Lektura na weekend – Te, które go kochały

Opowieść o nawet największym z geniuszy nie może się obejść bez wzmianki o tych, którzy towarzyszyli mu na jego drodze. Z Fryderykiem Chopinem nie jest inaczej. Tym razem jednak to nie on staje się głównym bohaterem historii. Magda Knedler oddaje głos czterem kobietom, które go kochały.

„Historia zawsze daje pierwszeństwo geniuszom, ale być może pewnego dnia da je wyjątkowo tym stojącym gdzieś obok”.

Na okładce najnowszej książki Magdy Knedler (która już zyskała status bestsellera w popularnych księgarniach internetowych) widzimy podobiznę Fryderyka Chopina. A jednak brakuje wizerunku jego twarzy – tę wypełniają kobiece podobizny ułożone w kształt serca. Chopin znalazł się w tytule, ale obok „narzeczonych”, a precyzyjniej: kobiet, z którymi w ten czy inny sposób związał swoje losy. Choć wszystko teoretycznie skupia się wokół wielkiego muzyka – i pozostaje on istotną i wyrazistą postacią w powieści – to jednak najważniejsze są: Konstancja Gładkowska, Maria Wodzińska, George Sand oraz Jane Stirling. Trzy pierwsze, już starsze kobiety, świadome nadchodzącego kresu, opowiadają o swoich relacjach z Chopinem dziennikarzowi, który boryka się z bolesną stratą. Na marginesie: Krzysztof pojawia się jedynie w kilku krótkich scenach, jest ledwie naszkicowany, ale naprawdę interesujący. Jego wątek doskonale wpasowuje się w fabułę.

Konstancja Gładkowska – śpiewaczka, pierwsza miłość i muza Chopina – wspomina go jako młodzieńca, przed którym otwierał się świat. Ci dwoje wydawali się stworzeni dla siebie, bo i ona miała szansę na karierę w świecie muzyki. Ostatecznie Chopin wyjechał do Paryża, a ona została w Polsce i poślubiła innego człowieka. Choć nosi w sobie ból, jest pewna, że Chopin był zdolny do wielkich uczuć („Miłości, w każdym razie, sobie nie wymyślił. Wymyślał tylko słowa i muzykę, a cała reszta była prawdą”). Jednak to właśnie ona zwraca uwagę na największą miłość Chopina:

„Frycek był geniuszem. I na dodatek – stawał się kimś innym, kiedy grał. Nie był przy fortepianie tym chłopcem, który mi tak nieśmiało wyznawał uczucia, tym, z którym wymieniałam czasem niewinne, a czasem namiętne pocałunki. Przy fortepianie liczyła się dlań tylko muzyka. Wiedziałam już, że to właśnie ona jest dla niego najważniejsza. Żadna z nas, kobiet, w jego życiu nigdy z muzyką nie wygrała . I być może dobrze się stało”.

Maria Wodzińska – z którą Chopin był rzeczywiście zaręczony – opowiada Krzysztofowi historię stawania się legendą. Inspirowała wszak Juliusza Słowackiego, była także muzą Fryderyka. Czy jednak on kochał ją prawdziwie? A może widział w niej towarzyszkę kolejnego „obowiązkowego” rozdziału – gdy był gotów na założenie rodziny? Można by się zastanawiać, jak potoczyłyby się jego losy, gdyby rodzina Marii ostatecznie nie odmówiła mu jej ręki. Sama Maria, uwięziona wśród konwenansów, nie do końca była przekonana do tego związku („Sława Fryderyka napełniała mnie dumą, jego pochodzenie budziło moją konsternację. Trudno powiedzieć, co by mi bardziej pamiętano w moim świecie. Że poślubiłam geniusza czy że poślubiłam syna guwernera”). W swojej opowieści zwraca uwagę na to, jak Chopina mitologizuje się pośmiertnie: „Święty Chopin. Wielu chciałoby go teraz tak widzieć, tyle że on wcale taki nie był”.

