W poszukiwaniu swojego eldorado – druga powieść Marii Narel-Challot

I kolejne pisarskie marzenie się spełniło. Ukazała się druga książka Marii Narel-Challot, absolwentki kursów Pasji Pisania. „Eldorado nad Biebrzą – Zofia” to drugi tom cyklu „Inna Ameryka”. Jakie były dalsze losy Prancuków?

Maria Narel-Challot, absolwentka kursów Pasji Pisania (uczestniczyła m.in. w prowadzonym przeze mnie Internetowym Kursie Podstawowym, a także w Internetowym Kursie Pisania Scenariusza) opublikowała swoją kolejną powieść! Chodzi o Eldorado nad Biebrzą – Zofia. To druga część jej debiutanckiej książki Amerykański kapelusz – Feliks. Obie ukazały się nakładem Wydawnictwa JZI – Jamiński Zespół Indeksacyjny i składają się na dylogię „Inna Ameryka”. O premierze pierwszej z nich (miała miejsce na początku roku) pisałem tutaj. Co czeka Feliksa i Zofię w drugim tomie?

Maria Narel-Challot

Akcja obejmuje lata 1913-1953. Maria Narel-Challot po raz kolejny w oparciu o przekazy rodzinne zbudowała zajmującą opowieść o konfrontacji zwykłego człowieka z Wielką Historią. Feliks i Zofia szukają swojego szczęścia, dokonują różnych wyborów, muszą się mierzyć z rozmaitymi dramatami. Autorka nadała członkom swojej rodziny – Prancukom, Narelom, indywidualne rysy, uczyniła ich bohaterami z krwi i kości. Chce się im kibicować, czuje się ich radość, dzieli się z nimi smutki. Buduje się razem z nimi życie w ich nadbiebrzańskim eldorado.

A oto fragment pierwszego rozdziału:

„Tego ranka Zofia siedziała w oborze na niskim stołku i doiła krowę, wypełniając powoli wiadro ciepłym mlekiem. Monotonne gesty pozwalały jej oddawać się myślom o małżeńskiej rozłące. Nagle podskoczyła, słysząc przeraźliwy krzyk Władka.
— Mamo! Mamo! — darł się wniebogłosy, wbiegając do obory. — Jakiś dziad wszedł do domu. I to z tobołami!
— Może to kupiec wędrowny? — Zofia nie przerywała pracy. — Jakiś korobielnik z wozem?
— Gdzie tam! Bez wozu. Przyszedł na piechotę. I chodzi po domu jak po swoim.
— Stary dziad?
— No, stary, ale w kapeluszu.
— Aha, w kapeluszu. A któż to może być? — Serce drgnęło jej w nadziei.
Wstała, otrzepała fartuch i poprawiła chustkę na głowie, kierując się do wyjścia. Jeszcze pozostając w mrocznym wnętrzu, ujrzała znajomą sylwetkę, skąpaną w porannym słońcu. Bujne i długie włosy, podświetlone jaskrawym światłem, tworzyły swoistą aureolę wokół twarzy, jak u świętych z religijnych obrazków. Na początku nie była pewna, czy śni czy też widzi go naprawdę. Zamarła w milczeniu, jakby bała się spłoszyć upragnioną wizję.


