Lektura na weekend – Saga rodu Toimich

Pamiętacie słynne pierwsze zdanie otwierające Annę Kareninę? „Wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne, każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób”. Doskonale pasuje również do powieści Niny Wähä – powieści o bardzo nieszczęśliwej rodzinie.

„W powrocie do domu jest coś szczególnego. Albo się to lubi, albo się tego nie lubi, ale nie można być wobec tego obojętnym.”

Wczesne lata osiemdziesiąte. Annie przyjeżdża na Święta do domu rodzinnego Aapajärvi, położonego w fińskiej części Doliny Tornio. Jest w ciąży, a zatem niebawem założy własną rodzinę. To może rodzić wątpliwości i obawy, zwłaszcza gdy pochodzi się z takiej rodziny jak Toimiowie. Annie nie miała najlepszych wzorców (podobnie jak jej liczne rodzeństwo). Rodzice – Pentti i Siri – funkcjonowali bez prawdziwej małżeńskiej miłości. Wydaje się, że łączą ich tylko dzieci – ta pierworodna dwójka zmarła w dzieciństwie i pozostała dwunastka. Ale co tak naprawdę kryje się w historii rodziny? I co się stanie, gdy Toimiowie w pewien sposób ostatecznie zostaną rozdzieleni? Jaka tragedia – zapowiadana od początku przez auktorialną narratorkę (czyżby jedną z bohaterek tej opowieści?) – dopiero się wydarzy?

Stopniowo układamy historię tej rodziny, jeszcze bardziej skomplikowaną, niż wydawało się z początku (na marginesie warto dodać, że to powieść inspirowana autentycznymi wydarzeniami). A przecież zapowiadało się dobrze mimo bardzo dramatycznych okoliczności. Siri na skutek wojennej zawieruchy została wraz z najbliższymi wygnana z miejsca, do którego dotąd należała. Gdy poznała pewnego żołnierza pojawiło się pierwsze uczucie. Ci dwoje odnaleźli się i pobrali w jak najlepszych intencjach. Prawie się nie znali, ale przecież „stanowili embrion rodziny, szkic domu, życia, rzeczywistości”. Siri utraciła dotychczasową rodzinę, więc założyła nową. Jednak najstarsza dwójka potomków nie pożyła długo: Riiko zmarł w wyniku problemów z sercem, Elina na zapalenie płuc. A przecież wtedy już na świecie był Esko, wkrótce miała dołączyć do niego Annie. Siri regularnie była w ciąży, a jednak pojawienie się kolejnych dzieci nie skutkowało odbudowaniem dawnej bliskości. Siri starała się jako matka, Pentti nie czuł więzi emocjonalnej z potomstwem, wyglądało to tak, jakby koncentrował się na sobie, a dzieci traktował w kategoriach łatwej do wykorzystania siły roboczej, nie myślał o tym, by je czegoś nauczyć, przekazać im coś wartościowego („Ojciec maszerował w rytmie własnego bębenka, od zawsze, a wszelkie ustalenia dotyczące tego, jak być człowiekiem, nie były dla niego”). Dla wielu z rodzeństwa był potworem (i nie były to bezzasadne wyobrażenia – w toku powieści poznamy tego bohatera jako okrutnika i zwyrodnialca). Stosunek dzieci do ojca zostanie określony w ten sposób:

Nina Wähä

„Jego mózg był jak pole minowe. Dla ludzi z zewnątrz nie było w tym logiki, ale jego dzieci, które z tym dorastały i na tym się wychowały, wiedziały dokładnie, jak zareaguje w każdej potencjalnej sytuacji. Czy może nie w każdej, rzecz jasna. To było najbardziej przerażające. Że akurat jak się wydawało, że coś zrozumieli, złamali szyfr, ten się zmieniał.”

