Pora na przyjemności – ROZWIĄZANIE KONKURSU!

Zakończył się już czerwcowy konkurs Pasji Pisania. Nie zrobiliście sobie wakacji od pisania! Nadesłaliście sporo świetnych prac! Kto otrzyma „Blisko, coraz bliżej”, najnowszą powieść Danuty Awolusi?

Pora rozstrzygnąć nasz blogowy konkurs czerwcowy. Mogliście wygrać znakomitą powieść Blisko, coraz bliżej Danuty Awolusi, pisarki i nauczycielki Pasji Pisania. Egzemplarze ufundowało Wydawnictwo Czwarta Strona. Więcej o tej książce pisałem w majowej „Lekturze na weekend”. Jak zwykle dopisaliście. Przyszło sporo świetnych tekstów. Kto stanie na podium? Danuta Awolusi napisała tak:

„Jak zwykle, wybór był wybitnie trudny. Gratuluję warsztatu, pasji i chęci do tworzenia! Mnóstwo tu zdolnych osób. Cieszę się, że jesteście, bo rynek bardzo was potrzebuje!”.

Postanowiła nagrodzić trzy osoby. Egzemplarze Blisko, coraz bliżej otrzymują: Beata, Alkalin i Patrycja.

Wszystkie prace konkursowe możecie przeczytać tutaj.

Oto, co zaproponowała Beata:

Z tamtych dni zapamiętała dwóch młodych mężczyzn w mundurach. Jeden zdjął czapkę i cały czas ją gniótł, drugi czapki nie zdjął, ale za to co chwila ją poprawiał. Obaj nie wiedzieli co zrobić z rękami. Mówili, że im przykro, ale żaden nie spojrzał jej w oczy. Powtarzali słowa: tragedia, okoliczności, wyjaśniamy. Na koniec stuknęli obcasami i odeszli zostawiając za sobą powietrze ciężkie i gęste.
Potem był kościół, do którego nie chciała iść, ale usłyszała słowa: tak trzeba, nie możesz – i uległa im.
Gdy zamknęła drzwi za ostatnim pociągającym nosem krewnym czy znajomym, nadszedł czas na słowa: co dalej?
Od wizyty dwóch panów w czapkach jej życie zmieniło się w metaboliczną egzystencję: wdech, wydech, połknąć, wypluć. Zniknęły słowa przyszłość, razem, a wiele innych rozmyło się i wyparowało.
Jej uwagę przykuła mała brązowa buteleczka na stole. Biała nakrętka, dwukolorowe biało-zielone kapsułki, do tego obietnica, że koszmarna nocna wieczność zmieni się w sen. Nie pamiętała kto jej to dał, ale pamiętała, że dołożył słowa: zobaczysz i będzie dobrze. Wyrzuciła buteleczkę do kosza.
Przytłaczały ją te wszystkie słowa i przyklejony do nich na siłę optymizm, czuła że musi poszukać innych, które nie przycisną jej syzyfowym kamieniem pustej nadziei. Chciała zacząć od podlania kwiatka, ale było za późno, gałązka stercząca z doniczki zmieniła słowo życie w pokruszony brązowy badyl.
Stanęła przed regałem z książkami, przesunęła palcem po półce zostawiając falisty ślad. Dmuchnęła, szare kłaki kurzu uniosły się i miękko opadły na swoje miejsce. Wyjęła pierwszą z brzegu książkę z nadzieją, że w niej znajdzie właściwe słowa. Zaciągnęła się wonią osieroconych kartek i poddała chwili. Wzrok pieścił akapity, myśli płynęły. A tuż obok wykiełkowało pierwsze od dawna właściwe słowo: przyjemność.

A oto praca Alkalin:

