Lektura na weekend – Ściany, trupy i ucieczki

Matka umiera, ale ważniejsze od żalu okazują się pieniądze. W piwnicy straszy trup. Garbus żeni się z piękną kobietą. Dzieci stają się żołnierzami na froncie wojny rodziców. Co jeszcze znajdzie się w tym znakomitym zbiorze opowiadań?

Mama umiera w sobotę to debiutancki tom opowiadań Rafała Niemczyka. Początkowo trudno znaleźć wspólny mianownik tych siedmiu tekstów. Każdy jest tak różny od poprzedniego, każdy napisany całkiem inaczej. Przykładowo tytułowe opowiadanie (na marginesie – niedawno sfilmowane), z gruntu realistyczne, choć z domieszką absurdu i groteski, traktuje o tym, jak mama umiera nie w porę.

„Głos w słuchawce oznajmia, że mama nie żyje. (…) Karol nie potrafi się zdobyć na szczere łzy. Gdyby znalazł mamę w niedzielę, albo nawet w poniedziałek, z pewnością zapłakałby głęboko i utulił biedaczkę z całych sił. Kochał ją i wciąż kocha, a jednocześnie dochodzi do niego, że właśnie został sierotą. Mama odeszła jednak nie w porę, przez co kolejny raz postawiła syna przed wielkim problemem. Zaczyna się wczesny sobotni ranek, do poniedziałku dwie pełne doby. A w poniedziałek Karol musi zawitać do banku, by z konta, do którego upoważniła go matka, wypłacić czterdzieści pięć tysięcy złotych. Musi to zrobić, zanim w łapska urzędasów trafi akt zgonu i pozwoli im na zagarnięcie pieniędzy przeznaczonych dla niego. że też musiała umrzeć akurat w sobotę!”

Te pieniądze są ważne, stanowią przepustkę do lepszego życia („To przecież nie wina Karola, że jak do tej pory w życiu szło mu nie najlepiej, a kolejne głąby zwalniały go z pracy pod byle pretekstem, nie poznawszy się na jego talentach. Zupełnie jak wykładowcy na studiach. Ślepi i głupcy! Oszczędności mamy pozwolą mu na nowo wystartować, a jak się już rozpędzi, to nic go nie zatrzyma”). Kolejne opowiadanie – Trup w piwnicy – przywodzi na myśl Proces Franza Kafki. Narrator również zostaje uwikłany w sprawę urzędową, nie ze swojej winy. Otrzymuje dziwaczny nakaz: „Pismo obwieszczało, że w kącie mojej piwnicy zalega trup, którego należy uprzątnąć”. Popada w swoistą psychozę – zakończenie tej historii okazuje się zaskakujące. Z zbliżonej sytuacji znajdzie się narrator ostatniego opowiadania – Stodoły. A jednak jest to tekst o zupełnie innym charakterze. Tu narrator dokona pokrętnej spowiedzi… W opowiadaniu Ściana – zdecydowanie najlepszym w tym zbiorze – w pewnym zwyczajnym mieszkaniu wyrasta tytułowy „dodatek”. Jest czymś niesamowitym, jakby nie z tego świata:

Jedno z opowiadań wydaje się inspirowane
powieścią „Proces” Franza Kafki

„Ściana drwi sobie z każdego, jest przebiegła. Umie krzywdzić, choć nikogo nie dotyka. To butelka Kleina z zaklętym w środku fałszywym tłumaczem – dżinem, którym nie spełnia życzeń. Wstęga Möbiusa – droga, z której nie można zejść, ponieważ nie ma drugiej strony. Ściana, której nikt nie widzi. Śmiertelnie groźna, bo zaczyna żyć.”

A przecież to artefakt wzbogacający boleśnie realistyczną historię o pewnej przeciętnej rodzinie, na którą składają się sfrustrowani rodzice i ich dwoje dzieci. Wszyscy tu są nieszczęśliwi – matka próbuje zaprowadzić porządek, ojciec szuka ucieczki w alkoholu, dzieci, które przystosowują się do zastanych warunków, ale nie jest im łatwo. I one szukają ucieczek, pragną akceptacji rodziców. Wreszcie muszą brać udział w rodzinnej wojnie dorosłych, opowiadając się po którejś ze stron. A ściana rośnie…

„Dzieci są teraz żołnierzami wrogich jednostek, których dowódcy (…) wkrótce zawrą haniebny rozejm. Nie są świadomi, że ich wojownicy zabiorą żal, niepokój i nieposkromione okruchy nienawiści do małego pokoju. Zanim złe uczucia zdążą rozpłynąć się w powietrzu i odejść w zapomnienia, Ściana w dziecięcym pokoju podzieli go na dwie równe części – od sufitu po podłogę, od okna do drzwi”.

