Uważam, że literatura dla młodzieży dość szybko się starzeje. Gdy dziś czyta się powieści młodzieżowe z lat 60 czy 70 ubiegłego wieku, można zobaczyć sporą warstwę patyny. Rzeczywistość już dawno zdążyła się zmienić. A jednak mimo „nieaktualnych” dekoracji, opisane w nich historie nadal bywają niezwykle poruszające. Mnie po raz kolejny poruszył „Zapach rumianku” Krystyny Siesickiej.
Dziwacznie narodziła się moja przyjaźń z książkami Krystyny Siesickiej. Jako nastolatek czytałem ich całkiem sporo, ale zostawiały we mnie poczucie niedosytu, rozczarowywały. Pamiętam, że w 2015 roku, niedługo po śmierci Siesickiej, pojechałem do rodzinnego domu. Czekałem na kogoś i trochę z nudów, a trochę z ciekawości, odgrzebałem zapomniany egzemplarz powieści Beethoven i dżinsy. Chciałem zabić czas, sprawdzić swoje lekturowe wspomnienia sprzed lat. Nie oczekiwałem, że tym razem ta książka tak bardzo mnie poruszy, zachwyci. Nie oczekiwałem, że zaraz rzucę się na dawniej wzgardzone powieści Siesickiej i odkryję je całkiem na nowo, z perspektywy już dorosłego czytelnika.
Zachwycił mnie m.in. Zapach rumianku – dziś chyba moja ulubiona powieść Siesickiej. Jako nastolatek nie mogłem jej zrozumieć – podobnie jak nastoletni bohaterowie tej powieści byli wyłączeni z rozumienia bólu dorosłych, mogli się tylko przyglądać cudzym łzom z zakłopotaniem, ponieważ „Nie potrafią jeszcze uczestniczyć w czyimś cierpieniu”. Gdy wróciłem do tej książki po latach, wstrząsnęła mną. I tak jak za pierwszym śledziłem głównie love story dorastających Kasi i Rafała, tak przy drugiej lekturze zakochałem się w matce Kasi, czterdziestoletniej Zuzannie, i w jej historii. Ostatnio odświeżyłem sobie tę miłość.
Siesicka oddaje głos parze narratorów. Piramida to opowieść Zuzanny, sławnej aktorki („Dwie duże role w filmie i telewizyjny serial wybijają teraz moją twarz spośród twarzy innych ludzi. Ciekawe, że film i telewizja przyniosły mi więcej popularności niż piętnaście lat pracy w teatrze. Przestałam być składnikiem tłumu”). Przyjechała ona na wieś, aby odwiedzić swoją dawną przyjaciółkę Klarę, z którą łączy ją nadal bardzo silna więź. Obie miały aspiracje artystyczne i obie musiały wybierać między wymarzoną karierą a miłością. Klara zarzuciła swoje plany, wyszła za Marka i przeniosła się na wieś. Zuzanna mogła zostać żoną Pawła – prowincjonalnego weterynarza – ale porzuciła go i wyszła za mąż z rozsądku za człowieka, który kochał ją równie mocno (ona nie potrafiła tej miłości odwzajemnić). Podczas tych wakacji – z dala od sławy, wścibskich reporterów, swojego naturalnego środowiska – przychodzi czas rozliczeń. Zuzanna nadal jest pewna swego wyboru. Siedząc na rynku prowincjonalnego miasteczka, rozmyśla o przeszłości:
„Z tego miejsca widzę cały rynek, niewielki, kwadratowy. Po jego bokach stoją dwupiętrowe kamienice, których partery zajęte są przez sklepy. Spółdzielnia, mydlarnia, obuwie, pasmanteria, kolektura »totka«. Restauracja »Arkadiusz«, rzeźnik, fryzjer męski i damski, odzież. Apteka, piekarnia. Dalej już nie mogę rozpoznać, ale zapewne dalej jest sklep papierniczy i księgarnia, a może i jeszcze jedna spółdzielnia spożywcza. Dom, do którego weszły Klara i Kasia, nie wyróżnia się niczym. To ten, w którym na dole jest fryzjer męski i damski. Być może w mieszkaniu weterynarza pachnie wodą po goleniu i sprayem. Być może dolatuje tam zapach bigosu z kuchni pobliskiej restauracji albo – co gorzej – zapach mięsa z rzeźnickiego sklepu. »Wybacz, Paweł – myślę. – Wybacz, Paweł, że ja tego nie wybrałam«. Bo on pewnie mieszka w podobnym miasteczku, na podobnym rynku jego żona też ma tak blisko do fryzjera jak żona weterynarza, do którego poszła Klara. Nocą nie dają jej spać krowie porody, zadławione cielęta, chore konie, do których Paweł musi jeździć po kilkanaście kilometrów. Ubiera się w sklepie odzieżowym na rynku albo szyje sukienki u pozbawionej gustu krawcowej. »Wie pani, to bardzo niedaleko, zaraz za kościołem, taki wysoki, trzypiętrowy dom«. Wybacz, Paweł, że ja tego nie wybrałam.”
