Zbieg dobiegł do mety – ROZWIĄZANIE KONKURSU!

I zakończył się kolejny konkurs na blogu Pasji Pisania. Mogliście wygrać „Zbiega z okoliczności”, debiut Michała Posmykiewicza. Kto pozna zagubionego Marka i jego niezwykłych towarzyszy?

I kolejny konkurs na blogu Pasji Pisania dobiegł końca. Tym razem do wygrania była powieść Zbieg z okoliczności, debiut książkowyMichała Posmykiewicza, absolwenta naszych kursów. Jak zwykle dopisaliście, przesyłając sporo prac. Egzemplarze konkursowe ufundowało Wydawnictwo Moc Media. Oddaję głos Michałowi:

„Kochani pisarze!

Jest mi bardzo miło, że tyle prac wpłynęło pod szyldem „Zbiega”. Zebraliście tu bardzo różne tematy, niektóre zabawne, niektóre wzruszające i poważne. Daliście mi trudne zadanie. Uzmysłowiłem sobie, że bycie jednoosobowym sędzią nie jest łatwe. Chcę Wam powiedzieć, że sam lubię wstawiać teksty na konkursy Pasji Pisania.  Kilka razy wygrałem, całą masę razy nie. To nie ma znaczenia (choć jest miłe). Najważniejsze jest to, że każda taka praca jest ćwiczeniem, szlifowaniem praktyki pisarskiej. Więc nie przestawajcie! Piszcie! Marzenia się spełniają, jeśli się im pomoże wytrwałością i wiarą.  Najlepszym tego dowodem jest Zbieg z okoliczności”.

Michał zdecydował się nagrodzić prace, których autorkami są: Kasia, Joanna Sz. i Alkalin.

Wszystkie teksty możecie przeczytać tutaj.

Kasia zaproponowała taką miniaturkę:

– Głowa mnie boli – Sharecock Holes poskarżył się, stając w progu. Blady, z podkrążonymi oczami, nie przypominał najsłynniejszego detektywa swojego pokolenia. Tak jednak wyglądał na co dzień. – Jakby komórki w moim mózgu urządziły sobie dziką orgię i mnie nie zaprosiły. A wiesz, że nie lubię być pomijany przy zaproszeniach na orgie.
Przysiadł na krześle, ale szybko podniósł się z grymasem.
– Może byłem zaproszony? – zamyślił się.
– Sharecocku, czy poszedłeś wczoraj do klubu, zamiast szukać zaginionej kolii? – niekiedy z wiernej kronikarki musiałam przejść w rolę odpowiedzialnej wspólniczki. – Mamy też nową sprawę. Klient płaci potrójnie.
– Cóż to za sprawa? – zapytał, wyjmując z kieszeni szlafroka wielki naszyjnik z rubinami. Wulgarnie kiczowaty, ale wart majątek.
– Sprawa zbiega… To kolia Lady Bottom? Gdzie ja znalazłeś?
– W klubie. Siostrzeniec Lady Bottom „pożyczył” ją sobie, ponieważ jej wulgarna kiczowatość pasowała do kostiumu jego drag persony. Oddał mi ją pod warunkiem, że nie powiem ciotce, pod jakim pseudonimem występuje… Zbiega?
– A jaki obrał pseudonim?
– „Lady Bottom”…
Westchnęłam i podałam mu kopertę, zawierającą dane dżentelmena, który uciekł sprzed ołtarza i poszukiwany był teraz przez niedoszłych teściów.
Holes przejrzał dokumenty i bez słowa ruszył do sypialni. Po chwili wypchnął za drzwi młodzieńca, który, gdyby go uczesać i wyprasować mu krzywo pozapinaną koszulę, prezentowałby się jak na zdjęciu w folderze.
„Tak oto Sharecock Holes rozwiązał dwie sprawy jeszcze przed śniadaniem” zanotowałam sobie w głowie puentę, po czym wybrałam numer zleceniodawcy.
– Śniadanie sobie daruję, boli mnie głowa – Sharecock cmoknął mnie i zbiega na pożegnanie i wrócił do siebie.

Joanna Sz. przesłała taki tekst:

