Komisarz Matthew Venn powraca! Tym razem bada sprawę śmierci doktora Nigela Yeo, bardzo cenionego lokalnego społecznika. Ktoś zadźgał denata kawałkiem kolorowego szkła z rozbitego artystycznego wazonu. Czego dowiedział się zaniepokojony doktor? Dlaczego musiał zginąć?
Ann Cleeves, brytyjska pisarka, jest jedną z najbardziej cenionych współczesnych autorek kryminałów. Wielką popularność przyniosła jej seria o Verze Stanhope (w słynnym serialu zrealizowanym na podstawie tego cyklu brawurowo zagrała ją Brenda Blethyn). W naszych księgarniach pojawiła się też tak zwana „Seria szetlandzka”, w której śledztwa prowadził Jimmy Perez. Z kolei komisarz Matthew Venn zadebiutował w powieści Długi zew.
To bardzo ciekawy bohater i detektyw. Wychował się w purytańskiej wspólnocie religijnej. Długo żył zgodnie z porządkiem wyznaczonym przez surowe zasady. Jednak w chwili zwątpienia przyszło mu opuścić wspólnotę, a także rodzinny dom, najbliższych. Ostatecznie znalazł się w szeregach policji – i trudno się temu dziwić, biorąc pod uwagę jego historię. Przecież i to swoista wspólnota strzegąca porządku, funkcjonująca wedle narzuconych reguł. Poznajemy go w chwili śmierci ojca. Ogląda go ze stosownej odległości, nie jest wcale pożądanym uczestnikiem tej uroczystości. Wszak nie dość, że opuścił wspólnotę, to jeszcze naruszył jedną z podstawowych „norm” – związał się z mężczyzną, którego pokochał i ostatecznie poślubił. Na początku widzimy go jako wykluczonego syna, a niebawem poznamy także jako detektywa. Na plaży zostaje znalezione ciało. Kim był zabity mężczyzna? Dlaczego musiał zginąć? I co właściwie tutaj robił? Długi zew to nie tylko świetny kryminał, ale także powieść traktująca o konieczności akceptacji. Teraz Matthew Venn powraca w drugim śledztwie.
„Kiedy dotarli na mokradła, zatrzymali się i rozejrzeli. W oddali widać było sylwetkę czapli, wysoką i dostojną, ciemnoszarą na tle jaśniejszej wody. Stała tam całkiem sama. (…)
Jonathan skinął głową w kierunku czapli.
– Te ptaki zawsze kojarzą mi się z tobą. Są takie cierpliwe. Gotowe, by czekać. Całkowicie skupione na swojej zdobyczy. – Pauza. – Chciałbym taki być. Ale zawsze od razu wskakuję do wody, robiąc hałas i rozchlapując ją dookoła.
– Nigdy nie słyszałem ich głosu – powiedział Matthew.
– Przecież to też do ciebie podobne. Jesteś cichy. Nigdy nie mam pewności, o czym myślisz.”
