Lektura na weekend – Dokąd odfrunęła Kukułka?

Dwudziestolecie międzywojenne. W Muzeum Narodowym odbywa się huczna feta połączona z prezentacją wspaniałego obrazu „Kukułka” Józefa Chełmońskiego. Nagle okazuje się, że obraz zniknął! Kto go ukradł? Nieformalne śledztwo prowadzi Franciszka Tańska.

Maja van Straaten, absolwentka kursów Pasji Pisania, debiutowała we wrześniu zeszłego roku kryminałem Frania Tańska i tajemnica zaginionego obrazu (Wydawnictwo Lira). Powieść powstała m.in. na Kursie Powieść – zoomowych warsztatach prowadzonych przez Jakuba Winiarskiego. Została również doceniona – nominowano ją do 3. edycji Nagrody Marszałka Województwa Kujawsko-Pomorskiego za Kryminalny Debiut Roku.

Rok 1924. Franciszka Eleonora Tańska, malarka, na co dzień pracuje w Muzeum Narodowym w Warszawie. Oprowadza zwiedzających, tłumaczy symbolikę obrazów, kataloguje zbiory, pomaga w restauracji obrazów czy przy czyszczeniu dzieł, a wreszcie organizuje przyjęcia honorujące darczyńców. Do muzeum trafiło wspaniałe dzieło – „Kukułka” Józefa Chełmońskiego, wypożyczone przez hrabiego Kozielińskiego. To doskonała okazja, aby zorganizować takie przyjęcie. A jednak podczas uroczystego wieczoru wybucha skandal. Obraz zniknął. Kto go ukradł? I gdzie teraz znajduje się „Kukułka”? Poszukiwania nie przynoszą rezultatu, w sprawę włącza się policja. Podejrzenia padają na pracowników muzeum. Pierwszym podejrzanym jest muzealna złota rączka, Roman Paprotek. Bo dlaczego tak nagle zniknął?

Frania Tańska na własną rękę próbuje odnaleźć wielkie dzieło. Pomagają jej w tym przyjaciele: Leontyna „Lola” Nowicka, reporterka rubryki towarzyskiej w „Tygodniku Wytwornym” oraz Sàndor Bercsényi, specjalista od wina i serc niewieścich. Tę trójkę łączy nie tylko przyjaźń, ale także możliwość prowadzenia życia na dość wysokiej stopie (rzecz w opisywanych czasach nie tak oczywista, a na pewno niezbyt powszechna), stałe bywanie na salonach stolicy, wśród ówczesnej śmietanki towarzyskiej, oraz skłonność do łamania zasad. Czeka ich wiele przygód – zabawnych, ale też niebezpiecznych.

„- Coś jest nie w porządku z tym obrazem. Mówię wam, czuję, że gdybym wiedziała, w czym tkwi problem, to rozwiązałabym tajemnicę jego zniknięcia.”

Frania Tańska i tajemnica zaginionego obrazu to kryminał retro i trzeba przyznać, że Maja van Straaten odrobiła lekcje. Rzeczywiście w tej powieści czuje się klimat czasów międzywojennych. Czytelnik przejedzie się dorożką, zajrzy do ekskluzywnych kawiarni, do teatru, do eleganckich kamienic i do ciemnych zaułków, miejsc, w których bywać raczej nie wypada. Pozna lekarkę Zofię Sadowską (bohaterkę pewnego skandalu obyczajowego), medium Teofilę Szum, przekonaną o własnych wyjątkowych zdolnościach („Mam następujące umiejętności paranormalne: telepatię, telekinezę i eksterioryzację. Umiem też nawiązać kontakt z każdym duchem”) i lokalnych rzezimieszków. Weźmie udział w aukcji dzieł sztuki, w seansie hipnozy i w sesji psychoanalitycznej. Wreszcie – rozwiąże zagadkę.

