Opowiadanie Marty Kirin w „Białym Kruku”

Marta Kirin – kolejna z publikujących absolwentek kursów Pasji Pisania – sumiennie pracuje nad warsztatem, bardzo świadomie obrała pisarską drogę. Ma już na koncie pierwsze literackie sukcesy. Najnowszy to publikacja opowiadania w najnowszym numerze „Białego Kruka”.

To dla nas zawsze bardzo radosny dzień, kiedy kursanci i kursantki Pasji Pisania publikują swoje teksty. Tym razem Marta Kirin doczekała się publikacji opowiadania science-fiction Gdzie nie dosięgnie nas Rasa na łamach marcowego numeru „Białego Kruka” (warto zaznaczyć, że to pismo już gościło teksty absolwentów naszych kursów).

Martę Kirin (czyli Martę Gołębiewską – na zdj.) poznałem w marcu 2014 roku na Internetowym Kursie Pasja Pisania I. Był to kurs dla mnie szczególny – bo pierwszy, jaki miałem przyjemność prowadzić. Pamiętam, że Marta od początku zrobiła na mnie wrażenie swoją determinacją. Żyła pisaniem, sumiennie pracowała nad powieścią (Czarna łza), wyciągała wnioski z krytyki i nie powielała błędów. Mieliśmy szansę dobrze się pisarsko poznać, ponieważ Marta jeszcze kilka razy uczestniczyła w kursach Praca nad Tekstem, które prowadziłem. Ukończyła także Internetowy Kurs Podstawowy oraz Kurs Pasja Pisania II z Jakubem Winiarskim. Wiedziałem, że jest to osoba, która podąży pisarską ścieżką i nie zboczy z niej. Tak się właśnie stało. Marta uczestniczy w rozmaitych warsztatach pisarskich, ciągle się uczy.

Publikacja w „Białym Kruku” to nie debiut Marty Kirin. Debiutowała opowiadaniem Antykwariat zamieszczonym w antologii konkursowej A wszystko przez tę książkę dawnej grupy „Jak minął twój pisarski tydzień”. Napisała pierwszą powieść (jeszcze nie wydaną) Czarna łza – Półcień – tom otwierający trylogię science-fiction (space opera z elementami cyberpunku). Świadomie chce publikować w ramach self-publishingu. Na swoim fanpage’u oraz Instagramie dzieli się przemyśleniami na temat pisania i ukazuje czytelnikom uniwersum będące miejscem akcji pierwszej powieści. Opowiadanie Gdzie nie dosięgnie nas Rasa jest debiutem opowiadaniowym z tego uniwersum. Zobaczcie, oto początek:

„– Tashi? Na Rasę! Nie spodziewałem się ciebie! – wykrzyknął zaskoczony Sonam, stojąc w otwartych drzwiach chaty.
– Cześć, tato!
Sonam uściskał syna. Po chwili odsunął się, wpuścił go do środka. Tashi wyglądał świetnie w szarozielonym mundurze czatuskiej armii.
– Tashi! – zawołała szczęśliwa Zaya, która wyskoczyła nagle spod kołdry i rzuciła się w kierunku starszego brata.
– Promyczku!
Chłopak zrzucił torbę z ramienia i rozłożył ręce, żeby przytulić młodszą siostrę. Ojciec odsunął się z półuśmiechem. Nie widzieli Tashiego od trzech lat. Od tamtej pory Sonam wychowywał córkę sam, a Zaya z sześciolatki wyrosła na poważniejszą dziewięciolatkę.
– Dobrze, że jesteś! – krzyknęła zadowolona dziewczynka, kiedy brat posadził ją sobie na ramieniu. – Inaczej spędzilibyśmy kolejne święto rodziny sami!
Tashi spojrzał znacząco na ojca, ale Sonam milczał. Nie miał zamiaru rozgrzebywać starych kłótni. Nie teraz, kiedy Zaya była taka szczęśliwa. Kiwnął głową i poklepał syna między łopatkami.
– Odpocznij. Pewnie miałeś męczącą podróż ze stolicy.

