Lektura na weekend – Kto leży w wannie?

Wreszcie mamy szansę poznać całą twórczość kryminalną Dorothy L. Sayers, uznanej brytyjskiej pisarki. W pierwszym tomie cyklu lord Peter Wimsey musi odkryć, kim jest nieboszczyk w wannie pewnego szanowanego architekta.

Dorothy L. Sayers

Oto wielkie wydarzenie na naszym rynku wydawniczym! Znak JednymSłowem proponuje czytelnikom wznowienie cyklu powieści Dorothy L. Sayers. jednej z dam kryminału dwudziestolecia międzywojennego, twórczyni detektywa lorda Petera Wimseya. Dorothy L. Sayers często wymienia się jednym tchem z Agathą Christie. Jednak o ile ta druga tworzyła do końca życia (i przeszła do historii jako Królowa Kryminałów), Dorothy L. Sayers porzuciła pisanie o zbrodni na rzecz esejów i sztuk teatralnych o tematyce chrześcijańskiej. Jednak pozostawiła po sobie wyrazistych bohaterów – najpopularniejszym jest lord Peter Wimsey, który prowadzi śledztwa z pomocą swego lokaja oraz Parkera, zaprzyjaźnionego policjanta ze Scotland Yardu. Dotychczas polski czytelnik mógł poznać tylko kilka jej powieści, zresztą rzadko wznawianych – a szkoda!

„- Słuchaj, Wimsey. Naczytałeś się kryminałów i pleciesz bzdury.
– Wcale nie – odparł lord Peter znużonym tonem. – Ale to nadspodziewanie dobry materiał na powieść detektywistyczną, nie sądzisz? My ją napiszemy, a Bunter zilustruje swoimi zdjęciami”.

Alfred Thipps, cieszący się poważaniem architekt prowadzący raczej spokojne życie, jest zszokowany, gdy w swojej wannie znajduje zwłoki mężczyzny mającego na sobie tylko złote binokle. Ciało najprawdopodobniej należy do żydowskiego finansisty, pana Levy’ego, który poprzedniej nocy opuścił swój dom i zapadł się pod ziemię… albo wylądował właśnie w tej wannie. Tylko co go tu sprawdziło? A może raczej: kto? I czy naprawdę w wannie znajduje się ciało Levy’ego? Przybyły na miejsce lord Wimsley dokonuje zaskakujących odkryć. Szybko angażuje się w tę osobliwą sprawę, rozumiejąc, że ma przeciw sobie „prawdziwego przestępcę, artystę w swoim fachu, któremu nie brak wyobraźni, rozmachu i finezji. Podoba mi się to”. Wkrótce napotyka rozmaite trudności, na czele z niechęcią policji. No bo kto to widział – lord-detektyw-amator? Czy on, człowiek zamożny, bibliofil, dandys, nie mógłby się zająć czymś innym? Sama Sayers ma do niego uroczy dystans, kiedy pisze:

„Karierę prywatnego detektywa poważnie utrudniało mu elitarne wykształcenie, które mimo napomknień Parkera, nie zawsze umiał usunąć na bok. Jego umysł spaczyli za młodu rozmaici Rafflesowie i Sherlockowie Holmesowie oraz symbolizowane przez nich postawy. Lord Peter należał do rodziny, która pracę pozostawiała innym.”

Ian Carmichael jako lord Peter Wimsey

Peter Wimsey jest być może głównym atutem tej kryminalnej serii. Ma się wrażenie, że to swego rodzaju potomek Oscara Wilde’a, napuszony, trochę cyniczny, skłonny do ironii, bardzo inteligentny, ale przede wszystkim uroczy (choć ten niezbyt poważny wizerunek Sayers ciekawie przełamuje, dodając mu traumy wyniesione z I wojny światowej). Pozostaje typowym przedstawicielem swojej klasy, trzyma się dobrych manier, lubi luksus, szybko ocenia ludzi, choć ma dla nich również sporo zrozumienia. Obok niego pojawiają się równie barwni bohaterowie: Mervyn Bunter, lokaj doskonały ze smykałką do fotografii, Parker reprezentujący Scotland Yard czy błyskotliwa księżna wdowa. Mam wrażenie, że każda postać występująca na powieściowej scenie została ciekawie, choć ironicznie opisana. I chyba to jest dziś najciekawsze w pisarstwie Sayers. Jak zauważa w interesującym wstępie Elizabeth George, współczesna autorka kryminałów:

