Lektura na weekend – Pierwsza miłość, pierwsza powieść

Tanner Scott Bardziej na skutek przypadku niż ze względu na realną potrzebę zapisuje się na seminarium, w ramach którego może napisać powieść w cztery miesiące. Nie spodziewa się, że właśnie tam pozna kogoś, w kim natychmiast się zakocha – a jego miłość splecie się z literaturą.

„- Chyba możemy sobie darować rozmowy o tym, co tu robicie. Chcecie napisać książkę, prawda? (…) No to napiszecie. Owszem, cztery miesiące to niewiele czasu, ale dacie radę. Znajdziecie sposób”.

Główny bohater powieści Autoboyography Christiny Lauren (za tym pseudonimem kryją się dwie przyjaciółki-pisarki: Christina Hobbs i Lauren Billings) Osiemnastoletni Tanner Scott mieszka z rodziną – mamą, wziętą programistką, i ojcem-kardiochirurgiem oraz młodszą siostrą w Provo, „najbardziej mormońskim zakątku świata”, gdzie Scottowie sprowadzili się parę lat wcześniej. Tanner jest biseksualistą, a jego najbliżsi okazują mu wiele wsparcia, choć powrót do Provo wymusił na nim daleko posuniętą dyskrecję, co w zasadzie równa się ponownemu wejściu do szafy. Jak mówi o sobie na swój charakterystyczny, nieco nonszalancki sposób:

„Na jednym ramieniu siedzi diabełek: ignoranckie przekonanie, z którym zderzam się ze wszystkich stron, zarówno wewnątrz społeczności queer, jak i poza nią, że biseksualność to tak naprawdę brak zdecydowania; że to niemożliwe, by komuś bi wystarczyła jedna osoba, i że ta etykietka służy za wymówkę, żeby się nie angażować. Na drugim ramieniu jest aniołek – według książek i ulotek o queerpozytywności to właśnie jego powinienem słuchać. Aniołek mi powtarza, że takie oskarżenia to nieprawda, a biseksualność oznacza, że jestem gotów zakochać się w każdym. Chętnie stworzę monogamiczny związek, bo nie interesują mnie części ciała, tylko człowiek jako taki. No cóż, nigdy się nie zakochałem i nie czułem za nikim rozdzierającej tęsknoty, dlatego nie wiem, kto okaże się tym jedynym.”

Christina Hobbs i Lauren Billings

Tanner właśnie kończy liceum. Razem ze swoją najlepszą przyjaciółką zapisuje się na prestiżowe Seminarium pisarskie, pozwalające pod okiem mentora napisać powieść w jeden semestr. Tanner zastanawia się, czy te zajęcia na pewno są dla niego. Jest ambitny, ale dotąd właściwie nie próbował robić nic kreatywnego. Próbuje pisać, ale coraz większe zagubienie maskuje ironią („Ach tak, plan mojej książki. Szczątkowy dokument, po którym niczym po martwym stepie od czasu do czasu przewalają się krzaki burzanu”). Mentorem Seminarium jest Sebastian Brother, niewiele starszy od swoich podopiecznych. Ma on już na koncie spektakularny literacki sukces. Tanner z miejsca się w nim zakochuje, choć wie, że to nie najlepszy pomysł – Sebastian pochodzi z bardzo konserwatywnej mormońskiej rodziny, co więcej jest synem biskupa. Nie może być mowy o związku… a jeśli? Ta sytuacja jest inspirująca. Ma wpływ na twórczość Tannera – pisze on książkę o swojej pierwszej miłości. Uczuciu do mentora.

„- Okej, to może przejdziemy do twojej książki.
Pewnie, przejdźmy do książki. Tej, którą piszę o tobie”.

Kolejne love story z półki LGBT? Być może, ale sytuacja jest nader niebanalna. Nie chodzi tylko o wątek mormoński (już wykorzystywany w podobnych opowieściach – na górze kadr z filmu Dni ostatnie). Christina Lauren (pozwolę sobie napisać o autorkach w liczbie pojedynczej) przedstawia problem pierwszej miłości z bardzo ciekawej perspektywy. Tanner ma tolerancyjnych, otwartych na świat rodziców, religia nie dominuje w ich świecie –Scottowie są „wyzwolonymi unitariańskimi judeochrześcijanami” – choć ze względu na własne doświadczenia patrzą z podejrzliwością na wszelkie wspólnoty religijne. Nie mają problemu z tym, że Tanner zaczyna zakochiwać się w przedstawicielu własnej płci (on sam kwituje to w ten sposób: „Codziennie cieszyłem się, że nikt mnie nie osądza za bycie sobą”). Z drugiej strony zdają sobie sprawę, że dla mormonów najważniejsza jest ich wiara, a homoseksualizm nie stanowi akceptowanego sposobu na życie. Taki związek powinien pozostać w ukryciu (ojciec niebezzasadnie ostrzega Tannera: „Musisz wiedzieć, kim jesteś i czego nie zamierzasz tolerować. (…) Chcesz być czyjąś tajemnicą? Może teraz to jest dla ciebie w porządku, ale to twoje życie. masz je całe przed sobą. tylko ty możesz sprawić, by wyglądało tak, jak to sobie wymarzyłeś”). W tym Kościele nie ma miejsca na taką miłość – główny bohater zdaje sobie z tego sprawę, ale pozostaje bezsilny wobec własnych uczuć. Tylko brzemię religii od początku wisi nad tą dwójką (rozgoryczony Tanner pyta: „- Mamo, kiedy będę mógł zacząć się tym po prostu cieszyć?”).

