A gdyby tak przenieść Anię Shirley – jedną z najbardziej znanych postaci literatury światowej – do XXI wieku? W czasy internetu, social mediów, seriali na platformach streamingowych Kim by była? Jakie miałaby problemy i marzenia? Na te pytania starają się odpowiedzieć dwie hiszpańskie pisarki.
Ania z Zielonego Wzgórza Lucy Maud Montgomery. Czy trzeba ją przedstawiać? Czy ktoś nie słyszał o tej powieści albo tytułowej bohaterce? Ta książka – otwierająca słynny cykl – od blisko stu dwudziestu lat zachwyca kolejnych czytelników. To klasyka wiecznie żywa, również w Polsce, co udowodniła afera sprzed kilku lat, kiedy to Wydawnictwo Marginesy opublikowało nowe tłumaczenie pierwszego tomu cyklu. Tłumaczka, Anna Bańkowska, zdecydowała się zmienić kanoniczną nazwę domu Cuthbertów na Zielone Szczyty, a samej Anne – i innym postaciom – pozostawić oryginalne imiona. Rzesze czytelników zarzuciły jej niemal zamach na świętość (a tymczasem to – i tłumaczenia kolejnych tomów cyklu – okazały się bardzo dobre). Myślę, że z podobnym zarzutem o szarganie świętości możemy się spotkać w przypadku powieści Po prostu Anne, którą napisały w duecie hiszpańskie autorki: Iria G. Parente i Selene M. Pascual.
Akcja rozgrywa się w Avonlea. Zielone Wzgórze to nie farma, lecz przyjemna kawiarnia prowadzona przez Marylę Cuthbert. Tam pracuje czasem Anne Shirley, jej adoptowana – przez szczęśliwy przypadek – córka. To dziewczyna gadatliwa i rozmarzona, folgująca rozbuchanej wyobraźni. Znajduje się na życiowym zakręcie. Idzie na uniwersytet. Ma jedno wielkie marzenie – chce zostać pisarką, w czym otoczenie ją wspiera. Anne ma drugą fikcyjną osobowość – pisze fanfiki oparte na popularnym serialu, którego rozwiązania fabularne nie satysfakcjonują części widzów. Jako Lady Cordelia zdobywa uznanie tysięcy internetowych czytelników.
„Istnieje inna część mojej historii, która prawdopodobnie jest bardziej ekscytująca. To niewielki fragment, który może okazać się ciekawszy właśnie dlatego, że stanowi tajemnicę. Ponieważ raczej nie jest częścią mojej historii, historii Anne Shirley, sieroty, lecz tajemniczej postaci uwielbianej przez innych, która może mieć dowolne życie i o której nikt nie wie, a każdy zna tylko jej opowieści. Lady Cordelia. Niezwykle popularna autorka fanfików. Osoba, którą jestem w internecie”.
Jednak pozycja Lady Cordelii jest zagrożona. Pojawia się nowy autor fanfików z tego samego uniwersum – niejaki Blythe. Zyskuje coraz więcej czytających. Anne i Blythe spotykają się najpierw w Zielonym Wzgórzu, a potem na uniwersyteckich zajęciach z kreatywnego pisania. Anne czuje do niego instynktowną niechęć i odrzuca wszelkie próby nawiązania nici szczerej sympatii. Gilbert proponuje Lady Cordelii pewien pisarski zakład… Kto zna cykl Lucy Maud Montgomery, ten wie, jak ta znajomość się skończy (takie też prawo wątków romantycznych) – choć w finale nie zabraknie zaskoczenia.
To, co już oburza niektórych czytelników to fakt, że Po prostu Anne przedstawia uniwersum Ani Shirley w wersji queer. Wielu bohaterów da się przyporządkować do grupy LGBT. Anne jest biseksualna („mogę marzyć nie tylko o książętach na białym koniu, ale też o księżniczkach”). Z tego wynikają fabularne rozterki uczuciowe: najpierw oczarowuje ją Roy Gardner (znany z Ani na uniwersytecie Robert Gardner, tu wpływowy i popularny influencer), nie jest jej obojętna Diana, ukochana przyjaciółka, a Blythe zaczyna ją fascynować. Z kolei Gilbert to transchłopak o koreańskich korzeniach. Idzie na medycynę zgodnie z wolą rodziny, ale – w odróżnieniu od oryginalnego Gilberta – tak naprawdę chce pisać książki.
