Lektura na weekend – A mosty dzielą światy

Irena Małysa powraca z nową książką! Pod mostem zostają znalezione zwłoki pewnego Niemca – czyżby kibica? Kto go zamordował? W warstwie historycznej przenosimy się do przedwojennego Krakowa. Jak Hanka poradzi sobie podczas okupacji? Jakie ofiary będzie musiała ponieść?

Irena Małysa to jedna z najciekawszych współczesnych rodzimych autorek kryminałów. Jej debiutancka powieść W cieniu Babiej Góry – opisująca m.in. zapomnianą historię tragicznego lotu, który zamiast w Krakowie, skończył się na północnym stoku Policy – zyskała wielkie uznanie czytelników. To w niej po raz pierwszy pojawiła się Baśka Zajda, charyzmatyczna „góralica”, pomysłowa, dociekliwa, a zarazem empatyczna, prowadząca śledztwo wbrew wszelkim przeciwnościom. Kolejne tomy z Baśką Zajdą w roli głównej: Więcej niż jedno życie, Daleko od Babiej Góry oraz – opublikowany w tym roku – Demony Babiej Góry, w których współczesne śledztwa łączyły się ze świetnie zarysowaną warstwą historyczną, ugruntowały pisarską pozycję Ireny Małysy. Tymczasem w jej najnowszej książce trudno szukać bohaterki, którą pokochali czytelnicy. W Mostach na Wiśle dochodzenie prowadzi komisarz Walenty Cichocki.

„Nagle z tyłu przemknął jakiś cień. Cichocki odwrócił się i zobaczył rodzinę łabędzi dostojnie dopływającą do brzegu. Ptaki z pewnością pomyślały, że policjanci chcą je nakarmić. Patrzyły na nich wyczekująco. Walenty poczuł się niezręcznie, zupełnie jakby przyszedł w gości z pustymi rękoma. Stał tak przez moment, zmieszany, na brzegu Wisły, pod mostem dzielącym robotnicze Pogórze i zaniedbany Kazimierz, u zbiegu dwóch twarzy tego pełnego kontrastów miasta”.

Kraków, 1993 rok. W mieście odbywają się derby. Nazajutrz pod mostem zostają znalezione zwłoki Niemca w szaliku Cracovii. Wszystko wskazuje na porachunki kibiców. Wkrótce przy kolejnym moście ktoś odkrywa ciało następnego Niemca. Modus operandi jest podobny. Przy obu ofiarach znaleziono znaczki („- Czyli co, seryjniaka mamy? – Prokurator wydawał się autentycznie zmartwiony. – Jakiegoś kibica mściciela”). A może zbrodnie mają związek z zainteresowaniem denatów dziełami sztuki zrabowanymi w czasie okupacji? Komisarz Cichocki, aby poznać prawdę, próbuje wejść w świat kibiców, ludzi, dla których kibicowanie jest istną religią. Śledztwo w tym środowisku jest niełatwe. Jak mówi jeden z przesłuchiwanych: „Kibic z psami nie gada. Za to jest śmierć. Kraków to pierdolone Chicago świata kibiców. Tu nie ma zasad”. Komisarza najbardziej niepokoi fakt, że zwłoki porzucane są pod mostami, które łączą Kazimierz z Podgórzem, a zatem niejako przeszłość z przyszłością. To nie wydaje się przypadkowe…

Jednocześnie w powieści możemy śledzić inną historię rozgrywającą się również w Krakowie, lecz tuż przed wybuchem wojny. Hania i Estera pochodzą jakby z dwóch różnych światów, co nie przeszkadza im się przyjaźnić. Rozłam między nimi następuje, gdy poznają Bronka. Zdawałoby się, że to Estera zdobywa jego serce. Hania woli się wycofać, związana infantylnym przyrzeczeniem. Jednak nadchodzą trudne czasy. Rodzina Estery w obawie przed prześladowaniami wyjeżdża do Palestyny. Wybucha wojna, a Hania z matką pozostają w okupowanym mieście. Wszystko się zmienia, choć ci, którzy mogą, starają się żyć tak, jak dotąd. Rosa Horowitz powie: „Wiesz, Haniu, ludzie nie chcą w to wierzyć. Widzą, ale wciąż pragną udawać sami przed sobą, że będzie jak dawniej. Że nic się nie zmieniło. To już nie jest ten sam świat, Hanusiu…”. Rzeczywiście ma rację. Hanka znajduje pracę w jednym z magazynów na Podgórzu, działających na terenie getta („Piekło było tu, w tym miejscu. Wypełzło z podziemi i zamieszkało na Podgórzu”). Czy uda jej się przetrwać?

