Mogłoby się wydawać, że Ryta Valdi nie może narzekać na los. Ma urodę, pieniądze, sławę, a dzięki małżeństwu również tytuł. Jednak te bogactwa nie przyszły łatwo – za to Ryta łatwo może je stracić… Poznajcie bohaterkę zapomnianego bestsellera z dwudziestolecia międzywojennego!
Kamil Norden to właściwie pseudonim Jadwigi Migowej (Jadwigi Marii Gancwohl). Urodziła się ona w 1891 roku w Będzinie. Studiowała na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego, współtworzyła organizację „Strzelec”, która później stała się podstawą Legionów Polskich Józefa Piłsudskiego. W 1928 roku przeniosła się z Krakowa do Warszawy i zajęła się karierą dziennikarską (publikowała m.in. w „Kurierze Porannym”, „Kurierze Czerwonym”, „Świecie” i „Kinie”). Wydała też wiele poczytnych powieści, pierwotnie drukowanych w gazetach (na podstawie jednej z nich zrealizowano ceniony przedwojenny film „Moi rodzice rozwodzą się” z Jadwigą Andrzejewską, Iną Benitą, Lodą Niemirzanką czy Kazimierzem Junoszą-Stępowskim – kadr z tego filmu umieściłem powyżej). Książki Migowej dotykały spraw kobiet, miały wydźwięk feministyczny. W 1942 roku została aresztowana przez gestapo i trafiła do Ravensbrück, gdzie zmarła. Wydawnictwo Nawias postanowiło przypomnieć czytelnikom Kamila Nordena, czyli Jadwigę Migową. Możemy poznać jedną z tych poczytnych powieści – Małżeństwo gwiazdy z 1938 roku.
Tytułowa gwiazda to Małgorzata „Ryta” Valdi, kochana przez publiczność piękna, charyzmatyczna aktorka, która swoją obecnością w obsadzie uświetnia wiele spektakli teatralnych i filmów. Dobrze zarabia (co w późnych latach trzydziestych ubiegłego stulecia nie było wcale oczywiste), jej kariera się rozwija, pojawiają się perspektywy na intratne małżeństwo – z hrabią Ralfem Różatyckim – czegóż chcieć więcej do szczęścia? A jednak Ryta ma pewną wstydliwą tajemnicę. Nie nazywa się Valdi, lecz Kręcik, a jej przeszłość jest na owe czasy problematyczna. Jej metryka to swoisty wilczy bilet:
„Przede wszystkim ten rok urodzenia. Ta idiotyczna data, o której zapomniała najspokojniej, a która jednak istniała. I te słowa: Małgorzata Kręcik, córka Barbary Kręcik, niezamężnej. Ojciec nieznany. I te krzyżyki zamiast podpisów świadków. Ta wstrętna metryka to powracająca fala brudnych mydlin z matczynej balii, pełnej bielizny pranej »tanio i bez chlorku«. To głód, nędza, łachmany, siniaki, upokorzenia… To wszystko potworna niesprawiedliwość, że teraz, kiedy w jej życiu zmieniło się wszystko, kiedy dawne dziecko ulicy, Małgorzata Kręcik, nie ma nic wspólnego z gwiazdą sceny i ekranu, Rytą Valdi, z przyszłą hrabiną Margaretą Różatycką – metryka pozostała ta sama, niezmieniona. Wszak według nowej ustawy nazwiska przestępców po odbyciu kary więzienia wymazuje się z ksiąg więziennych, aby im uniemożliwić rozpoczęcie nowego życia – na tę wstrętną metrykę nie ma rady!”
