Lektura na weekend – Małymi kroczkami do wielkiej tragedii

Niedawno w naszych księgarniach ukazała się uhonorowana prestiżową Nagrodą Goncourtów książka Érica Vuillarda „Porządek dnia”. To wstrząsająca rzecz o tym, jak polityka rozgrywana wśród błahych spraw kształtuje Wielką Historię.

„W tej samej chwili dał się słyszeć odgłos otwieranych drzwi i do salonu wszedł wreszcie nowy kanclerz. Ci, którzy go jeszcze nie poznali, przyglądali mu się z ciekawością. Hitler był uśmiechnięty, rozluźniony, wcale nie taki, jak go sobie wyobrażali, uprzejmy, a nawet serdeczny, o wiele serdeczniejszy, niżby się mogło wydawać. Miał dla każdego kilka słów podziękowania, ciepły uścisk dłoni.”

Eric Vuillard

W 2017 roku Éric Vuillard, wybitny francuski pisarz, został uhonorowany prestiżową Nagrodą Goncourtów, najważniejszym francuskim wyróżnieniem literackim. W ten sposób doceniono jego Porządek dnia. Trudno się dziwić – to jedna z tych niby niepozornych pozycji, które kryją w sobie ogromną siłę. Można ją przeczytać w jeden lub dwa wieczory, lecz z dużym prawdopodobieństwem będzie długo rezonować w odbiorcy. Teraz sami możemy się przekonać, co zachwyciło kapitułę Nagrody Goncourtów – niedawno Porządek dnia trafił również do naszych księgarń.

12 marca 1938 r. wojska III Rzeszy dokonały aneksji Austrii – to zdarzenie przeszło do historii jako Anschluss Austrii. Spełniły się plany Hitlera (snute już kilka lat wcześniej), a on sam został powitany w Austrii niemal jak zbawca. Początkowo rząd Austrii na czele z prezydentem Wilhelmem Miklasem próbowali utrudnić realizację pomysłu Hitlera. Kanclerz Kurt Schuschinigg zamierzał przeprowadzić referendum dotyczące zachowania niezależności Austrii. Jednak Hitler wymusił na nim przekazanie urzędu kanclerza Arthurowi Seyss-Inquartowi. Niebawem Austria została pierwszym państwem wchłoniętym przez III Rzeszę. Tyle historia – a co do powiedzenia ma literatura?

Ta skromna rozmiarami książka opowiada właśnie o Anschlussie Austrii, jego okolicznościach. Kilkanaście opowiadań składa się tu na przejmujący obraz. Zaczynamy tę literacką podróż od 20 lutego 1933 roku, kiedy słynni przemysłowcy (a było ich aż dwudziestu czterech) spotkali się z Hitlerem, aby dać olbrzymie łapówki – tak by to należało nazwać – wspierające nazistów. Jak komentuje Vuillard:

„Spotkanie z 20 lutego 1933 roku, które można by uważać za wyjątkowe wydarzenie w historii wielkiego przemysłu, bezprecedensowe porozumienie z nazistami, było dla takich jak Krupp, Opel czy Siemens niczym innym jak dość zwyczajnym epizodem działalności biznesowej, pospolitą zrzutką. Wszyscy oni przetrwają bezpiecznie okres dyktatury i w przyszłości będą finansowali wiele partii stosownie do ich skuteczności”.

Francuski pisarz zarzuca niewygodny pomost między latami trzydziestymi ubiegłego wieku, a współczesnością. Bo choć na tamtym spotkaniu stawiły się konkretne osoby, stoją za nimi marki uznane po dziś dzień. Takie, z których chętnie korzystamy:

„Żaden z tych dwudziestu czterech nie nazywa się zatem Schnitzler ani Witzleben, ani Schmitt, ani Finck, ani Rosterg, ani Heubel, jakby na to wskazywały akta stanu cywilnego. Nazywają się BASF, Bayer, Agfa, Opel, I.G. Farben, Siemens, Allianz, Telefunken. Znamy ich pod tymi nazwami – i to nawet bardzo dobrze. Są wszędzie wśród nas, między nami. Są naszymi samochodami, pralkami, środkami czystości, elektronicznymi budzikami, ubezpieczeniami naszych domów, bateriami w naszych zegarkach. Są wszędzie, pod postacią przedmiotów. Są naszą codziennością. Leczą nas, ubierają, oświetlają, wożą po drogach całego świata, kołyszą do snu. A dwudziestu czterech jegomościów obecnych owego 20 lutego w pałacu przewodniczącego Reichstagu to nic innego jak ich mandatariusze, duchowieństwo wielkiego przemysłu: kapłani Ptaha. I zachowują kamienny spokój, niczym dwadzieścia cztery arytmometry u wrót do Piekieł”.

