Zakończył się ostatni tegoroczny konkurs na blogu Pasji Pisania. Mogliście wygrać najnowszy kryminał Ireny Małysy: „Mosty na Wiśle”. Przyszło sporo tekstów. Kto pozna Walentego Cichockiego?
Pora rozstrzygnąć ostatni tegoroczny konkurs na blogu Pasji Pisania. Do wygrania były Mosty na Wiśle Ireny Małysy. Egzemplarze konkursowe ufundowało Wydawnictwo Mova. Choć to grudzień i trwa przedświąteczna gorączka, znaleźliście czas, aby napisać sporo świetnych tekstów. Oddaję głos Irenie:
„Moi drodzy, bardzo dziękuję Wam za udział w konkursie. Jestem niezwykle zaskoczona bardzo wysokim poziomem opowiadań. Wybór tych najlepszych był diabelnie trudny. Szkoda, że mogę wybrać tylko trzy z nich. Wszyscy możecie czuć się wygrani. Trzymam kciuki za Waszą twórczość. Wierzę, że każdy z Was odnajdzie swoją literacką drogę – most łączący Wasze dusze z odbiorcami. Gratuluję!”.
Irena Małysa zdecydowała, że Mosty na Wiśle otrzymają: Dorota, Wojciech2 oraz Iwona.
Wszystkie prace konkursowe przeczytacie tutaj. A oto zwycięskie teksty:
Dorota zaproponowała taki tekst:
„Nasz most mógłby trwać jak Ponte Vecchio.
Z tą myślą go budowaliśmy. Pamiętasz ten dzień w stołówce studenckiej? Spojrzałeś na mnie i uśmiechnąłeś się. To wtedy powstał projekt, zaledwie zarys, szkic, dwie nieśmiałe, niewypowiedziane koncepcje. Poszliśmy na spacer, był maj, świeciło słońce, byliśmy tacy młodzi. Pocałowałeś mnie, nie byłam obojętna. Na swojej desce kreślarskiej postawiłam kreskę delikatną, nieśmiałą. Z drżeniem prowadziłam ołówek z lewej strony do prawej. Zrobiłeś to samo, powiedziałeś, że będziemy tak spacerować każdego dnia i ze swojego brzegu pociągnąłeś w moją stronę linię zdecydowaną. Ucieszyłam się.
Nasz projekt rósł, rozkwitał. Z każdym spotkaniem zyskiwał podpory i balustrady, aż przyszedł ten dzień, kiedy ze słowem „tak” nasze budowle na zawsze połączyły twój i mój brzeg. Mostem, z niedozwoloną prędkością, pędziły tramwaje myśli, autobusy planów, samochody słów. Zderzały się ze sobą i wybuchały namiętnością, z której zrodził się pomysł zabudowy mostu domami. Jeden dla syna, drugi dla córki, trzeci i czwarty dla naszych firm. Wszystkie rosły, z każdym rokiem zyskiwały nowe kondygnacje, stawały się coraz wyższe i wyższe. W budowlanym szale dostawialiśmy kolejne budynki. Ty swoje, do których nie byłam zapraszana, ja moje, w których nie chciałam twoich odwiedzin. Żadne z nas nie zauważyło, że ruch na moście słabł z każdym rokiem, a pojazdy mijały się, zachowując bezpieczną odległość. Kolejne kamienice pustoszały i traciły dawny blichtr. Tynk odpadał ze ścian, szybko płynąca rzeka podmywała fundamenty. Mury kruszały, a gruzy z każdym rokiem zajmowały coraz większą część jezdni. Ledwie widzę cię z mojego brzegu, ty coraz rzadziej patrzysz w moją stronę. Kiedyś wszystko mi tłumaczyłeś. Powiedz, proszę: jaka jest tajemnica Ponte Vecchio?”
A taki tekst nadesłał Wojciech2
„Wielka woda zabrała most. Brutalna i bezlitosna woda. Zrobiła to bez żadnych skrupułów. Złożyła liczącą kilkadziesiąt lat i wiele ton konstrukcję w sekundę, jakby zbudowana była z cienkich zapałek, a nie z budzącej respekt stali. Żywioł jednak nie przestraszył się i zrobił to, co chciał.
Siostra Adeli mieszkała po drugiej stronie Odry. Kilka dni przed powodzią pokłóciły się o jakąś błahostkę. Już nawet nie pamiętała, o co właściwie im poszło. Były ze sobą bardzo zżyte, zwłaszcza po odejściu matki, toteż nie zdarzało się to między nimi często. Jednak, gdy już się poróżniły, z dwóch stron leciały najcięższa amunicja, potrafiącą nieraz dogłębnie zranić.