W powieści Krzyk czapli wszystko rozgrywa się w ciągu upalnego letniego tygodnia w Devonie. Policjantka Jen Rafferty uczestniczy w imprezie zorganizowanej przez przyjaciółkę. Podchodzi do niej Nigel Yeo, lekarz, a w ostatnim czasie zaangażowany działacz społeczny, stojący po stronie pacjentów, gdy pojawiają się nieporozumienia z służbą zdrowia. Wyraźnie coś go zaniepokoiło. Umawia się z Jen, że zadzwoni do niej na służbowy telefon. Jednak nazajutrz zostaje znaleziony martwy w pracowni swojej córki Eve, zajmującej się artystycznym wyrobem szkła. Narzędzie zbrodni to właśnie spory odłamek szkła pochodzący z jednego z wazonów Eve…
Rozpoczyna się śledztwo, któremu przewodzi Matthew Venn. Jak to w śledztwach zazwyczaj bywa, zespół długo porusza się po omacku. Wśród podejrzanych znajdują się mieszkańcy Westacombe – rozległej posiadłości Franka Leya miejscowego krezusa, który na zasadzie misji inwestuje swój majątek w odnowienie rozmaitych przestrzeni. Dlatego przygarnął daleką kuzynkę i jej rodzinę, a Eve Yeo oraz Wesleyowi Curnowowi udostępnił mieszkania i pracownie. Niebawem sprawa zatacza coraz szersze kręgi. Szybko wychodzi na jaw, że Nigel Yeo interesował się zwłaszcza przypadkiem dziewiętnastoletniego Alexandra Mackenzie, zwanego Mackiem. Ten młody człowiek cierpiał na depresję – wypuszczono go jednak ze szpitala po jednym dniu. Wówczas Mack przepadł – niebawem na klifie znaleziono list pożegnalny. Wkrótce jego zwłoki wypluło morze. Warto w tym miejscu podkreślić, że Ann Cleeves udało się fantastycznie nakreślić portret rodziny, niejako podporządkowanej synowi w depresji. Choć Mack umarł, żadne z jego bliskich nie potrafi sobie poradzić z jego odejściem. Raczej odgrywają swoje role niż żyją naprawdę. Tkwią w swej historii niczym na strasznej karuzeli. Janey, starsza siostra Macka, mówi:
„W dzisiejszych czasach oczekuje się od nas, że wszyscy będziemy otwarci na kwestie zdrowia psychicznego. Współczujący. Ale prawda jest taka, że ta cholerna choroba, ta obsesja na punkcie własnej osoby, nieustanne poruszanie się, jakby człowiek był stale podłączony do prądu, uciążliwe, powtarzające się paranoiczne myśli… to się nie zmieniło. Nie potrafisz sobie wyobrazić, jak wyczerpująca może być ciężka depresja dla innych ludzi, dopóki sam tego nie doświadczysz”.
Jednak problemy Macka niejako pozostały z nimi. A co z zamordowanym Nigelem Yeo? Dlaczego jego współpracownica twierdzi: „Nie był taki święty, wie pan? Nie był taki, za jakiego wszyscy go uważali” – bardziej dbał o swoje ideały niż o człowieka”? Wkrótce morderca uderzy raz jeszcze, a ktoś znajdzie się w wielkim niebezpieczeństwie. Eksplodują długo tłumione napięcia, urazy. Sporo tu autentycznego cierpienia. Co ciekawe, pojawia się też pewien motyw pisarski.
Muszę przyznać, że sporo się spodziewałem zarówno po powieści Długi zew, jak i po Krzyku czapli. Moje oczekiwania zostały zaspokojone. Ann Cleeves w swoich książkach zwykle nie skupia się na makabrycznych opisach czy sensacyjnych pościgach (może dlatego uznano ją za jedną z następczyń Agathy Christie. Zasadnie czy nie – nie da się ukryć, że sposób ich pisania jest podobny). W sposób daleki od nachalności porusza niebanalne, czasem niewygodne, ale społecznie ważne tematy. W przypadku omawianej pozycji jest to depresja, nie tylko wśród ludzi młodych (bo w powieści nie tylko zmarły Mack musi się z nią mierzyć) – ze wszystkimi koszmarnymi konsekwencjami. Śledztwa toczą się niespiesznie, sporo uwagi poświęca się bohaterom, wyrazistym, dobrze wykreowanym. Nieco miejsca zajmują też wątki z życia prywatnego policjantów – ale nie na tyle, aby znużyć czytelnika. Intryga jest zawiła, a rozwiązanie może zaskoczyć. Uwagę zwraca też wyjątkowy klimat tych powieści – spokojny, nieco melancholijny. Całość po prostu świetnie się czyta, choć brytyjska pisarka rzadko stosuje ograne chwyty, aby wciągnąć czytelnika – nie są potrzebne. Historia przestawiona w powieści koniec końców okazuje się bardzo smutna i przejmująca.
Znalazłem w Krzyku czapli wszystko to, co cenię we współczesnych kryminałach. Polecam tę książkę i ten cykl. Sam będę czekał na kolejne śledztwo komisarza Matthew Venna i jego zespołu.
Źródło cytatów: Ann Cleeves, Krzyk czapli, przeł. Elżbieta Pawlik, Wydawnictwo Czwarta Strona, Poznań 2022.
Źródło grafiki: https://lubimyczytac.pl/autor/14046/ann-cleeves