Nastoletni Wolfgang Rajchert prawie nie wychodzi z domu i czuje się bardzo samotny. Chce mieć przyjaciela. Na szczęście przyjaciół można sobie wynająć w ramach wywrotowego projektu charytatywnego Maskotki. Co się stanie, gdy w domu Rajchertów zamieszka ktoś nowy? O „Doll story”, najnowszej powieści Michała Pawła Urbaniaka, pisze Danuta Awolusi.
Michał Paweł Urbaniak, pisarz i nauczyciel Pasji Pisania, zawsze podkreśla w wywiadach, że jego powieści nie powstają ku pokrzepieniu serc, ale po to, by budzić emocje. Dotykać, drażnić, wytrącać ze strefy komfortu. Jego najnowsza powieść pod tytułem Doll story jest dowodem na to, że autor nie rzuca słów na wiatr, ale zasiewa w czytelniku ziarno. Plony zbiera się jeszcze długo po lekturze.
Wolfgang ma piętnaście lat i żyje pod kloszem. Jego apodyktyczna matka nie pozwala chodzić mu do szkoły, chorowity chłopak uczy się więc w domu. Wolfgang nie ma przyjaciół, nie zna życia. Ma za to marzenie: chce, aby rodzice „kupili” mu przyjaciela. A właściwie zatrudnili chłopaka, który będzie pełnił taką właśnie funkcję. W końcu rodzice zgadzają się i w ten sposób nowym domownikiem staje się Mariusz – chłopak z programu, który umożliwia zatrudnianie tak zwanych Maskotek. Brzmi upiornie, prawda? I rzeczywiście, kolejne dni w tej rodzinie wydają się być zawieszone w oparach absurdu. Absurdu, który znamy z prawdziwej rzeczywistości, bo Michał Paweł Urbaniak pisze współcześnie o tym, co nas boli i rani.
Sam projekt, w którym dzieci z biedniejszych i dysfunkcyjnych rodzin mają pracować w rodzinach nie tylko zamożnych, ale też bardziej elitarnych, przypomina nieco reality show, jakie serwuje nam telewizja. Rodzaj brutalnego eksperymentu, który błyskawicznie odsłania słabości i różnice. To trochę tak, jakby dolewać wodę do wrzącej oliwy – reakcja murowana.
Sęk w tym, że choć rodzina Wolfa do biednych nie należy, to na pewno nie tworzy szczęśliwego, bezpiecznego domu. To raczej wyspa, z pozoru piękna, ale wewnątrz – pełna niebezpieczeństw, dzikich zwierząt i mrocznych miejsc. Mariusz przybywa na nią jako obcy, ale ponieważ wiele już przeszedł, potrafi się przystosować. Potrafi przetrwać. Będzie tańczył, jak mu zagrają. Trzeba jednak uważać, bo chłopak prędzej czy później pokaże pazury.
Powyższy opis może zabrzmieć, jak fabuła rodem z thrillera. Jednak Michał Paweł Urbaniak nie musi korzystać z tego gatunku, by umiejętnie budować atmosferę napięcia, zaduchu, emocjonalnej ciasnoty. Udaje mu się to poprzez kreację bohaterów, którzy są niewolnikami własnych słabości, traum, ale też pragnień. Mariusz poznaje rodzinne brudy, odkrywa, że codzienność w tej rodzinie jest ponura. I choć dom jest pełen, to każdy czuje się samotny. Ta samotność pośród bliskich napędza problemy, generuje konflikty, sprawia, że chce się uciekać. Czy jest dokąd?
Doll story to obraz rodziny, która psuje się, jak dziecięca lalka. Matka despotka (czy na pewno?), ojciec zbyt słaby, by się stawiać (czy na pewno nie ma w nim winy?). Syn, który wzrasta w rodzinnym bagienku, odcięty od innych wzorców. Nie mogę się uwolnić od porównania do Tanga Mrożka. Tam również poziom agresji rośnie, dorośli sobie nie radzą, a jedyny normalny z normalnością nie ma nic wspólnego. Dlatego finał musi być mocny.
Pozornie prosta, niespieszna akcja książki nie usypia czujności czytelnika, bo w rzeczywistości ciągle dzieje się coś niepokojącego. Jednak największą sztuką – moim zdaniem – jest to, że żadnego z bohaterów nie można jednoznacznie ocenić. Nikt nie jest do końca dobry, ani do końca zły.
Powieść Michała Pawła Urbaniaka to literacka uczta. Doskonale skomponowana, napisana z dużą wrażliwością. Warsztatowo zachwycająca. Może przytłoczyć, bo jej przekaz nie jest łatwy. To literatura, która wchodzi do głowy i serca i zostaje tam na długo. Może nawet na zawsze.
Danuta Awolusi
W najbliższym czasie Michał Paweł Urbaniak będzie prowadził Kurs Inspiracje. Ruszamy 5 lipca. Zapiszcie się już dziś:
https://www.pasjapisania.pl/kurs-inspiracje.html
Zapraszamy!