Rodzina Boyntonów, pozostająca pod despotyczną władzą okrutnej macochy, po raz pierwszy naprawdę zobaczyła prawdziwy świat poza murami prywatnego więzienia. Oni obudzili się do życia, ale ich ciemiężycielka umarła. Które z Boyntonów odpowiedzialne jest za jej śmierć?
Agatha Christie pozostaje niekwestionowaną Królową Kryminałów. Choć debiutowała przeszło sto lat temu, a sam gatunek wyraźnie się rozwinął i przeżywa swoisty renesans, jej powieści wciąż niebezzasadnie cieszą się ogromną popularnością. Są wydawane na nowo, tłumaczone, ekranizowane, przerabiane (na przykład na komiksy). Każde nowe wydanie trafia na listę bestsellerów najpopularniejszych księgarni internetowych. Niedawno ukazało się wznowienie kolejnego słynnego kryminału – nieco egzotycznego Rendez-vous ze śmiercią.
„— Rozumiesz przecież, że ją trzeba zabić”. To być może najmocniejsze zdanie ze wszystkich otwierających powieści Christie. Po takim początku można domniemywać, że będziemy mieli do czynienia z mrocznym kryminałem i bezwzględnym mordercą. Te słowa słyszy przez przypadek przebywający na urlopie na Bliskim Wschodzie Hercules Poirot. Jeszcze nie czuje niepokoju. Nie wie, że za parę dni kobieta, o której była mowa, rzeczywiście zostanie zamordowana, a on sam będzie prowadził śledztwo na czas. Czy w ciągu dwudziestu czterech godzin zdemaskuje sprawcę? Ale zaraz – po pierwszej scenie słynny detektyw znika na dłużej, ustępując miejsca innym bohaterom.
Właściwie do połowy Rendez-vous ze śmiercią to raczej napisana z polotem powieść psychologiczna. Christie kreśli obraz rodziny tyranizowanej przez okrutną macochę. Kolejne rozdziały czyta się z coraz większym niedowierzaniem i przerażeniem. Pozornie Boyntonowie wydają się zwyczajną, zżytą ze sobą amerykańską rodziną spędzającą wakacje na Bliskim Wschodzie. A jednak wybitny francuski psychiatra doktor Gerard i świeżo upieczona lekarka Sara King dostrzegają więcej. Widzą toksyczne relacje, napięcia, narastające nerwice, aspołeczne zachowania młodszego pokolenia osaczonego przez matkę. Jak mówi doktor: „Pod zewnętrzną powłoką poprawnych, utartych obyczajów dnia powszedniego można znaleźć czasami rzeczy osobliwe, na przykład zamiłowanie do zwykłego okrucieństwa”. W centrum tej rodziny tkwi pani Boynton – „niby potworny wielki pająk pośrodku swojej pajęczyny”. Jest stara i schorowana, a jednak potrafi tyranizować otoczenie. Z pełną świadomością zamieniła życie swoich pasierbów i córki w piekło. Można powiedzieć, że Lennox, Raymond, Carol i Ginevra „Jinny”, a także żona Lennoxa, Nadine byli jak w więzieniu. Nie opuszczali domu, nie nawiązywali kontaktów towarzyskich, nie rozwijali w sobie pasji, nie pracowali (mogli żyć dostatnio dzięki majątku odziedziczonym po ojcu). Pani Boynton dominuje nad bliskimi „niby olbrzymi, budzący grozę posąg bóstwa”. Uzależniła ich od siebie, zamknęła w hermetycznym rodzinnym światku i prawie ubezwłasnowolniła.