W podobnie brawurowy, niepozbawiony gorzkiej ironii sposób Vuillard rozprawia się z innymi okolicznościami Anschlussu, tej czarnej karty w historii Austrii („Niewytłumaczalna skłonność popchnęła nas, biernych i zalęknionych, w objęcia wroga. Od tamtej pory nasi historycy roztrząsają w swoich dziełach przerażające wydarzenie, w którym najwyraźniej rozum sprzymierzył się z błyskawiczną, brutalną siłą”). W kolejnych krótkich tekstach zobaczymy postaci historyczne – nie tylko Hitlera, ale także Goebbelsa, Ribbentropa, Miklasa. Zjawimy się na obiedzie u Chamberlaina i będziemy snuć rozważania razem ze zbuntowanym Schuschiniggiem, który ostatecznie kapituluje, szczęśliwy, że „Wszystko będzie się dalej mogło toczyć jak dawniej: spacery nad Dunajem, błahe pogawędki, ciastka z Café Demel albo od Sachera”. Poznamy też zwyczajnych ludzi, którzy na wieść o Anschlussie popełniali samobójstwa. Będziemy świadkami powojennej rozprawy w Norymberdze, obejrzymy kroniki filmowe, zawitamy nawet na krótko do Hollywood. Zobaczymy wreszcie entuzjastyczne powitanie nazistów:

„Wszystko tak się dobrze zaczęło! O dziewiątej podnoszą szlaban i hop-siup! już są w Austrii! Obeszło się bez przemocy, bez gromów, tu panuje wzajemna miłość, podbój odbywa się bez wysiłku, łagodnie, z uśmiechem. Czołgi, ciężarówki, ciężka artyleria, cały majdan posuwa się powoli w kierunku Wiednia na wielkie weselne gody. Oblubienica wyraża zgodę; wbrew temu, co niektórzy utrzymywali, nie jest to wcale gwałt, lecz zaślubiny. Austriacy zdzierają sobie gardła, na powitanie wykonują najlepiej jak potrafią nazistowski salut; ćwiczyli się w nim od pięciu lat”.

A wszystko to zostało napisane z wielkim wyczuciem, niesamowitą ironią, która nie jest li i tylko efekciarską zabawą, ale ukazuje problematykę wojny w całym jej niewysłowionym okrucieństwie. To niewyobrażalne, że los znacznej części ludzkości leży w rękach grupki osób postawionych u władzy i rozstrzyga się na tajnych spotkaniach, proszonych obiadach, podczas banalnych rozmów telefonicznych. Vuillard „odkurza” coraz odleglejszą kartę z dziejów świata, pokazując, że „Wielkie katastrofy nadchodzą często drobnymi kroczkami”. Trzeba zaznaczyć, że właściwie jest to taka książka, która nie poddaje się łatwym klasyfikacjom. Nie da się jej jednoznacznie określić. Można się spierać nawet o formę – bo czy to powieść, czy raczej zbiór krótkich opowiadań? Porządek dnia ma w sobie też coś z reportażu, a także z błyskotliwego eseju, tylko gdzieniegdzie przełamywanym prowizoryczną fabułą. Bardzo to pomysłowe!

Jedno pozostaje pewne – to bardzo dobra literatura, taka, która uwiera, niepokoi, jest niewygodna i zarazem porywająca. Warto się z nią zapoznać – a zwłaszcza teraz, w tych okolicznościach, w jakich przyszło nam funkcjonować.

Źródło cytatów: Éric Vuillard, Porządek dnia, tłum. Katarzyna Marczewska, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2022.
Źródło grafiki: https://pl.wikipedia.org/wiki/Appeasement i https://fr.wikipedia.org/wiki/%C3%89ric_Vuillard

Dodaj komentarz