Lektura na weekend – Gdzie oni się podziali?

Monika i Mirosław Bresiowie uchodzili za zgodne małżeństwo, razem z trojgiem dzieci tworzyli szczęśliwą rodzinę. Dlaczego pewnego dnia zaplanowali wycieczkę, kazali się dzieciom bawić w bunkrze i już nie wrócili? Co tak naprawdę się wydarzyło?

Anna Kańtoch początkowo była kojarzona przede wszystkim z fantastyką, a jej powieści czy opowiadania z tego gatunku wielokrotnie doceniano. Jej pierwsza powieść kryminalna Łaska, została nominowana m.in. do Nagrody Wielkiego Kalibru, a następna Wiara zdobyła m.in. Nagrodę Specjalną im. Janiny Paradowskiej. Nagrodę Wielkiego Kalibru zdobyła Wiosna zaginionych – pierwszy tom trylogii o śledztwach Krystyny Lesińskiej (kolejne to: Lato utraconych i Jesień zapomnianych). Kilka dni temu premierę miał kolejny kryminał Anny Kańtoch – Trzecia osoba.

„Milena powiedziała, że czasem lepiej jest nie wiedzieć, i Marcin w pewnym sensie się z nią zgadzał. Zdawał sobie sprawę, że prawda, jeśli kiedykolwiek ją pozna, może mu się nie spodobać. Mimo to uznał, że chce wiedzieć.”

W latach dziewięćdziesiątych rodzinę Bresiów spotkała tragedia. Mirosław i Monika zabrali trójkę swoich dzieci – Marcina, Milenę i całkiem małego Mateusza – na wycieczkę. Polecili im się bawić w bunkrze, a sami odeszli i już po nie nie wrócili. Przerażone dzieciaki zeszły do wsi, aby uzyskać pomoc. Niestety, ich rodziców nie udało się odnaleźć. Czy Mirosław i Monika zostali porwani? A może uciekli? Tylko dlaczego mieliby porzucać dzieci? Trójka rodzeństwa trafiła pod opiekę babci. Sprawa rodziny Bresiów pozostała nierozwiązana. Regularnie rozpalała ciekawość – zwłaszcza miłośników true crime czy kryminalnych podcastów. Tym zaginięciem zaczął się interesować Sławek Dębski, chłopak, który mieszka wraz z rodzicami w Radziechowach, w domu należącym dawniej do Bresiów.

Trzecia osoba zaczyna się od makabrycznego żartu. Bo jak inaczej to interpretować? Sławek Dębski podrzuca mieszkającemu w sąsiedztwie Marcinowi Bresiowi enigmatyczną wiadomość: Mirosław Breś nigdy nie dotarł do bunkra, niski człowiek potwierdza. Gdy ten postępek wychodzi na jaw, Sławek zostaje zmuszony przez rodziców do przeproszenia sąsiada. Niedługo potem znika. Co się z nim stało? Czy jego zaginięcie może mieć związek z tym sprzed trzech dekad? Marcin, który od jakiegoś czasu obserwował swój dawny dom, staje się jednym z podejrzanych. Zaczyna prowadzić własne śledztwo.

Tę emocjonującą historię śledzimy z wielu perspektyw. Anna Kańtoch jak zwykle dba o wnikliwy rysunek psychologiczny postaci – czy chodzi o śledczych, czy o staruszkę dotkniętą alzheimerem, czy o przyjaciela Sławka tworzącego podcasty kryminalne, czy choćby o dawnego nauczyciela, który pojawia się w tym powieściowym świecie zaledwie na chwilę. Najwięcej miejsca poświęca porzuconym dzieciom Bresiów. Kolejne części odpowiadają kolejnym osobom z rodzeństwa – za każdym razem zmienia się dynamika narracji, inaczej rozłożone są akcenty. Równie ciekawe jest towarzyszące rozwiązywaniu zagadki kryminalnej obserwowanie, jak tak druzgocąca strata zmieniła troje dzieci w straumatyzowanych dorosłych.