Jeśli ma się wątpliwości, czy dorośli ludzie mogą dać sobą tak pomiatać, kolejne rozdziały je rozwieją. Młodzi Boyntonowie są zaszczuci. Lennox wpadł w apatię, tak jakby już stracił wolę walki, Raymond i Carol nie potrafią nawiązywać kontaktów interpersonalnych, oboje tkwią na granicy załamania nerwowego, a u Jinny można zaobserwować objawy psychozy. Również Nadine – silniejsza od nich wszystkich, pogardzająca świekrą – staje się ofiarą chorej, rodzinnej sytuacji. Wolność wydaje się już niemożliwa („Znajdują się w więzieniu od tak dawna, że gdyby nawet więzienną bramę otwarto, nie zauważyliby tego”). Pani Boynton to być może najbardziej odrażająca postać, jaką stworzyła Agatha Christie. Nie tylko dręczy psychicznie podległych sobie ludzi, ale robi to z wyrachowaniem i przyjemnością. Dobrze podsumowuje ją doktor Gerard, który widzi w niej zło w czystej postaci:
„Znał się na ludziach i ukrytych cechach ich charakteru, więc uprzytomnił sobie, że nie ma przed sobą osoby chorej, rozpieszczonej, skłonnej do folgowania drobnym kaprysom. Zobaczył wcielenie mocy, istotę o spojrzeniu posiadającym coś z urzekających właściwości oczu kobry. Pani Boynton może być stara, niedołężna, schorowana, ale nie jest bezradna. To kobieta, która rozumie sens władzy, przez całe życie sprawowała władzę i nigdy nie wątpiła o własnej potędze”.
A jednak podróż do Jerozolimy – pierwsze prawdziwe opuszczenie domu w życiu Boyntonów – wszystko zmieni. Kryzys niszczący małżeństwo Lennoxa i Nadine sięgnie zenitu. Z kolei Raymond, Carol i Ginevra zrozumieją, jak bardzo różnią się od innych ludzi i jak może wyglądać życie poza więzieniem. Każde z nich nabiera sił, aby przeciwstawić się dręczycielce. Kulminacyjny punkt rodzinnego dramatu rozegra się w malowniczej Petrze. To właśnie tam – wśród śladów dawno minionej cywilizacji – pani Boynton zostanie zamordowana. Które z jej bliskich postanowiło się z nią rozprawić?
Duszna to powieść i pełna wyrafinowanego okrucieństwa. A jednak Agatha Christie trochę „odciążyła” ją błyskotliwym humorem, oczywiście niezwiązanym z rodziną Boyntonów. Komiczne są postaci lady Westholme, deputowanej do Parlamentu, inteligentnej, ale apodyktycznej kobiety, która każdemu musi udowodnić swoje racje. Nie mniej zabawnie wypada poczciwa panna Amabel Pierce, była guwernantka, spolegliwa, wiecznie potakująca swojej towarzyszce. Specyficznego uroku powieści dodają też przekomarzania doktora Gerarda z Sarą King. Agatha Christie dyskretnie pokazuje też, jak zmienia się struktura społeczna. Kobiety coraz częściej dochodzą do intratnych stanowisk (co by nie powiedzieć o lady Westholme, to przedsiębiorcza kobieta sukcesu), zdobywają wyższe wykształcenie (jak Sara King). Pojawiają się tu też wtręty feministyczne i postulaty równości:
„Lady Westholme i doktor Gerard rozpoczęli zawziętą sprzeczkę na temat metod zwalczania handlu narkotykami. Do Sary docierały tylko pojedyncze słowa, lecz panna Pierce zaszczebiotała pod jej adresem:
– Podróżowanie w towarzystwie lady Westholme jest niebywale interesujące.
– Czyżby? – rzuciła cierpko Sara, lecz panna Pierce nie zwróciła uwagi na jej lodowaty ton i mówiła dalej:
– Niezliczoną ilość razy napotykałam jej nazwisko w gazetach. Jak to dobrze, że kobiety mogą teraz brać udział w życiu publicznym i dawać światu znać o sobie. Zawsze cieszę się, gdy kobieta dokona czegoś wielkiego.
– Czemu pani się cieszy? – zapytała gniewnie młoda lekarka.
