Agatha Christie umieszczała w swoich powieściach zbrodnie w najróżniejszych okolicznościach. Miały miejsce na statku, w samolocie, podczas przyjęcia, w szkole, w domu studenckim, na festynie. Zdarzyło się też morderstwo w Boże Narodzenie – taki właśnie tytuł nosi jedna z najlepszych powieści Królowej Kryminałów.
Agatha Christie od lat pozostaje w panteonie moich ulubionych pisarek. Nawet jeśli nie przyjmuję jej – bogatej przecież i zróżnicowanej – twórczości bezkrytycznie, większość jej książek mnie zachwyca. Czytane po raz drugi czy trzeci odkrywają przede mną swoje drugie dno. Zastanawiam się, dlaczego Agatha Christie w dobie wielkiego renesansu gatunku wciąż pozostaje na podium dla klasyków, nadal jest czytana, a jej powieści ekranizowane, interpretowane na nowo (ostatnio jej najlepsze książki znów pojawiły się w księgarniach – tym razem w ekskluzywnym wydaniu, opatrzone interesującymi posłowiami autorstwa Anny Gemry z Uniwersytetu Wrocławskiego. Te wnikliwe teksty mogą rzucić nowe światło na wznawiane powieści). To przecież nie tylko kwestia misternych intryg zwieńczonych zaskakującym rozwiązaniem. Czy rzecz w tym, że przedstawione historie same w sobie są bardzo interesujące? Że bohaterowie zostali skonstruowani z niezłym znawstwem psychologicznym, a ich motywacje zazwyczaj okazują się złożone? A może chodzi o triumf dobra nad złem? Czyżby to była jeszcze jedna tajemnica Agathy Christie?
Chciałbym wam dziś przybliżyć jedną z najlepszych powieści Królowej Kryminałów, zresztą bardzo świąteczną – Morderstwo w Boże Narodzenie. O takim właśnie morderstwie rozmawiają pułkownik Johnson i goszczący u niego Hercules Poirot, słynny belgijski detektyw. Według pułkownika na ten magiczny świąteczny czas morderstwa zostają „zawieszone”. Ten człowiek najwyraźniej nie bierze pod uwagę, że rodzina przy świątecznym stole nierzadko stanowi istny żywy wulkan na skraju erupcji.
„- Czas Bożego Narodzenia to czas przebaczenia i dobrej woli – Johnson nie pozwolił mu kontynuować. – Wszyscy życzą sobie samych dobrych rzeczy, a spokoju przede wszystkim, świętują. Pokój całemu światu.
Herkules Poirot usiadł głębiej w fotelu, splótł dłonie i przypatrywał się w zadumie swojemu gospodarzowi.
– Czy według pana czas Bożego Narodzenia nie sprzyja popełnianiu zbrodni?
– To właśnie miałem na myśli – potwierdził Johnson.
– Dlaczego nie sprzyja?
– Dlaczego? – Johnson chyba stracił trochę pewności. – No właśnie powiedziałem: to czas dobrej woli, dobrych życzeń, pojednania i tak dalej! Czas świętowania!”.
Cóż, tymczasem niemal tuż po tej rozmowie okazuje się, że w okolicy doszło do brutalnego morderstwa. Zabity został Simeon Lee, krezus, przemysłowiec, który zbił majątek w Afryce na kopalniach diamentów. Mamy tu do czynienia z wyjątkowo krwawą zbrodnią – ktoś zdemolował pokój podczas bójki ze staruszkiem, po czym poderżnął mu gardło. Choć początkowo wygląda to na dzieło szaleńca, który najwyraźniej włamał się do Gorston Hall – rodzinnej posiadłości – szybko okazuje się, że sprawcą musiał być ktoś aktualnie przebywający w domu. A przecież akurat rodzina zjechała się tłumnie na Święta. To miał być czas pokoju, zażegnania rodzinnych waśni – tymczasem wydarzyło się morderstwo.
Morderstwo w Boże Narodzenie stanowi nie tylko doskonały kryminał. Pierwsze kilkadziesiąt stron to przedstawione wyraziście pod kątem psychologicznym studium nieszczęśliwej rodziny. Simeon Lee to jedna z najbardziej odrażających postaci, jaka wyszła spod pióra Agathy Christie (ktoś powie o nim: „zaprzedał duszę diabłu i cieszył się, że zrobił dobry interes!”). Nie jest jednak osobą tak oczywistą, jak mogłoby się wydawać. Ma swoje ambicje, wymagania, siłę przebicia, charakteryzuje go też pewien rodzaj honoru. Natomiast stwierdzenie, że nie jest najlepszym ojcem, byłoby rażącym eufemizmem. Simeon z przyjemnością zadręcza rodzinę. Po części wynika to z rozczarowania – jego synowie nie odziedziczyli po nim siły charakteru.
