Lektura na weekend – Niewolnice (z) Nowolipek

Czasy przed pierwszą wojną światową. Grupka zaprzyjaźnionych dziewcząt dorasta na warszawskich Nowolipkach. Chcą wyrwać się z biedy, znaleźć bardziej obiecujące perspektywy, a także miłość. Co przyniesie im świat?

Dziewczęta z Nowolipek to najbardziej znana powieść Poli Gojawiczyńskiej, popularnej pisarki okresu dwudziestolecia międzywojennego, inspirowana zresztą życiem autorki. Została wydana po raz pierwszy w 1935 roku i stała się bestsellerem. Po raz pierwszy została zekranizowana jeszcze przed wojną (w obsadzie znalazły się takie ówczesne sławy jak: Elżbieta Barszczewska, Jadwiga Andrzejewska, Tamara Wiszniewska, Mieczysława Ćwiklińska, Stanisława Wysocka czy Anna Jaraczówna). W 1970 powstał czteroodcinkowy teatr telewizji (w role dziewcząt wcieliły się Emilia Krakowska, Ewa Wiśniewska, Zofia Kucówna i Elżbieta Kępińska). W 1985 roku Dziewczęta z Nowolipek i kontynuację – Rajską jabłoń fenomenalnie zekranizowała Barbara Sass. W księgarniach pojawiały się też kolejne wydania tej powieści. Teraz wznowiło ją Wydawnictwo WAB. To  świetny moment, aby wrócić na Nowolipki.

„Świat zaczął się chwiać pod stopami. Najgorsze było to, że nie widziały nigdzie pewnego miejsca, niewzruszonego, na którym można by stanąć.”

Kim są tytułowe dziewczęta? To siostry Mossakowskie: Maria, Janka i Bronka, córki stolarza, siostry Raczyńskie: Amelka i Cechna (skrót od Czesławy), a także Franka, córka praczki oraz Kwiryna, której rodzice prowadzą nieźle prosperujący sklep. Łączy je przyjaźń, ale przede wszystkim bieda. Miejsce zamieszkania – Nowolipki – to ich mała ojczyzna, kraina dzieciństwa, ale dzieciństwa trudnego, pełnego głodu, beznadziei. To tu przypisane są bohaterki, to z tej rzeczywistości rozpaczliwie będą próbowały się wyrwać. Każda z bohaterek jest inna, każda inaczej przyjmuje swój los. Kwiryna jest najpraktyczniejsza, nie pozwala sobie na sentymenty. Nawet szkoła – dla koleżanek szansa na lepszą przyszłość – dla niej wydaje się zaledwie zabawą. Janka ma w sobie mnóstwo energii, ale i złości na rzeczywistość („Ciągle chciała coś osiągnąć, coś zdobyć, lecz sama, swoimi środkami i umiejętnościami. Wszelki dar i wszelka pomoc odbierała od razu wartość sprawie, o którą akurat szło”). Z kolei jej młodsza siostra, poczciwa, prostolinijna Bronia pragnie tylko „aby wszystko było dobrze, aby nikt się nie smucił i nie cierpiał”. Amelka żyje wśród złudzeń – owdowiała matka stara się wmówić światu, że nie są biedne – z których szybko zostaje odarta. Jedną z najciekawszych postaci jest Franka, inteligentna, twórcza, mieszkająca kątem u ciotki, szukająca ucieczki w literaturze (to ona będzie miała ambicje pisarskie).

„Nie przebywała tu, ponieważ przebywała gdzie indziej. Wstąpiła na taką drogę, iż musiała bezustannie wędrować, nigdy nie była akurat tu, tylko zawsze tam. Ludzie z książek ciągle zmieniali miejsce i ciągle coś się z nimi działo. To, co ją otaczało, przestało istnieć, a tamto urojone, wymyślone przez kogoś, zaczynało żyć. Żyć w sposób inny dla niej, czarodziejski, przesycony jakimś światłem, smakiem i zapachem.”

Pierwsza część powieści może nieco zwodzić czytelnika. To właściwie zbiór zaprawionych naturalizmem scenek z ciężkiej codzienności, nie składających się na wyrazistą fabułę, opisanych z prawie reporterską surowością. Koleżanki idą po nogi stołowe, pani Mossakowska z nabożeństwem kraje bochenek chleba, Amelka zaczyna pracować u dziwnej staruszki, Mietek zakłada zespół muzyczny, Franka zostaje wyróżniona przez nauczycielkę za swoje wypracowanie, Bronka zaczyna prowadzić pamiętnik, powraca „wyklęta” sąsiadka, aby zaznać szczęścia tam, gdzie wcześniej zaznała biedy. A jednak te momenty budują życie dziewcząt, kształtują je. W końcu każda z bohaterek będzie mogła zawalczyć o swoje marzenia, zobaczyć świat niejako poza biedną rzeczywistością Nowolipek, odrzucić swoje dziedzictwo („Domy przestały już być domami, stały się miejscem odpoczynku i skąpego jedzenia. Franka nigdy nie miała domu, teraz poczuły to wszystkie: domy już nie były domami. Uczuwały pustkę. Ponad wszystko: chłód i pragnienie, wybijała się teraz ta pustka.”).

