Rok 1816. Do Naczachowa – wymarłej wsi na Kujawach – przybywa młode małżeństwo: Antek i Hanka Jóźwiakowie. Znajdują tam nowy dom. Liczą na lepszy los. Jednak trzy dekady opisane w tej książce przyniosą zarówno szczęście, jak i cierpienie.
„Ta opowieść jest prawdziwa. Na tyle oczywiście, na ile prawdziwe mogą być historie przekazywane ustnie z pokolenia na pokolenie przez dwieście lat.”
Powieść Wpatrzeni w niebo – otwierająca cykl Saga o ludziach ziemi – to pozycja szczególna w dorobku Anny Fryczkowskiej, bo zainspirowana losami jej rodziny. Jak autorka przyznaje w posłowiu, wychowała się na tych opowieściach. Co więcej, część z nich w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku spisał jej dziadek. To niewątpliwie wspaniały materiał na książkę. Czy warto wybrać się do Naczachowa?
Wpatrzeni w niebo zaczyna się od końca świata – przynajmniej w rozumieniu prostych chłopów. Bo przecież świat się najwyraźniej kończy, skoro w środku dnia zapada zmrok. To mocna i ważna scena. Bohaterowie szykują się na śmierć, robią rachunki sumienia, mają w sobie żal i nadzieję. A gdy przez ciemność w końcu przebija się smuga światła, okazuje się, że to żaden koniec świata. Pleban, który wie, czym jest zaćmienie Słońca, straszy bohaterów karą za grzechy. W ten sposób wykorzystuje swoją władzę, a także pokazuje chłopom, gdzie ich miejsce. I właśnie o przekraczaniu należnego sobie miejsca, o rzuceniu wyzwania przypisanym sobie, niby nieuchronnym losom traktuje ta powieść.
Akcja cofa się o kilka miesięcy. Hanka od komornicy Jagnieszki jest ładną, bystrą i skorą do pracy dziewczyną. Niestety, stoi dość nisko w wiejskiej hierarchii („Wiadomo, we wsi są ważni, ważniejsi i najmniej ważni, a już komornice ważne nie są wcale. A bo co taka komornica. Wiadomo, najgorsza biedota, ani chaty, ani ziemi, kątem u kogoś mieszka w komorze albo i w sieni, a za kąt do spania i strawę ciężką pracą płaci, odrabiając gospodarzy na pańskim, a potem i na ich polu, póki zdrowia starczy”). Zakochuje się w Antosiu Jóźwiaku, chłopcu powolnym, skłonnym do wpadania w zamyślenie, ale dobrym. Jednak to swoisty mezalians – Antek jest synem ratajów. Hanka powinna sobie poszukać również komornika, kogoś o podobnym statusie społecznym – i ktoś taki pojawia się na horyzoncie. Mimo wszystko dzięki uporowi młodych ślub Antka i Hanki dochodzi do skutku.
Nieoczekiwanie pojawiają się nowe obiecujące perspektywy – potrzeba chłopów do pracy w jednej z odległych kujawskich wsi, spustoszonych przez epidemię. Potencjalna zmiana tak samo nęci, jak i przeraża. Dla młodych małżonków byłaby to prawdziwa rewolucja. Ten dobrze znany świat drży w posadach. Jak kalkuluje Hanka:
„Bo jak to, my się tu w czworakach tłoczymy w tej naszej izbie, sienniki na dzień pod ścianą układamy, żeby było się gdzie ruszyć, z teściową do gotowania na swoją kolejkę przy piecu czekamy, a gdzie indziej całe domy stoją puste? Ja myślałam i Antoś myślał o tamtych domach, o ziemi czekającej na chłopów, o nowych miejscach, których nigdy nie oglądaliśmy i nigdy nie mieliśmy obejrzeć. Nigdy przecież żadne z nas nie odjechało od domu dalej niż na dziesięć wiorst, nigdy ani chęci, ani potrzeby nie mieliśmy, żeby znaleźć się dalej, ale teraz myślałam o innych krańcach wsi, innych krzyżach, innych spróchniałych wierzbach na rozstajach, a Antoś najwięcej myślał o ziemi, którą by do tylko naszego użytku dostał, miał ją już prawie przed oczami, tłustą i brązową”.