Przypatrzmy się potomkom i krewnym Simeona. Alfred, który mieszka w Gorston Hall, to człowiek uwięziony pod ojcowskim pantoflem. Nie był w stanie przeciwstawić się Simeonowi, potrafi tylko spełniać jego życzenia. Parlamentarzysta George nie troszczy się o ojca, a o jego majątek. Z kolei Harry to rodzinny utracjusz. Wyruszył w świat, a gdy mu się nie powiodło, wraca do domu jako syn marnotrawny. Jest jeszcze neurotyczny David, nieświadom tego, że skrzywdził go nie tylko okrutny ojciec, ale także udręczona przez niewiernego męża matka. To właśnie Adelajda zrobiła sobie z Davida powiernika własnych cierpień, obarczając go zbyt dużym brzemieniem. W rezultacie ten człowiek żyje w cieniu traumy, podsycanej własną nienawiścią do ojca. Obecna sytuacja wpływa na relacje braci z żonami. Lydia żona Alfreda, prawdziwa dama, za dystynkcją kryje poczucie uwięzienia w toksycznej pułapce. Magdalena, wyrachowana połowica George’a, podobnie jak on skupiona na pieniądzach, boi się przenikliwego teścia – a ona ma swoje tajemnice…
Jest jeszcze Hilda, żona Davida, kobieta nieurodna, za to obdarzona inteligencją i wielką psychiczną siłą. To ona trzeźwo zauważa, że role w trudnej historii rodziny Lee nie są jednoznaczne. Adelajda jest niewątpliwie ofiarą niewiernego, okrutnego męża, ale także osobą współwinną (Hilda mówi: „- Niekiedy zbytnia uległość (…) i podporządkowanie wyzwala w mężczyźnie najgorsze instynkty. Ten sam mężczyzna, gdyby napotkał kogoś z charakterem, siłą woli, postępowałby zupełnie inaczej. (…) To oczywiste, że ojciec źle traktował matkę, małżeństwo jest jednak rzeczą szczególną i wątpię, by ktokolwiek z zewnątrz, nawet dziecko pochodzące z tego związku, miał prawo je osądzać”). Wszyscy synowie z żonami są obecni w Gorston Hall podczas ostatnich świąt Simeona Lee. Do rodzinnej posiadłości przybywa też Pilar Estravados, jedyna wnuczka Simeona, dziewczyna o ognistym temperamencie. Wśród gości znajdzie się jeszcze Stephen Farr, mieszkający w Afryce syn dawnego wspólnika Simeona. Gdy dochodzi do zbrodni, każde z nich jest podejrzane. Jakie sekrety ukrywają? Kto kłamie, a kto mówi prawdę? Wreszcie – kto poderżnął staruszkowi gardło? Jak się okazuje, w ostatnim rozdziale absolutnie każdy był w stanie to zrobić. Hercules Poirot ma twardy orzech do zgryzienia.
Od premiery minęło ponad osiemdziesiąt lat, a Morderstwo w Boże Narodzenie wciąż porusza, jest w stanie zachwycić. Ta powieść została dopracowana w każdym szczególe. Intryga jest misterna, a rozwiązanie bardziej niż zaskakujące – choć oczywiście czytelnik ma szansę sam poukładać te kryminalne puzzle. Znajdziemy tu jednak coś więcej poza wątkiem kryminalnym. To rzecz o duszącym patriarchacie, o tkwieniu w niezdrowych zależnościach. To wreszcie pomysłowe przetworzenie biblijnej historii o synu marnotrawnym – bo jeśli tu syn jest winny własnej życiowej przegranej (rozumianej rozmaicie), to dlatego, że został zgnębiony w dzieciństwie. Tak, to okrutna zbrodnia z wielkiej nienawiści – a utuczonym cielęciem z przypowieści staje się sam ojciec-patriarcha.
Jeśli szukacie dobrego kryminału na ten świąteczny czas, Morderstwo w Boże Narodzenie będzie doskonałym wyborem!
Źródło cytatów: Agatha Christie, Morderstwo w Boże Narodzenie, przeł. Andrzej Milcarz, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2020.
Źródło grafiki: http://www.kultura.banzaj.pl/galeria/boze_narodzenie_herkulesa_poirot_2-galdok-44858-473588-jpg.html i https://www.telemagazyn.pl/film/boze-narodzenie-herkulesa-poirot-2478262/
Świetna recenzja a Morderstwo w Boże Narodzenie to jedna z moich ukochanych książek Lady Agathy! I idealna na ten czas. Zwłaszcza, że przy świątecznym stole niektórym zdarza się mieć mordercze myśli 😉