A jednak rodzą się w niej tęsknoty, wątpliwości – kiedy patrzy na spokojne małżeńskie uczucia Klary i Marka, kiedy jest świadkiem narodzin miłości swojej córki Kasi i Rafała. Czy stała się tą pauvre Susanne, którą miała być według dawnej nauczycielki francuskiego? Sytuacja jeszcze bardziej się komplikuje, kiedy wychodzi na jaw, że Rafał to syn dawniej odrzuconego Pawła.
Drugim narratorem Zapachu rumianku (części Szafa grająca) jest właśnie Rafał – zakochany w Kasi (którą jednak traktuje trochę po szczeniacku, nie bez mizoginizmu). Zdaje sobie sprawę, że matka Kasi złamała kiedyś serce jego ojcu . Obserwuje Kasię z fascynacją, ale też z obawą, gdyż nie jest jej pewien. Kasia bywa tak samo dojrzała, jak i infantylna – sama jeszcze nie wie, czego chce. Ci dwoje stają w obliczu pewnego problemu etycznego związanego z macierzyństwem – bo macierzyństwo w różnych odsłonach jest ważnym tematem w tej powieści. Czy to ich zbliży, czy raczej oddali? I czy Rafał nie wchodzi na tę samą ścieżkę, po której kiedyś kroczył jego ojciec?
Zdumiewa mnie to, że ta książka stoi na półce z zapomnianą literaturą młodzieżową. Przecież dotyczy głównie bardzo „dorosłych” spraw, nawet w wątku Kasi i Rafała. Spraw, których głębi nastolatek – podobnie jak młodsi bohaterowie tej powieści – nie jest w stanie zrozumieć. To złożona historia pełna niedomówień, niełatwych rozwiązań, w bohaterach nie ma grama czarno-białości. Siesicka była mistrzynią w kreowaniu nastroju, prawdziwej głębi wśród półcieni.
Minęło już ponad pół wieku od premiery Zapachu rumianku, a mimo całej warstwy patyny, ta powieść pozostaje arcyprawdziwa. Tkwi w niej pewien uniwersalizm, który wciąż może przemówić do czytelnika. Przecież każdy z nas musi dokonywać wyborów, których konsekwencje często będziemy ponosić przez resztę życia. Za mną trzecia już lektura i nadal odkrywam w tej opowieści coś nowego. Wiem, że jeszcze wrócę do historii Zuzanny i jej córki – a ty?
Źródło cytatów: Krystyna Siesicka, Zapach rumianku, Krajowa Agencja Wydawnicza, Lublin 1994.
To prawda- obie te powieście są bardzo interesujące, nawet dla dorosłego czytelnika. I ciekawe jest też to, że autorka, zwłaszcza w „Zapachu Rumianku”, nie unika bardzo trudnych i kontrowersyjnych tematów, które omija szerokim łukiem np. M. Musierowicz.
Ciekawa recenzja, ja również zachęcam do zapoznania się z tymi książkami (lub też do powrotu do nich, po latach :))