— To nasz Władek? Już taki duży? — głos Feliksa sprowadził ją na ziemię.
Stała nieruchomo, widząc jak on nachyla się do syna, wyciągając ku niemu ręce. Władek prysnął zdziwiony, pobiegł schować się za krzaki pod płotem, skąd właśnie wynurzył się Franek, przyglądając się przybyszowi z zaciekawieniem. Zbliżał się śmiało, małymi krokami, lecz nagle zatrzymał się, zachowując bezpieczną odległość.
— Franuś, synku! Nie poznajesz taty? — Feliks podszedł do niego i uścisnął go. — Przywiozłem ci wielką torbę candys, prosto z Ameryki.
Daddy!?! — wykrztusił z niedowierzaniem. — Gdzie byłeś tak długo? — odparł obrażony i wyrwał się z objęć. Uciekł do młodszego brata i zaczął coś mu opowiadać z przejęciem.
— Ależ wyrosłeś! — krzyknął za nim Feliks. — Too much. Too much.
Gdy zostali sami, Zofia długo przyglądała się Feliksowi. Zalała ją fala radości i ulgi jednocześnie. Mimowolnie poczuła silne pożądanie, uśpione przez lata rozłąki.
— No, istny z ciebie Amerykanin! Wystroiłeś się jak na odpust, całkiem z amerykańska. Do roboty nie pójdziesz w nowej kurtce i białej koszuli — strofowała go żartobliwie, czując jak promieniuje w niej szczęście. — Zmężniałeś przez te lata. Wyglądasz na prawdziwego gospodarza. Widać dobrze ci było u tego farmera.


— A ty jeszcze piękniejsza niż na fotografii — Feliks odwzajemnił się ze szczerą gorliwością. — Wyładniałaś, poprawiłaś się w biodrach jak na gospodynię przystało. A ja tak się zamartwiałem, że nie dasz rady, samiuteńka z dwoma łobuzami. Dzięki Bogu, jakoś przeżyliście i beze mnie!
— Ano, przeżyliśmy. Nauczyłam się sama gospodarować, doglądać dzieci. A i dobrych ludzi tu nie brakuje. Pomocnych. — Wskazała w stronę najbliższej zagrody.
— Wynagrodzę ich wszystkich, tak jak obiecałem. Nie pożałują. Przywiozłem cały zarobek. Nie targałem dużych skrzyń, jak poprzednio. Zobaczysz, jak my teraz sobie pożyjemy.
Wszedł do obory, przyjrzał się Zofii z bliska i zamknął ją w ramionach. Zatonęli w nagłej bliskości. Natychmiast przypomniała sobie zapach jego skóry, musnęła jego włosów. Poczuła się bezpieczna w jego silnym objęciu. Zawirowało jej w głowie od nadmiaru emocji. Dopiero po dłuższej chwili wyszeptała mu prosto do ucha:
— Witaj, kochany mężu. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że wróciłeś do mnie, do rodziny, do swojego domu. Już więcej cię nie wypuszczę, nigdzie. Nie wiedziałam, że tak mi będzie ciebie brakować.
— Mamo, jestem głodny! — Dobiegł ich głos Franka.
— Zaraz odgrzejemy kartofle i kapuśniak! — odkrzyknęła, nie wyrywając się z uścisku Feliksa.
— Macie jeszcze kartofle? Too much — zamruczał Feliks. — Mógłbym jeść je bez przerwy, bo nie skosztowałem kartofelka na tej farmie przez całe trzy lata! Wyobrażasz sobie, by nie sadzić ziemniaków na tak ogromnej gospodarce! Tylko hektary kapusty i kapusty.
Ich powitanie przerwało muczenie niewydojonej krowy.
— A czyjaż to krowa? Kto ci ją dał? — zdziwił się rozglądając się po oborze. Dostrzegł konewkę, gdzie Zofia zlewała przecedzone mleko. Podniósł ją, przyłożył do ust i upił łapczywie, aż dwie białe strużki pociekły mu po brodzie.
— Krowa moja. I cielak mój — oznajmiła Zofia z cieniem dumy w głosie”.

Mario, w imieniu całego zespołu Pasji Pisania serdecznie ci gratuluję! Ogromnie się cieszę, że twoje pisarskie marzenia się spełniają i to z takim rozmachem! Dwie premiery jednego roku! Oby tak dalej! Życzę ci wielu dalszych sukcesów pisarskich!

Źródło cytatów: Maria Narel-Challot, Eldorado nad Biebrzą – Zofia, JZI – Jamiński Zespół Indeksacyjny, Twardy Róg 2021.
Źródło grafiki: Archiwum Autorki.

Dodaj komentarz