Anne Shirley musi czekać na ukochanego Gilberta Blythe’a, zanim połączą się węzłem małżeńskim. Spędza ten czas w Summerside, gdzie obejmuje posadę dyrektorki szkoły. To będą ważne trzy lata – pełne spotkań, wzruszeń i zabawnych zdarzeń.
Wydawnictwo Marginesy w zeszłym roku zaproponowało czytelnikom ukochany cykl o Ani z Zielonego Wzgórza autorstwa Lucy Maud Montgomery w nowym, rewolucyjnym tłumaczeniu, ponoć najwierniejszym. Anna Bańkowska zmieniła uznane przez polskich czytelników personalia głównej bohaterki na oryginalne (Ania stała się Anne) oraz nazwę jej ukochanego domu – Zielone Wzgórze przemianowała na Zielone Szczyty. To okazało się prawdziwą rewolucją, wzbudziło mnóstwo emocji. Nie inaczej jest przy kolejnych tomach – po Anne z Zielonych Szczytów ukazały się: Anne z Avonlea i Anne z Redmondu. Pora na czwarty tom: Anne z Szumiących Wierzb. Zaraz, zaraz! Dlaczego nie „Anne z Szumiących Topoli”? Czy to kolejny „wymysł” tłumaczki obliczony na wywołanie skandalu? – zapytaliby krytycy tego przedsięwzięcia.
Otóż nie. Ten tom przygód Ani (Anne) Shirley od początku funkcjonował w dwóch wersjach. Lucy Maud Montgomery pierwotnie zatytułowała swoją książkę Anne of Windy Willows (czyli: Anne z Szumiących Wierzb). Amerykański wydawca poprosił o zmianę tytułu ze względu na premierę książki Kennetha Grahama O czym szumią wierzby, zasugerował też wycięcie niektórych fragmentów. Tak powstała Anne of Windy Poplars, czyli znana dziś polskiemu czytelnikowi Ania z Szumiących Topoli. Podobnych zastrzeżeń nie miał jednak brytyjski wydawca – wydał książkę z oryginalnym tytułem i bez pominięć. W Polsce bazowano na amerykańskim wydaniu, tylko raz do tej pory ukazała się książka pod tytułem Ania z Szumiących Wierzb (przekład Rafała Dawidowicza). Anna Bańkowska korzystała z brytyjskiego wydania. To jeszcze jedna ciekawostka: choć ten tom chronologicznie jest czwartym w cyklu, to w rzeczywistości powstał jako jeden z ostatnich („wyprzedza” jedynie Anię ze Złotego Brzegu). Stąd dzisiejsze zdziwienie nieświadomych czytelników – bo dlaczego przyjaciele z Summerside nie zjawili się na ślubie Ani? Ta część cyklu to zarazem jedna z ostatnich książek Lucy Maud Montgomery.
Anne z Szumiących Wierzb obejmuje okres, w którym tytułowa bohaterka musiała czekać na swojego ukochanego Gilberta Blythe’a. Przyjeżdża do Summerside, gdzie zostaje dyrektorką miejscowej szkoły. Zamieszkuje w Szumiących Wierzbach – domu zajmowanym przez dwie wdowy – Kate McComber i Charlotte „Chatty” MacLean oraz ich charakterną służącą, Rebeccę Dew, daleką krewną i przyjaciółkę (wspomnijmy jeszcze o kocie Dustym Millerze). Wszystkie trzy przyjmują Anne bardzo życzliwie, starając się jej stworzyć prawdziwy dom. Jednak mieszkańcy Summerside nie są już tak przychylni. Nieformalną władzę sprawuje tam klan Pringle’ów („Zarówno pod względem towarzyskim, jak i intelektualnym to miasto jest pod ich pantoflem. Nic dziwnego, że nazywają ich »rodziną królewską«”). Katherine Brooke, nauczycielka, kolczasta i nieprzyjemna, długo opiera się urokowi nowoprzybyłej. Jednak Anne stopniowo przekonuje do siebie kolejne osoby (szczęśliwym przypadkiem udaje jej się nawet okiełznać bezczelnych Pringle’ów), zyskuje nowych przyjaciół, zeswata zwaśnionych kochanków, pogodzi rodziców z dziećmi, bywa, że wpada w tarapaty (ciekawy jest rozdział, w którym opiekuje się parą rozwydrzonych, trochę nawet demonicznych bliźniąt – zastanawiałem się, czy Lucy Maud Montgomery czytała kiedyś W kleszczach lęku Henry’ego Jamesa i czy ta powieść czasem jej nie zainspirowała). Swoje perypetie relacjonuje w licznych listach do Gilberta – a pisze z polotem. Zresztą miejscowi szanują ją także jako autorkę opowiadań, choć – inaczej niż w poprzednich częściach cyklu – wątek pisarski nie jest zbytnio wyeksponowany.
