Michał Paweł Urbaniak o przedwojennej fotografii

W najnowszym numerze „gazety fotograficznej” ukazał się esej „Po obu stronach bramy cmentarnej” Michała Pawła Urbaniaka, nauczyciela Pasji Pisania. To przejmujący tekst poświęcony jego ciotecznej babce.

Michał Paweł Urbaniak – nauczyciel Pasji Pisania – doczekał się kolejnej publikacji. Jego esej „Po obu stronach bramy cmentarnej” trafił na łamy najnowszego numeru „gazety fotograficznej”. To pismo poświęcone zarówno fotografii, jak i jej wpływowi na rzeczywistość i jej obrazowanie. Więcej o „gazecie fotograficznej” przeczytacie tutaj.

„Po obu stronach bramy cmentarnej” to esej o ostatnich chwilach dwudziestoletniej Anny Kopacz – ciotecznej babki autora – po której zostało zaledwie kilka fotografii. Jedna z nich ilustruje tekst. Oto jego fragment:

„O Annie Kopacz – jednej z dziewcząt uwiecznionych na zdjęciu – nie wiedziałem prawie nic. Do rodzinnej legendy przeszła jako »Hanka, ta siostra, która zmarła jeszcze przed wojną«. Bolała mnie pustka, która wytworzyła się wokół niej. Chciałem się czegoś dowiedzieć o Hance, zapełnić historią miejsce przynależne jej w drzewie genealogicznym, nawet jeśli była tylko suchą gałęzią.

Jej zdjęcie portretowe tkwiło za okładką jednego z albumów rodzinnych. Na tej fotografii odbiły się minione dziesięciolecia – widać to choćby po rysach i zagięciach. Anna może liczyć sobie około siedemnastu, osiemnastu lat. Patrzy prosto na fotografa. Ma ładną twarz o subtelnych rysach i gęste, ciemne włosy. Zwracają uwagę czujne oczy. Uśmiecha się delikatnie. Jest w niej coś, co znamionuje energię – tak, jakby zatrzymała się tylko na irytującą chwilę, która wystarczy na zrobienie zdjęcia, ale myślami była już przy następnych, ważniejszych sprawach.

Hanka umarła na zapalenie płuc tuż przed własnym ślubem – początkowo zaledwie tyle zdołałem się dowiedzieć. Jakby człowiek składał się wyłącznie z własnej śmierci!

– Pojechała z narzeczonym na przejażdżkę rowerową. Jedli też lody. Zaziębiła się i umarła – powiedział mój dziadek, który nigdy nie poznał Hanki osobiście.

– Czekała na swojego Franka na dworcu, przewiało ją, stąd to zapalenie płuc – oznajmiła jedna z sióstr Hanki. – On szkolił się na elektryka, pracował w Chorzowie.

Próbowałem pogodzić te dwie wersje. Moje genealogiczne śledztwo trwało dobrych kilka lat. Udało mi się zapełnić wiele luk. Takie osoby jak Anna Kopacz zwykle nie doczekują się pisemnej biografii – tym bardziej chciałbym opowiedzieć jej historię.

                                                                  *

Przyszła na świat 12 kwietnia 1918 roku o północy w przykrzepickim Zwierzyńcu jako trzecia córka Franciszka Kopacza i Walerii z Francików, a dwa dni później została ochrzczona.

Jej rodzice długo szukali swojego miejsca, a ostatecznie późną wiosną 1928 roku Franciszek wyjechał na próbę do Lublińca, gdzie podjął pracę w miejscowej cegielni. We wrześniu sprowadził żonę i dzieci: Weronikę, Helenę, Annę, Różę, Władysławę i Mariannę oraz półrocznego Piotra. Roman – ostatnie dziecko tej pary – urodził się trzy lata później.

