Lektura na weekend – O matkach i zagubionej lalce

Zbliżająca się do pięćdziesiątki Leda wyjeżdża na spontaniczne wakacje. Nad morzem spotyka pewną neapolitańską rodzinę, którą uważnie obserwuje. To czas, w którym skonfrontuje się sama ze sobą – i z ideą macierzyństwa.

Od niedawna na ekranach polskich kin możemy oglądać film „Córka” z Olivią Coleman, znaną z roli Elżbiety II w serialu „The Crown”, a także z Dakotą Johnson czy Edem Harrisem. To ekranizacja powieści Eleny Ferrante, bodaj najbardziej tajemniczej żyjącej pisarki (kwestia jej tożsamości nie została dotąd rozstrzygnięta, choć pojawiają się różne teorie). Zasłynęła ona przede wszystkim powieściami składającymi się na „tetralogię neapolitańską”. Z perspektywy czytelnika muszę stwierdzić, że Genialna przyjaciółka wydała mi się po prostu dobrą powieścią, zainteresował mnie też Czas porzucenia (pisałem o tej pozycji w „Lekturze na weekend”). Jednak to Córka trafiła na moją aktualną listę najlepszych książek przeczytanych w tym roku.

„Nagle poczułam wyraźnie, że mnie i tę dziewczynę coś łączy: wcale się nie znałyśmy, a mimo to więź stawała się coraz silniejsza.”

Czterdziestoośmioletnia Leda, mieszkająca we Florencji profesorka literatury angielskiej, znajduje się na zakręcie życiowym. Jej dorosłe córki przenoszą się do ojca do odległego Toronto. Wbrew pozorom ta utrata nie jest druzgocąca dla Ledy, wręcz przeciwnie (stwierdza ona: „Czułam się cudownie wolna, jakbym wreszcie dokończyła trudne dzieło i zrzuciła je ze swoich ramion” (…) „Nie miałam już nikogo pod swoją opieką, więc i sama sobie przestałam wreszcie ciążyć.”). Leda również wyjeżdża – na wakacje. Ma zamiar pracować i odpoczywać. Wkrótce jej uwagę zaprząta pewna neapolitańska rodzina, plażująca nieopodal, głośna i roszczeniowa. Leda zapamiętale obserwuje zwłaszcza piękną młodą matkę o imieniu Nina i jej małą córkę Elenę. Jest jeszcze brzydka lalka, z którą dziewczynka się nie rozstaje. To wielopiętrowy pokaz sielankowego macierzyństwa:

„W małej było coś niepokojącego, sama nie wiem co, jakiś dziecięcy smutek, a może ukryta choroba. Na jej buzi odmalowywało się nieustające błaganie o obecność matki: błaganie bez płaczu czy grymasów, przed którym matka się nie uchylała. Raz zaobserwowałam, z jak wielką uwagą i delikatnością smarowała małą kremem. Innym razem uderzyło mnie niespieszne tempo ich wspólnej kąpieli: matka tuliła córkę do siebie, a córka obejmowała ją mocno za szyję. Śmiały się i rozkoszowały bliskością ciał, dotykały się nosami, wypluwały wodę, całowały. Przy innej okazji widziałam, jak bawią się lalką. Sprawiało im to wyraźną przyjemność: ubierały ją, rozbierały, smarowały na niby kremem przeciwsłonecznym, kąpały w zielonym wiaderku, wycierały, żeby nie zmarzła, przykładały do piersi albo karmiły piaskowymi kaszkami i kładły przy sobie na ręczniku. Chociaż dziewczyna była sama w sobie piękna, dodatkowo wyróżniało ją macierzyństwo, sprawiała wrażenie, jakby córka była jej jedynym pragnieniem.”

Narratorka mimowolnie wraca do własnych wspomnień. Funkcjonowała jako córka i siostra właśnie w takiej rodzinie u boku udręczonej, krzyczącej matki wiecznie grożącej, że porzuci najbliższych. Leda za wszelką cenę pragnęła ucieczki (zresztą to pragnienie powracało regularnie:

„Od kiedy ukończyłam trzynaście, czternaście lat, zaczęłam dążyć do społecznego awansu, starałam się posługiwać poprawnym językiem, marzyłam o kulturalnym i bogatym duchowo życiu. Neapol był dla mnie jak fala, która może mnie zatopić. Nie wierzyłam, że w mieście istnieją inne formy życia niż te, które poznałam jako dziecko – brutalne, seksualnie nieudolne, mdłe i ordynarne albo tępo broniące swojego godnego pożałowania upadku. Ja tych form nawet nie szukałam, ani w przeszłości, ani w ewentualnej przyszłości.”

