Ruby May, absolwentka prestiżowego Instytutu Norland szkolącego nianie, przenosi się do hrabstwa New Yorkshire, aby podjąć się opieki nad czworgiem dzieci państwa England. Sprawdza się dobrze w swojej pracy – jednak czuje, że w Hardcastle House nie wszystko jest w porządku…
„- Wydaje się, że to idealna rodzina – starałam się o pogodny ton.
Sim zaśmiała się sucho.”
– Coś takiego, nianiu May, nie istnieje”.
Stacey Halls, brytyjska pisarka znana z takich powieści, jak: Czarownica ze wzgórza i Podrzutek powraca z kolejną intrygującą historią. Pani England to osadzona na początku XX stulecia porywająca, mroczna opowieść o tajemnicach, które skrywa pewna rodzina. Co ciekawe – jak dowiemy się z posłowia – jeden z wątków zainspirowało prawdziwe dramatyczne zdarzenie.
Narratorką Pani England jest Ruby May, zwana nianią May. To odpowiedzialna dziewczyna – jako najstarsza z piątki rodzeństwa w domu naturalnie przejęła rolę „zastępczej matki” względem braci i siostry. Została nianią – wyszkoloną w prestiżowym Instytucie Norland – i zatrudniono ją u państwa Radlett. Świetnie się sprawdziła jako opiekunka małej Gorginy. Przed Radlettami otwiera się wielka szansa – wyjeżdżają do Ameryki. W 1904 – a wtedy rozgrywa się akcja powieści – wyprawa za ocean była wielką szansą dla takich dziewczyn jak główna bohaterka. Mimo wszystko Ruby odmawia. Wciąż czuje się odpowiedzialna za swoich najbliższych – nie mogłaby być tak daleko od nich. Na szczęście znajduje kolejne zatrudnienie – co prawda nie w Londynie, ale w przemysłowym hrabstwie New Yorkshire.
Ruby trafia do Hardcastle House – imponującej posiadłości, w której mieszka rodzina Englandów: przemysłowiec Charles, jego eteryczna żona Lilian i czworo ich dzieci. Ruby zajmuje miejsce niedawno zmarłej, starej niani. Szybko aklimatyzuje się w tym małym świecie. Odnajduje wspólny język z dziećmi, Charles England obdarza ją sympatią, służba traktuje ją z pewnym dystansem. Największą zagadką jest jednak tytułowa pani England. Wydaje się nieprzystosowana społecznie, nie ogarnia prawideł świata. Zwykle całymi dniami przesiaduje w swoim pokoju, emocjonalnie nieobecna, niezdolna do podejmowania racjonalnych decyzji, a także nawiązania głębokich relacji ze swoimi dziećmi. Tylko kim naprawdę jest? Czy to poza? Strategia? (jedna z bohaterek stwierdzi: „[pani England] jest trudna. Jakbyś łapała mgłę. Czasem zastanawiałam się, czy nie jest sprytniejsza, niż to okazuje”). Jakie tajemnice skrywa ta rodzina? Niebezzasadnie zostaje tu przywołane pierwsze zdanie z Anny Kareniny Tołstoja: „Wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne, każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób”. A co z samą Ruby? I ona wie, jaką wagę mają sekrety – i jak bardzo można się starać, by nie ujrzały światła dziennego. Stwierdza: „Wiedziałam coś niecoś na temat tajemnic, także to, że jednak pociąga za sobą drugą”.
Pani England to powieść historyczna z bardzo ciekawie zarysowanym tłem – nieprzytłaczającym, a zarazem na tyle wyrazistym, żeby czytelnik mógł się w nim łatwo odnaleźć i poczuć minione czasy. Narracja jest stosunkowo prosta, płynna, historia wciąga. Świetnym pomysłem było obsadzenie w roli głównej dziewczyny inteligentnej, z jednej strony nauczonej szacunku i spolegliwości, z drugiej – zdolnej do samodzielnego działania. Rola niani też nie jest tu przypadkowa. To osoba zawieszona niejako między światami w domowej hierarchii:
„Nianie nie były służącymi; poruszały się w szczególnej, delikatnej przestrzeni pomiędzy służbą i rodziną, nie należąc ani tu, ani tu. Sim ostrzegała nas, że ten zawód może oznaczać samotność i brak przyjaciół. Ale ja byłam samotna prawie zawsze; radość przynosiły mi tylko godziny pracy; w pozostałych odnajdywałam spokój”.
To książka silnie zakorzeniona w powieściach gotyckich. Można tu znaleźć błyskotliwe inspiracje takimi dziełami, jak m.in.: W kleszczach lęku Henry’ego Jamesa czy Dziwne losy Jane Eyre (ten motyw wariatki na strychu!). Praktycznie nie ma tu epatowania przemocą, makabrą. Świetnie za to został oddany nastrój niepokoju: w półsłówkach, drobnych scenach, w pytaniach pozostających bez odpowiedzi. Napięcie jest tu nieokreślone, ale wciąż wyczuwalne. Stopniowo okrywamy wszystkie karty tej historii. Łatwo można dać się zwieść, właściwie do samego końca nie wiadomo, kto tu w co gra. To zarazem bardzo ciekawe studium zawoalowanej psychopatii.
Brytyjskiej pisarce świetnie udało się wykreować postaci – nianię May (trochę przywodzącą na myśl wspomnianą wyżej Jane Eyre), sympatycznego pana Englanda, zaniepokojonego stanem żony, wreszcie samą Lilian England. Bohaterowie zmieniają się w toku akcji, a może po prostu ujawniają inne strony swoich osobowości. Również retrospekcje z domu rodzinnego Ruby May – i rodziny z zupełnie innej sfery społecznej – robią duże wrażenie. Autorka Czarownicy ze wzgórza zawarła też dyskretną krytykę obecnej na początku XX wieku klasowości (zamożni przedsiębiorcy – rodzice Lilian England – traktują Ruby May z wielkim lekceważeniem, jako coś w rodzaju ożywionego sprzętu stworzonego do tego, aby usługiwać innym). Inną intrygującą kwestią jest sprawa małżeństw – a zwłaszcza pozycja żony – w epoce edwardiańskiej. Trudno napisać tu coś więcej, żeby nie psuć przyjemności z lektury zdradzaniem szczegółów fabuły.
Stacey Halls raczej nie jest – jak sugeruje Cosmopolitan na okładce polskiego wydania – drugą Hilary Mantel (jej powieści wydają się dużo przystępniejsze w lekturze), ale Pani England to przykład dobrze skomponowanej, zajmującej, sprawnie napisanej prozy. Historia jest niebanalna, wzbogacona o pewną głębię, oparta na uznanej literaturze. Co najważniejsze: łatwo porywa czytelnika. Chce się poznać tajemnice tej posiadłości i tytułowej bohaterki, a także narratorki. Polecam!
Kto wybierze się do Hardcastle House?
Źródło cytatów: Stacey Halls, Pani England, tłum. Anna Żukowska-Maziarska, Wydawnictwo Świat Książki, Warszawa 2023.
W zeszłym roku czytałem „Die Vertraute” („The Familiars”) Stacey Halls. Na niemiecki świetnie przetłumaczył Alexander Wagner. I przyznam się – to był wspaniały oddech po pandemicznym czasie;-) Tym razem Anglia, XVII w. Akcja książki bardzo płynna, pełna detali…. Świetnie się czyta. Podejrzewam, że z „Mrs England” jest podobnie. Po tej recenzji zostałem skutecznie zachęcony;-) Pozdrawiam.