Kiedy woda już opadła i można było wyjść z domu, z którego nie zdążyła się ewakuować, Adela popędziła w miejsce, gdzie jeszcze tydzień wcześniej znajdował się most, dumny i solidny most. Wiedziała, że to bez sensu, ale nie mogła się powstrzymać. Poza tym nie usiedziałaby długo na miejscu. Nie wiedziała, co stało się z Ulą. Odkąd się rozstały tamtego feralnego dnia, nie nawiązały ze sobą nawet najbardziej niewinnego kontaktu. Dwa długie tygodnie.
Stała tak wpatrując się w drugi brzeg, tak bliski, choć jednocześnie tak daleki. W końcu zmusiła się, żeby odejść.
I w końcu nadszedł ten dzień. Z daleka przyglądała się, jak żołnierze wojsk inżynieryjnych stawiają tymczasowy most. Prace trwały wiele godzin, ale w końcu się zakończyły.
Kiedy już wszystko było gotowe i dwa brzegi ponownie zostały połączone, Adela wbiegła na most. Spotkały się w połowie drogi. Wpadły sobie w ramiona. Słowa były zbędne. Adela jedynie w duchu obiecała sobie, że nigdy więcej nie pokłóci się z siostrą”.
Iwona zaproponowała taką miniaturkę:
„Kraków, lato 1941 roku. Most Piłsudskiego zdawał się trwać niewzruszony, choć wojna otaczała go z każdej strony. Żelazne przęsła odbijały się w leniwej tafli Wisły, tworząc złudzenie, jakby czas mógł cofnąć się o kilka lat. Ale czas nie znał litości.
Antek przesunął się bliżej krawędzi mostu, niosąc na ramieniu skórzaną teczkę. Był niepozornym chłopakiem – chudy, w tanim płaszczu, z kapeluszem zsuniętym na oczy. Niemcy widzieli w nim zwykłego robotnika. Nikt by się nie domyślił, że pod podszewką teczki kryły się schematy ruchu pociągów z amunicją.
Gdy doszedł na środek mostu, przystanął i spojrzał na rzekę. W dzieciństwie przychodził tu z ojcem łowić ryby. Teraz to miejsce było pułapką – tu zawsze patrolowali Niemcy, a każdy podejrzany mógł skończyć w wodzie, z kulą w plecach.
Nagle usłyszał kroki. Dwóch żołnierzy ruszyło w jego stronę. Serce przyspieszyło, a myśli zaczęły biec chaotycznie. Teczka zdawała się palić go w dłonie.
– Halt! – krzyknął jeden z Niemców.
Antek obrócił się powoli, starając się nie zdradzić strachu.
– Co masz w teczce? – spytał drugi, wskazując na bagaż.
Chłopak otworzył ją z precyzją, na wierzchu ukazując niemiecką gazetę, butelkę mleka i kawałek chleba. Żołnierze zlustrowali zawartość i spojrzeli na siebie, a potem na Antka.
– Idź – rzucił jeden z nich, machając ręką.
Kiedy minął ich i zszedł z mostu, nogi miał jak z waty. Po kilku minutach dotarł do kawiarni, gdzie czekała na niego młoda kobieta w kwiecistej sukience. Pod stołem wsunął jej teczkę.
– Zdążyłeś? – spytała cicho.
– Most nie zawiódł – odpowiedział.
Tamtego dnia most Piłsudskiego nie tylko łączył brzegi. Łączył ludzi, którzy wbrew strachowi budowali coś znacznie trwalszego niż przęsła – sieć nadziei i oporu, silniejszą niż wszystkie mury wzniesione przez wroga”.
Serdecznie gratuluję nagrodzonym, jak i wszystkim, którzy wzięli udział w konkursie. To zawsze pisarski sukces, niezależnie od tego, kto stanie na podium! I do zobaczenia w przyszłym roku w kolejnym konkursie!
Źródło cytatów: https://blog.pasjapisania.pl/2024/12/01/irena-malysa-mosty-na-wisle-konkurs/
Dziękuje bardzo za wyróżnienie mojego tekstu. To dla mnie ogromne wzruszenie i motywacja do dalszej nauki.
Dorota
Pani Doroto, kłaniam się nisko. Jeszcze raz gratuluję!
Gratulacje dla zwycięzców .Pozdrawiam, Adek. 🙂
Cieszę się niezmiernie i piszę dalej :- )
Bardzo się cieszę z wyróżnienia. To dużo dla mnie znaczy, bo często nie wierzę w swoje pisarskie umiejętności. Dziękuję:)