„Mój chłopak wychodzi za mąż” – w takiej sytuacji, najkrócej ujmując, znalazł się Artur Marny, dobiegający pięćdziesiątki pisarz. Zamiast skorzystać z zaproszenia i pojechać na ślub ucieka w podróż dookoła świata. To będzie ważna, choć gorzka wyprawa.
„- Kim, u diabła, jest Artur Marny?”, pyta jedna z bohaterek nagrodzonej prestiżowym Pulitzerem powieści Andrew Seana Greera Marny. Wbrew pozorom nie jest to łatwe pytanie. Sam Artur – nieszczególnie popularny pisarz – pogubił się trochę w życiu. Jego relacje są powierzchowne, dotychczasowy kochanek decyduje się na monogamię, literacka kariera słabo się rozwija, a kolejna książka długo czeka na decyzję wydawcy. Na domiar złego Artur dobiega pięćdziesiątki, co staje się dla niego tyleż ważną, co i bolesną granicą. To powoduje jeszcze większe zagubienie:
„Ludzie z pokolenia Marny’ego czują się często jak pionierzy na nieodkrytych ziemiach pięćdziesiąt plus. Jak to się robi? Zostaje się na zawsze chłopcem, farbuje włosy, pilnuje diety dla zachowania szczupłej sylwetki, nosi dalej wąskie dżinsy i dopasowane koszulki, do osiemdziesiątki chodzi na imprezy, dopóki na jednej z nich nie padnie się trupem? A może przeciwnie: wyrzeka się wszystkiego, obserwuje obojętnie siwiejące włosy, zakłada eleganckie swetry maskujące brzuch i myśli z uśmiechem o minionych rozkoszach?”.
I właśnie w tym niełatwym okresie przychodzi feralne zaproszenie na ślub. To Freddy, były partner Artura zamierza się związać węzłem małżeńskim ze swoją nową miłością. Dla Marny’ego uczestniczenie w uroczystości byłoby przykre, stanowiłoby potwierdzenie jego największych lęków i bolączek, może nawet naraziłoby go na śmieszność („Co za niezręczna sytuacja! W żadnym wypadku nie mógł tego zaproszenia przyjąć, przecież wszyscy wiedzieli, że był kiedyś kochankiem Freddy’ego. Byłyby chichoty i uniesione brwi”). Aby uniknąć ewentualnej kompromitacji, Artur decyduje się przyjąć szereg zaproszeń na wydarzenia literackie odbywające się na całym świecie. Cóż, przypomina to próbę zabicia muchy granatem ręcznym, ale trzeba przyznać, że bardzo pasuje do tego bohatera.
To początek zwariowanej podróży przez Francję, Niemcy, Indie, Japonię. Marny nie do końca radzi sobie w codziennym życiu, a tym bardziej w sytuacjach wykraczających poza tę zwyczajną codzienność. Są tu epizody komiczne i napawające smutkiem, są też sytuacje absurdalne. Są mniej lub bardziej udane spotkania. Są kłamstwa i prawdy. Pojawiają się wspomnienia. Okazuje się, że Artur tak naprawdę przez większość życia stał z boku – zależny od innych osób, własnych lęków, narzuconych ról. Był właściwie „kiepski w byciu sobą”. Bo Marny to powieść nie tylko o granicach (prywatnych i kulturowych), które zmuszeni jesteśmy przekroczyć, ale też o tkwieniu obok właściwego biegu zdarzeń. O życiu przy innych i poprzez innych. I to miałoby być wszystko? Czy ta demonizowana pięćdziesiątka może stanowić początek zmian na lepsze?
Barwna to powieść. Pełna smakowitych aluzji literackich, zwłaszcza do Odysei i pokrewnego jej Ulissesa. Narracja wydaje się trochę chick-litowa w tonie, ale w gruncie rzeczy Andrew Sean Greer opowiada bardzo smutną historię. Zarazem jednak dla swego bohatera ma sporo czułości i zrozumienia. Sporo tu dystansu również do literatury, do samego procesu pisania, do obowiązków pisarza. Marny w pewnym sensie staje się bohaterem własnej – napisanej, choć jeszcze nieopublikowanej – powieści, którą jego partner nazywa gejowską wersją Ulissesa („powieść perypatetyczna. Bohater podąża ulicami San Francisco i tropi własną przeszłość, by po serii ciosów i rozczarowań wrócić do domu (…); rzewna przejmująca opowieść o trudnym żywocie człowieczym. Życiowe bankructwo geja na półmetku”). Tyle że dla Swifta – bohatera książki Artura – nie ma już nadziei. A może dla samego Artura jest?
Przekonajcie się – Marny Andrew Seana Greera to bardzo pisarska książka!
Źródło cytatów: Andrew Sean Greer, Marny, tłum. Dorota Konowrocka-Sawa, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2020.