To jedna z klasycznych świątecznych opowieści – poruszających nie tylko dzieci, ale i tych, którzy dziećmi już dawno być przestali. Kim jest Dziadek do Orzechów, tytułowy bohater książki E. T. A. Hoffmanna? Jakie przygody czekają małą Klarę?
Kiedy myślimy o świątecznych opowieściach, zazwyczaj wymieniamy Opowieść Wigilijną Charlesa Dickensa bądź jej poznańską przeróbkę: Noelkę Małgorzaty Musierowicz. W tym roku w księgarniach pojawiła się „Opowieść Wigilijna” bez Świąt, czyli Zbieg z okoliczności, debiut Michała Posmykiewicza. Niektórzy powtarzają sobie w ten świąteczny czas kryminały z Bożym Narodzeniem w tle (na przykład Morderstwo w Boże Narodzenie Agathy Christie). A kto z was pomyślał o Dziadku do orzechów E. T. A. Hoffmanna?
Wydaje się, że to jedna z tych historii, której tytuł jest powszechnie znany, ale raczej kojarzony nie z książką, lecz innym dziełem sztuki. Dziadek do Orzechów chyba w pierwszej kolejności przywodzi na myśl słynny balet z muzyką Piotra Czajkowskiego. Jednak warto poznać pierwowzór – a nadchodzące Święta dobrze się do tego nadają, bo też akcja Dziadka do Orzechów rozpoczyna się w Wigilię.
„Przyglądając się uważnie miłemu człowieczkowi, którego polubiła od razu, Klara spostrzegła, że na twarzy jego malowała się wielka dobroć. Jasnozielone, trochę wyłupiaste oczy pełne były przyjaźni i życzliwości. Dodawała mu wdzięku starannie uczesana broda z białej bawełny, okalająca podbródek, a czerwone usta uśmiechały się łagodnie.
– Ach – zawołała wreszcie Klara – powiedz mi, drogi ojcze, do kogo należy ten miły człowieczek tam pod drzewem?!
– Zadaniem tego człowieczka, moje drogie dziecko – odpowiedział ojciec – jest dzielnie pracować dla nas wszystkich. Ma on rozgryzać twarde orzechy”.
Klara i Fred czekają na prezenty. Wiedzą, od kogo dostaną ten najwspanialszy – od swojego chrzestnego ojca, sędziego Droselmajera, zegarmistrza i wynalazcy. To on sam przygotowuje podarunki dla dzieci. Jednak co osobliwe – Klara i Fred nie mogą się bawić takimi zabawkami. Rodzice zaraz zabierają im te cuda. Tak jest i w tym roku. Od rodziców Klara dostaje lalki i sukienkę, a Fred konia na biegunach oraz nowy pułk eleganckich huzarów, do tego dzieci otrzymują piękne książki z obrazkami. Niemniej najbardziej imponujący prezent dostają – jak zwykle – od ojca chrzestnego:
„Na zielonym, obsypanym kwiatami trawniku stał wspaniały zamek z lustrzanymi szybami i złotymi wieżami. Nagle rozległ się dźwięk dzwonków, drzwi i okna otworzyły się i widać było, jak w środku spacerują maleńkie zgrabne ludziki: panowie w kapeluszach z piórami, panie z długimi trenami u sukien. W środkowej sali, która zdawała się cała stać w płomieniach — tak wiele świeczek paliło się w srebrnych żyrandolach — tańczyły dzieci w takt muzyki dzwonków. Jakiś pan w szmaragdowym płaszczu co chwila wyglądał przez okno, machał ręką i znikał znowu. I sam ojciec chrzestny, niewiele większy od dużego palca tatusia, zjawiał się od czasu do czasu na dole w drzwiach zamku i znowu wchodził do środka.”