***
Sonam zerkał krytycznie na Tashiego znad figurki świętej Rasy, którą starał się rzeźbić w kawałku drewna.
– A widzisz to? – Chłopak przycisnął palcem nadgarstek, a na skórze wyświetliły się zielone newarskie cyfry.
Sonam odwrócił z obrzydzeniem wzrok. Imperialna technologia w jego domu! Zdenerwowany odłożył narzędzia i figurkę.
– O! – krzyknęła Zaya. – Niech mnie Rasa kopnie!
– Zaya, nie bluźnij – upomniał ją ojciec.
– Przepraszam, pala.
Sonam kiwnął głową z uśmiechem, kiedy zwróciła się do niego formą grzecznościową oznaczającą ojca. Nigdy nie potrafił się na nią długo gniewać. Zbyt przypominała mu żonę – Sarnai, odkąd ją stracił, to córka była jego małym promyczkiem i radością dnia codziennego. Tęsknił za Sarnai, chociaż miała dobrą śmierć, która pozwoliła jej się zespolić z Rasą i przemierzać wszechświat na jednym z ich pięknych statków. Jego małżonka może w to nie wierzyła, ale Sonam był przekonany, że tak właśnie było, i napawało go to dumą, ale i tak bardzo za nią tęsknił. Wychowywanie małej dziewczynki nie było proste, wymagało wielkiej cierpliwości. Zwłaszcza że robił to sam bez wsparcia syna, który wyprowadził się trzy lata temu, żeby oddać się służbie wojskowej.
– A to nie bolało? – zapytała Zaya, wskazując palcem nadgarstek Tashiego.
Tashi roześmiał się.
– Trochę.
Sonam pogładził w zamyśleniu długą siwą brodę i pokręcił głową.
– Bluźnierstwo – wyszeptał.
Tashi zmarszczył czoło i spojrzał na niego.
– Co powiedziałeś, tato?
– Nic – odburknął Sonam.
– Co to w ogóle jest? – zapytała Zaya.
– Dostałem w bazie. Jeśli cokolwiek będzie się działo, dowódca się ze mną skontaktuje.
– To coś jak list?
– No powiedzmy. A jak naciśniesz tutaj, to połączysz się z dyspozytorium, a może i nawet z samym Dahorczem.
– Ze stolicą? Tak daleko? W dupę Rasy!
– Zaya – mruknął Sonam.
Syn i córka spojrzeli w jego kierunku, a Zaya wyraźnie się zaczerwieniła. Tashi nachylił się do niej i wyszeptał coś do ucha. Dziewczynka roześmiała się i objęła Tashiego w pasie. Sonam odchrząknął, podszedł do szafy i wyciągnął odświętny dakir w kolorze czerwieni. Tradycyjny czatuski strój sięgał do łydek, miał szerokie rękawy i wysoki sztywny kołnierz. Wrócił spojrzeniem do swoich dzieci. Tashi tym razem pokazywał siostrze czarne pudełko, które mieściło się w jego dużej dłoni.
– Tashi – zaczął Sonam spokojnie. – Czy mógłbyś nie pokazywać jej tych rzeczy?
Tashi wyszczerzył białe zęby, które kontrastowały z jego ciemną skórą.
– To jest kostka danych, tato – powiedział, kładąc pudełko na blacie stołu przed sobą, i zaśmiał się krótko. – Nic do was nie dociera na tę wieś.
Sonam pogładził w zamyśleniu brodę, otworzył usta, żeby coś odpowiedzieć, ale Zaya go wyprzedziła.
Pala uważa, że technologia jest zła – wyszeptała konspiracyjnie w kierunku brata.
– Zaya, goje – zwrócił się Sonam łagodnie do córki. – Nie rozmawiajmy o tym przy Tashim, dobrze?
Zaya splotła ręce przed sobą.

– Ale to prawda! Ciągle mówisz, że oddala nas od Rasy! – wykrzyknęła. – Mówca Derna też tak mówi!
– Tak? – Chłopak uniósł brwi i spojrzał zdziwiony na ojca.
– Twoja siostra za dużo gada – burknął Sonam. – Powinniśmy już iść do świątyni. Uroczystości niedługo się zaczną.
Tashi pogłaskał siostrę po główce i roześmiał się.
– Nie martw się, Zaya. Mówcy to tylko ludzie, mogą się mylić.
Sonam pokręcił głową i prychnął.
– Rasa nakazuje ich słuchać – upomniał go ostro.
– A kiedy ostatnio rozmawiałeś z Rasą, pala? – zapytał buntowniczo Tashi. Dotknął opuszką palca kostkę danych. – Teraz jestem dalej od Rasy. – Zdjął palec z urządzenia. – A teraz bliżej.
Zaya zachichotała, ale Sonamowi nie było do śmiechu.
– Newarska technologia jest obca i zła – powiedział.
– Nie wiesz, co mówisz, pala – odparł Tashi. – Ta technologia daje nam możliwość rozwoju.
Starszy mężczyzna zacisnął pięść i popukał się w nią w udo, pokazując, że jego syn zwariował.
– Rozwoju? A czymże jest ten wspaniały rozwój? Na razie jedyne, co robimy, to sprzedajemy czatuską ziemię newarskim imperialistycznym najeźdźcom z kosmosu w zamian za kilka błyskotek!

– Rasa dawno nas opuściła. Imperium Newarskie może nas poprowadzić do gwiazd, pala.
– Bluźnisz – wycedził przez zęby Sonam. – Tylko Rasa ma do tego prawo. Nie tak cię wychowałem. Mówców się słucha.
– Mama ich nie słuchała – skontrował szybko Tashi.
Sonam zamilkł i zastygł w miejscu. Po chwili pokiwał głową w zamyśleniu.
– Tak, mama pochodziła z zachodniego kontynentu – powiedział cicho, niemal szeptem. Zdawał sobie sprawę, że Zaya przechyliła główkę i nasłuchiwała z zapartym tchem. Rzadko jej opowiadał o Sarnai, mimo że wciąż wypytywała o matkę. Nie chciał smucić Zayi, a śmierć żony nadal była dla niego trudnym tematem. – Nie była naszej wiary, ale ty – wskazał palcem na Tashiego – jesteś moim synem i wychowałem cię na wyznawcę Rasy.
Tashi przewrócił oczami.
– Znowu się zaczyna – mruknął.”

Cały tekst przeczytacie tutaj.

Marta, w imieniu całego zespołu Pasji Pisania chciałem ci serdecznie pogratulować kolejnego sukcesu. Jestem z ciebie naprawdę dumny. Życzę szybkiego wydania twojej pierwszej powieści!

Źródło cytatu: https://magazyn.bialykruk.org
Źródło grafiki: archiwum Autorki.

Dodaj komentarz