Lata osiemdziesiąte. To miało być dość zwyczajne lato w życiu trzynastoletniego Pawła Brenta. Czekał na powrót rodziców z wycieczki do Hiszpanii. Problem w tym, że się nie doczekał… Rodzice nie tyle wyjechali turystycznie, co uciekli do lepszego losu. Jak poradzi sobie Paweł?
Czy znacie termin „eurosierota”? Kojarzy się z 2004 rokiem, z czasami wstąpienia Polski do Unii Europejskiej. Wówczas wiele osób wyjechało za granicę za pracą, a ich dzieci pozostały w kraju. Nie jest to jednak dwudziestopierwszowieczne zjawisko. Podobną sytuację opisała Krystyna Boglar Brent – powieści z 1987 roku.
„Paweł otworzył oczy. Odechciało mu się spać. Obserwował gwiazdy w kwadracie okna, zamyślony, smutny. Jakaś smuga szybowała w przestworzach.
– Żeby oni wrócili! Żeby oni już wrócili! – wyszeptał suchymi wargami. Ani jedna łza nie spłynęła po wychudzonych policzkach. Nie płakał już od dawna. Od bardzo dawna.
O tym, że był chory, chory z żalu i tęsknoty, sam nie wiedział. Jedno, czego chciał naprawdę, to żeby było jak dawniej,, kiedy mieszkali razem: on, mama, tato i babcia”.
Akcja powieści obejmuje jedno lato, jak się okazuje przełomowe dla trzynastoletniego Pawła Brenta. To wtedy przeżyje on swój największy dramat. Jego rodzice wyjeżdżają na wycieczkę do Hiszpanii. Niby nic w tym nadzwyczajnego, bo to nie pierwsza zagraniczna podróż – państwo Brent odwiedzili już Węgry i Bułgarię, „a teraz nareszcie udali się na Zachód, o którym tyle mówiono w telewizji i radiu”. Problem w tym, że z ten wyjazd nie miał celów turystycznych – był ucieczką z kraju. Paweł jest zupełnie zagubiony. Nie może uwierzyć, że ukochani rodzice mogliby go zostawić pod opieką babci. Wysupłuje oszczędności i jeździ na Okęcie, aby czekać na samoloty przylatujące z Madrytu.
„Długo stał z rękami wczepionymi w siatkę ogrodzenia, za którym z hukiem lądowały i startowały ogromne maszyny z błękitną sylwetą żurawia na ogonie. Stał i czekał. Na co? Na cud, zmiłowanie, przypadek? Przyglądał się ludziom, którzy przyjeżdżali i odjeżdżali autobusami i taksówkami, bezwiednie szukając wśród obcych twarzy tych dwóch, które kochał”.
Paweł nie umie się porozumieć z babcią, która pogrąża się w depresji i właściwie nawet nie próbuje dotrzeć do wnuka. Mało tego – na osiedlu szybko rozchodzą się plotki o ucieczce państwa Brent, a ich porzucony syn czuje się jak na celowniku. Sam w końcu ucieka z domu – z rozpaczy i zagubienia, a może w akcie zemsty. Podświadomie robi to samo, co jego rodzice. Zaczyna funkcjonować w świecie pełnym „napięć, strachu, czarnych nocy, głodu, nieraz i samolotów. A samolotów Paweł nienawidził najbardziej na świecie”. Krystyna Boglar znakomicie ukazała psychikę wrażliwego dziecka, które nie rozumie prawideł rządzących światem dorosłych, a do tego zostało skrzywdzone. Paweł nie potrafi nawet rozmawiać o tej krzywdzie, o swoim bólu:
„Milczał ze spuszczoną głową. Przecież i tak nie zrozumie. Dorośli niczego nie rozumieją. Dla nich najważniejsze są pozory: uporządkowany dom, posiłki o stałej porze, czyste uszy i skarpetki. A co w środku człowieka? W duszy? Co to kogo obchodzi. Można konać z tęsknoty za ciepłem czyjejś dłoni, za dotykiem ust. Można świra dostawać od czekania, nie, to nie jest ważne. Byle być w domu o oznaczonej porze. Wtedy gra. Wtedy jest O.K”.
Bohater spotka na swojej drodze najróżniejsze osoby – dzieciaki żyjące na tzw. „gigancie”, drobnych złodziejaszków, narkomanów, ale także osoby, które okażą mu wsparcie – jak stary Ruszczyk zajmujący altanę na działce, wyrozumiała milicjantka zdająca sobie sprawę, że Paweł jest po prostu zagubionym dzieckiem czy pilot kursujący między Warszawą a Madrytem. Równie ważna okaże się znajomość z kotem-dachowcem Maćkiem, włóczęgą, którego Paweł będzie starał się oswoić. Czy mu się uda? Swoją drogą Krystyna Boglar doskonale oddała kocią naturę!
Powieść została wydana w 1987 roku, więc wkradło się tu sporo bardzo interesujących szczegółów obrazujących lata Peerelu. To szczegóły i realia dobrze znane ówczesnym czytelnikom. Dla tych dzisiejszych mogą się wydawać nieco egzotyczne. Paweł wspomina o kolejce, w której musiał „wystać” rybę dla kota. W radiu gra (a raczej rozsiewa decybele) Lady Pank. Pan Lenkiewicz jest właścicielem rolls-royce’a, który okazuje się „maluchem w kolorze zupy pomidorowej”. W lodówce można znaleźć „dobrze oziębioną coca-colę”. Wspomina się też o pewnej niedogodności – w bloku wyłączono ciepłą wodę na całe dwa tygodnie na czas okresowej konserwacji. Paweł ogląda „Bolka i Lolka”, choć jest już na to za duży, od wyjazdu rodziców nie stroni też od horrorów w telewizyjnym nocnym kinie (na które jest za mały). Możemy też poznać ówczesne wiadomości ze świata:
„Wysoko umieszczony telewizor opowiada o wydarzeniach w świecie. Tu wojna, tam wojna. Zboże zwiezione, suszy się w elewatorach, rolnicy przystąpili do podorywek. W Kisielnicy w województwie łomżyńskim dożynki. W Libanie zamieszanie: dwa ugrupowania arabskie biją się o jakąś wioskę w górach Szuf. Amerykańskie okręty patrolują Morze Czerwone”.
Takie szczegóły niewątpliwie dodają tej całości unikalnego klimatu, jednak ta powieść wygrywa czymś innym: przekonującą psychologią postaci. Tytułowy bohater pozostaje bardzo wiarygodny w swoich emocjach, a jego historia przekonuje i wzrusza. Całość została napisana z empatią i pomysłem. Krystyna Boglar przedstawia postacie dalekie od czarno-białości, a w fabule nie ma łatwych rozwiązań czy banału.
Ta książka zachwyciła mnie pod koniec zeszłego roku – dlatego chciałem się z wami nią podzielić. Może zachwyci i was.
Źródło cytatów: Krystyna Boglar, Brent, Nasza Księgarnia, Warszawa 1987.