I zakończył się drugi tegoroczny konkurs na blogu Pasji Pisania. Mogliście wygrać „Za żywopłotem”, debiutancką powieść Marii Biernackiej-Drabik. Nadesłaliście wiele prac. Kto stanie na podium?
Lutowy konkurs Pasji Pisania dobiegł końca. Tym razem mieliśmy dla was trzy egzemplarze Za żywopłotem Marii Biernackiej-Drabik, absolwentki kursów Pasji Pisania. Ufundowało je Wydawnictwo MUZA. Za żywopłotem to kryminał – główny bohater, Miłosz, wychodzi z więzienia po piętnastu latach. Został skazany za morderstwo, którego nie popełnił. Teraz, na wolności, jest gotów znaleźć prawdziwego mordercę i udowodnić swoją niewinność. Więcej o tej znakomitej powieści pisałem w ostatniej „Lekturze na weekend”.
Dziękujemy za wasz nieodmienny pisarski zapał. Nadesłaliście sporo ciekawych tekstów. Kto pozna Miłosza? Maria Biernacka-Drabik zdecydowała, że Za żywopłotem otrzymają (w kolejności nadsyłania prac: Julka, Vler i Patrycja. Sprawdźcie maile – w tym spam😊
Wszystkie prace konkursowe znajdziecie tutaj.
Julka została nagrodzona za przyjęcie ciekawej konwencji i zabawę słowem. Zobaczcie:
„– Chawo, spójrz! – zziajana kobieta weszła do izby.
– Czy oczy mnie nie mylą? – Tal wytarła ręce w postrzępiony fartuch i z namaszczeniem dotknęła żółtej skórki. – Skąd go wzięłaś?
– W mieście zawrzało. Cała Jerozolima opustoszała w mgnieniu oka. Sprzedawca krzyknął, żebym wzięła co muszę i nie zawracała mu głowy – wyjaśniła i zdjęła z głowy chustę.
– Przed rozpoczęciem szabatu napełnimy brzuchy. – Chawa zabrała melon i położyła obok jarzyn.
Starsza siostra obmyła ręce i zabrała się do pomocy w przygotowaniu posiłku. Tego dnia było wyjątkowo parno, a ich mężowie pracowali w polu. Po powrocie obfita strawa miała im się dobrze przysłużyć.
Piórka ostrej cebuli, świeży bób i sałata zaczynały tworzyć soczystą kompozycję, zdolną nasycić rodzinę. Chawa sprawnie wbiła ostrze w melon, uwalniając słodkawy zapach, który wypełnił całą izbę.
– Matka zawsze przyprawiała soczyste owoce odrobiną octu – rzekła Tal i wrzuciła do misy garść daktyli. – W życiu wszystko musi się równoważyć. Radość ze smutkiem, a słodkie z kwaśnym – wyjaśniła i podniosła drewniane wiadro. – Zaczerpnę wody ze studni – oznajmiła, po czym zniknęła w popołudniowym skwarze.
Na zewnątrz pociemniało.
Chawa dokończyła fragmentowanie perłowego miąższu i zajrzała do spiżarni. Na półkach stały butle z rozmaitymi trunkami. Powąchała zawartość najobszerniejszej i wyczuła kwaskowatą nutę. Z satysfakcją przechyliła naczynie i już miała wlać ocet do misy, ale w drzwiach pojawiła się Tal.
– Nie winny! – krzyknęła, a wystraszona siostra upuściła dzban.
Na posadzce powstała szkarłatna kałuża. W tym samym momencie ziemia zadrżała; słońce przygasło, skały popękały, a zasłona Świątyni rozdarła się na dwoje”.
Vler – nagroda za świetne ujęcie, przemianę i krwawy dług za utraconą niewinność.