„Tym, co nadal stanowi o niezwykłości powieści Sayers, jest jej gotowość do badania kondycji człowieka. Namiętności odczuwane przez bohaterów stworzonych przed osiemdziesięciu laty [dziś już przed niemal stu laty – przyp. mój – M. P. Urbaniak] są dziś równie żywe jak wówczas. Kierujące nimi pobudki są dziś nie mniej złożone niż w 1923 roku, kiedy to lord Wimsey złożył pierwszy publiczny ukłon. Czasy się zmieniły i Anglia z epoki Sayers jest miejscem współczesnemu czytelnikowi pod wieloma względami całkowicie obcym. Niemniej jedną z rozkoszy towarzyszących dziś lekturze jej powieści jest obserwowanie, jak dzisiejsza epoka zmieniła nasze postrzeganie świata, lecz w najmniejszym stopniu nie wpłynęła na to, co stanowi o naszym człowieczeństwie.”

Paradoksalnie przekombinowana intryga nie jest najmocniejszą stroną tego kryminału, a sposób przedstawienia rozwiązania wydaje się cokolwiek staroświecki (o ileż wiarygodniejsze są intrygi w powieściach Agathy Christie), choć trzeba przyznać, że sama historia porusza, nie jest sprowadzona li i tylko do zagadki kryminalnej. Pomimo tego Trupa w wannie czyta się wyśmienicie. Przedwojenna Anglia została tu pięknie zakonserwowana niczym w literackim bursztynie. Ta klasowość, te wytworne maniery, kluby dla lepiej urodzonych, te biedne służące i doskonali lokaje! Nie zabrakło też charakterystycznego dla tego okresu antysemityzmu (matka lorda Petera mówi: „Jestem pewna, że niektórzy Żydzi są bardzo poczciwi, i osobiście wolę ludzi, którzy w coś wierzą, choć bez wątpienia to musi być niewygodne, całe to niepracowanie w sobotę, obrzezywanie chłopczyków i wszystko uzależnione od pełni, i to śmieszne mięso, które jedzą, jakoś tak pospolicie nazywają… i że nie można zjeść boczku na śniadanie”). No i niemal każda scena nasycona jest tu błyskotliwym angielskim humorem. Księżna wdowa tak relacjonuje synowi odnalezienie zwłok: „Całkiem gołych, jeśli nie liczyć binokli. Pani Throgmorton poczerwieniała jak piwonia, opowiadając mi o tym wszystkim. Obawiam się, że prowincjonalne parafie potrafią niektórym zawęzić horyzonty”. Podczas przesłuchania u koronera służąca Gladys Horrocks przyznaje się do „nadprogramowego” wychodnego, wszak „lepiej stracić pracę, niż zawisnąć na stryczku, choć to naprawdę wielka szkoda i prawdziwe okrucieństwo losu, że gdy tylko dziewczyna chce się trochę zabawić, zaraz jakiś paskudny trup wlezie jej przez okno i narobi jej kłopotów”. Kapitalne są też dialogi lorda Wimseya i jego lokaja:

„- Jej książęca mość przekazała mi właśnie, że szacowny architekt z Battersea znalazł w swej wannie zwłoki
– Doprawdy, milordzie? Zaiste obiecujące.
– Jak zwykle doskonale dobierasz słowa, Bunter. Żałuję, że ani w Eton, ani w Oksfordzie nie nauczono mnie nawet tego.”

Jako miłośnik dawnych kryminałów niezmiernie cieszę się z tego, że ktoś wreszcie podjął się wznowienia powieści Dorothy L. Sayers. Czekam już na kolejne zapowiadane na okładce tomy: Zastępy świadków i Podejrzana śmierć. To było moje pierwsze spotkanie z lordem Peterem Wimseyem, ale na pewno nie ostatnie!

Źródło cytatów: Dorothy L. Sayers, Trup w wannie, tłum. Dorota Konowrocka-Sawa, Wydawnictwo Znak JednymSłowem, Kraków 2022.
Źródło grafiki: https://lubimyczytac.pl/autor/36457/dorothy-l-sayers i https://www.classicfilmtvcafe.com/2020/05/murder-must-advertise-tv-review.html oraz https://www.criminalelement.com/dynamic-duos-dorothy-sayers-lord-peter-wimsey-and-harriet-vane/

Dodaj komentarz