Dla swoich córek chciała zupełnie innego życia. Miała wielkie nadzieje i plany, ale gdy Bianca i Marta pojawiły się na świecie, prywatny świat ich matki zaczął się dramatycznie kurczyć. Dla Ledy to była prawie niewola („przygniatał mnie ciężar odpowiedzialności, dusiła więź”). W pewnym momencie nie wytrzymała tęsknoty za innym życiem, za samą sobą i próbowała ratować się ucieczką, przekonana, że „Czasami trzeba uciec, żeby żyć”. Nawet teraz, gdy jej córki są dorosłe, trudno im się z nimi porozumieć. Ma poczucie, że nie rozumieją ani jej, ani tego, że chce dla nich dobrze („Głupotą jest myśleć, że można zwierzyć się własnym dzieciom, zanim skończą co najmniej pięćdziesiąt lat. Żądać, aby patrzyły na matkę jak na człowieka, a nie na funkcję. Powiedzieć: ja jestem waszą historią, ze mnie się wywodzicie, posłuchajcie, może się wam przyda”).

Wkrótce Leda uczyni coś, co zburzy sielankowy obraz relacji Niny i Eleny. Jeden wybryk – bo tak może powinno się to określić – uruchamia cały ciąg konsekwencji, ujawnia również prawdę o relacjach panujących w neapolitańskiej rodzinie. Leda zaczyna dostrzegać w nowej znajomej coś z samej siebie. Odtąd Córka nabiera cech wyrafinowanego thrillera psychologicznego. Z jednej strony posunięcie bohaterki wydaje się błahe, ale z drugiej naprawdę okrutne. Ma jednak głębsze uzasadnienie – jak wszystko w tej powieści. Bo to przede wszystkim rzecz o niewygodnych stronach macierzyństwa, tych zwykle przemilczanych. Kultura faszeruje nas wszystkich (a zatem i przyszłe matki) niemal wyidealizowanymi obrazami dotyczącymi macierzyństwa. Sama figura kobiety jako matki ma w sobie coś ikonicznego, niesie ze sobą określone wartości. Elena Ferrante jednak pisze o macierzyństwie bez upiększeń, z bolesną szczerością (podobnie jak Doris Lessing w Piątym dziecku, Lionel Shriver w Musimy porozmawiać o Kevinie czy David Vann w Komodo). Padają tu takie brutalne słowa, jak:

„Kobiece ciało robi tysiące różnych rzeczy, pracuje, biega, studiuje, marzy, wymyśla, męczy się, a tymczasem piersi stają się duże, wargi sromowe nabrzmiewają, ciało pulsuje krągłym życiem, twoim życiem, które mimo to prze w inną stronę, odwraca się od ciebie, chociaż, wesołe i ciężkie, zamieszkuje twój brzuch, a ty cieszysz się nim zachłannie i spontanicznie i jednocześnie czujesz odrazę jak do jadowitego owada wstrzykniętego prosto w żyłę. Twoje życie chce należeć do kogoś innego.”

Jednocześnie obraz wykreowany przez włoską pisarkę nie jest czarnobiały – podobnie jak uczucia, którymi Leda darzy dzieci. Tę bohaterkę łatwo obdarzyć niechęcią czy nawet nienawiścią. Krzywdzi swoje córki bardziej niż sama przypuszcza. Choć jest inteligentną kobietą, nie zawsze potrafi powiązać obecne zachowanie Marty i Bianki z krzywdami, jakich te doznały w dzieciństwie. Z drugiej strony momentami łatwo ją zrozumieć, a nawet jej współczuć. Córka to świetnie skonstruowana, napisana uczciwie, mocna w przekazie powieść, boleśnie aktualna, zmuszająca do zadawania sobie niewygodnych pytań i szukania równie niewygodnych odpowiedzi. Cóż, mam nadzieję, że ekranizacja jej dorównuje…

Źródło cytatów: Elena Ferrante, Córka, tłum. Lucyna Rodziewicz-Doktór, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2022.
Źródło grafiki: https://film.interia.pl/raporty/raport-oscary-2022/recenzje/news-corka-kto-tu-jest-tak-naprawde-zagubiony-recenzja,nId,5820558

Dodaj komentarz