Kim była Maria Dulębianka? Zwykle sprowadza się ją do roli przyjaciółki, towarzyszki bądź partnerki Marii Konopnickiej. O jej niezwykle bogatym życiu i wielu twarzach przypomina Karolina Dzimira-Zarzycka w monumentalnej biografii.
»Opatrznością moją jest Dulębianka, która wszystko zarzuciła i czuwa nade mną – i za mnie się po domu krząta. Sypia też na sofce w moim pokoju i na każdy mój ruch – zaraz jest na nogach. Pamiętajcie jej to, dzieci drogie!«
Z biegiem czasu więź między Dulębianką i Konopnicką stawała się dla potomnych coraz bardziej kłopotliwa”.
Dulębianka – co przychodzi nam na myśl, gdy słyszymy to nazwisko? Powiążemy je z imieniem Maria, a nawet dwoma. Tak, na Marię Dulębiankę, patrzy się dziś głównie przez pryzmat Marii Konopnickiej, polskiej wieszczki, uznanej pisarki, niemal świętości narodowej. Choć dzieła Konopnickiej obecnie czytane są głównie w ramach lekturowego przymusu, ten aspekt jej życia nadal pozostaje interesujący, nieodgadniony. Mówi się nawet o „kłamstwie konopnickim”. Co łączyło autorkę Naszej szkapy z dużo młodszą malarką i społecznicą, z którą podróżowała i dzieliła znaczną część codzienności – zarówno w kraju, jak i za granicą – przez ostatnie dekady życia? Badacze pozostają ostrożni. Dla jednych sugestie homoerotyczne to potwarz wymierzona w wybitną poetkę i ową narodową świętość, Dla innych to coś oczywistego, wzbogacającego jej życiorys, osobowość, świadczącym o wielkiej odwadze (choć podobne relacje między kobietami w omawianych czasach zdarzały się częściej). Karolina Dzimira-Zarzycka w swojej biografii gruntowanie analizuje tę relację, choć unika jednoznacznych odpowiedzi. Czy mamy do czynienia ze związkiem? A jeśli tak – czy był to też związek intymny, erotyczny? A może obie Marie łączył związek siostrzany albo tak zwane małżeństwo bostońskie – znów: sposób życia wcale nie tak ówcześnie rzadki, jak mogłoby się wydawać. Faktem pozostaje, że te dwie kobiety spędziły ze sobą znaczną część życia, były dla siebie ważne, a może nawet najważniejsze.
I ja sam, pisząc o Marii Dulębiance, wiążę ją przede wszystkim z Marią Konopnicką. Nie zmienia to faktu, że po lekturze książki Samotnica: dwa życia Marii Dulębianki, trudno mi patrzeć na jej bohaterkę tylko przez pryzmat autorki Krysty. Karolina Dzimira-Zarzycka postawiła na piedestale właśnie Marię Dulębiankę. Konopnicka, rzecz jasna, musi się pojawić w tej historii, jej najważniejszym bodaj rozdziale – ale główna bohaterka pozostaje tylko jedna.
Poznajemy Marię Dulębiankę od pierwszych chwil jej życia – gdy rodzi się jako nieślubne dziecko w żyjącej osobliwych jak na tamtejszą moralność rodzinie. Od początku wykazuje się ambicją, ma sprecyzowane cele. Chce malować – i to w epoce, w której to zajęcie dla kobiety nie było czymś wskazanym. Chyba że chodziło o ozdabianie tkanin bądź malowanie kwiatów – och, to „doskonale pasuje do tradycyjnego wyobrażenia o tym, czym powinny się zajmować zdolne panienki”. Malowanie oceniano „w kategoriach kosztownej zachcianki”, nawet gdy zdolne adeptki uczyły się w najlepszych światowych szkołach. Maria Dulębianka rozwijała się artystycznie w rzeczywistości, w której bycie mężczyzną wiązało się z wolnością, a bycie kobietą z ograniczeniami, nieomal brzemieniem. Dla przedstawicielek tej płci była przewidziana w zasadzie jedna droga – ślub, a potem zajmowanie się rodziną. A jednak wiele malarek nie chciało nakładać sobie małżeńskich pęt („Młode kobiety miały świadomość, że małżeństwo w najlepszym wypadku będzie od nich wymagało znacznych kompromisów, a w najgorszym – stanie się po prostu końcem wymarzonej kariery”). O związkach Dulębianki z mężczyznami nic nie wiadomo. Można i dziś podziwiać jej ambicję, a także determinację, z jaką próbowała pozostać sobą i podążać wyznaczoną drogą w nieprzyjaznym dla artystek świecie. A jednak i własne malarskie ambicje potrafiła poświęcić, niemal odwiesić na kołku:
„Wielkiego przełomu w karierze Dulębianki już jednak nie będzie – i chyba nikt się go nie spodziewa. (…). Przyczyna takiego stanu rzeczy była tajemnicą poliszynela. To przyjaźń z Konopnicką »silnie przyczyniła się do zahamowania rozwoju talentów Dulębianki i jej kariery artystycznej i społecznej, bo przez długie lata podporządkowywała ona ich wymogi kuracji klimatycznej, której potrzebowało zdrowie Konopnickiej i bez wahania przerywała swe prace, ilekroć zachodziła konieczność wyjazdu. Dlatego to od lat przestaliśmy widywać obrazy Dulębianki na wystawach«. Paulina Kuczalska-Renischmit po jej śmierci wypowiedziała to, z czego zdawali sobie sprawę wszyscy znajomi przyjaciółek.”