Mocną stroną tej powieści są ponadto bohaterowie – zarysowani ostro, przeważnie ironicznie (tę ironię podbijają często nieco pretensjonalne nazwiska). Jednak każda z głównych postaci została potraktowana nieco poważniej, bo zmaga się z osobistym dramatem, lękiem, niepewnością. Sàndor przeżywa zawód miłosny, Lola boi się „wyjść z szafy” (jakbyśmy to współcześnie określili) jako lesbijka, wszak nieprzyjemne plotki mogłyby zaprzepaścić jej karierę. Z kolei Frania zmaga się z kryzysem twórczym (te fragmenty zostały oddane z dużym realizmem, więc należą do najbardziej przejmujących w powieści). Nie jest w stanie malować, kolejne obrazy w desperacji wyrzuca za okno. Kryje się za tym coś więcej. Franciszka wciąż cierpi po stracie ukochanego Sewera, który wrócił szczęśliwie z frontu Wielkiej Wojny, ale zginął niedługo później w wojnie bolszewickiej. Nagła śmierć narzeczonego zburzyła cały poukładany świat bohaterki. Bardzo mocno wybrzmiewa to w rozmowie ze stroskanym ojcem Franciszki:

„- Posłuchaj… możesz robić, co chcesz, być kim chcesz, byleś tylko poczuła się lepiej i znowu chciała żyć.
Spojrzała na niego niechętnie. Dobre sobie! Możesz być, kim chcesz! Chciała być żoną Sewera, chciała urodzić mu dzieci i patrzeć razem z nim, jak dorastają. Chciała być panią na Dąbrówce. I co?
– Nie, nie mogę – powiedziała niemal wrogo, zamykając w tych trzech słowach cały żal i ból, jakie były jej udziałem od ponad roku.
– Możesz – powtórzył. Posiedział z nią w milczeniu jeszcze chwilę, po czym poklepał jej dłoń i wyszedł.
Długo jeszcze patrzyła w ogień. Możesz robić, co chcesz? Jak to? Tak po prostu? Przecież jej życiowa droga była wytyczona. Była prosta i jasna niczym aleja lipowa, która ciągnęła się od bramy do dworu. Domowa edukacja, ślub i przeprowadzka, potem dzieci, zarządzanie służbą i gospodarstwem, lektura i malowanie dla przyjemności, cotygodniowy obiad z księdzem proboszczem, regularne wyjazdy do wód, może mecenat i wspieranie dobrym słowem oraz solidnym datkiem jakiejś ochronki. I co? To już nieaktualne?”

Tak, nieaktualne… Nic dziwnego, że Frania zdecydowała się uciec z Leosina do stolicy, choć ta przeprowadzka niewiele pomogła. Nawet sztuka przestała przynosić ukojenie. Zmaganie się ze stratą, z nieprzepracowaną żałobą, funkcjonowanie w poczuciu winy to ważny wątek w powieści.

Wydawca na okładce reklamuje tę książkę jako „stylowy kryminał z humorem”. Stylowy? Tak, na pewno. Ale co z tym humorem? Myślę, że po takiej wskazówce czytelnik mógłby się spodziewać Joanny Chmielewskiej przeniesionej w czasy przedwojenne. Nic bardziej mylnego. Humor jest tu raczej dyskretny, przeważnie sytuacyjny, rzadko zahaczający o absurd. Co najważniejsze, nigdy nie przekracza granic dobrego smaku. Maja van Straaten na szczęście nie próbuje kokietować czytelnika, rozbawiać go na siłę (co zwykle wydaje się wymuszone i na dłuższą metę raczej irytuje niż bawi).

Frania Tańska i tajemnica zaginionego obrazu to cosy crime (inaczej „przytulny” kryminał kocykowy) w wersji retro. Nie ma tu scen mrożących krew w żyłach, brutalnych – sam fakt, że sprawa dotyczy nie morderstwa, lecz kradzieży, już o czymś świadczy. Bohaterowie wzbudzają sympatię, akcja wciąga, zagadka ciekawi, a intryga jest bardzo sprawnie poprowadzona – aż do zaskakującego końca. Całość została napisana sprawnie, z wielkim wyczuciem. W rezultacie otrzymujemy bardzo miłą rozrywkę w sam raz na spokojny czytelniczy wieczór.

Źródło cytatów: Maja van Straaten, Frania Tańska i tajemnica zaginionego obrazu, Wydawnictwo Lira, Warszawa 2023.

One Reply to “Lektura na weekend – Dokąd odfrunęła Kukułka?”

  1. Dziękuję Michale za recenzję! ☺️

Dodaj komentarz