Lektura na weekend – Nowy Jork oczami mieszkańców

Lubicie czytać przewodniki? Ten po Nowym Jorku, stworzony przez Craiga Taylora, jest wyjątkowy. To opowieść na kilkadziesiąt głosów. Miasto podpatrzone oczami mieszkańców – tych, którzy kochają Nowy Jork i którzy go nie znoszą.

„Mam wrażenie, że w Nowym Jorku te rzeczy są jeszcze wyraźniejsze niż gdziekolwiek indziej, bez kitu. Wiesz, o co mi chodzi? W tym mieście pulsuje tyle energii. Serca, myśli, pot, krew, wszystko. (…) Ile tu się dzieje. Słowo daję, to miasto karmi człowieka energią. Jeśli tego szukasz, to trafiłeś w odpowiednie miejsce.”

Craig Taylor, kanadyjski pisarz i dziennikarz, postanowił poznać dogłębnie Nowy Jork i opowiedzieć o nim. Jednak jego książka to nie zbiór faktów, dat, przedstawienie miasta na przestrzeni dziejów. To przede wszystkim zbiór opowieści zwyczajnych ludzi, którzy żyją w Nowym Jorku, muszą wpasować się w to miejsce, dostosować do niego. Zdawałoby się, miasto jak miasto. Większość rozmówców Craiga jednak nie ma wątpliwości, że to wyjątkowy punkt na mapie („Nie zliczę, ile razy słyszałem, że w Nowym Jorku jest jak w innym kraju. No i owszem. Zawsze tak mieliśmy. O to właśnie chodzi. W głowie mi się nie mieści, że można to traktować jako coś złego”). I nie chodzi tu tylko o fascynację, choć i fascynacja, rzecz jasna, jest obecna („Nowy Jork to jest stolica świata. my tu robimy, chodzimy, mówimy po swojemu, to miasto to styl życia” – mówi pewien raper). To naprawdę wymagające miasto. Deborah Karlsson, terapeutka, zwraca uwagę, że Nowy Jork sam w sobie często stanowi centralny punkt każdej sesji („Nie wiem, jak to wygląda gdzie indziej, ale Nowy Jork odgrywa ogromną rolę w życiu swoich mieszkańców. Prawie jakby miał własną, jednostkową tożsamość”).

Przechadzamy się zatem po Nowym Jorku z jego mieszkańcami – z niewidomym piosenkarzem, z dziewczyną, która uwielbia chodzić po knajpach (i wie, gdzie sprzedają najlepsze bajgle – choć jak pokazują kolejne opowieści, zdania są podzielone), z przewodnikiem po pizzeriach, z zafascynowanym tym miastem fotografem (stwierdzi on: „Czasami zdarzają się takie chwile zaborczości, kiedy czujesz się tak, jakby cały Nowy Jork istniał tylko dla ciebie”). Będziemy świadkami rozmowy dwóch finansistów. Poznamy pisarza, którzy z powodzeniem sprzedaje napisane przez siebie książki na ulicy (to jeden najciekawszych rozdziałów). Zajrzymy do Statuy Wolności razem z jej ochroniarzem i zwiedzimy Queens Museum pod przewodnictwem kuratorki. Craig oddaje głos najróżniejszym osobom: czarnoskóremu kucharzowi, który gotuje w domach swoich klientów (to przy okazji mocna opowieść o wciąż obecnym rasizmie), kobiecie zajmującej się się odwszawianiem, pielęgniarce, nauczycielowi medytacji, zmywaczowi okien i serwisantowi wind (które często są cmentarzyskami dla gryzoni), uzdrowicielce, która przywraca miejscom dobrą energię, rozmaitym aktywistom, wielkim bogaczom i tym, którzy dla nich pracują (jeden z nich podsumuje celnie: „Bogaci zawsze mieszkali w innym mieście niż dziewięćdziesiąt procent reszty”), konduktorowi metra, bezdomnemu zbieraczowi puszek, przepracowanej właścicielce serwisu wyprowadzania psów. To właśnie Andrea Pawlak powie:

„To jest straszny stres. W sensie: życie w tym mieście. Jeden fałszywy krok i po tobie, nie? Wystarczy kilkumiesięczny poślizg z czynszem i już masz sprawę w sądzie, nikt ci nic więcej nie wynajmie. Kaplica. Chociaż to nawet nie tak, że żyjesz w strachu, raczej w wiecznym wyścigu z czasem i okolicznościami. Może po prostu nie chcę skończyć na ulicy. Bo to jest tak, nie wiem, że ludzie w Nowym Jorku się poddają. I myślą, że jak wypadniesz, to przepadniesz”.

