ona męcząca, była też piękna i ciepła. Zwiastowała coś błogiego, a może też nieprzyzwoitego, bo pod letnim niebem nieskromnie i bujnie wszystko rozkwita.
Dlatego wzrosłam w chłód spiżowej komnaty, zapuściłam korzenie w jej metalowej nieżyczliwości i walczyłam z klejącymi się powiekami, które błękit i senność chciały pokonać. Czekałam na spełnienie obietnicy.
Z początku nic się nie zmieniło. Niebo, zamknięte w kuli przez brązowe mury, dalej oślepiało moje oczy. Może na chwilę rozżarzyło się mocniej, jakby przemknęła przez nie kometa. A może było to tylko złudzenie wywołane przez zmęczony umysł. Jednak, kiedy pierwsze krople uderzyły w moje ciało, wiedziałam, że już nie jestem sama. I stałam się złotem”.
Sosna przedstawiła poruszającą historię:
„Leśny Dziad zaopatruje w opał całą wieś. Do jego chaty, połkniętej przez puszczę, trudno trafić, gdy z komina nie sączy się dym.
Tamtego ranka kłębiasty snop sunął w niebo, jak wykrzyknik. Ruszyłam w jego stronę przez świt, utkany z błękitu mgieł i złota brzóz. Mój piec wystygł. Przymrozek chrzęścił pod stopami i szczypał w nos.
Ryk piły motorowej rozdarł ciszę, prowadząc do Dziada skuteczniej, niż GPS. Spłoszone sójki umknęły z jazgotem. Łoskot padającego drzewa zadudnił aż po horyzont.
Zboczyłam ze ścieżki, nurkując w półmroku splecionych koronami świerków.
– Czego szuka? – usłyszałam, zanim dostrzegłam zgarbioną postać.
Leśny Dziad, pochylony nad wykrotem, wpatrywał się we mnie oczami jastrzębia.
– Pana. Drewno chciałam zamówić.
Spoza korzeni dobiegł dziecięcy płacz.
Podeszłam i zamarłam. Imigranci. Mała dziewczynka, zakopana w mchu, tarła oczy brudnymi piąstkami. Wtulona w nią kobieta ledwie trzymała zakrwawionego noworodka, owiniętego brudną szmatą. Czyżby…?!
– Ja też w lesie rodził się – powiedział Dziad, czytając w moich myślach. – Wioskę Niemcy spalili…
– Pogotowie trzeba… – zaczęłam.
– Nikogo nie wzywa! – Nastroszył się, jak borsuk w natarciu. – Nazad odprawią. – Machnął ręką w stronę białoruskiej granicy.
Miał rację.
– U siebie przechowam – zdecydował. – Zostanie tu z nimi, traktor przyprowadzę.
Zza pazuchy wyjął kanapkę i podał dziewczynce. – Znam ja, co to głód…
Mała jadła łapczywie, a ja w znanych sobie językach zapewniałam jej matkę, że nic im już nie grozi.
Umieściliśmy kobietę i dzieci w przyczepie, zasłanej kocami.
– Doktor będzie w południe – powiedział Dziad, przekrzykując silnik.
– Przywiozę z miasta, co trzeba – zapewniłam. – Jedzenie, lekarstwa.
Pokiwał głową.
– Brzozę mam – rzucił po chwili.
Zupełnie zapomniałam o drewnie.”
Serdecznie gratuluję, zarówno laureatom, jak i wszystkim, którzy wzięli udział w konkursie. Zmierzenie się z tematem konkursowym to także sukces! Wypatrujcie kolejnego konkursu!
Źródło cytatów: https://blog.pasjapisania.pl/2022/10/09/autoboyography-konkurs/
Dziekuje bardzo i gratuluje pozostałym laureatom
Ja również dziękuję! I gratuluję pozostałym laureatom ☺️
Dziękuję za wyróżnienie i gratuluję wszystkim, którzy zaryzykowali przelanie swojego pomysłu na … ekran 🙂
Gratulacje! Bardzo dobre prace 🙂
A ja się cieszę, że znowu miałem okazję wspomnieć POSTAĆ mojej cioci. Skróciłem trochę tekst jaki w naszym imieniu wygłaszał na pogrzebie mój brat: https://odeszli.pl/miejsca-pamieci/6261602efdab9e06df2528b0,zofia-antoniewicz Niebawem wygaśnie abonament i gdzieś go przeniosę. Może na swoją autorską stronę?