Opis pierwszego spotkania Marii Dulębianki i Marii Konopnickiej – poczyniony w notesie przez tę pierwszą po śmierci tej drugiej w poruszającej pisarskiej próbie poradzenia sobie z rozpaczą, z żałobą – przemawia do wyobraźni i do emocji. Dużo mówi na temat przyszłych relacji tych dwóch kobiet:
»Żałuję, że nie jestem pani koleżanką« – wyrywa się Dulębiance. Niespeszona Konopnicka od razu zaprasza ją do siebie” »Więc proszę nie z pierwszą, ale i drugą albo trzecią wizytą. No i musi pani przyjść sama«.
Dokładnie taki dialog zapisuje Maria w notesie dwadzieścia jeden lat później. To zapewne wersja skrócona i uproszczona na potrzeby prywatnych notatek, ale sens pierwszej rozmowy z poetką pozostaje jasny. Tylko impulsywna, szczera Dulębianka mogła w ten sposób zacząć znajomość. Dużo, dużo później Konopnicka powie o przyjaciółce: »Ma ona rzadką cywilną odwagę być zawsze i wszędzie – sobą. słowo jej jest w doskonałej zgodzie z jej myślą, z jej czuciem«”.
A przecież Maria Dulębianka – jak udowadnia Karolina Dzimira-Zarzycka – nie była tylko towarzyszką Konopnickiej, owym Pietrkiem z powycieranymi łokciami. Była malarką. Była pisarką (jej nowele drukowano). Była kustoszką muzeum. Była jedną z pierwszych polskich feministek (porównywano ją do Emmeline Pankhurst), kobietą zaangażowaną w to, aby świat był miejscem równych praw (w swojej rewolucyjnej odezwie przekonywała, „jak koniecznie trzeba kobiecie wydobyć się z krępujących ją dotąd powijaków, stanąć na własnych siłach i tak się usposobić, żeby o swoich losach sama myśleć i swoich przeznaczeń sama pilnować mogła”). Była społecznicą, twórczynią i przewodniczącą Komitetu Pracy Obywatelskiej Kobiet. Była delegatką Czerwonego Krzyża podczas walk o Lwów. Była niezwykłą osobą, wykraczającą poza epokę, w której żyła.
Karolina Dzimira-Zarzycka wykonała tytaniczną i uczciwą pracę, badając kolejne tropy, korzystając z wielkiej ilości źródeł, budując zajmującą i porywającą opowieść. Ma się wrażenie, że rozumie bohaterkę swojej książki. Nie tworzy laurki – pisze o kimś z krwi i kości. Ta monumentalna biografia (blisko 550 zapisanych maczkiem stron), pozwala odzyskać Marii Dulębiance należne jej miejsce w historii. Mamy do czynienia z pozycją ważną i wartościową.
Źródło cytatów: Karolina Dzimira-Zarzycka, Samotnica: dwa życia Marii Dulębianki, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2022.
Źródło grafiki: https://pl.wikipedia.org/wiki/Maria_Dul%C4%99bianka i https://viva.pl/ludzie/newsy/kim-byla-maria-dulebianka-wieloletnia-partnerka-marii-konopnickiej-133871-r1/