Marcin już jako dziecko wydawał się niedopasowany. W przeciwieństwie do rodziców nie przepadał za sportem. Dziś jest wycofanym człowiekiem, żyjącym na uboczu, w miejscu, w którym został porzucony. Nie umie tworzyć satysfakcjonujących relacji. Paradoksalnie moment zaginięcia rodziców był tym, w którym Marcin jako najstarszy naprawdę mógł się wykazać, udowodnić sobie samemu i innym swoją wartość. Stał się odpowiedzialnym za młodsze rodzeństwo bohaterem. Dziś już sam nie wie, co pamięta z tamtego feralnego dnia, a co mu przekazano. Wydaje się, że jego młodsza siostra, poradziła sobie o wiele lepiej ze stratą. Otrzymane po rodzicach pieniądze rozsądnie zainwestowała, wyszła za mąż, ma dziecko. Jawi się jako osoba zdecydowana i bezkompromisowa. A jednak i na jej życiu przeszłość kładzie się cieniem. I ona angażuje się w śledztwo:

„Rozum podpowiadał, że kolejna wycieczka w to miejsce niczego nie da, ale coś w głębi niej wiedziało lepiej. Od przyjazdu Milena miała nieustanne wrażenie, że przeszłość jest bardzo blisko, że jeśli tylko trochę się postara, uda jej się odzyskać utracone wspomnienia. A wtedy będzie wiedziała. Bo przecież oboje – i ona, i Marcin – musieli w jakimś sensie zdawać sobie sprawę albo przynajmniej przeczuwać, co się wydarzyło tamtego dnia. Byli wystarczająco duzi, by się zorientować, jeśli w domu działo się coś dziwnego.”

Inaczej stało się z Mateuszem. Właściwie nie miał stosunku emocjonalnego do rodziców („Mamę i tatę znał na dobrą sprawę tylko ze zdjęć, jedyną opiekunką, jaką pamiętał z dzieciństwa, była dla niego babcia Halina. Czasem Milena miała wrażenie, że tylko on wyszedł z tej historii bez szwanku, a czasem zupełnie odwrotnie: zdawało jej się, że to właśnie Mati ucierpiał najbardziej, choć jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy”), a i starsze rodzeństwo zdawało się odcinać go od rodzinnej tragedii. Wyrósł na człowieka życiowo niestabilnego, nieodpowiedzialnego, skłonnego do przepuszczania pieniędzy, będącego na bakier z prawem. Choć pozostają w kontakcie, każde z rodzeństwa, naznaczone w ten czy inny sposób traumą, zdaje się żyć osobno. Teraz jednoczą się ponownie – a na jaw wychodzą nowe okoliczności zaginięcia rodziców.

A prawda niewątpliwie zaskoczy czytelnika. Anna Kańtoch po raz kolejny stworzyła misterną intrygę, namnożyła różnych tropów, ale poprowadziła akcję w ten sposób, że czytelnik (jak to w najlepszych kryminałach bywa) dostaje wszystkie puzzle, a zatem może samodzielnie odtworzyć całą historię. Niemniej jestem pewien, że raczej da się zwieść… Jeśli do tego dodać prawdziwą swadę narracyjną (powieść tak porywa, że trudno ją odłożyć), wspomnianą złożoność psychologiczną bohaterów, a wreszcie nieoczekiwane rozwiązanie, otrzymamy kryminał z najwyższej półki. Napisany z szacunkiem dla gatunku i dla czytelnika, a jednocześnie taki, który ma do zaoferowania o wiele więcej niż pasjonującą zagadkę. O tej historii będzie się pamiętać jeszcze długo po odłożeniu książki na półkę!

Tak, Anna Kańtoch po raz kolejny powróciła w wielkim stylu. Nie zdziwi mnie wcale kolejna nominacja do Nagrody Wielkiego Kalibru.

Źródło cytatów: Anna Kańtoch, Trzecia osoba, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2025.

Dodaj komentarz