Jóźwiakowie przyjeżdżają do Naczachowa jako pionierzy. Rzeczywiście zyskują własny dom po zmarłej rodzinie, starają się urządzić jako gospodarze, rodzi się im syn Szczepan. Choć dźwigają trudne brzemię narzucone im przez chłopskie pochodzenie, starają się być szczęśliwi na tej swojej ziemi obiecanej. Wkrótce do wsi sprowadzają się kolejne rodziny i budują nie tylko swoje życie, ale i kolejne rozdziały opowieści o Naczachowie („nasza wioska trwała od dawna, więc każdy kamień, każda dróżka, każe drzewo, zdążyły dorobić się swojej historii, bo ludzie umarli, ale miejsca trwały, a przy miejscach trwały duchy”).
Anna Fryczkowska stworzyła bardzo ciekawą powieść, wpisującą się w prozę nurtu wiejskiego. Widać tu solidny research. Historia jest bardzo bogata, pełna barwnych szczegółów. Postacie są wiarygodne i przekonujące. Przyszło im żyć w świecie wciąż pełnym znaków zapytania i tajemnic. Główni bohaterowie pozostają reprezentantami swoich czasów – ze wszystkimi ograniczeniami, jakie są im narzucane z zewnątrz i tymi, które sami sobie narzucają – a jednocześnie starają się przełamać, podejmując kolejne wyzwania. Autorka Żon jednego męża oddaje w tej powieści głos m.in. Hance Jóźwiakowej, Szczepanowi Jóźwiakowi, Zośce, kowalowej córce – osobom odważnym i silnym. Wśród ciekawszych postaci można też wymienić Malinichę, uznaną za czarownicę. Jednymi z najważniejszych istot (takie określenie wydaje się tu odpowiednie) pozostają tzw. „morawiaki”, para dzieci, które przeżyły zarazę. Mają w tej powieści szczególną rolę, jako że „nie byli do końca żywi, ale też i nie całkiem umarli”. Funkcjonują między światami:
„Boginki leśne do nas przemówiły, że przeżyjemy morowe powietrze, przeżyć mieliśmy, by nieść dalej opowieść o Naczachowie, bo wiadomo, wieść o chłopach istnieje tylko w ludzkiej pamięci, tylko panowie wszystko muszą w księgach spisywać, my pamiętamy i opowiadamy. I tak miało być też z nami, tylko zapomnieliśmy prosić, by boginki nam po wszystkim mowę przywróciły, którą nam litościwie zabrały, gdy ze zgrozy nie umieliśmy znaleźć żadnych słów na wsi umieranie. Dlatego też wieść o dawnym Naczachowie żyła w nas, ale nie umieliśmy jej nikomu przekazać, dlatego wiedzieliśmy, że wieś potrzebuje nowej opowieści i pewnie właśnie dlatego zaczęli zjeżdżać się nowi ludzie”.
No cóż, porywa ten świat zawieszony gdzieś między panami a chłopami, między chrześcijaństwem a zabobonem, między realizmem a magią. Bohaterom chce się kibicować. Można tę powieść uznać za Chłopów na XXI wiek, Chłopów w wersji nieco pop, na pewno napisanej nieco przystępniej z myślą o dzisiejszym czytelniku (taki jest właśnie język – przystępny, klarowny, niemal pozbawiony stylizacji. Pod tym względem nie czuje się tych dwóch wieków, które dzielą Wpatrzonych w niebo od czasów współczesnych). Budzi również pewne skojarzenia z powieścią Olgi Tokarczuk Prawiek i inne czasy. Warto zaznaczyć, że lektura tej książki może stanowić ciekawe uzupełnienie Chłopek Joanny Kuciel-Frydryszak.
A jeśli wciągną was losy rodziny Jóźwiaków, na drugi tom tej sagi nie przyjdzie długo czekać. Premiera Czasu rumianku jeszcze we wrześniu!
Źródło cytatów: Anna Fryczkowska, Saga o ludziach ziemi: Wpatrzeni w niebo, Wydawnictwo WAB, Warszawa 2023.
Źródło grafiki: Józef Chełmoński Babie lato.
To jednak da się wydać książkę o dziejach własnej rodziny!
Może Michał, powinieneś pomyśleć o zainteresowaniu Twoją książką BYLIŚMY, MIJAMY, PRZETRWAMY jakiegoś wydawcy?
Może kiedyś:)