Marzec dobiega końca, a zatem pora zakończyć również nasz marcowy konkurs. Nadesłaliście sporo prac. Kto prześledzi historię zniknięcia Agathy Christie w książce Marie Benedict?
Marcowy konkurs pisarski dobiegł końca. Tym razem mogliście wygrać powieść Marie Benedict Zniknięcie pani Christie, zainspirowaną autentycznym zaginięciem słynnej brytyjskiej autorki kryminałów. Więcej o tej pozycji pisałem w niedawnej „Lekturze na weekend”. Egzemplarze konkursowe ufundowało Wydawnictwo Znak Horyzont.
Tym razem słowem-kluczem było „zniknięcie”. Dopisaliście – przyszło mnóstwo znakomitych prac, a wybór był naprawdę trudny. W finale decydowały niuanse. Dziś możemy nagrodzić trzy osoby. Zniknięcie pani Christie Marie Benedict otrzymują (w kolejności napływania prac): Patrycja, Alkalin oraz Marta.
Wszystkie prace konkursowe możecie przeczytać tutaj.
Patrycja proponuje poruszające opowiadanie z artefaktem w tle:
„Oddałam broszkę. Tę ulubioną, w kształcie wróbla. Dostałam ją lata temu od kobiety, którą poznałam sprzedając biżuterię na letnim straganie. Przychodziła do mnie codziennie i rozmawiałyśmy. Na koniec pobytu wręczyła mi broszkę, mówiąc, że nie było jej dane urodzić dzieci, ale jeżeli mogłaby mieć córkę, to chciałaby by była taka jak ja. Bo przypominam jej pisklę wróbla, którego kiedyś uratowała z trawnika sprzed bloku.
Przywiązałam się do tego srebrnego wróbelka ze skrzydełkami z bursztynu. Rzeczywiście pasował do mnie. Taki szary, niepozorny i niedoceniany ptak, a jednak dostosował się do towarzystwa ludzi dziesiątki tysięcy lat temu. Wydaje się być wszechobecny, ale tak naprawdę coraz rzadziej można go zobaczyć. Jest sprytny, ruchliwy, czasem hałaśliwy. Nosiłam go z dumą na piersi, także wtedy, gdy moje serce po raz pierwszy zabiło dla kogoś mocniej. Uskrzydlone, długo trzepotało w uniesieniu.
Z czasem, jak to często bywa, ten trzepot zmienił się w rozpaczliwe bicie w pręty klatki. Wróbel chciał uwolnić się w więzienia, w jakim go zamknęłam. A ja głupia, wypuściłam go wprost do rąk dręczyciela.
Myślałam, że podarowując mój skarb wzniosę się na wyżyny hojności. Bo historia zatacza koła i rzeczy powinny wędrować dalej. Jeżeli coś dla nas znaczą, dla innych będą podwójnie cenne. A może łudziłam się, że jak złożę z niego ofiarę na ołtarzu miłości, to nie zostanie ona odtrącona?
Teraz tęsknię za moją broszką i za tym kawałkiem mnie, który zniknął razem z nią”.
Bohaterowie miniaturki Alkalin prowadzą śledztwo w sprawie kradzieży:
„Najpierw ze wspólnej lodówki zniknęły kabanosy, a kilka dni później sześciopak jogurtów z kiełkami pszenicy. Ponieważ jogurty należały do szefowej, która właśnie przeszła na dietę, to drugie zniknięcie miało daleko idące konsekwencje. Na zebraniu powołanego w tej sprawie sztabu kryzysowego w osobie szefowej, Grześka i mnie stanęło na tym, że oboje z Grześkiem zostaniemy oddelegowani do przeprowadzenia śledztwa.
Nie tracąc czasu, Grzesiek nałożył gumowe rękawiczki i zaczął przeglądać zawartość lodówki:
– Sałatka z ciecierzycy i soczewicy, nadgryziony pączek, ogórki kiszone w słoiku – ciekawe, kto miał kaca? Sok z buraków bio, trzy przeterminowane jogurty… O, jakaś kanapka sprzed miesiąca – za niedługo sama stąd wymaszeruje… Napęczniała paczka parówek – wolę nie wiedzieć, jakie nowe formy życia na nich powstały…
– Grzesiek, skończ! Niedobrze mi się robi – jęknęłam.