Arleta siedziała przy biurku, opierając się nonszalancko na łokciach w pozie śmiertelnego znudzenia. Przed nią leżał otwarty zeszyt z lekcją o rozmnażaniu muszki owocówki, nad którą ślęczała od godziny. Tyle że zamiast skupić się na chromosomach i dziedziczności, jej myśli błądziły nieśpiesznie po odległych zakamarkach świadomości.
Oczami wyobraźni widziała te wszystkie drozofile pływające smętnie w sfermentowanym mirabelkowym kompocie jak owady zatopione w bursztynie. Albo nie – życzyła im, żeby wpadły w łapy nasosznika trzęsia, kątnika domowego lub zyzusia tłuściocha, których pajęczyny co rusz znajdowała pod kaloryferem. Pająki odgryzałyby im główki i chrupały je, chrzęszcząc szczękoczułkami.
Mimowolny uśmieszek zniknął z twarzy Arlety, gdy w tych fantazjach dostrzegła, że paszcza pająka upodobniła się do znienawidzonego oblicza biologicy: z wąsikiem nad górną wargą i powiększającymi jak lupa okularami. Ale przecież pająkowi-biologicy też mogło się przydarzyć nieszczęście! Głodny wróbel mógł go zanieść w dziobie pisklętom, a takie nieopierzone młokosy często biją się o zdobycz – każde z piskląt oderwałoby po jednej nodze pająka, który zwijałby się w mękach. Na pająki czyhają też gliniarze naścienne: jeden taki gliniarz zaciągnąłby go do norki i złożył w nim jajo. Ale by się biologica miała z pyszna z jajem w odwłoku! Gdy już wyzionęłaby ducha, nowe pokolenie muszek owocówek z wymieszanymi, lecz niewstrząśniętymi haploidami odtańczyłoby powietrznego twista nad jej grobem.
Surrealizm tej sceny przywołał Arletę do rzeczywistości. Zakryła twarz rękami i jęknęła: „Dlaczego ona nas tak torturuje?! Chyba znajduje w tym jakąś niezdrową przyjemność!”.

I miniaturka Patrycji:

Trudno myśleć, kiedy gorące powietrze napiera ze wszystkich stron jak agresywny rój os. Brzęczy przy uszach i jaskrawym światłem przesłania widok przymrużonym powiekom. Osiada na wilgotnej skórze, przenika do umęczonego ciała i próbuje je mocniej rozgrzać. Ono walczy, wyrzucając z siebie więcej potu, który flegmatycznie spływa po plecach i piersiach, formując pionowe zygzakowate koryta.
Ścieżka w parku wije się pomiędzy trawnikami pozbawionymi zieleni. Zżółkłe plamy przygiętych do ziemi źdźbeł są tak zmizerniałe, że najlżejszy podmuch wiatru mógłby rozwiać jej w pył i pomieszać z unoszącym się spod ludzkich stóp kurzem. Tam, pośrodku tej pustyni ludzie, niczym greckie posągi, leżą i prezentują naoliwkowane ciała okrutnemu bóstwu słońca. Podpierając się na łokciach, odginają szyje eleganckim łukiem do tyłu, a ich głowy opadają sennie, przyciągane przez wyschniętą ziemię.
Powłóczę nogami, żwir chrzęści, a drzewa od czasu do czasu oferują plamę cienia. Patrzę z podziwem na kosy skaczące dookoła, jakby upał ich nie dotyczył. Co jakiś czas któryś z nich odlatuje, unosząc w dziobie różową dżdżownice.
Wilgoć w powietrzu skrapla się na języku i w gardle czuję posmak miasta, gorzki od smogu.
Raptem nabrzmiała kropla uderza mnie w rozpalone ramię. Zaskakuje mnie przyjemność płynąca z tego kontrastu. Podnoszę wzrok, ale niebo nade mną razi błękitem. Tylko gdzieś w oddali majaczy biały obłok. W opróżnionym basenie fontanny ostała się zatęchła kałuża, pełna mułu, plastikowych butelek i opakowań po batonikach. Przystaję i patrzę jak kolejne krople tworzą kręgi na brudnej wodzie, a one natychmiast rozbijają się o stosy śmieci. Zdziwieni ludzie chcą złapać deszcz w dłonie, jak dzieci sprawdzają czy nie jest on snem, bo spada powoli i niezdecydowanie, jakby go też zmęczył upał.

Serdecznie gratulujemy nie tylko laureatkom, ale także wszystkim osobom, które wzięły udział w konkursie! Niedługo zaprosimy was do udziału w następnym – szykujcie się na kolejną pisarską rozgrywkę!

Źródło cytatów: https://blog.pasjapisania.pl/2022/06/19/blisko-coraz-blizej-konkurs/

2 Replies to “Pora na przyjemności – ROZWIĄZANIE KONKURSU!”

  1. Pisarczyk Amator says: Odpowiedz

    Gratulacje dla zwycięzców. Powiedzieć jednak tylko tyle, to zdecydowanie za mało.
    Jury tym razem wybitnie postawiło na sensualność. I bardzo dobrze. Myślę, że każdy czytelnik dostał coś w swoim smaku. Osobiście czekam na rozwinięcie horroru szkolnego o biologicy.
    I trochę mi szkoda, że takie piękne haiku odpadło. Te podia są zdecydowanie za wąskie. 😉

  2. Dziekuje, pisarczyku, i rowniez gratuluje laureatkom. Patrycjo, dzieki Tobie poczulam upal i krople deszczu wszystkimi zmyslami!

Dodaj komentarz