Bodaj najbardziej złożona historia połączyła Chopina z George Sand, uznaną pisarką. Wszak to wieloletni związek, dwa wielkie umysły, ludzie sztuki, będący inspiracją dla siebie nawzajem (to właśnie relacja z Chopinem została przedstawiona w jednej z najciekawszych powieści Sand – Lukrecja Floriani). Jednak nie tylko w tym rzecz. Ci dwoje stworzyli coś na kształt małżeństwa i wspólnego domu, mogli się więc poznać od najbardziej prywatnej, intymnej strony. Po ich rozstaniu Chopin wyraźnie podupadł na zdrowiu, nie miał już stabilizacji, jaką dawał mu pobyt w Nohant. George Sand wspomina:

„Dałam mu dom, w którym mógł tworzyć, ciszę, czyste wiejskie powietrze, dałam mu opiekę, ciepło, rodzinę. Czy nie tego właśnie szukał? Inaczej się to potoczyło, niż chciałam. Potoczyło się, tak jak on chciał i tak jak potrzebował. Dostosowałam się. Myślę, że los też tak chciał. Miałam się nim zaopiekować. Miałam mu dać te dodatkowe lata, ocalić go na chwilę, przedłużyć ten moment (…) – moment jego umierania. Przedłużyłam mu życie. Pan nie wierzy? A jednak to prawda”.

Relacje spisane przez Krzysztofa uzupełnia pamiętnik Jane Stirling, która spędziła z Chopinem jego ostatnie tygodnie i do historii przeszła jako „wdowa po Chopinie”. Nie był to jednak romans, a jeśli mowa o miłości – to raczej jednostronnej, ofiarnej i… niechcianej. Stirling zamierzała pomóc Chopinowi za wszelką cenę. On z jednej strony tej pomocy potrzebował (lubił wysługiwać się ludźmi), z drugiej mierziło go natręctwo opiekunki. Można by ją podejrzewać wręcz o niezdrową obsesję. Już po śmierci swego bożyszcza Stirling napisze: „Myślę, że z taką pieczołowitością zajmuję się teraz spuścizną po moim przyjacielu głównie z miłości do p. Chopina, ale też trochę przez zazdrość o p. Sand. Nie mogłam odegrać w jego życiu żadnej ważnej roli, zatem mogę coś znaczyć teraz, kiedy już nie żyje. Zasłużyć sobie na przydomek »wdowa po Chopinie«. (…) Dla mnie nie ma życia bez p. Chopina”.

Portret Chopina autorstwa Eugene Delacroix

Narzeczone Chopina opowieścią o tym, jak kształtuje się prawda o człowieku. Jak różna jest ta prawda w zależności od punktu widzenia. I jak blisko tej „prawdzie” do legendy, mitologizacji (również ten, kto opowiada mitologizuje, podaje pewną wersję charakterystyki – własnej lub cudzej). Chopin w opowieściach kobiet, które go kochały, nie jest jedynie wybitnym muzykiem. Jest człowiekiem zagubionym, humorzastym, często niesprawiedliwym, po części ofiarą własnego geniuszu, a po części wątłego zdrowia, po części Wielkiej Historii. Jednak nawet jeśli wielki kompozytor jest tu najważniejszym punktem odniesienia, Magda Knedler snuje narracje o kobietach i o ograniczeniach, które narzucał im porządek społeczny (jak to celnie ujmie Konstancja Gładkowska: „Pan chyba rozumie, jak to jest z nami, kobietami. Wam wybacza się wszystko, nam nie wybacza się prawie niczego”). Najbardziej wyzwoloną z bohaterek jest niewątpliwie George Sand:

„Nie interesowałam się tym, co mówią i myślą o mnie inni i chyba dlatego nigdy nie zostałam ze społeczeństwa całkiem wykluczona. Mogli mnie krytykować i napiętnować, księża mogli głosić z ambon, że jestem zepsuta, zdemoralizowana i niebezpieczna, a moje książki mogli uznawać za szkodliwe. Mogłam być zagrożeniem dla młodych panien i pokusą dla młodych mężczyzn. Mogłam być tym wszystkim, a jednocześnie prowadzić własne życie, pisać, uprawiać jarzyny w ogrodzie, haftować, palić, uczyć dzieci i kochać tych, których kochać chciałam. I robiłam to niezależnie od krążących nade mną złych słów”.