Mimo wszystko małżeństwo z Ralfem Różatyckim dochodzi do skutku, a Ryta zostaje panią na Różatyczach. Nie ma tu jednak mowy o żadnym „żyli długo i szczęśliwie”. Ralf – człowiek słaby, leniwy i pozbawiony kręgosłupa moralnego – oraz jego matka Magdalena Różatycka, z domu księżniczka Świrgiełło – zrobiliby wszystko, aby ratować podupadły, zadłużony rodzinny majątek. Nie tyle liczy się Ryta, co jej pieniądze. Nad życiem „gwiazdy” gromadzą się chmury. Nie jest łatwo (i tanio, ha!) utrzymać się na świeczniku, wkupić w łaski elit, a nawet miliony w portmonetce nie są wieczne. W teatrze pojawiają się groźna konkurentka – piękna Bronika Rojska oraz fascynujący, niedostępny statysta – Marian Warolewski. Wkrótce także największa tajemnica Ryty może wyjść na jaw, a społeczne konsekwencje nietrudno przewidzieć…
Przyznam, że pierwsze rozdziały Małżeństwa gwiazdy czytałem z pewnym rozczarowaniem. Byłem przyzwyczajony do innego poziomu literatury dwudziestolecia międzywojennego. Te sprawiały wrażenie napisanych pospiesznie i niedbale. Akcja gnała, brakowało szczegółów, niemal wszystko opierało się na dialogach. Było tak, jakby Jadwiga Migowa sama musiała uwierzyć w siłę tej historii, poznać swoich bohaterów. Bo ta opowieść zyskuje z kolejnymi rozdziałami, zmienia się w naprawdę niezłą literaturę popularną. Ryta jest bardzo wyrazista jako bohaterka – pełna zalet i wad. Realizuje konkretny cel. Bywa wyrachowana, ale ma też dobre serce. Kibicuje się jej w kolejnych przedsięwzięciach. Uznana za królową sceny, jest także ofiarą cudzej chciwości, braku zrozumienia, okoliczności, które po prostu ułożyły się źle. Postaci „towarzyszące” również zostały nakreślone całkiem nieźle, choć drapieżnie (ten niezaradny Ralf i jego bardzo zaradna matka, niejednoznaczny Andrzej Irski, rzekoma pani Daisy Morris, która po alkoholu zmienia się w awanturnicę o pseudonimie „Czerwona Staszka”). Sporo tu przepysznych scenek rodzajowych – swarów w świecie aktorskim, w kółku rodzinnym. Urzekają też niektóre opisy, nawet jeśli nieco przesadzone w tonie (czyżby to młodopolska spuścizna?):
„Ryta odsłoniła nagość prężnego, brzoskwiniowego ciała płaszczem z doskonałej imitacji gronostajów. Włosy jej z natury ciemnoblond – przy pomocy sztuki kosmetycznej imitowały platynę, a drobna twarzyczka z chabrowymi, ogromnymi, niewinnie zdziwionymi oczyma imitowała do złudzenia lat osiemnaście. Złośliwi i serdeczne przyjaciółki twierdzi, że śpiew jej udaje głos, a aparycja – urodę. Ale to nie było prawdą. Valdi miała głos prześliczny, o metalicznym dźwięku i ciepłej barwie, który odpowiednio kształcony mógł predestynować nawet do operetkowych partii Mimi lub Butterfly, a twarz, chociaż niezupełnie regularna, promieniowała nieopisanym wdziękiem i urokiem”.
A jednak najciekawsze z dzisiejszego punktu widzenia pozostaje zachowanie świata, który niebawem po premierze Małżeństwa gwiazdy przeminął bezpowrotnie. Migowa zawarła w tej opowieści mnóstwo ciekawych szczegółów. Wchodzimy do imponujących wnętrz, widzimy zawartość stołów, poznajemy ceny, ówczesne fascynacje (pojawiają się wzmianki o takich postaciach jak Hanka Ordonówna, Clark Gable, Charles Lindberg, Clive Brook, Jeanette MacDonald czy Jean Harlow). Ryta w buduarze ma meble z czeczotki kryte „ciemnoróżowym brokatem, haftowanym złotem”, a w salonie obrazy Malczewskiego, Styki, Stryjeńskiej i Wodzinowskiego.