Tak jak dawniej siedzimy na kanapie, jak kiedyś obejmujesz mnie ramionami, jak nigdy dotąd hipnotyzuje mnie ruch twojej sprawniejszej ręki, pieszczącej własną prawą dłoń. Osobliwość tego gestu zabiera mnie w podróż od ciebie do ciebie.
Gdy się wybudziłeś, myślałam, że mam cię z powrotem, że z przekory chowasz się za otwartymi powiekami. Opowiadałam ci, co w domu, u dzieci i jak nasi radzą sobie na Euro, a ty patrzyłeś wzrokiem, który rozumiał wszystko. Oznajmiałam światu: On nie może mówić, ale to ten sam Łukasz!
Potem wyjęli ci rurkę z szyi, powtórzyłeś po mnie moje imię – piałam z zachwytu. Jednak długo jeszcze, gdy pytałam cię, jak się nazywam, z wysiłkiem składałeś usta i dukałeś: Mateusz.
Gdy usunęli ci tę drugą rurkę – z brzucha, mogłeś jeść, jak dawniej, no … nie całkiem – przecież kiedyś wolałeś ryż, a teraz ni stąd, ni zowąd ziemniaki.
I tak już zostało do dziś – taki sam, a inny.
Natalia z ekranu śpiewa „Im więcej ciebie, tym mniej”, a ty nadal miziasz własną skórę na dłoni, jakbyś badał nieznany ląd: śledzisz opuszkami palców mapę nabrzmiałych żył, manewrujesz wokół wystających kostek, wspinasz się wzdłuż paliczków aż po szczyty za długich paznokci. Przerywam te czułości, kładąc na twojej niewładnej ręce – moją dłoń, a ty wzdrygasz się, jak oparzony. Patrzysz na mnie, na rękę i z powrotem.
-To prawa? Nie Asia?
Tak myślałam, to dla mojej dłoni przeznaczone były te pieszczoty.
Uśmiechnęłabym się, gdyby nie ból w twoim głosie. Pokazujesz mi sprawną dłoń i powtarzasz swoim szyfrem:
– Tylko lewa.
Patrzę ci w oczy, jesteś tak blisko, a ja tęsknię już za tobą – tym „prawym”, który ukrywa się nadal za otwartymi powiekami, jak zbieg po drugiej stronie zerwanego mostu.

A oto, co napisała Alkalin:

Janek jak zwykle się guzdrze, a przecież dzisiaj idziemy do sklepu wybrać dziecko! Tym razem już nie będę zamawiać z katalogu, jak szanownego małżonka. Może gdybym lepiej go sobie obejrzała, udałoby mi się uniknąć pewnych wad, ale człowiek uczy się na błędach. Niczego nie zostawię przypadkowi: ma mieć długie rzęsy, iloraz inteligencji powyżej 130 i już umieć odróżniać człowieka od androida. Co do reszty, mam swoją listę życzeń, ale zachowałam ją dla siebie, małżonka mogłaby przytłoczyć. Zdaje się na mnie, a ja nie zadowalam się byle czym. Słyszałam od znajomych, że w wybór jest nieograniczony, a obsługa spełnia każdą zachciankę przyszłych rodziców.
***
Wyciąg z poufnej dokumentacji zamówienia (z kopią do kontrolera jakości): „Zgodnie z harmonogramem tj. wraz z osiągnięciem przez parę minimalnego wieku posiadania dziecka przystąpiono do produkcji nowego egzemplarza. Z komórek macierzystych pobranych zaraz po przyjściu na świat obojga rodziców został stworzony, i starannie wyselekcjonowany spośród wielu, zarodek. Czekał w pogotowiu, aż podejmą decyzję. Z chwilą wpłynięcia zamówienia z Centrali Zaludnienia zarodek został poddany procesowi przyspieszonego rozwoju aż do stanu oddającego wiek dwóch lat. Dziecko jest gotowe do odbioru.”
***
To był prawdziwy koszmar! Żadne mi nie odpowiadało, każde było brzydsze od kolejnego, co drugie płakało i nie dało się nawet sprawdzić podstawowych funkcji. Małżonek wyglądał na zagubionego. Robił wrażenie, jakby chciał szybko wyjść i zapomnieć o całej sprawie. Miałam dużo szczęścia, że zeźlona całym tym zamieszaniem zajrzałam do innego działu, a tam patrzę – w kojcu siedzi sobie bobo na moje podobieństwo i macha do mnie łapką!

Serdecznie gratuluję laureatkom, ale i wszystkim uczestnikom konkursu. To wasz sukces – zmierzenie się z niełatwym konkursowym tematem. Nie odkładajcie piór – niebawem zaproszę was do kolejnego konkursu!

Źródło cytatów: https://blog.pasjapisania.pl/2024/10/06/zbieg-z-okolicznosci-konkurs/

8 Replies to “Zbieg dobiegł do mety – ROZWIĄZANIE KONKURSU!”

  1. Wspaniała wiadomość i ogromny zaszczyt, dziękuję za wyrożnienie! Michale, gratuluję debiutu i nie mogę się doczekać lektury Twojej książki!

    1. Kasiu, twoja miniatura to majstersztyk, jestem pelna podziwu!

  2. Ucieszyłam się bardzo! Dla mnie to dodatkowa motywacja do dalszej zabawy w pisanie. Jestem ogromnie ciekawa książki! Gratulacje dla Kasi i Alkalin!

    1. Joanno, jak najbardziej baw się dalej pisaniem! Jak milo z wami dzielić się nagroda.

  3. Wszystkim szczerze gratuluję i serdecznie pozdrawiam!

    1. Dziękuję, ze doceniłeś moja miniature, ja zawsze z przyjemnoscia czytam twoje. Jak to jest stanac po drugiej stronie? 😉

      1. Michal Posmykiewicz says: Odpowiedz

        Cóż … dziwnie, świetnie, stresująco, satysfakcjonujaco, ale biorąc pod uwagę okoliczności (wydanie książki) to super.
        Czy taka dwubiegunowa odpowiedź ma sens? 😉

        1. Pewnie, ze tak! Nic nie jest tylko czarne albo tylko białe

Dodaj komentarz