Być może niektórzy wierni czytelnicy Ireny Małysy będą zawiedzeni, że tym razem nie spotkają się z Baśką Zajdą. Jednak Walenty Cichocki to równie ciekawa – a może i ciekawsza – postać. Ma ponad pięćdziesiąt lat. Jako śledczy jest błyskotliwy. Jednak życie prywatne jest dla niego pasmem codziennej udręki. Pozostaje samotny. Wychowanie przez wiecznie go kontrolującą, pełną fobii matkę położyło się cieniem na jego późniejszym życiu. To była prosta droga „do zdiagnozowanej nerwicy natręctw. Do samotności i dziwactwa. Do nieudanych związków. Do piekła jego umysłu”. Cierpi na mizofobię, obawia się cudzego dotyku, źle znosi tłumy i zapachy. Dręczą go też powracające koszmary senne, w których widzi swoje oblicze, ale jakby nieco zmienione („- Po prostu widzę moją twarz, ale gdzieś w podświadomości wiem, że to nie ja. Ja, ale inny” – wyjaśni swojemu psychologowi). Okazuje się, że w toku powieści Walenty będzie mógł zmierzyć się i z tymi demonami, przekraczać do tej pory nieprzekraczalne dlań granice.

Intryga w Mostach na Wiśle jest złożona, zawikłana i zwieńczona zaskakującym rozwiązaniem, w którym jak zwykle łączą się warstwa historyczna i współczesna. Opowieść porywa. Bohaterom chce się kibicować. Kraków nie jest w tej książce tylko scenerią-makietą. Równie dobrze można by się przejść z tą książką wspomnianymi ulicami. Widać tu gruntowny research. Jeden z wątków został zainspirowany autentyczną zbrodnią (dodam, wątek to tak osobliwy, biorąc pod uwagę realia, że można by autorkę podejrzewać o zbyt daleko idącą fantazję – dopóki nie dotrze się do posłowia). Dodatkowym smaczkiem jest umieszczenie akcji we wczesnych latach dziewięćdziesiątych, tuż po przemianie ustrojowej. Z milicji zrobiła się policja, mało kto wie, co to są implanty, sensacją jest otworzenie restauracji McDonalda na Floriańskiej, telefony komórkowe nie są w powszechnym użyciu, o dobrodziejstwach internetu nie ma  mowy. Największe wrażenie robi opis życia w okupowanym Krakowie, niemal w epicentrum piekła, gdy jutro jest niepewne, panują bieda i głód, więc mogą przetrwać tylko nieliczni – a niektórzy i tak są skazani na śmierć tylko ze względu na pochodzenie.

Tytułowe mosty powracają w tej książce niczym refren. To ważny symbol – jednocześnie łączy i dzieli. Jak na przykład w scenie, w której Hanka z ukrycia stara się dostrzec likwidację krakowskiego getta („Hanka wyciągnęła z torby lornetkę od Rosy. Odległość była zbyt duża, żeby coś zobaczyć. Tylko odgłos strzałów przemykał świstem nad taflą Wisły i odbijał się od murów kamienic. Mosty na Wiśle oddzielały Polaków od tego, co działo się tam, w getcie, jednocześnie uniemożliwiając im jakąkolwiek pomoc”). Tak, sporo w tej historii podziałów: na przykład na okupantów i okupowanych, na Żydów i pozostałych, na kibiców dwóch różnych klubów, na przyjaciół i wrogów, oprawców i ofiary. Mimo wszystko te podziały rzadko są jednoznaczne. Irena Małysa dba o to, żeby powieści, które proponuje czytelnikom, cechowała głębia – tak jest i w przypadku Mostów na Wiśle.

Kiedy autor czy autorka odnieśli sukces dzięki jednej kryminalnej serii czy bohaterce, wejście w inny świat może okazać się trudne, tym bardziej, że w oczach niektórych czytelników (oczekujących kolejnego tomu z ukochanymi postaciami) nawet dyskwalifikujące. Irena Małysa zaproponowała opowieść spoza cyklu i świetnie zdała ten pisarski egzamin. Warto poznać tę historię – nawet jeśli nie występuje w niej Baśka Zajda! Dajcie szansę Walentemu Cichockiemu.

A niedługo będziecie mogli wygrać Mosty na Wiśle w blogowym konkursie!

Źródło cytatów: Irena Małysa, Mosty na Wiśle, Wydawnictwo Mova, Białystok 2024.
Źródło grafiki: https://krowoderska.pl/niemiecka-okupacja-w-krakowie-na-zdjeciach/

Dodaj komentarz