Samych potraw jest tak dużo, że Małżeństwo gwiazdy dałoby się czytać pod kątem tego, co bohaterowie mają na talerza. Do podmiejskich restauracyjek jeździ się na „raki i kurczęta z sałatą” (by później tańczyć przy dźwiękach „ochrypłego patefonu”). Z kolei w bardziej ekskluzywnych restauracjach podaje się kuropatwy, zupę rakową, lody ananasowe z kremem czy „paszteciki z mózgu w kruchym cieście”. Pewna rodzina w ramach skromnego deseru spożywa „leguminę z grysiku polaną sokiem malinowym”. Ryta na wystawne przyjęcie (jeden z najciekawszych motywów w powieści!) zamawia „łososie, homary, ostrygi, karczochy, drób, wina, owoce. Napisała do Różatycz z poleceniem przysłania kuropatw, bekasów, cietrzewi i kwiczołów”. W menu znajdzie się też kawior i koniak francuski, „chablos”, majonez z homara, szparagi konswerwowe w sosie „mousseline”, „filety” z węgorza á la bordelaise, szynka z dzika, pudding angielski czy indyk nadziewany truflami. Ale nie tylko w daniach zachowany został przedwojenny świat. Warto zwrócić uwagę na język. Mówi się o „gabinetach restauracyjnych”, pojawiają się takie słowa jak „aktorzyca”, „girlsa”, „bezczelniaczka”, „grejsowanie”, „ceremoniować się”. Ryta po ślubie chce „użyć wsi”, czyli właściwie przedłużyć swój pobyt w rodzinnym majątku. W narracji zdarzają się konstrukcje językowe, które dziś mogą bawić („przemknęło przez mózg Rycie”).
Tom drugi Małżeństwa gwiazdy – który niedawno trafił do księgarń – trzyma poziom poprzedniego. Fabuła jest interesująca, a postaci świetnie się rozwijają. Przed Rytą stają kolejne wyzwania, ale tym razem więcej tu porażek niż sukcesów, więcej kłamstwa i nieczystych zagrywek. Utrzymanie statusu staje się coraz trudniejsze – konkurencji nie brakuje, publiczność jest kapryśna, realia nieubłagane, a sama Ryta zbyt przekonana o własnej wielkości, żeby dostrzec niedoskonałości w sobie. Postępująca krytyka zwyczajnie ją zdumiewa („Nie można być jednego dnia Rytą Valdi, a nazajutrz przestać nią być!”). Sama Migowa zdaje się ją poniekąd tłumaczyć:
„Kobiety pracujące same na swoje utrzymanie nabywają prawie zawsze pewnej kanciastości charakteru, a cóż dopiero te, które wypracowują sobie samodzielnie luksus życia… Stają się agresywne i drapieżne.”
Tytułowej gwieździe mimo wszystko się kibicuje – to z jednej strony kobieta – właśnie! – drapieżna i bezwzględna, a z drugiej – ofiara nierówności społecznych, równie chciwych ludzi. W drugim tomie nieco lepiej poznajemy jej dawniejszą historię, traumatyczne przeżycia, które ją ukształtowały. Dzięki temu łatwiej przychodzi ją zrozumieć i w gruncie rzeczy jej współczuć – bo to kobieta raczej przegrana, choć kto wie, czy los się do niej jeszcze nie uśmiechnie.
Poznawanie historii Ryty Valdi Różatyckiej to była świetna przygoda – właśnie dlatego, że mogłem zajrzeć do świata, który przeminął. Może i wy się tam wybierzecie? Ja zamierzam sięgnąć i po tom trzeci Małżeństwa gwiazdy, który niedawno trafił do księgarń. Jest w tym też coś wzruszającego, gdy zapomniana literatura, zapomniani autor lub autorka, dostają drugie życie. Dajcie szansę Rycie – oraz Kamilowi Nordenowi, czyli Jadwidze Migowej.
Źródło cytatów: Kamil Norden, Małżeństwo gwiazdy (tom I i II), Wydawnictwo Nawias, Poczesna 2020 i 2021.
Źródło biografii autorki oraz grafiki: https://bedzin.naszemiasto.pl/niesamowite-losy-bedzinian-jadwiga-migowa-zapomniana/ar/c13-1407883 oraz https://redroselips.wordpress.com/2013/02/02/moi-rodzice-rozwodza-sie/