Takie zmiany w fabule mogą szokować, ale trzeba przyznać, że nie jest to tylko obliczone na wywołanie skandalu. Inspiracje są daleko idące, ale sensowne i całkiem błyskotliwe. Inaczej mówiąc, autorki naprawdę odrobiły lekcje przed pisaniem. Po prostu Anne czerpie nie tylko z Ani z Zielonego Wzgórza, ale także dwóch kolejnych tomów cyklu: Ani z Avonlea oraz Ani na uniwersytecie. Sam główny wątek obraca się wokół wielkich pisarskich ambicji Ani (po ślubie praktycznie zarzuconych). Jako nastolatka pisała ckliwe, sentymentalne historyjki, tu mocno erotyczne fanfiki. Wyłapywanie tych nawiązań,, przeróbek, aluzji to jedna z największych przyjemności płynących z lektury. Owe przeróbki często są zrobione inteligentnie: Diana, zawsze praktyczna, idzie na ekonomię. Słynna scena z upiciem się malinowym winem zostaje opowiedziana na nowo (tutaj biedna Di nieświadomie upala się brownie z trawą). Wśród bohaterów znajdziemy m.in. Rachel (czyli panią Linde – tu pracownicę Zielonego Wzgórza), Josie Pye, Ruby Gillis, Phil Gordon (Iza Gordon z Ani na uniwersytecie). Epizodycznie pojawiają się inni bohaterowie: pan Harrison jest burkliwym klientem kawiarni, a panna Stacy prowadzi zajęcia kreatywnego pisania na uniwersytecie. Znajdziemy tu analogiczną scenę romantycznego płynięcia łódką, która omal nie zakończyła się tragicznie. Całość wzbogaca głębia również zaczerpnięta z oryginału. Ania musi trochę poskromić swoją wyobraźnię, zacząć patrzeć na świat nieco bardziej realistycznie. Diana wypomina jej:
„- Świat rzeczywisty nie wygląda tak jak ten w twoim umyśle, Anne – mówi Diana. Wymawia słowa wolniej, z powagą, która nie pasuje do jej zwykłego kpiącego tonu: jakby mówiła coś niezmiernie ważnego, jakiś sekret, którego jeszcze mi nie wyjawiła. – Tak bardzo jesteś zaabsorbowana tym, co dzieje się w twojej głowie, historiami, które w sobie nosisz, że często nie zdajesz sobie sprawy z tego, co masz pod nosem”.
Po prostu Anne to książka o dojrzewaniu, o mętliku w głowie i sercu. Paente i Pascual nie stronią od kontrowersyjnych tematów, niekiedy dość świeżych (jak poliamoria). O tym, że granice między zauroczeniem, przyjaźnią a miłością mogą być płynne. A wreszcie o potędze pisania i radości płynącej z opowiadania innym historii – bez względu na konsekwencje! Tak, to bardzo pisarska powieść – ale czy mogłoby być inaczej, skoro jej bohaterką jest Anne Shirley?
Przyznam, że to jedno z moich największych tegorocznych zaskoczeń. Spodziewałem się istnego gniota, a dostałem powieść ciekawie inspirowaną jedną z moich najważniejszych młodzieńczych lektur. Autorki w dedykacji napisały, że ta książka jest małym hołdem dla Lucy Maud Montgomery i ten rodzaj hołdu jest niewątpliwy, nawet jeśli pani pastorowa przewraca się w grobie. Jeśli jesteście gotowi spotkać się z taką Anią z XXI wieku – pozostaje was zaprosić do lektury.
Źródło cytatów: Iria G. Parente, Selene M. Pascual, Po prostu Anne, tłum. Berenika Wilczyńska, Wydawnictwo WAB, Warszawa 2024.
Źródło grafiki: https://telemagazyn.pl/ania-z-zielonego-wzgorza-1985/pr/1239897