Dzieci są zawiedzione niedostępnością wspaniałego zamku. Jednak Klara pod choinką zauważa jeszcze jedną zabawkę – tytułowego dziadka do orzechów. Dziewczynka od razu pała do brzydkiej figurki sympatią. Niestety, dziadek do orzechów szybko się psuje – a to przez Freda, który go wyeksploatował. Mechanizm ulega uszkodzeniu – szczęka figurki się obluzowuje. Dziadek-rekonwalescent zostaje zabrany do bawialni, do domku dla lalek, gdzie dochodzi do siebie wśród innych zabawek. Nagle dzieje się coś dziwnego… Pojawia się mysia armia:
„Ale nagle usłyszała naokoło siebie jakieś bezładne syki i gwizdy, a zaraz potem tupot tysiąca nóżek za ścianami: jednocześnie tysiące małych świeczek zabłysło we wszystkich szparach podłogi. Nie były to jednak świeczki, o nie! To były małe, błyszczące oczki i Klara zobaczyła, że zewsząd wyglądają myszy i starają się wydostać z ukrycia”.
Dochodzi do regularnej bitwy między zabawkami dowodzonymi przez Dziadka do Orzechów a myszami pod wodzą Króla Myszy – siedmiogłowego potwora. Klara nie chce być niemym świadkiem tej potyczki – to dzięki niej bitwa się rozstrzygnie. Wkrótce usłyszy osobliwą historię o księżniczce Pirlipacie, na którą klątwę rzuciła Mysibaba, królowa pałacowych myszy. Te gryzonie miały na sumieniu to, że zjadły słoninę przeznaczoną na królewski stół, za co spotkała je straszliwa kara – ale rezultatem była i krwawa zemsta, która przyniosła wiele ofiar… Tylko gdzie tu miejsce dla Dziadka do Orzechów? Okazuje się, że właśnie Klara może odwrócić bieg klątwy.
„- Tobie, Klaro, więcej jest dane niż mnie i nam wszystkim razem; jesteś jak Pirlipata urodzoną księżniczką, bo panujesz nad wspaniałym, słonecznym państwem baśni. Ale dużo będziesz miała zgryzot, jeżeli zajmiesz się biednym, zniekształconym Dziadkiem do Orzechów, bo Król Myszy prześladuje go na każdym kroku. Lecz nie ja, tylko ty, ty jedna możesz go uratować; bądź więc wytrwała i wierna!”
Można dzisiaj traktować Dziadka do Orzechów jak na pokrytą patyną, trochę naiwną historyjkę o baśniowej walce dobra ze złem. Niemniej łatwo spojrzeć na tę książkę nieco życzliwiej, nawet z perspektywy dwudziestego pierwszego wieku. To, co zdumiewa najbardziej w tej opowieści to rozbuchana wyobraźnia Hoffmana – zarówno gdy przedstawia pokój dziecięcy i zabawki czy wspaniałą krainę w jednym z finalnych rozdziałów, jak i kulisy mysiej zemsty. Sceny batalistyczne, fragmenty, w których zabawki ożywają również uderzają swoją plastycznością (na marginesie – ciekawe, czy twórcy Toy story, jednego z największych Disneyowskich hitów, traktującego o zabawkach ożywających pod nieobecność właścicieli – mieli w pamięci również Dziadka do Orzechów!). Kolejne rozdziały zostały napisane z pomysłem, wielkim smakiem i elegancją dawnej prozy. Można się zastanawiać, na ile przygody Klary są wytworem wyobraźni albo rozgorączkowanego umysłu. W tym wszystkim jest zdumiewająco dużo grozy i mroku. Hoffman był prekursorem fantastyki grozy (czyli weird fiction) – i to widać również w tej mocno niejednoznacznej historii. Nic dziwnego, że jego twórczość stanowiła inspirację dla Edgara Allana Poego, H. P. Lovecrafta czy – z naszych rodzimych twórców – Stefana Grabińskiego. Nie wiem, czy ta opowieść jest u nas tak znana, ale wciąż powstają nowe tłumaczenia, opracowania, adaptacje. To niewątpliwie daje do myślenia.
Zanurzcie się w tej dawnej historii – choćby w Święta. Zanurzcie się – jak dorośli, albo jak dzieci. Bo to taka ponadczasowa klasyka, po którą można sięgnąć chyba w każdym wieku. Ciekawe, czy was oczaruje! Ja jestem oczarowany. Wiem, że będę jeszcze do niej wracał.
Źródło cytatów: E. T. A. Hoffman, Dziadek do Orzechów, przekł. Józef Kramszyk, Wydawnictwo MG, Warszawa 2021.
Źródło grafiki: https://www.rakuten.tv/pl/movies/dziadek-do-orzechow-i-cztery-krolestwa