George Sand

A jednak i ona jako przedstawicielka swojej płci doznała ogromnych krzywd (nota bene ze strony matki i babki). A inne „narzeczone”? Konstancja zmuszona była przyjąć oświadczyny innego człowieka – m.in. ze względu na rodzinny skandal, jaki wybuchł, gdy jej siostra urodziła nieślubne dziecko („pan nie wie, czego się kobieta w życiu obawia, jak niewielkie otwierają się przed nią możliwości. Pan nie wie, jak często kobiecie się wydaje, że ma naprawdę związane ręce i tylko jedna rzecz ją może uratować”). Życie Marii Wodzińskiej zdeterminowali dwaj wielcy artyści. Stała się niejako od nich zależna, nie będąc żoną żadnego z nich („choć chciałam się od Jula i Fryderyka uwolnić, jednocześnie wiedziałam, że mój wizerunek zależy właśnie od nich. Że to dzięki nim budzę nadal zainteresowanie, że nawet buduje się powoli moja własna legenda. A przecież niczego w życiu nie dokonałam. Niczego po sobie nie zostawię”). Dramatycznych historii kobiet jest tu więcej – jak choćby Ludwiki Jędrzejowiczowej, starszej siostry Fryderyka, uwięzionej w małżeństwie z tyranem, czy Solange, która wpadła w sidła człowieka nieodpowiedzialnego.

Wreszcie – każda z tych kobiet tkwiła niejako w cieniu geniusza, została skazana na tę pozycję. Tymczasem Magda Knedler wysuwa je na pierwszy plan i pozwala im opowiedzieć własne losy (brakuje tu stylizacji na język dziewiętnastowieczny, ale istnieje pewne zróżnicowanie w sposobie opowiadania kolejnych historii). Swoją powieść stworzyła na podstawie listów, sztambuchów, zapisków. Krzysztof stwierdzi: „Dokonania Chopina były wielkie, ale oprócz nich było też prawdziwe życie. trzeba mieć odwagę, by spróbować je wpisać w wielki poemat o narodzinach i śmierci”. Autorce nie zabrakło nie tylko odwagi, ale przede wszystkim kunsztu. To piękna proza – poprowadzona z wyczuciem, pomysłem, a także z wielkim szacunkiem dla tematu. Polecam – dla mnie Narzeczone Chopina to jedno z największych zaskoczeń czytelniczych tego roku.

Narzeczone Chopina przeczytałem dzięki uprzejmości księgarni Tania Książka.

Źródło cytatów: Magda Knedler, Narzeczone Chopina, Wydawnictwo Mando, Kraków 2021.
Źródło grafiki: https://www.tvp.pl/program-tv/chopin-pragnienie-milosci/5d753f59d03410f8c73e6811

3 Replies to “Lektura na weekend – Te, które go kochały”

  1. Pewnie wydane z okazji Konkursu Chopinowskiego 2-23 października 2021 kiedy zainteresowanie kompozytorem było ekstremalne. Myślę, że książka rzuca nowe światło na tę postać i bliskie mu osoby. Przeczytam gdy trafi do mojej biblioteki.

    1. Michal_Pawel_Urbaniak says: Odpowiedz

      Na pewno przedstawia Chopina w sposób „niepomnikowy”.

  2. Nie myliłem się, bo data wydania to: 2021-09-29

Dodaj komentarz