„co na tym papierze będzie dalej, dalej…”

Pisane to czynność w gruncie rzeczy intymna, pewnie wiesz o tym najlepiej. Mimo to może czasem marzysz o tym, aby podejrzeć pisarza przy pracy? Dziś zapraszam cię do domu Elizy Orzeszkowej. Zobaczysz ją w istnym transie twórczym.

Ciemno już za oknem, panuje noc. Może to odpowiedni czas, aby popisać? Zanim zasiądziesz do tworzenia własnej powieści, opowiadania czy wiersza, przenieś się na chwilę w jesienny wieczór z bardzo odległej przeszłości. Spotkaj się z Elizą Orzeszkową, która właśnie zasiadła do pisania:

„Mały obrazek: zmrok jesiennego wieczoru napływa do niskich pokojów, opuszczam ręce z książką na kotka-faworyta, który szarym kłębkiem leży mi na kolanach i mruczy. Za szklanymi drzwiami gałęzie lip bezlistne kołyszą się powoli, zza ich koronki pobłyskują białe ściany kaplicy. Cisza nieskazitelna; czasem od budynków gospodarskich doleci oddalony głos ludzki albo szczekanie psa — potem, znowu nic, tylko miękki szmer kołyszących się gałęzi za oknami i monotonne mruczenie śpiącego kota. Myślę o tym, co czytałam, później o ludziach, rzeczach, których mnóstwo przepłynęło przed mymi oczyma i — znikło, znane te i znikłe twarze, postacie, wypadki, charaktery, rozmowy, zaczynają układać się w obrazy, w sceny, widzę tła z mieszkań lub krajobrazów, ruchy, gesty, grę rysów, słyszę głosy, pustka zmienia się w ścisk, cisza w gwar — porywa mnie chęć opowiadania, opisywania tego, co widzę i słyszę, zrywam się, zrzucam z kolan kotka, który biegnie za mną, zapalam na biurku (starym, wielkim, ojcowskim) światło i — piszę. Kot włazi na biurko i zaczyna łowić pióro, śmieję się, zrzucam go, powraca, gniewam się, wynoszę do sąsiedniego pokoju, zamykam drzwi mocno i znowu piszę. Pisząc, czuję że przekształcam rzeczywistość, dodaję, ujmuję, wymyślam; nic to, piszę ciągle, śpiesznie przełykam herbatę i piszę znowu, aż ręka bólem i zdrętwieniem stanowczo przerywa pisanie. Wtedy już noc głucha, ciemny dom podobny do grobu, jednak we mnie panuje dziwna radość, beznamiętna, spokojna, ale tak wielka, że nazywam ją szczęściem. Zarazem ciemność, w którą się wpatruję, w tej ciemności tętent zegara, hukanie sowy w ogrodzie, napełniają mnie smutkiem niewypowiedzianym. Czasem z pocztowego gościńca dolatuje dzwonek, daleki zrazu, coraz bliższy i budzi we mnie tęsknotę, podobną tej, którą w dzieciństwie lały we mnie muzyka, mgła, dzwony, las daleki. Przecież dziwną sprzecznością, smutna i tęskniąca, nie wiedzieć za czym, nie przestaję czuć się szczęśliwą. Spoglądam na biurko, oświetlone lampą, na papier zapisany, myślę o tym, co na tym papierze będzie dalej, dalej… i nie oddałabym mojej ciszy grobowej i mego pisania za żadne zabawy i rozkosze świata.”.

Bardzo plastyczny obrazek, prawda? Może znajdujesz coś wspólnego z Elizą Orzeszkową? Ja tak. Najchętniej piszę w nocy, a towarzystwem zaszczyca mnie kot, który albo pomaga, albo przeszkadza w zależności od swego aktualnego nastroju. Bywa, że dochodzę do bardzo podobnych refleksji. A ty?

Podziel się ze mną swoimi historiami, tym, co na papierze będzie dalej, dalej… Zapraszam Cię na Internetowy Kurs Podstawowy, który poprowadzę od 12 czerwca:

https://www.pasjapisania.pl/kurs-podstawowy-2.html

Spotkajmy się!

Źródło cytatu: Eliza Orzeszkowa, O sobie…, wyd. Czytelnik, Warszawa, 1974.
Źródło grafiki: https://www.ipsb.nina.gov.pl/a/foto/eliza-orzeszkowa-z-ksiazka

Dodaj komentarz