Testament to powieść polifoniczna. Każda istotna postać dostanie tutaj odrębne prawo głosu. Choć braci i siostry łączy jeden dom i wspólna krew, w obliczu wieloletniego dramatu, funkcjonowania wśród dzieci kochanych i mniej kochanych, każde z nich wyrobiło sobie rozmaite strategie obronne. Teraz – jako ludzie dorośli, nastolatkowie, dzieci – próbują przetrwać, dźwigając niemożliwe do zrzucenia brzemię własnej historii. Annie uciekła z rodzinnych stron do Sztokholmu. Za nic nie chciała podzielić losu matki, trafić do podobnego piekła (jak sama określa taką sytuację). Jako najstarsza żyjąca siostra cechowała się wielkim poczuciem odpowiedzialności wobec braci i sióstr, ale także wobec rodziców, i to poczucie jej nie opuściło. Silnie związany z nią Lauri również przeniósł się do Sztokholmu, gdzie żyje w poczuciu złudnej wolności, nawiązując powierzchowne relacje z mężczyznami. Wśród tych, którzy opuścili dom jest i zdolny Tarmo – on wyjechał do Helsinek, gdzie kontynuował naukę na wysokim poziomie. Na miejscu został m.in. Esko, najstarszy żyjący brat „Taki duży, pewny siebie, jak prawdziwy starszy brat. Wszystko robił jak trzeba, wszystko, czego można było zapragnąć. A mimo to nie był kochany ani przez mamę, ani przez żonę, może przez ojca, o ile Pentti był w stanie odczuwać miłość”. Ma on skonkretyzowane plany względem gospodarstwa rodziców. Czytelnik pozna też innych – Tatu, który niedawno wyszedł z więzienia i uwikłał się w toksyczny przemocowy związek, niemal półdzikiego Hirvo obdarzonego wyjątkową umiejętnością („bardzo szczególny brat (…). Nadal mieszkał w domu, ale był odłączony od reszty, sterował własnym statkiem płynącym po jego własnym morzu”), Lahję, która odnajdzie ratunek i swoją drogę w feminizmie czy Helmi szczęśliwą na przekór okolicznościom („gdziekolwiek poszła, niosła ze sobą radość”), związaną z alkoholikiem, zmagającą się z ciężką chorobą. W tej historii swoje miejsce odnajdą też najmłodsi bracia – Arto i Onni, a także niejako wykluczony Voitto o psychopatycznych skłonnościach. Wszyscy do pewnego stopnia stanowią odbicie swoich rodziców, ich osobowości, konstrukcji psychicznych, nierzadko dzielą z nimi marzenia, ale i krzywdy. Szwedzkiej autorce świetnie udało się pokazać ciągłość pokoleniową, dziedziczenie tego, co jasne i tego, co mroczne. A przecież obok żyjących, są i ci zmarli. Wydawałoby się, że tak małe dzieci, większości nieznane, nie mogą mieć aż tak wielkiego wpływu na losy rodziny, a jednak dzieje się dokładnie odwrotnie. Przejmujący jest moment, w którym Annie przypomina sobie o zmarłym rodzeństwie:

„Pamiętała swoje rodzeństwo jako zamazane obrazy, którymi byli na pożółkłych fotografiach. Zawsze nieprzyjemnie było myśleć, że są te zdjęcia, że wiszą w ramkach na ścianie w sypialni rodziców. Pierwszy portret rodzinny. Inna rodzina. Taka, która być może funkcjonowała. Przez krótki czas”.

Ważną bohaterką jest także Siri, czyli matka. Wähä poświęca wiele miejsca jej przemianie, ucieczce z nieszczęśliwego małżeństwa, kroku, który – nawet na tamte lata – w dość konserwatywnej społeczności wymagał nie lada odwagi. Siri skorzystała ze swojej szansy („Teraz wyraźnie zrozumiała, co musi zrobić. Że to teraz, że nadszedł czas, nagle w rzeczywistości pojawiła się szczelina, a ona się przez nią wydostanie, na wolność, a czas będzie trwał nadal. Wybierze życie, ten jeden jedyny raz”). Prawo do wypowiedzi należy się tu również Penttiemu. Oddanie głosu każdemu z istotnych bohaterów to odważny zabieg, sprawia, że Testament to rzecz napisana z rozmachem, ale też momentami nierówna (niektórym bohaterom Nina Wähä poświęca o wiele mniej miejsca niż innym, pojedyncze opowieści mogą wydawać się powierzchowne w ujęciu. A jednak jako całość ta książka robi wrażenie. Testament to coś, co zostawiamy najbliższym po sobie. Rozdysponowanie tym, co należało do nas. Dziedzictwo Toimich jest koszmarne, ale czy stawia ich w sytuacji bez wyjścia? Ojciec zwraca uwagę: „wszyscy umierają sami. Pytanie, co robimy z życiem, kiedy żyjemy”. I o tym jest właśnie ta powieść – o próbie przeżycia na przekór traumom i wszystkim nieszczęściom.

Skandynawscy autorzy słyną ze swych powieści psychologicznych – głębokich, ciekawych, przejmujących. Testament to właśnie taka powieść. Nina Wäha to autorka, z którą warto się zapoznać.

Źródło cytatów: Nina Wähä, Testament, tłum. Justyna Czechowska, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2021.
Źródło grafiki: http://www.norstedtsagency.se/nyheter/188592-wonderful-reception-for-nina-waha-s-testament-

Dodaj komentarz