Fabuła tej książki nie jest jej najmocniejszą stroną, wydaje się dość pretekstowa. To właściwie zlepek niepowiązanych ze sobą historii i wyimków z listów. Pojedyncze opowieści są streszczone (tak jak ta ze szkolnym przedstawieniem), inne dosyć przewidywalne. Siłą Anne z Szumiących Wierzb są bohaterowie. Paradoksalnie sama Anne wypada tu nieciekawie, bo w zasadzie się nie rozwija, bo nie potrzebuje się zmieniać. Oczarowuje innych, przekonuje do siebie nawet opornych, potrafi rozwiązać wszystkie problemy. Jest cokolwiek zbyt posągowa.
Natomiast inni bohaterowie prezentują się bardzo dobrze, Montgomery miała szansę się tu wykazać i skwapliwie z tej szansy skorzystała. Bardzo dobrze wychodzą jej postaci komediowe, choćby epizodyczne (jak kuzynka Ernestine Bugle, ponura Kassandra lubująca się we własnych czarnowidztwach, apodyktyczna pani Gibson czy nieznośnie egzaltowana Hazel Marr, będąca w zasadzie karykaturą dawnej Ani). Równocześnie udowadnia, że jest bystrą obserwatorką dramatów rodzinnych – kapitalna jest historia, w której znękani przez Cyrusa Tylora najbliżsi, dokonują tyleż wyrafinowanej, co i zabawnej zemsty. Jednak nie zawsze dramat uda się rozładować humorem. Tak się dzieje w przypadku Elisabeth Grayson, dziewczynki, która „umiera z braku miłości”. To jedno z wielu zaniedbanych emocjonalnie dzieci, jakie często pojawiają się w prozie Montgomery. Można ją uznać za prototyp Jany Stuart (Jana ze Wzgórza Latarni ukaże się rok po omawianej tu powieści). Dziewczynka ucieka w świat fantazji, nadaje sobie różne imiona w zależności od dnia (dziś chyba można by ją podejrzewać o osobowość wieloraką). Najciekawszą bohaterką Anne z Szumiących Wierzb pozostaje bodaj Katherine Brooke, osoba doświadczona przez los, która przywdziała kolczasty pancerz chroniący ją przed światem. Dusi się w tym pancerzu i we własnej samotności (poskarży się, zmuszona do szczerości: „ja zapomniałam jak żyć, zresztą chyba nigdy nie umiałam. Jestem jak zwierzę w klatce i nie umiem się z niej wydostać. I mam wrażenie, że wciąż mnie ktoś szturcha kijem przez pręty”). Kiedy zyska w Anne przyjaciółkę, otworzy się na świat, przejdzie przemianę („wyglądała tak, jakby ustawiła świece we wszystkich oknach domu swego życia”). Świetnie wypadają też ploteczki o (niekiedy już zmarłych) mieszkańcach Summerside. Jest w Anne w Szumiących Wierzb niemało prawdy o zmieniającym się świecie.
A jakie fragmenty okazały się zbyt makabryczne dla amerykańskiego wydawcy? Przede wszystkim te poświęcone rodzinie Tomgallonów obarczonej klątwą – rozstawali się ze światem w mrocznych okolicznościach. Znacznie pocięto też rozdział, w którym Anne zwiedza miejscowy cmentarz. Oto jeden z fragmentów, którego nie znajdziecie w Ani z Szumiących Topoli:
„A to grób Helen Avery. Umarła dwa razy… przynajmniej tak uważano, bo ożyła, kiedy ją zabierano. Po raz drugi zmarła cztery lata później… Akurat jej mąż wyjechał, ale przesłał depeszę: »Upewnijcie się, że jest martwa, zanim coś zapłacicie«. Tu z kolei leżą Nathanowie Pringle’owie. On zawsze wierzył, że żona próbuje go otruć, ale chyba się tym nie przejmował. Mawiał, że to dodaje życiu smaku. Kiedyś uznał, że dosypała mu arszeniku do owsianki, więc nakarmił nią świnię i ta świnia rzeczywiście po trzech tygodniach zdechła, ale Nathan powiedział, że to mógł być przypadek i w ogóle nie wiadomo, czy to akurat ta świnia. Ostatecznie i tak żona zmarła przed nim, on potem mówił, że była naprawdę dobra, nie licząc tego jednego… Moim zdaniem miłosierniej byłoby sądzić, że jednak się mylił”
Czytałem ten tom perypetii Ani/Anne już po raz trzeci czy czwarty i mam wrażenie, że odkryłem go na nowo, przekonałem się do niego po rozczarowaniu sprzed bodaj dekady. Zakochałem się w Szumiących Wierzbach i Summerside, jakbym miał znów kilkanaście lat. To w gruncie rzeczy książka dodająca otuchy. Czekam już na kolejne spotkanie z Anne – tym razem jako mężatką!
Źródło cytatów: Lucy Maud Montgomery, Anne z Szumiących Wierzb, tłum. Anna Bańkowska, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2023.
Źródło grafiki: https://www.anneofgreengables.com/blog-posts/the-10-best-anne-shirley-quotes-memorable-moments-from-everyones-favorite-red-headed-heroine