Zakończył się już mikołajkowy konkurs kubkowy. Przesłaliście wiele wspaniałych prac, trudno było ustalić werdykt Kto dostanie kubek z „Listą nieobecności”?
I ostatni w tym roku konkurs dobiegł końca. W tekście konkursowym miał się pojawić kubek. To wbrew pozorom nie jest proste, a muszę przyznać, że wasza kreatywność mnie zachwyciła. Wybór był naprawdę trudny, ustalenie werdyktu zajęło mi kilka godzin. Na końcu jak zwykle decydowały niuanse.
Przy okazji konkursu pisaliście o przekraczaniu limitu znaków w pracach konkursowych. Oczywiście, jeśli prace znacząco wykraczają poza ten ustalony limit (a teraz takich zdarzyło się sporo), nie mogą trafić na podium, nawet jeśli są bardzo dobre. Jednak pamiętajcie, proszę, że to zwycięskie podium stanowi tylko jeden aspekt konkursu. Każdy, kto weźmie udział w konkursie, jest na swój sposób zwycięzcą. Poradzenie sobie z tematem konkursowym nie jest proste, a wy udowadniacie (i nam, i sobie), że potraficie. Rozwijacie się, tworzycie świetne teksty – i to jest najważniejsze. Często żałujemy, że nie możemy nagrodzić większej liczby prac.
A kto otrzyma kubek? Shani, Beata, i Emi.
Wszystkie prace konkursowe znajdziecie tutaj.
A oto prace laureatek:
Shani przedstawiła piękną historię miłosną w cieniu choroby:
Stanisław nie miał najlepszego dnia. Choroba dawała się we znaki coraz bardziej, drżenia rąk nasilały się, czuł się zesztywniały i przytłoczony niepełnosprawnością. Próbował zebrać z kuchennego blatu odłamki stłuczonej przed chwilą szklanki i strącił przy tym z suszarki kubek Anieli. „Cholerny Parkinson!” – zaklął w duchu. Zrezygnowany usiadł na taborecie i oparł się o ścianę.
– Wszystko w porządku? – zapytała Aniela, widząc, co się stało.
– Zbiłem twój kubek, przepraszam. Chciałem go wyrzucić, ale to twój ulubiony.
– Daj spokój, Staszek, tylko ucho się urwało – pocieszała go żona.
– A co ci po takim kubku bez ucha? Ani to ładnie wygląda, ani się nie da napić gorącej kawy i herbaty – odpowiedział, a po chwili kontynuował: – Ja też jestem jak ten kubek. Niby żyję, ale do niczego się już nie mogę przydać. Ani atrakcyjny, ani w domu nie pomogę, ani mojej ukochanej żony już nie mam siły nosić na rękach.
Uśmiechnęła się, pogłaskała go po głowie i zabrała się za sprzątanie bałaganu. Następnie nalała sobie sok pomarańczowy do obitego kubka i zwróciła się do męża:
– Widzisz, Staszku? Można pić z niego sok albo inne zimne napoje. Do wielu rzeczy może jeszcze posłużyć. Poza tym nadal bardzo mi się podoba, nawet bez tego ucha. Jest w końcu wyjątkowy.
Chwycił ją za rękę. Wyczuł, że nie mówią już tylko o kubku.
– A co zrobisz, gdy pewnego dnia całkiem się potłucze? – zapytał
– Spróbuję go posklejać.
– A gdy rozsypie się w drobny mak, już na zawsze?
– Wtedy będę za nim bardzo tęskniła, mój Staszku – odpowiedziała drżącym głosem i dodała: – i będę opowiadała naszym wnukom, jaki miałam wspaniały kubek.
Ucałowała go czule w mokry od łez policzek.
Historię miłosną – choć na innym etapie – przedstawiła także Beata
Z ich pierwszej nocy nie zapamiętała wiele. Ubrania zrywane, jakby płonęły, brak tchu, słony smak nagiej skóry, to wszystko. Dopiero ranek naznaczył pamięć obrazami. Wydobył z mroków nocy kształt ścian, mebli, nasączył przestrzeń bladym światłem dnia. A najbardziej zapamiętała jego, jak z kubkiem gorącej czekolady przywitał ją, jak spletli palce dookoła gładkich ścianek i pili łyk po łyku. I stało się to ich rytuałem, niemym zaklęciem wypowiadanym bez słów, pieczętowanym pocałunkiem składanym na brzegu wspólnego kubka z gorącą czekoladą.
