Księżna Diana – była i nadal jest swoistą ikoną – choć od jej śmierci minęło już ćwierć wieku. Wydawnictwo Marginesy niedawno wznowiło jej słynną biografię pióra Andrew Mortona. Czy była księżniczką zamkniętą we wieży, czy raczej medialną lwicą? W tej książce Diana przemawia własnym głosem.
„W jednej chwili byłam nikim, a w następnej stałam się księżną Walii, matką, medialną zabawką, członkiem tej rodziny, wszystkim, i to było zbyt wiele jak na jedną mnie”.
Lady Diana Spencer, księżna Walii, to jedna z kobiet, które najsilniej zapisały się w historii świata. Choć w tym roku od jej tragicznej śmierci mija ćwierć wieku, nie została zapomniana. Wciąż fascynuje, wciąż inspiruje kolejnych twórców (dość powiedzieć, że niedawno na ekrany kin wszedł film „Spencer” z Kristen Stewart). Jej historia – zaszczutej księżniczki z wieży – wciąż porusza. Wydawnictwo Marginesy postanowiło przypomnieć czytelnikom słynną książkę Andrew Mortona Diana. Her true story. W najnowszym wydaniu została rozbudowana w stosunku do pierwotnej wersji. Andrew Morton spisał i dołączył część nagrań – opowieści Diany, które posłużyły mu jako podstawa pracy nad tą biografią. Ponadto książkę wieńczy obszerny rozdział poświęcony następstwom publikacji tej pozycji, która zyskała ironiczny przydomek „najdłuższy pozew rozwodowy w historii”.
Warto zaznaczyć, że opublikowana po raz pierwszy książka Mortona, dla wielu osób w 1992 roku okazała się szokującą lekturą. Dzisiejsi czytelnicy znają historię Diany ze wszystkimi jej dramatycznymi kartami, ale wówczas ta publikacja uderzyła w powszechne wyobrażenia na temat małżeństwa Diany i Karola oraz jej samej, tej współczesnej bogini. Niemniej ta lektura nadal porusza – również dziś. Zaczyna się jak w baśni o Kopciuszku – oto dziewczyna z rozbitej rodziny, sprzątaczka, przedszkolanka, poznaje księcia. W niedługim czasie on jej się oświadcza. Nieprawdopodobne? Sama Diana była zaskoczona. A jednak nawet w tych oświadczynach jest coś złowieszczego, niewłaściwego:
„W każdym razie Karol zapytał: »Wyjdziesz za mnie?«, a ja się roześmiałam. Pamiętam, że pomyślałam: »To jakiś żart« i odparłam: »Tak, oczywiście«, i znowu zaczęłam się śmiać. On natomiast miał śmiertelnie poważną minę. Powiedział: »Zdajesz sobie sprawę, że pewnego dnia zostaniesz królową?«. A jakiś głos we mnie odpowiedział: »Nie zostaniesz królową, ale będziesz musiała odegrać swoją rolę«. Pomyślałam: »No dobrze«. I powiedziałam: »Tak«. Po chwili dodałam: »Tak bardzo cię kocham, tak bardzo cię kocham«. Odparł: »Cokolwiek to znaczy«. Właśnie wtedy tak powiedział. A ja pomyślałam, że to wspaniale! Że właśnie wyznał mi miłość! po chwili pobiegł na górę i zadzwonił do matki.”
Na tym związku od początku kładły się cienie – choćby niezakończona relacja księcia Karola z Camillą Parker Bowles. Gdy po zaręczynach machina (również medialna) ruszyła, nie sposób było się wycofać. Jakże znamienny jest ten cytat: „Zjadłam lunch z siostrami i powiedziałam: »Nie mogę za niego wyjść, nie mogę tego zrobić to jest absolutnie nieprawdopodobne«. Zachowały się wspaniale i odparły: »No cóż, Dutch, masz pecha. Twoja twarz jest nawet na ściereczkach do naczyń. Już za późno, żeby nawiać«. Obróciłyśmy to więc w żart”. Urzekająca baśń to jedno, a dźwiganie ciężaru obowiązków, narzuconej roli to drugie:
„Wyjście z katedry było wspaniałe, wszyscy wiwatowali i bardzo się cieszyli, bo myśleli, że jesteśmy szczęśliwi, a w mojej głowie pojawił się wielki znak zapytania. Wiedziałam, że wzięłam na siebie ogromnie ważną rolę, nie miałam jednak pojęcia, co wchodzę… kompletnie nie zdawałam sobie z tego sprawy”.
Sama Diana nie była wystarczająco silna, żeby skutecznie walczyć o swoje. Początkowo rola przyszłej królowej Anglii zdecydowanie ją przerosła – czemu zresztą trudno się dziwić. Jak sama podsumowała swoje pierwsze dni w charakterze Księżnej Walii:
„Strasznie tęskniłam za koleżankami, chciałam do nich wrócić, siedzieć z nimi, zaśmiewać się do rozpuku, pożyczać ciuchy i gadać o głupotach, wrócić do swojej bezpiecznej skorupy. A tu jednego dnia król i królowa Szwecji przyjeżdżają, aby wręczyć mi prezent ślubny w postaci czterech mosiężnych świeczników, a w następnej chwili na spotkanie z tobą przybywa prezydent innego kraju”.