Rafał Niemczyk

Mamy tu także historię małżeństwa funkcjonującego w patriarchalnym społeczeństwie i innej pary – garbusa ożenionego z piękną kobietą (ta opowieść została przedstawiona w nieco patynowym stylu, gawędziarskim tonem). Znajdziemy tu także niemal kryminalne opowiadanie o osieroconym chłopcu i przybranym dziadku, pozostającym w drodze. Znaczenia Gambino trzeba szukać między wierszami („Nekrologi w gazetach kryją w sobie coś magnetycznego – dziesiątki śmierci ukrytych w słowach, jedna pod drugą, obok siebie, w milczącym szeregu. Cmentarna aleja, żył lat pięćdziesiąt dziewięć, papierowa nekropolia, powiadamiają pogrążeni w bólu bliscy, śmierć zaszyfrowana literami i cyframi”).

To historie skrajnie różne, a jednak połączone przede wszystkim konstytucją bohaterów. Opowiadania zaludniają ludzie nieszczęśliwi, osaczeni przez własne demony, szukający swojego miejsca w świecie, spełnienia. Spuszczę zasłonę milczenia na to, czy każdemu się udaje. Wszak „Domagać się wyjaśnień jest łatwiej niż je składać”. Uderza bogactwo wyobraźni Rafała Niemczyka, umiejętność tworzenia przekonującej prozy osadzonej w całkiem różnych kontekstach. Zwraca także uwagę zdolność celnej, nierzadko zaprawionej uronią obserwacji, choćby w drobnych scenkach:

„Dla kamuflażu przybrałem nieobecną minę i zacząłem się posuwać w kierunku ciągu osiedlowych sklepów, w ich okolicy zawsze można posłuchać nowin i plotek, głównie z ust niedoszłych kierowników, wlewających piwa w gardziele z regularnością zegara atomowego, albo pań domu, które z zakupów uczyniły szkielet harmonogramu swego doczesnego życia, a zarazem źródło wiedzy o wydarzeniach z kraju i ze świata.”

Mogą zachwycić też opisy – przemyślane i precyzyjne, pełne świetnych porównań, doskonale dostosowane do danego opowiadania, jak ten otwierający Gambino:

„Koniec grudnia, czwarta rano. Tykanie zegara. Światło z lampki nocnej, smuga z kinkietu nad łóżkiem. Sterylny hotelowy inwentarz. Kredowe kasetony na suficie. Bezprzykładna funkcjonalność. Cztery miętowe ściany, stylowe jak sala operacyjna. Na najbardziej pustej ścianie obraz z nic nieznaczącym widokiem. Na wolnym łóżku starannie zasłana, nieludzko czysta pościel. W podświetlonym lustrze odbicie stolika, a na nim wazon ze sztucznymi kwiatami, a pod nim otwarta na dziale z nekrologami gazeta, a na niej filiżanka z fusami po kawie. Nagi wieszak w kącie, niedomknięta szafa, miejsce na buty. Gdzieś za ścianą szum prysznica, spłukiwanej wody, krępujące odgłosy. Za oknem noc, surowa jak partyjna dyscyplina.”

Mama umiera w sobotę Rafała Niemczyka nie daje się łatwo sklasyfikować. Mamy do czynienia z prozą wyrafinowaną i bogatą. Te opowiadania można czytać wielokrotnie i odkrywać je na nowo. To siedem fascynujących podróży.

Źródło cytatów: Rafał Niemczyk, Mama umiera w sobotę, Wydawnictwo Afera, Wrocław 2015.

7 Replies to “Lektura na weekend – Ściany, trupy i ucieczki”

  1. Pisarczyk Amator says: Odpowiedz

    „Za oknem noc, surowa jak partyjna dyscyplina”. No tym to mnie nawet Mistrzu zachęcił. Zobaczymy czy książka dorówna teaserowi.. 🙂

    W rewanżu polecę film, w którym główna role przypadły śmietance pisarzy, z gatunku tych co to najpierw żyją a potem piszą. Nie wiem czy Witkacy kiedykolwiek w realu spotkał się z Josephem Konradem i Boyem-Żeleńskim, ale wizja ich wspólnego imprezowania i życia na krawędzi przedstawiona w „Niebezpiecznych dżentelmenach” przywodzi na myśl najlepsze filmy Kusturicy. Powiedzieć o tym filmie, ze jest odjechany to nic nie powiedzieć.