Sposób patrzenia na życie – i na Nowy Jork – rozmówców Craiga bardzo interesująco się różni. Przykładowo Anton Shavers przyjechał do Nowego Jorku, aby zrobić wymarzoną karierę („Słyszałem, że jak chcesz zostać aktorem, piosenkarzem czy modelem, to tutaj masz największe szanse, żeby się wybić. Można złapać kontakt, z kim trzeba, i powolutku iść w górę. Ja osobiście postanowiłem tu przyjechać, żeby zostać niezależnym muzykiem, bo uwielbiam śpiewać i chciałbym współpracować z innymi wokalistami i artystami”). Z kolei Maggie Parker, niania, nie ma złudzeń: „To miasto nie powstało z myślą o tobie. (…) Niewiele znam rzeczy bardziej irytujących niż takie przeświadczenie, że przeprowadzka tutaj to gotowa komedia romantyczna, film Woody’ego Allena, Broadway, wszystko tylko czeka, aby ci dać to, czego się spodziewasz. Nie ma tak”).

Wydaje mi się, że najciekawszy w tej książce paradoksalnie nie jest Nowy Jork sam w sobie (choć i on jest bardzo istotnym bohaterem tej książki, nie tylko scenografią), ale właśnie historie jego mieszkańców, ich celne obserwacje – to też kształtuje obraz Nowego Jorku i pewnej części Ameryki. Przykładowo oto, co ma do powiedzenia wspomniana już Maggie Parker, niania, o swoich podopiecznych:

„Napatrzyłam się na przywileje pewnej klasy. Jeśli masz dziewięć lat i nie robi na tobie wrażenia, że latacie prywatnym odrzutowcem, to nic cię w życiu nie zachwyci. Te maluchy mają osobistych kucharzy. Dostają wszystko, czego zapragną. W dowolnych ilościach, o każdej porze. (…) Te dzieciaki z niczego nie czerpią przyjemności. Do tego bawią się same, nie mają przyjaciół. Może i masz, co tylko sobie wymyślisz, ale jesteś sam. Dostałaś od mamy i taty stadninę koni, jakieś baseny, prywatne place zabaw, ale siedzisz na nich sama. No i nie zapominajmy, że mają bardzo ubogie doświadczenie społeczne. Nigdy w życiu nie przejadą się metrem. Nie mówią »dziękuję«. Osoby, które dla nich pracują, nie są w ich oczach ludźmi. To bardzo niezdrowe”.

Pojawiają się tu historie wstrząsające – jak imigrantki z Salwadoru. Jednym z najdłuższych i najmocniejszych rozdziałów jest ten poświęcony pierwszym dniom pandemii. Wśród rozmówców Craiga znalazł się też policjant, który 11 września 2001 roku pracował na gruzach World Trade Center, a także operatorka 911 – ich opowieści na długo zapadną w pamięć. Oczywiście, nie wszystkie przemówią do każdego jednakowo. Niektóre są rozpisane na kilka stron, inne sprowadzone do paru akapitów. Wydaje mi się, że książkę Nowojorczycy. Miasto i ludzie można traktować bardziej jak album do przeglądania. Tyle, że zamiast zdjęć, mamy tu właśnie opowieści. Myślę, że warto wybrać się w tę podróż. A na zakończenie jeszcze dwa cytaty:

„Kocham to miasto. Chyba nie chciałbym żyć w żadnym innym miejscu na świecie, wiesz? Przypomina mi się Here is New York E. B. White’a, on to tam najlepiej opisał. Że Nowy Jork to jest taka patchworkowa narzuta z wielu małych miasteczek pozszywanych ze sobą, tworzących jednak spójną całość. Kocham tę całość”.

„Nowy Jork to nie jest prawdziwe miejsce”.

Źródło cytatów: Craig Taylor, Nowy Jork. Miasto i ludzie, tłum. Aga Zano, Znak Literanova, Kraków 2022.

2 Replies to “Lektura na weekend – Nowy Jork oczami mieszkańców”

  1. Uwielbiam takie ksiazki, w ktorych rozni ludzie opowiadaja swoje autentyczne historie. To czasem lepsze niz fikcja i to wcale nie musza byc mieszkancy Nowego Jorku, choc to miasto na pewno fascynuje.

    1. Michal_Pawel_Urbaniak says: Odpowiedz

      No właśnie, to czasem lepsze niż fikcja:)

Dodaj komentarz