Andrew Morton pisze o tym w ten sposób:
„Przystojny książę zakończył poszukiwania. Znalazł swą piękną dziewicę i świat dostał swoją bajkę. W wieży z kości słoniowej Kopciuszek był nieszczęśliwy, zamknięty, z dala od przyjaciół, rodziny i świata. Opinia publiczna świętowała szczęście młodej pary, a wokół Diany nieubłaganie zatrzaskiwały się kolejne drzwi domu, w którym została uwięziona. Mimo arystokratycznego pochodzenia, ta młoda, niewinna przedszkolanka czuła się zupełnie zagubiona w traktowanej z wielką powagą hierarchii pałacu Buckingham. (…) To właśnie w tym burzliwym okresie zaczęła chorować na bulimię, której przezwyciężenie zajęło jej prawie dekadę. Treść liściku, który zostawiła przyjaciółką w Coleherne Court – »Na litość boską, dzwońcie do mnie, będę was potrzebować« okazała się boleśnie prawdziwa.”
Stopniowo ta zahukana, niepewna, rozpaczliwie wołająca o pomoc młoda kobieta stara się odnaleźć w świecie, do którego trafiła. Zdobywa uznanie i miłość poddanych, szuka swoich celów. Kiedy poznaje się jej historię, kibicuje się jej, tym bardziej, że wśród teoretycznie najbliższych sobie osób nie miała poparcia, stała się kimś w rodzaju odszczepieńca („Prowadziła skomplikowane podwójne życie: była wysławiana przez opinię publiczną, ale obserwowana przez pełnego wątpliwości, często zazdrosnego i milczącego męża i resztę jego rodziny. Świat uznał, że odświeżyła wizerunek domu Windsorów, ale w rodzinie królewskiej, ceniącej wartość kontroli, dystansu i zasad, postrzegano ją jako outsiderkę – i jako problem” ). Z kolei media – osobny bohater tej opowieści – potrafią wynosić pod niebiosa, aby zaraz bezwzględnie zrzucić boginię z piedestału. Diana doświadczyła tego już po rozwodzie z Karolem („Przyzwyczajona do uwielbienia ze strony prasy, z zaskoczeniem zauważyła, jak szybko podziw i szacunek wyparowały, kiedy zrzuciła niewidzialną, ale chroniącą ją królewską pelerynę”). Kiedy jej życie zakończyło się tak nagle i tragicznie, żałoba narodowa przygniotła Anglię, a samą Dianę okrzyknięto świętą. Wróciła królowa ludzkich serc.
Przejmująca to historia, choć czytając tę książkę warto pamiętać, że przy tego rodzaju biografiach mamy do czynienia ze swoistą autokreacją, a sama pisarska praca nad materiałem także wiedzie w stronę artystycznego przekształcenia (widać, które zdania z opowieści księżnej autor pominął, pisząc książkę). Morton przyznaje, że Diana „Nigdy nie była całkowicie szczera (…). Była wściekła z powodu niewierności męża, ale ukrywała to, że miała trwający długo, choć nie stały romans z majorem Jamesem Hewittem, dowódcą czołgu z czasów pierwszej wojny w Zatoce Perskiej, a także przelotny flirt ze starym przyjacielem Jamesem Gilbeyem”. Czytałem tę biografię ze szczerym współczuciem, ale też nie bez podejrzliwości. Rok temu sięgnąłem po znakomitą książkę Elżbieta, Filip, Diana i Meghan: Zmierzch świata Windsorów. Marek Rybarczyk stara się patrzeć na sprawy obiektywnie. Nie odmawia Dianie autentycznych cierpień, wynikających z niedopasowania („Życie nowego Windsora to seria psychologicznych tortur, a nie rozdział bajki o księżniczce na ziarnku grochu czytany przy kominku i filiżance czekolady”), ale zauważa też, że potrafiła ona swoją sytuację wykorzystać, bardzo umiejętnie kokietując media (z „Kopciuszka zmienia się w medialną lwicę”). Słynny konflikt księcia Walii z małżonką podsumowuje w ten sposób: „Kto miał rację w sporze Diana-Karol? Brytyjczycy podzielili się wówczas po równo na zwolenników księżnej i księcia. (…) Inteligentni ludzie dali się wciągnąć w osobisty pojedynek dwojga pustych arystokratów, z których jedno było warte drugiego”. Andrew Morton również przyznaje, że Diana była złożona z wielu sprzeczności, inaczej opisuje się ją jako człowieka, a inaczej jako zjawisko.
Myślę, że warto poznać tę historię.
Źródło cytatów: Andrew Morton, Diana. Jej historia, tłum. Emilia Skowrońska, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2021.
Marek Rybarczyk, Zmierzch świata Windsorów: Elżbieta, Filip, Diana i Meghan, Wydawnictwo Muza, Warszawa 2021.
Źródło grafiki: https://viva.pl/kultura/film/film-spencer-co-jest-prawda-a-co-ficka-136312-r1/
Pamiętam jak tamtego lata w niedzielę wracaliśmy pociągiem z dziećmi z nad morza, bo następnego dnia już szkoła. W domu trafiłem na koniec wiadomości. Dotarło do mnie, że Diana zginęła tragicznie, ale pierwsza myśl była, że popełniła samobójstwo. Tymczasem krewni, którym wtedy jak byli z nami nad morzem skradziono samochód, po pytaniu do siostry „Wiesz co się stało?”. Usłyszeli, że wie o Dianie, a oni chcieli powiedzieć o swojej małej tragedii. Cały ten tydzień później był jakiś wyjątkowo smutny, a ceremonia pogrzebowa podsumowywała to. Piosenka Eltona Johna była smutna, ale napełniła jakąś otuchą. I pomyśleć, że pałac Buckingham był początkowo jej przeciwny.