Nadchodzi sylwester. Trzy przyjaciółki – czy naprawdę wciąż mogą się tak nazywać? – spotykają się na corocznej imprezie. Ta noc zmieni wszystko. Kolejny rok rozpocznie się tragedią…
Z czym się kojarzy sylwester? Z szampańską zabawą w miłym towarzystwie, z postanowieniami noworocznymi, z granicą, przełomem. Z nadziejami, że nadchodzący rok będzie lepszy od poprzedniego, że cele uda się zrealizować, marzenia spełnić, nic złego nas nie spotka. A co jeśli pierwszy dzień roku zacznie się od tragedii? Tak właśnie dzieje się w powieści Malin Stehn Szczęśliwego Nowego Roku.
Carolina „Nina” i Fredrik Anderssonowie jak co roku wybierają się na sylwestra do Louise i Maxa Wiksellów. Nina i Lollo – bo tak woli nazywać się Louise – a także Malena Lagergren znają się od lat. Wciąż uważają się za przyjaciółki, choć chyba bardziej z przyzwyczajenia. Jak zauważa Nina, ta relacja zmieniała się na przestrzeni lat („Od poczucia »my przeciwko całemu światu« do dwóch rodzinnych imprez w roku, pomiędzy którymi prawie nie mamy ze sobą kontaktu”). Rzeczywiście, te trzy kobiety widują się sporadycznie, tym bardziej, że Max i Fredrik za sobą nie przepadają, a relacja Jennifer Wiksell i Smilli – córka Anderssonów – także się rozluźnia. Jednak wspólne tradycje wciąż pozostają ważne. Dlatego Wiksellowie i Anderssonowie oraz Malena – ze swoim nowym chłopakiem – spotkają się jak co roku na sylwestrze.
„Ta cholerna impreza. Im więcej o niej myślę, tym bardziej jestem wściekła. czy w ogóle wynikło z niej coś dobrego? Bo ja tego nie widzę.”
Mimo wszystko wieczór nie zapowiada się dobrze. Między Niną i Fredrikiem widać narastające napięcie. Poza tym mają oboje mają poczucie, że muszą się porównywać z dużo zamożniejszymi i preferującymi nieco inne niż oni podejście do życia Lollo i Maxem, którzy wszystkich chcą przekonać, że właśnie im powodzi się najlepiej (Nina nie bez złośliwości zauważa, że jej przyjaciółka „tak stylizuje swoje życie, by ładnie wyglądało na Instagramie, i chyba naprawdę myśli, że aktualizacje statusu na profilach odzwierciedlają rzeczywistość. Lollo wydaje się nie rozumieć, że ludzie wolą nie pisać o kłótniach w rodzinie, o problemach z alkoholem, chorobach psychicznych i ogólnie o chandrze”). Na domiar złego Nina nie jest przekonana, czy pozwolenie dorastającej Samilli na urządzenie pod ich nieobecność sylwestra dla znajomych jest dobrym pomysłem. Ostatecznie Fredrik z pewnych powodów nie czuje się dobrze na imprezie i marzy tylko o tym, żeby wrócić do domu, a Nina zaczyna się znieczulać alkoholem. Mało tego dochodzi do poważnego spięcia, gdy Max pozwala sobie na rasistowskie, ksenofobiczne uwagi – nie bacząc na to, że obraża przynajmniej jednego z gości. Jednak prawdziwa tragedia wyjdzie na jaw dopiero następnego dnia, gdy okaże się, że Jennifer nie nocowała u Anderssonów, tylko samowolnie wyszła z imprezy do domu, do którego ostatecznie nie dotarła… Co się wydarzyło?
„- Myśli pani, że coś się stało?
Gdy jakąś minutę później Max wybiera numer policji, ogarnia mnie intensywne poczucie, że wszystko jest nierzeczywiste. Nie potrafię pojąć, że to się dzieje, że mój mąż dzwoni na policję, żeby zgłosić zaginięcie naszej córki.”
Wszystko rozgrywa się wokół zaginięcia siedemnastoletniej Jennifer i ten wątek jest dobrze dopracowany (choć czytelnik nie dostaje wszystkich kart, aby samodzielnie wpaść na trop rozwiązania – pewne sprawy zostają ujawnione dopiero pod koniec książki). Natomiast Malin Stehn bardziej skupia się na relacjach międzyludzkich. Na tym, co wyzwala owo zaginięcie, co obnaża. Zdarzenia obserwujemy na przemian oczami Lollo, Niny i Fredrika, to oni zabierają głos. Życie Lollo i Maxa – tak idealne na Instagramie nagle się rozsypuje. Nieoczekiwanie Louise zdaje sobie sprawę, że tak naprawdę nie znała swojego jedynego dziecka („Nie rozmawiałyśmy ze sobą od wielu lat. nie znam mojej córki, nie wiem już, kim jest. Dziesięcio- czy dwunastoletnią Jennifer dobrze znałam, ale siedemnastoletnia jest pod wieloma względami obcą mi osobą. Nie mam pojęcia, z kim się spotyka ani jakie ma plany na przyszłość – nie wiem nawet, jak się czuje”). W zasadzie ta sytuacja dla nikogo poza nią nie była tajemnicą. Nina stwierdza:
„Fredrik i Jennifer mieli dobry kontakt. Wydaje mi się, że Fredrik znał ją nawet lepiej niż Lollo i Max. Może to zabrzmi niesprawiedliwie, ale czasem odnosiłam wrażenie, że nie są szczególnie zainteresowani swoją córką, że była w domu tylko jako element wyposażenia albo akcesorium idealnego życia Lollo sprzedawanego na Instagramie”.