Kiedy wiele zimnych i milczących nocy później próbowała zrozumieć co poszło nie tak, nie umiała znaleźć odpowiedzi. Ubrania już nie walały się po cały mieszkaniu, wrosły w krajobraz szaf i półek, w różnych miejscach spotykała przedmioty, o których mówiła „moje” – szczoteczka do zębów, ręcznik, truskawkowy jogurt w lodówce. Wystarczyło zabrać to wszystko i wyjść. Poddać się bez walki. Ale nie chciała tak. Jej skóra wciąż płonęła, nie umiała i nie chciała zabić w głowie twardej jak kamień myśli, że jeśli nie uratuje tego co zaiskrzyło między nimi tamtej nocy, nie uratuje już niczego. Tylko jak to zrobić?
Jej wzrok padł na kubek. Wzięła go do ręki, przez chwilę gładziła jego ścianki, usypała na dnie brązowy kopczyk słodkiego proszku, zalała gorącym mlekiem. Jej nozdrza połaskotała czekoladowa woń.
On siedział przy komputerze, milczący, ze słuchawkami na uszach, obcy, daleki. Podeszła blisko grzejąc dłonie o ciepłe ścianki kubka, oparła się o jego plecy i położyła mu dłoń na ramieniu.
– Porozmawiamy? – zapytała.
Zsunął słuchawki, spojrzał jej w oczy, skinął głową, wziął kubek i wypił łyk.
Emi zaproponowała historię bardzo pisarską – i cudownie groteskową
Michał zbliżył się do okna. Uchylił rąbek zasłony. Z półmroku wyłoniły się sylwetki ludzi. A więc oni jeszcze tam stali?! Zimny dreszcz przeszył mu ciało. Zaparzy sobie herbatę, irish cream najlepiej rozjaśnia myśli. Może w końcu odpuszczą? To miał być tylko niewinny żart!
Wrzucił torebkę do wrzątku. Tańczyła w wodzie, nadając jej kolor. Oparzył sobie język, nie szkodzi. Oni naprawdę mu uwierzyli. Adepci pisarstwa dali się nabrać na taki numer? To absurd! Wróciło wspomnienie. Duszna sala, kursanci. Właśnie odniósł sukces, wydał pierwszą powieść. Wciąż pytali go o to samo, a on im to samo odpowiadał. Cierpliwie, jak dzieciom. Ale gdy tamten brodacz w nieokreślonym wieku po raz enty spytał, jak napisać książkę… nie wytrzymał. Scenicznym szeptem zdradził sekret. Swój pisarski sekret.
Opowiedział, jak to matka chrzestna podarowała mu kubek. Biały, z obrazkiem stołu nakrytego oczekiwaniem. Odtąd pisząc, stawiał kubek przy klawiaturze. Głaskał porcelanowe ucho aż zaczynało iskrzyć, pstryk, iskra uruchamiała w nim pisarza. Potem, zgodnie z instrukcją, dotykał obrazka stołu: gdy chciał stworzyć thriller, pocierał paznokciem ikonkę noża, jeśli coś lżejszego – ikonę filiżanki. Kwiat w wazonie równał się love story, a talerz z cytryną jak UFO prowadził do fantasy. Stukał łyżeczką o dno kubka i już miał bohaterów, mieszał – rodziła się fabuła.
Później pisanie samo szło! Tylko wrzątku dolewał. Bo gdy wrzątek bulgotał, tekst przenikały emocje. Czytelnicy płakali, śmiali się, złościli. Ot, cały sekret. Adepci pisarstwa łyknęli go jak herbatę. Najpierw dzwonili i mailowali z prośbą o pożyczenie kubka. Z czasem posunęli się do włamań. Czyhają na kubek, czujni jak wataha psów.
Moi drodzy, gratuluję – zarówno laureatom, jak i wszystkim uczestnikom konkursu. Dziękuję też za to, że dostarczyliście mi wielu wspaniałych wrażeń przy lekturze waszych prac. Do zobaczenia już w 2021 roku – w kolejnym konkursie!
Źródło cytatów: https://blog.pasjapisania.pl/2020/12/06/mikolajkowy-konkurs-kubkowy/
Gratulacje dla zwyciężczyń! 🙂