Lektury Agaty Abbott

Agata Abbott – bohaterka powieści epistolarnej Jean Webster „Tajemniczy opiekun” – pragnie zostać pisarką. Pisze regularnie listy do swego anonimowego dobrodzieja – ale również nadrabia zaległości czytelnicze.

Agata Abbott z Tajemniczego opiekuna ma pisarskie ambicje. Nie dano jej jednak dotąd warunków, aby mogła pogłębiać znajomość literatury. Czas w sierocińcu wypełniała jej nie tylko sumienna nauka, ale i praca. Teraz – w college’u – Agata może nadrobić zaległości. Zobaczcie, jakie wybrała lektury:

„Wyrobiłam sobie nową, niezłomną zasadę: nigdy, nigdy nie uczyć się w nocy, chociażby Bóg wie ile czekało mnie nazajutrz rano piśmiennych repetycji. Zamiast uczenia się czytam książki. Zwykłe, znane książki. Muszę to robić, bo mam przecież siedemnaście pustych lat za sobą. (…) Rzeczy, którymi większość dziewcząt, obdarzonych odpowiednio dobranym składem rodziny, domu i księgozbioru, nasiąkła od kolebki, są dla mnie zupełnie obce. Nigdy o nich nie słyszałam. Na przykład:
Nie czytałam nigdy Dawida Copperfielda ani Ivanhoe, ani Kopciuszka, ani Robinsona Kruzoe, ani Alicji w Krainie Czarów, ani jednego słowa Rudyarda Kiplinga. Nie wiedziałam, że ludzie byli małpami i że Raj jest pięknym mitem. Nie wiedziałam, że Henryk VIII miał więcej niż jedną żonę i że Shelley był poetą. Nie wiedziałam, że R. L. S. znaczy Robert Louis Stevenson ani że George Eliot był kobietą. Nie widziałam też nigdy kopii ani odbitki obrazu „Mona Lisa” i (to najzupełniejsza prawda, ale pan temu nie uwierzy) nie słyszałam nigdy o Sherlocku Holmesie. Teraz wiem już o tych wszystkich rzeczach i o wielu innych jeszcze, ale sam pan widzi, ile zostało mi jeszcze do nadrobienia”.

Najważniejsze dla niej pozostaje czytanie:

„Cały dzień czekam z utęsknieniem wieczora, wtedy zawieszam na drzwiach kartkę: »Jestem zajęta«, rozbieram się, zarzucam na siebie mój śliczny, pąsowy płaszcz kąpielowy, nogi wsuwam w futrzane pantofle, wkładam sobie pod plecy na kanapkę stos poduszek, zapalam mosiężną lampkę na małym stoliku i czytam, czytam, czytam bez końca. Jedna książka mi nie wystarcza; czytam cztery naraz. Teraz, na przykład czytam poematy Tennysona, Targowisko próżności Thackeraya, Takie sobie bajeczki Kiplinga i — ale niech się pan nie śmieje się ze mnie — Małe kobietki Louisy Alcott. Przekonałam się, że jestem jedyną z dziewcząt w college’u, która nie była wychowana na Małych kobietkach. Nie mówiłam o tym jednak nikomu (patrzono by na mnie jak na raroga), ale poszłam i kupiłam tę książkę za ostatniego dolara z mojej zeszłomiesięcznej pensji. Teraz jak będzie mowa przy mnie o marynowanych ślimakach, będę wiedziała, co to znaczy”.

Pamiętajcie, pisanie i czytanie musi iść ze sobą w parze. Jeśli chce się coś robić dobrze, zazwyczaj warto dogłębnie poznać dane zagadnienie. W przypadku pisania jest tak samo – dobrze jest znać wybitne powieści praojców i pramatek nowoczesnej literatury, orientować się w nich, z czasem rozwijać wiedzę. Ta dziewiętnastowieczna nie bez przyczyny zachwyca kolejne pokolenia czytelników – i to już od setek lat! Nie bójcie się pokrytej patyną klasyki – pozwólcie, aby ukazała wam swoje ponadczasowe piękno!

Źródło cytatów: Jean Webster, Tajemniczy opiekun, tłum. Róża Centnerszwerowa, Prószyński i S-ka, Warszawa 1997.

Dodaj komentarz