Los był dla nich łaskawy, na tyle, na ile mógł być w latach trzydziestych – czasie kryzysu i biedy. Róża Poniewiera, ich czwarta córka, w swoich wspomnieniach napisała: »Może zazdrościłam niejednej koleżance ładniejszej sukienki, natomiast nigdy nie zazdrościłam serdecznego klimatu i ciepła rodzinnego. Rodzice przeżyli ze sobą 53 lata i chociaż droga ich życia była ciężka i wyboista – czuli się szczęśliwi«.

W chwili przybycia do Lublińca Anna miała dziesięć lat. Wyrosła na dziewczynę zaradną i odpowiedzialną.

– Jako dziecko nie lubiłam Hanki – wyznała Władysława. – Nie lubi się wymagającego rodzeństwa. A ona była stanowcza, ciągle nas zaganiała do sprzątania. Faworyzowała tylko Różę, z nią była najbliżej.

Ślub Weroniki. Anna i Franciszek stoją tuż za parą młodą. Obok Franciszka stoi Helena Kopacz.

W listopadzie 1934 roku Weronika Kopacz brała ślub. Swojego męża poznała w cegielni. Henryk był ewangelikiem, ale z miłości do Weronki przeszedł na katolicyzm. Do ślubu narzeczonych zawiozła bryczka zaprzężona w cztery konie. Na ślubnej fotografii Hanka i Franciszek, uroczyści i wystrojeni – aż trudno uwierzyć, że wówczas byli nastolatkami! – stali za krzesłami nowożeńców. Musieli marzyć o własnym ślubie. Parę lat później Franciszek trzymał do chrztu pierwsze dziecko Weroniki.

Ich ślub miał się odbyć w maju. Suknia była gotowa. Z ambony lublinieckiego kościoła spadały zapowiedzi.

                                                                              *

Uwieczniony na fotografii spacer miał zapewne miejsce niedługo przed śmiercią Hanki. To musiała być chłodna wiosna i zapewne niedziela. Drzewa z kłębiącą się na gałęziach zielenią, są niczym domalowane tło. Hanka i Helena stoją obok siebie zastygłe wpół kroku. Ujmują się pod ramiona. Mają na sobie grube czarne płaszcze z wysokimi kołnierzami. Spod beretu Heleny wymyka się kosmyk ciemnych włosów. Patrzę na inne detale – na koraliki zdobiące ładną szyję Hanki, na białą bluzkę Heleny widoczną spod płaszcza. Dostrzegam też odległe sylwetki ludzi na trzecim planie. Zapewne już nie żyją – i umarli nie wiedząc, że kiedyś znaleźli się na zdjęciu. Hanka rozchyla palce prawej dłoni w rękawiczce, gestem dość dynamicznym jak na przedwojenną fotografię. Uśmiecha się szeroko. Uśmiech jej siostry jest nieśmiały, ledwo zarysowany – Helena więcej radości ma w oczach. Takie upozowane zdjęcie ma w sobie coś z niewinnej zabawy. Tak jakby siostry kokietowały tego, kto stał za obiektywem – człowieka dziś już zapomnianego. (ot, paradoks fotografowania!)”.

W najbliższym czasie Michał Paweł Urbaniak będzie prowadził następujące kursy internetowe:

Michał, serdecznie gratulujemy kolejnej publikacji!

Źródło cytatu: Michał Paweł Urbaniak, Po obu stronach bramy cmentarnej, „gazeta-fotograficzna”, nr 8/wrzesień 2020.

Źródło grafiki: archiwum rodzinne.

4 Replies to “Michał Paweł Urbaniak o przedwojennej fotografii”

  1. Dużo ci się udało dowiedzieć.
    Brawo za dociekliwość!

  2. Wielkie gratulacje, Michał! Niezwykle interesujący tekst. Podziwiam Twoje zacięcie w poszukiwaniu swoich przodków.

  3. Chomik buszujący w zbożu says: Odpowiedz

    Wspaniale!

  4. Michał, przepięknie piszesz, ale to dlatego że przepięknie myślisz o tych postaciach jak z bajki.
    I oczywiście gratuluję publikacji! Jeśli się kocha co się robi i nie ustaje się w pracy – to sukces przyjdzie, wierzę w to.

Dodaj komentarz