    1. Michal_Pawel_Urbaniak says: Odpowiedz

      Będę czekał zatem na Twoje wrażenia:)

  2. Pisarczyk Amator says: Odpowiedz

    Jeśli „reguła pierwszych 10-15 stron” pozwoli…. 😉

  3. Pisarczyk Amator says: Odpowiedz

    W czasach gdy słowa YouTube Spotify nic jeszcze nie znaczyły, kupując płytę nowego zespołu dokonywało się w sklepie muzycznym szybkiego przesłuchania po kilka sekund z wybranych kawałków. Sprytni wykonawcy i ich wydawcy , wiedzieli że najlepszy kawałek z płyty umieszcza się na samym początku. Dobrze żeby drugi i ostatni też były chwytliwe. No i żeby tytułowy utwór był hiciorem pełnym soczystych riffów, zmian tempa, dziarskich chórków i zaskakujących elementów. Wtedy ludzie kupią płytę nawet jeśli pozostałe dziesięć piosenek będzie zwykłymi gniotami.
    Gdyby książka Rafała Niemczyka była takim przesłuchiwanym longplayem, to przepadłaby z kretesem. Otwierająca tomik, tytułowa „Matka umiera w sobotę” przypomina bardziej reportaż niż literaturę piękną. Zbyt surowa, bohaterowie pokazani zbyt schematycznie. Nie ma żadnego zwrotu akcji. Po przeczytaniu kolejnego w serii „trupa w piwnicy” (kudy klimatowi do Kafki, prędzej to „Straszydła na co dzień” Karela Mihala; ale Mihala bardzo lubię) w odkrywcę nowości wpada na chwilę promyk nadziei. Co z tego gdy po trzeciej w tomiku „Ścianie” nadzieja ta gaśnie a czytelnik upewnia się, że autor to lubiący babrać się w smutku kronikarz przypadków beznadziejnych, które muszą się skończyć jakąś tragedią lub śmiercią bohatera.

    Szczerze mówiąc w tym momencie miałem ochotę rzucić tym „dziełem” w kąt (reguła 10 stron) i skomentować je zdaniem „Szkoda życia na kiepskie wino i smutne książki”. No bo po co czytać o ludziach, którzy zamiast walczyć ciągle uciekają – w alkoholizm, w samobójstwo, w oskarżanie wszystkich za swoje niepowodzenia? Po takiej lekturze można jeszcze uwierzyć, że światem rządzi determinizm, a dobro i wolna wola nie istnieją. A przecież nie takie jest zadanie literatury. „Twoje słowa tumanią i kłamią! Piersiom żywych daj oddech zapału, wiew szeroki i skrzydła do ramion!”.

    Zmusiłem się jednak do kontynuacji i zostałem nagrodzony. Pełen niedopowiedzeń, tajemniczy „Gambino” (nie wiem czemu nasuwały mi się przy nim obrazy z „Leona Zawodowca” czy „Kśegowego” – czyżbym uważał, ze tajemniczy dziadek znikający co noc z hotelu był płatnym zabójcą?) i utrzymany w klimacie dziewiętnastowiecznych powieści grozy „Przypadek brzydala” z cudownym plot twistem to jest to.
    Podejrzewam, że ranking opowiadań sporządzony przez innego czytelnika mógłby być zgoła odmienny. Jak dla mnie ocena całego tomiku to 7/10. Zbiór opowiadań nierówny jak boisko piłkarskie po dwugodzinnych manewrach kompanii ruskich czołgów. Są w nim jednak perełki i dlatego warto go przeczytać.

    1. Michal_Pawel_Urbaniak says: Odpowiedz

      Dzięki, że podzieliłeś się swoimi wrażeniami! I masz rację, w przypadku takich zbiorów, ile głów, tyle opinii. Mnie na przykład „Matka umiera w sobotę” zachwyciła, podobnie „Ściana”. Te pierwsze opowiadania ogólnie bardziej zapisały mi się w pamięci.
      Może ta reguła dziesięciu stron to jednak nie zawsze się sprawdza:)

  4. Pisarczyk Amator says: Odpowiedz

    „Ściana” ma jakiś element zaskoczenia i moja niechęć do niej nie wynika z warsztatu literackiego (bo ten jest super), ale z niezgody na smęcenie. Jakbym chciał autorowi sprawić przyjemność to bym powiedział (nie kłamiąc), że „Ściana” jest u mnie w tej samej szufladce co „Gnój” Kuczoka.

    Ale co widzisz mistrzu w „Matce”? Dla mnie to jest jakiś reportaż. Ale może za głupi jestem, żeby odkryć jej drugie dno.

    1. Michal_Pawel_Urbaniak says: Odpowiedz

      Mnie ta reportażowa skondensowana forma bardzo pasuje do tej historii:)
      I nie ma mowy o głupocie, po prostu inaczej odbieramy literaturę, czego innego w niej szukamy. To cudowne, jak jest pojemna i tak naprawdę każdy może znaleźć coś dla siebie.

Dodaj komentarz