Zaginięcie Jennifer nie tylko niszczy jej rodziców. Nie pozostaje też bez wpływu na Anderssonów. Zarówno Nina, jak i Fredrik niosą w sobie poczucie winy, choć z zupełnie innych powodów. Nina powie: „Trudno mi się otrząsnąć z poczucia, że to wszystko przez nas, że nasza rodzina ma duży udział w tym, co się jej przytrafiło. (…) Gdybyśmy nie pozwolili dziewczynom urządzić imprezy i nas w domu, do tego wszystkiego nigdy by nie doszło. Może wydarzyłoby się coś innego, ale nie taka sytuacja”.
Co się stało z Jennifer? Dowiemy się w ostatnich rozdziałach powieści. Jednak najpierw na jaw wyjdą rozmaite kłamstwa, niedopatrzenia, grzechy i grzeszki. Szwedzka pisarka używa formuły thrillera, aby zadać pytania o to, jak wygląda współczesna rodzina, współczesne małżeństwo czy wreszcie – współczesna przyjaźń. Co zagubiliśmy, jak budujemy relacje międzyludzkie. Co jest w tym wszystkim prawdą, a co tylko fasadą? Co pozostaje kwestią przyzwyczajenia. Nie jest zagadką, że szwedzcy pisarze i pisarki zazwyczaj świetnie się odnajdują w warstwie psychologicznej powieści. Szczęśliwego Nowego Roku to również ten przypadek. Bohaterowie są bardzo wiarygodni psychologicznie, przekonujący w swoich emocjach. Widać pęknięcia, które sukcesywnie doprowadzają do rozpadu. Tragedia to czynnik obnażający ułudy, jakimi na co dzień się otaczamy – ułudy, które sprzedajemy samym sobie i światu.
Miłośnicy wartkiej akcji, sensacyjnych pościgów, wielkiego napięcia nieopuszczającego do ostatniej strony, wreszcie krwawych opisów, prawdopodobnie nie będą usatysfakcjonowani lekturą Szczęśliwego Nowego Roku. Natomiast jeśli ktoś szuka niesztampowego thrillera, w którym ważny jest nie tyle ograny schemat, co dramat kilku osób – na pewno się nie zawiedzie. To sprawnie napisana, ale i pobudzająca do refleksji powieść w sam raz na jeden, dwa wieczory.
Sylwester już za nami – ale wciąż możecie się wybrać na sylwestra właśnie do Wiksellów! Już nie bawem będziecie mogli wygrać tę książkę w pierwszym tegorocznym blogowym konkursie!
Źródło cytatów: Malin Stehn, Szczęśliwego Nowego Roku, tłum. Robert Kędzierski, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2022.
Brzmi ciekawie! Ja ogólnie nie znoszę thrillerów, ale tego rodzaju psychologicznych dreszczy mogłabym doznać. Taka wiwisekcja podskórnych emocji pozornie szcześliwych rodzin bardzo mnie ekscytuje. Tego typu powieść to np. „Trafny wybór” J.K. Rowling, którą bardzo polecam.
Też jestem fanem „Trafnego wyboru”.
Mniej mi się podobał miniserial BBC do tej książki.
Pamiętam ją. Zrobiła na mnie duże wrażenie.
hmmmm….w każdym razie Szczęśliwego!
I nawzajem:)
Naszla mnie jeszcze jedna mysl w zwiazku z ta historia. Czy to nie troche jak przypadek Iwony Wieczorek, gdzie chodzilo o klotnie pod dyskoteka. Tam tez pewnie kazdy uczestnik lub swiadek zdarzenia po raz setny analizuje rzucone wtedy w zlosci slowa i kolejnosc zdarzen i mysli sobie « Po co bylo to wszystko? ». Wychodza tez rozne dziwne powiazania miedzy kazdym z tam obecnych i nieobecnych. Ta sprawa mnie fascynuje, bo jest wielowatkowa i podejrzenia padaja na przerozne osoby z roznych powodow.
W każdym razie zachęcam do przeczytania „Szczęśliwego Nowego Roku” – możesz wygrać tę książkę w konkursie:)