„Zimny wiatr owiewał zmęczoną twarz kobiety. Miodowe oczy uparcie wpatrywały się, w niknącą we mgle postać. Na krańcach umysłu tlił się jeszcze promyk nadziei, że Max odwróci się i znów ujrzy iskierki w błękitnym spojrzeniu. Ciemna sylwetka zamajaczyła i zniknęła całkowicie. Nie tylko z tej polnej drogi. Odchodząc, udowodnił, że zniknął też z jej życia. Nie było już Maxa, pozostał tylko Maxwell. Okrutny i nieczuły jak kat. Kiedy z niewinnego chłopca zmienił się w zimnego i wyrachowanego cynika? Czy wtedy, kiedy jego arystokratyczna matka oddała go za garść monet? Nie pasował do jej idealnego świata, więc pozbyła się go. Czy brak miłości pozbawił go dziecięcej niewinności? Czy była to tylko pierwsza kropla w morzu życiowych rozczarowań? Nikt nigdy się nim nie przejmował. Był niewidzialny dla świata. Nikogo nie obchodziło, że śpi na ulicy, że chodzi głody i grzebie po śmietnikach. Dopiero kiedy Max odkrył, że przestępstwo żywi lepiej, wtedy ktoś go dostrzegł. Przykleił łatkę złodzieja, ale nie wyciągnął ręki, by pomóc. Ta droga zafascynowała Maxa. Mrok dawał mu siłę, by brnąć w nią dalej. Czy to właśnie ta ścieżka odebrała mu resztki niewinności? Świat od zawsze udawał, że wszystko jest w porządku. Był głuchy, kiedy Max szukał pomocy i kiedy jadł skórki spleśniałego chleba. To nie była tylko jego wina. Wszyscy byli winni. Chory system, który spychał takich jak on poza margines społeczeństwa. Nikt nie przejmował się Maxem, do dziś. Dzisiaj Max umarł. Narodził się Maxwell. I jeszcze tylko przez chwilę nikt nie będzie się nim przejmował, dopóki mężczyzna nie naciągnie na twarz upiornej maski, nie wyważy nocą drzwi i nie odbierze krwawego długu za utraconą niewinność”.
Patrycja – za sposób pisania, kontrast między dzieciństwem a doznaniami, dzieckiem a dorosłymi; i za podjęty temat: koniec niewinnego dzieciństwa i co dalej…
„Coś było nie tak. Poduszka była za płaska i pachniała lawendowym zmiękczaczem do tkanin. Za krótka kołdra odsłaniała skostniałe stopy. W rogu pokoju świeciła się nocna lampka w kształcie króliczka. Materac kleił się od czegoś zimnego; czegoś, co dopiero ostygło i w czym można było jeszcze wyczuć odrobinę ciepła unoszącego się nad prześcieradłem, zanim zmieszało się z zimnym, nocnym powietrzem.
Hanna skopała z siebie kołdrę. No tak, przecież spała u Moniki. Cały wieczór spędziły na plotkach, chichraniu i objadaniu się czekoladą, której Hanna zazwyczaj nie lubiła, ale tym razem nie mogła oprzeć się jej wyrazistemu smakowi. Pałaszowała kostkę za kostką. Z podekscytowania pobolewał ją brzuch.
Nawet teraz coś ściskało ją nisko w podbrzuszu. Czy to dlatego obudziła się w środku nocy? Czy może to przez obcy pokój, w którym ciało i śpiący rozum przezornie zachowują czujność? Wtedy Hanna znowu poczuła dziwną mieszankę chłodu i gorąca na udach. Zsunęła się na podłogę.
Na rozłożonym na podłodze materacu rozlała się brunatna plama. Szeroka od brzegu do brzegu. Jezioro pełne ciemnej wody, która mieniła się delikatnie w różowym świetle emitowanym przez króliczka.
Hanna wstrzymała oddech, a jej serce, zamiast podążyć za przykładem i również się zatrzymać, przyspieszyło do szaleńczej prędkości. Głowę przecinały myśli i wspomnienia, które próbowały złożyć w całość plamę na materacu, mokrą piżamę i skurcz brzucha.
Nieraz słyszała co mówili dorośli. Mężczyźni podśmiechiwali się, rubasznie szczerząc zęby. Kobiety, krępując się, także chichotały, ale ich uśmiechy nie były radosne, tylko pełne ulgi. A wszyscy szeptali to samo, z satysfakcją cedząc sylaby, że to koniec niewinnego dzieciństwa”.
Serdecznie gratulujemy, zarówno laureatom, jak i wszystkim uczestnikom. Samo wzięcie udziału w konkursie jest wygraną – czas pisarski nigdy nie jest stracony. Nie odkładajcie piór – już w niedzielę ruszamy z kolejnym konkursem!
Źródło cytatów: https://blog.pasjapisania.pl/2023/02/19/maria-biernacka-drabik-za-zywoplotem-konkurs/
Gratulacje! 😉
Gratulacje!
Dzięki i gratulacje dla pozostałych!
Gratulacje!!