Każda z nich dostanie szansę – na przykład wrażliwą protektorkę – ale ostatecznie przekona się, że nie należy do innego świata, który mogła co najwyżej podejrzeć (Franka zauważy: „To nie jest świat, w którym by można spokojnie żyć – zawsze jakieś uczucie niepewności. Ciągła niepewność – jak gdyby się stało na wąskiej kładce nad nieznaną wodą. Raz jada się obiad w pięknej, staroświeckiej jadalni z panem i panią i dostaje się wszystkie dania, a innym razem – na brzeżku stołu kuchennego, u Marysi, i dostaje się tylko zupę i jarzynę”). Tak, Gojawiczyńska często wspomina o jedzeniu, wylicza je, bo jej bohaterki są wiecznie głodne. Podjadają resztki, wykradają kęsy z cudzych talerzy, dostają je od litościwych sprzedawców. A mimo wszystko beznadziejnie marzą, liczą na lepszą przyszłość. Za te swoje marzenia płacą wysoką cenę.

„Ogarnia je tęsknota za czymś pięknym, za czymś niedoścignionym, co się winno jednak w człowieku urzeczywistnić, inaczej chyba życie nie miałoby sensu? Trwa to chwilę, takie uniesienie nadziei, przez miłość dla życia. A potem przychodzi uczucie rozpaczliwej bezsilności, instynktownie czują, iż stoją w miejscu, gdzie się nie walczy, a poddaje, skąd się wiecznie wyciąga ramiona do gwiazd. Jest takie miejsce, przeklęte, nie do uwierzenia, czarne miejsce życia.”

W toku akcji bohaterki się zmieniają, dorastają, otwierają na miłość (ze szczerego serca, z zagubienia, z wyższej konieczności bądź z wyrachowania), szukają pracy, perspektyw, poznają lepiej siebie. Mierzą się z życiem, ale właściwie to próba skazana na porażkę. Choćby chciały uciec od swoich biografii, nie są w stanie. Bo Nowolipki to więzienie, piętno, od którego nie ma ucieczki (jedynie praktyczna Kwiryna szybko to zrozumie i, zamiast się miotać, pozostanie na miejscu). Wydaje się, że nie mogą być szczęśliwe:

„Teraz wie. Jeśli się wyszło cokolwiek dalej poza Ogród Saski, trzeba spłacać dług. Zawsze oni będą spłacali dług, ci z Nowolipek, nie mogą być szczęśliwymi nigdy, nigdy nie powinni zaznać spokoju! Zawsze będą im stać przed oczyma prawdziwe strony rodzinne: ciemne i brudne uliczki i podwórza, i smród otwartych śmietników, i bezlistne drzewa na placykach za domem, na placykach, gdzie nic nie chciało róść, wschodzić, kwitnąć – nawet najlichsza trawa.”

W Dziewczętach z Nowolipek trudno o nadzieję. To naznaczona naturalizmem mocno pesymistyczna proza. Może i akcja jest trochę poszarpana, może wątki miejscami się rwą, ale sama historia zachwyca plastycznym ujęciem szczegółu, głębią psychologiczną. Ta powieść nadal może przemawiać do współczesnego czytelnika i inspirować. Kim byłyby dzisiejsze dziewczęta może nie z Nowolipek (już nieistniejących), ale z innej biednej dzielnicy, niekoniecznie warszawskiej? Co mogłyby osiągnąć? Jakie zasady naruszyć, aby zyskać choć złudne szczęście?

Pierwszy raz czytałem tę książkę prawie dwadzieścia lat temu. Dziś powróciłem na Nowolipki już po raz trzeci. Warto sięgać na nowo po taką klasykę i zobaczyć, co jeszcze ma nam do powiedzenia. Zapewne niedługo powrócę też do Rajskiej jabłoni – trudno się rozstać z tymi dziewczętami!

Źródło cytatów: Pola Gojawiczyńska, Dziewczęta z Nowolipek, Wydawnictwo WAB, Warszawa 2023.
Źródło grafiki: https://www.tvp.pl/hd/v4tvp-hd/o-programie/dziewczeta-z-nowolipek/21307818

Dodaj komentarz