Kto chce kryminał na wakacje?

Do 31 lipca włącznie możecie przesyłać prace na wakacyjny konkurs Pasji Pisania. Kto zdobędzie powieść Dorothy L. Sayers „Trup w wannie”?

Tylko do końca lipca – jeszcze przez tydzień! – trwa aktualny konkurs na blogu Pasji Pisania. Możecie zdobyć powieść Dorothy L. Sayers – Trup w wannie. Peter Lord Wimsey ma przed sobą trudną sprawę! Więcej o tej książce pisałem w niedawnej Lekturze na weekend. Trzy egzemplarze Trupa w wannie ufundowało Wydawnictwo Znak JednymSłowem.

Słowem-kluczem w tej edycji konkursu jest „trup”. Oczywiście, nie trzeba patrzeć na taki temat tylko kryminalnie. Gdzie zaprowadzą was tym razem pisarskie ścieżki? Wasze teksty nie powinny przekroczyć 1700 znaków ze spacjami. Opowiadania – lub ich fragmenty – wklejcie w formie komentarza do wpisu konkursowego. Najciekawsze prace zostaną nagrodzone.

Powodzenia!

8 Replies to “Kto chce kryminał na wakacje?”

  1. Przeczytałem Olgi Tokarczuk thrillera i „Bieguni”, a teraz trafił w moje ręce „Czuły narrator”.
    Powieść zaczyna się od opisu obrazu, który zachwycił autorkę.
    To wizja płaskoziemcy, który ukazuje człowieka na krawędzie świata zapatrzonego w gwiazdy.
    Jak wynika z jej opisu to więcej się domyśla niż widać na tym obrazie.
    Zupełnie więc nie rozumiem jej zachwytu, a zwłaszcza chęci dzielenia się nim z czytelnikami.
    Zachwyceni powinni być płaskoziemcy, których u nas przynajmniej oficjalnie nie ma, ale w USA się plenią i nie przekonują ich nawet oferowane im loty na dużych wysokościach.
    Na pewno nie każda powieść musi być realistyczna, ale to coś więcej, bo Tokarczuk ujawnia nam nie wizje, a przekonania autorki.
    Czy nie wspanialszą wizją jest wyjrzenie w kosmos przez ekran terminala logującego się do teleskopu Jamesa Webba?

  2. Miałem dyskusję z połówką, która rozgrzesza Tokarczuk uważając, że to była taka jej dziecięca wizja.
    Na czas mego dzieciństwa przypadały rozciągnięte na wiele lat obchody 500-lecia urodzin Kopernika. O jego odkryciu usłyszałem chyba od taty. Od razu uwierzyłem i za genialny uznałem ten zwrot, w którym zawikłane trajektorie planet i gwiazd widzianych z Ziemi stały się najprostszymi jak tylko było można, bo okręgami. To było tylko trochę nieprecyzyjne, co niedługo potem poprawił Kepler odkrywając eliptyczne kształty orbit. Nigdy by mi nie przyszło do głowy zachwycać się płaskoziemską wizją świata.
    Przyznam się tu wam, że wstydzę się okropnie, że w wieku pięciu lat nie zdawałem sobie sprawy, że dziewczynki mają inną budowę ciała niż chłopcy. Widok nagiej dziewczynki na plaży był dla mnie sporym zaskoczeniem. Ale nigdy z tego fałszywego poglądu wczesnego dzieciństwa nie robiłbym obiektu zachwytu jak to zrobiła Tokarczuk.

    1. Michal_Pawel_Urbaniak says: Odpowiedz

      Andy, to bardzo ciekawe, co piszesz.
      Myślę, że nie ma się czego wstydzić. Odkrywamy świat w różnym stopniu i na różnych poziomach.

  3. Pisarczyk Amator says: Odpowiedz

    Andy, Literatura nie jest publicystyką. Z założenia ma ona pokazywać także alternatywne, nierealistyczne punkty widzenia. Twój ulubiony gatunek (o ile dobrze rozumiem jest to fantastyka naukowa) nie bardzo miałby rację bytu, gdyby od literatury wymagać tego, że się mocno trzyma faktów oraz udowodnionej naukowo konstrukcji świata.