– No co? Mamy przeprowadzić to śledztwo, czy nie? Najpierw trzeba dokonać oględzin.
– Mam rozumieć, że chcesz się bawić w policjantów? – spytałam z przekąsem. – To może od razu przesłuchajmy podejrzanych?
– Czekaj, mam lepszy pomysł! – zawołał z zawadiackim błyskiem w oku. – Zastawimy pułapkę! Ukryjemy się za zasłoną z butelką keczupu. Gdy sprawca przyjdzie tu, by zatrzeć ślady swoich tłustych (albo raczej lepkich) palców, my wypadniemy znienacka i ja ostrzelam go keczupem: pffff, pffff, pfff, a ty go powalisz i skrępujesz mu ręce kablem od…
– Prrr, chyba się zagalopowałeś. To nie serial „Dempsey i Makepeace na tropie”.
– Przepraszam, rozmarzyłem się…
Właściwie czemu miałam mu psuć zabawę?
– Dobra, starszy aspirancie, to podaj mi tę mąkę ziemniaczaną i taśmę klejącą. Na początek zdejmiemy odciski palców…”
A oto historia nadesłana przez Martę:
Chłopiec miał cztery, może pięć lat. Bawił się w piaskownicy i obserwował mnie kątem oka. Zniknął z mojego życia równie szybko jak się pojawił i gdyby nie pytanie, które mi wtedy zadał, pewnie zapomniałabym, że go spotkałam. Skończyłam szkicować i wrzuciłam blok do torby. Właśnie zbierałam się do odejścia, kiedy podszedł do mnie i zapytał:
– Co jest za niebem?
Jestem stara i bolą mnie stawy. Łatwo marznę, dlatego ciepłe dni sprawiają mi prawdziwą radość. Wychodzę z mieszkania i włóczę się po ścieżkach, na których spotykam ludzi z psami. Od jakiegoś czasu nie mam psa, ale przyzwyczajenie ciągnie mnie jak na smyczy znajomą trasą. Kiedy mijam ostatnie bloki droga wyplątuje się z osiedla i wiedzie wzdłuż ulicy którą można wydostać się z miasta. Lubię patrzeć na pędzące w tamtą stronę samochody. Ostatnio jest ich więcej. Nadjeżdżają stamtąd skąd dochodzą odgłosy wybuchów.
Córki nie lubią kiedy zapuszczam się “w te krzaki”, ale tłumaczę im, że prędzej wywęszy mnie porządny pies, niż zauważy kiepski krajan.
Jest ciepło i muszę na chwilę przystanąć żeby rozpiąć płaszcz.
I wtedy go dostrzegam; kawałek nieba, który musiał oderwać się podczas eksplozji. Leży na ziemi i lśni błękitem. Patrzę urzeczona bo w rogu widać jeszcze kawałek chmury.
Fragment wydaje się być żywy – mieni się, współgra z bezkresem, który rozpościera się ponad nim. Oglądam go codziennie. Bywa szary, niebieski, zachmurzony.
„Co jest za niebem?”
Próbuję podnieść kawałek, krawędź okazuje się jednak ostra i przecina skórę. Owijam palec. Podważam fragment butem, ale nie tędy droga. Czubki są zbyt okrągłe, a niecierpliwość odbiera moim ruchom precyzyjność. Parskam zirytowana i schylam się po patyk. Dłubię przy- dzisiaj niebieskiej – krawędzi nieba. Wreszcie udaje mi się podważyć ostry brzeg i zaglądam.
Serdecznie gratulujemy laureatkom, a także wszystkim, którzy wzięli udział w konkursie. Stworzyliście naprawdę ciekawe prace – i to jest największy sukces. Niedługo zaprosimy was do udziału w kolejnym konkursie.
Źródło cytatów: https://blog.pasjapisania.pl/2022/03/13/znikniecie-pani-christie-konkurs/
Gratulacje dla Patrycji i Marty oraz dla wszystkich uczestnikow! Szczegolnie urzekly mnie historie o wszelkiego rodzaju znikaczach, bo sama chcialabym takie miec!