Świetny jest też portret Sebastiana – wzorowego chłopaka, dumy rodziców, którego sympatyczny uśmiech to tylko maska, za którą skrywa się zagubienie. Dopiero Tanner pomaga mu zrozumieć, kim naprawdę jest. Sebastian angażuje się w ten związek, jest szczęśliwy, ale to szczęście okupione poczuciem winy („- Wyrzuty sumienia to znak, że robię coś złego. A kiedy odczuwam spokój wiem, że Bóg akceptuje to, co robię. (…) Czasami się zastanawiam – ciągnie Sebastian – czy to rzeczywiście Bogu te sprawy bardziej przeszkadzają, czy może jednak Kościołowi”). Tanner zauważa:

„Sebastian z czymś walczy i nawet o tym nie wie. Zakopał się we własnych dogmatach, tak daleko zabrnął w świecie złożonym wyłącznie z powinności, tak głęboko, że nawet sam przed sobą nie potrafi się przyznać do zainteresowania facetami. Nie umie zaakceptować, że podobają mu się mężczyźni, że zawsze będą mu się podobać, że to część tego, kim jest, że to absolutnie w porządku i zasługuje na podziw, szacunek i miejsce w życiu dokładnie tak samo, jak każda inna część, która się na niego składa.”

Historia Tannera i Sebastiana bywa piękna, bywa też dramatyczna. Została przedstawiona wiarygodnie, również pod względem psychologicznym – od pierwszych etapów niemal ślepego zakochania. Nie ma tu fajerwerków fabularnych (choć jeden twist może zaskoczyć), ale być ich nie musi. Czuje się emocje, które kierują tymi dwoma. I ten ciężar brzemienia religii („Jakie to musi być straszne, wierzyć, że Bóg kocha wszystkie swoje dzieci, chyba że któreś z nich kocha kogoś nie tak, jak powinno”). Cena, którą obaj muszą płacić za tę miłość okazuje się bardzo wysoka. Czy ich uczucie pozostanie zamknięte tylko na kartach powieści Tannera? Czy mogą mieć przed sobą wspólną przyszłość?

Piękna to książka – a przy okazji bardzo pisarska. Nie mógłbym jej nie polecić!

Źródło cytatów: Christina Lauren, Autoboyography, tłum. Aga Zano, Prószyński i Ska, Warszawa 2022.
Źródło grafiki: https://lubimyczytac.pl/autor/86250/christina-lauren oraz https://www.outfilm.pl/dni-ostatnie

5 Replies to “Lektura na weekend – Pierwsza miłość, pierwsza powieść”

  1. Tanner, wydaje się być bardzo dojrzały jak na swoje 18 lat. Wydaje mi się, że autorki stworzyły poważnego osiemnastolatka. Może nawet zbyt poważnego…Ale może się mylę. Trzeba sięgnąć po tę książkę…koniecznie.

  2. Może sięgnę, ale – szczerze mówiąc – ta recenzja niezbyt mnie zachęciła. Myślę, że Hemingway, Orwell, Kazantazakis, a nawet Rimbaud nie byliby zadowoleni z tego, ze coraz częściej stawia się znak równości pomiędzy słowem „pisarz” a słowami ”mimoza”, „wrażliwiec” czy „odmieniec”. Tak na marginesie – pisarz-przedstawiciel LGBT nie musi być słaby. Homoseksualny Rimbaud był niezłym zabijaką i włóczykijem. Nie tylko on. Słyszałem kiedyś miejską legendę o homoseksualnym facecie, który sam się podpisywał na murach jako „Ostry”, a jego ulubioną rozrywką było ściganie i glanowanie skinheadów. Czujecie? Mysz goniąca i flekująca kota. Klimacik a la „Bękarty wojny” lub „Django”. 😉
    A tak w ogóle – W imieniu hetero-normatywnych facetów, wyznających „kult harówki” (prześmieszny termin ukuty ostatnio przez nową lewicę, stara lewica uważała że praca tworzy i nobilituje człowieka) oraz wolących kawę-szatana od mdławej latte i zimne piwo od kolorowych słodkich drinków bardzo proszę o więcej książek o nas. Nadal stanowimy ponad 80% (albo i ponad 90%) społeczeństwa. Zorba był jednym z nas. Harował, lubił się zabawić, nie bał się ryzyka i umiał dać w ryja. No dobra – pił wino, bo greckie piwo wtedy najlepsze nie było. Uprzedzając zarzuty o „prawackość” – nie szanował popów, bo uważał że nie wiedzą nic ani o życiu ani o Bogu, ani o raju.

    1. Michal_Pawel_Urbaniak says: Odpowiedz

      Pisarczyku, będziesz mógł tę książkę wygrać w następnym konkursie 🙂

  3. Ale którą? Tę o której byłą recenzja (Autoboyography) , czy jakąś w rodzaju tej książki o której napisanie się upominam ? 😉

    1. Michal_Pawel_Urbaniak says: Odpowiedz

      „Autoboyography”:)
      Tylko pamiętaj o limitach:)

Dodaj komentarz