    Na Tokarczuk spada ostatnio dużo gromów za jej – słuszną moim zdaniem – wypowiedź, że „literatura nie jest dla idiotów”. Teraz dorzucasz zarzut „szerzenie płaskoziemstwa”. A może dać artyście być artystą? Druga część Dziadów Mickiewicza jest chyba bardziej odjechana niż te płaskoziemskie opisy Olgi T. To co? Wywalamy Mickiewicza z kanonu za szerzenie zabobonów?

    1. Nie miałbym do Tokarczuk pretensji, gdyby to była część spójnej akcji książki, ale ona wyraźnie wychodzi poza to. Zachwyt jest wyraźnie zachwytem autorki, a nie bohaterki powieści. Pomimo więc jej literackiego doświadczenia autorki można go uważać za publicystykę – opinię autora.
      Nie sili się nawet na wytłumaczenie, że to tylko dziecięce wrażenie. Ten zachwyt jest tu i teraz. Można by też tego obronić jako zachwytu nad ludzkim odkryciem, ale autorka nie daje nam na to żadnego argumentu.

    2. Michal_Pawel_Urbaniak says: Odpowiedz

      A wiesz, Pisarczyku, jakkolwiek daleki jestem od skreślania całej wypowiedzi Olgi Tokarczuk (choć mam wrażenie, że merytoryczne przygotowanie nie jest niezbędne do tego, żeby książkę w pewien sposób odebrać), to akurat to zdanie o idiotach uważam za co najmniej niefortunne. Wychodzę z założenia, że literatura jest dla wszystkich.

  4. Pisarczyk Amator says: Odpowiedz

    Literatura jest dla wszystkich, tak jak jedzenie jest dla wszystkich. Ale .. Wyrafinowana kuchnia jest dla koneserów, podobnie jak wyrafinowana literatura nie znajdzie uznania „pod strzechą”.

    W pełni się z Tobą Michale zgadzam, że zdanie Tokarczuk było piekielnie niefortunne. Co nie zmienia faktu, że uważam je za słuszne. Pewnych prawd po prostu nie wolno nazywać głośno. Poprawność polityczna. 😉
    Nasz noblistka wykazała się mocnym deficytem umiejętności dyplomatycznych. Gdyby tak powiedziała, ze „Do literatury trzeba ciągle dorastać, doskonalić swój zmysł jej percepcji, rozsmakowywać się w niej tak jak dziecię odkrywa w sobie zdolność poznawania nowych smaków – od kaszki manny, poprzez schabowy aż do wyrafinowanej kombinacji oliwek z Kalamaty ze zgniło-wonnym roquefort zanurzonych hojnie w chłodnym Gewürtztraminär’ze ” to niewyrobiony czytelnik powiedziałby „To ja widocznie jestem na etapie schabowego”, ale nie byłoby obrazy.

  5. Pisarczyk Amator says: Odpowiedz

    Czytam to co sam napisałem i sam rechoczę ze swojego snobizmu. Bardzo wszystkich przepraszam.

    Na swoje usprawiedliwienie (i wszystkich mi podobnych) dodam tylko tyle, że o ile w kwestiach kulinarnych blokadą rozwoju może być status materialny (kubki smakowe większości ludzi nie potrafią odróżnić smaku trufli od smaku ich podróbek, bo trzeba wydać majątek żeby wyłapać niuanse między nimi; ludzie którzy szukają żywności taniej nie będą kupowali roquefort), to w przypadku czytelnictwa mamy do czynienia z w pełni egalitarną demokracją. Mamy biblioteki i Internet. Każdy (w Europie) może doskonalić się w czytaniu coraz bardziej wyrafinowanej literatury. Jeśli tego nie robi, pretensje może mieć tylko do siebie. Tak więc, proszę bardzo, rechoczcie z mojej fanfaronady kulinarnej (należy mi się), ale nie z tego, że bronie Tokarczuk, która dosadnie nazwała ludzi reygnujących na własne życzenie z rozwoju czytelniczego.
    A teraz sklejam koparę. Dość juz sobie narobiłem obciachu. Idę schować sie do komórki i powyć do Księżyca. 😉

Dodaj komentarz