Panna Pierce szeroko otworzyła usta. Później zaczęła bąkać:
– No… Bo… Proszę pani… To tak przyjemnie, że kobieta może w ogóle czegoś dokonać i… że…
– Nie zgadzam się z panią! – przerwała szorstko Sara. – Ja cieszę się, gdy człowiek potrafi dokonać godnego uwagi czynu. A czy to kobieta, czy mężczyzna, jest sprawą obojętną.
– Tak… Oczywiście… Jeżeli przyjąć… przyjąć taki punkt widzenia, to ma się rozumieć…
– Przepraszam za mój wybuch – przerwała znów Sara, tym razem łagodniejszym tonem – ale drażni mnie zawsze stwarzanie granic między jedną płcią a drugą. Mówi się: »Nowoczesna dziewczyna zajmuje rzeczową, konkretną postawę wobec życia«. Zawracanie głowy! Jedne dziewczyny są takie, drugie inne. Są mężczyźni sentymentalni i naiwni, ale są też energiczni i inteligentni. Chodzi jedynie o zróżnicowane typy umysłowości, a płeć odgrywa rolę tylko w życiu płciowym.
Panna Pierce zarumieniła się lekko, usłyszawszy o życiu płciowym i zręcznie zmieniła temat”.
Może nie jest to jeden z najlepszych kryminałów Agathy Christie (ona sama, przerabiając Rendez-vous ze śmiercią na sztukę teatralną, zmieniła postać sprawcy), jednak ta książka nadal się broni. Może mniej jako kryminał, bardziej jako powieść psychologiczna. Przedstawiona z dużym autentyzmem sytuacja rodziny Boyntonów zdumiewa i przeraża. Od pierwszego wydania tej książki minęło niespełna osiemdziesiąt lat. Czasy zdążyły się nieraz zmienić, ale ludzie i ich emocje – nie. Dlatego lektura wciąż pozostaje w pewnym sensie bolesna. Jeśli będziecie chcieli poznać tę historię, sięgnijcie koniecznie po niniejsze wydanie lub któreś z nowszych – dotychczas pominięte fragmenty (a jest ich mnóstwo) zostały przetłumaczone i włączone w całość, zachowano też oryginalny układ powieści.
Rendez-vous ze śmiercią przeczytałem dzięki uprzejmości Księgarni Tania Książka.
Źródło cytatów: Agatha Christie, Rendez-vous ze śmiercią, tłum. Tadeusz Jan Dehnel, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2022.
Źródło grafiki: https://www.imdb.com/title/tt0094669/
Pamiętam, że w podstawówce była moda na Conan Doyle’a i jego bohatera Sherlocka Holmesa. W pobliskiej księgarni na wystawie podziwialiśmy wielkie tomisko z jego dziełami zebranymi, ale mnie nie było na to stać. Kolega kupił „Dzieci kapitana Granta” Julesa Verne’a, a ja czytałem z biblioteki tę raczej nie science-fiction pozycję słynnego dziadka gatunku. Niewiele czytałem pani Agaty, ale może takie teksty mnie zachęcą.
Ja zawsze polecam Christie, choć warto wiedzieć, po jakie tytuły sięgnąć najpierw:) Holmes jakoś nigdy nie skradł mi serca.
Ale biorąc pod uwagę oddziaływanie chociażby na twórczość filmową to licząca się konkurencja.
Sądzę, że Christie i Conan-Doyle to już postaci równorzędne dla literatury:)
Może się mylę, ale ekranizacji Christie powstało trochę więcej niż ekranizacji Holmesa.
Akurat za mojego dzieciństwa Sherlock Holmes był jakoś bardziej widoczny. Być może krótkie nowelki Doyle były łatwiej przyswajalne. O Christie słyszałem później kiedy ktoś w radio krytykował uznanie jej twórczości za reprezentatywne dla brytyjskiej literatury. Chyba nie lubił kryminałów, bo uznał że zbrodnie nie odzwierciedlają natury brytyjczyków. Uważał, że znaczyłoby to, że co drugi jest przestępcą. Dzisiaj podobnie można się czepiać fantasy, horrorów i science-fiction.