Bohaterka debiutanckiej powieści Joanny Stogi, dotąd raczej snuła się po życiu, niż je przeżywała. Jednak teraz ma wrażenie, że nawet takie życie się skończyło. Jej matka umarła, a ona musi zająć się schorowanym ojcem, który raczej przypomina dziecko. Czy Kassi czeka jeszcze coś dobrego? Jaką skrywa tajemnicę?
Joanna Stoga, wrocławska fotografka i pisarka, absolwentka kursów Pasji Pisania, debiutowała w 2020 roku świetnie przyjętą przez czytelników książką Las, pole, dwa sobole, zbiorem kunsztownych prozatorskich miniatur, które łączyły się w spójną historię o utracie matki (pisałem o niej tutaj). W prologu jej pierwszej powieści również umiera matka głównej bohaterki, a jednak Słoń z Etretat nie jest rozwinięciem wątków z poprzedniej książki, choć i tu akcja rozgrywa się w cieniu żałoby.
W tej rodzinie wszystko obracało się wokół Teo – syna i brata, młodego socjologa, obdarzonego przez najbliższych nie tylko miłością, ale wręcz uwielbieniem graniczącym z kultem. On sam zdawał sobie z tego sprawę. Po ojcu odziedziczył fascynację mitologią grecką, sam „zachowywał się tak, jakby był jednym z bóstw na Olimpie”. Wymyślił rodzicom i młodszej siostrze nowe, pochodzące z tamtejszego uniwersum, imiona – matka stała się Demi (od Demeter), wiecznie senny i zamyślony ojciec Morfeuszem (ostatecznie to imię sprowadzono do pierwszej litery), a siostra została Kasandrą. Można odnieść wrażenie, że bez Teo najbliżsi jedynie wegetowali w oczekiwaniu na kolejne zjawienie się boga („Właściwie istnieli dzięki niemu. Kiedy wyjeżdżał, niby tak samo jedli, spali i spełniali swoje obowiązki, lecz dopiero jego obecność nadawała temu sens”). Gdy Teo nieoczekiwanie zginął w tragicznym wypadku, była to jakby śmierć całej rodziny. Ojciec, nie mogąc sobie poradzić z druzgocącą utratą, zmienił się w duże dziecko, które dopiero uczy się komunikować ze światem („Jest jak popsuty zegar, który rozpadł się na części i wprawdzie udało się go ponownie złożyć, nawet chodzi, jednak niczego już nie wskazuje”). Z kolei Demi funkcjonowała dalej, poświęcając się opiece nad zniedołężniałym mężem, ale nie miała w sobie woli życia. Śmierć po kilku latach okazała się dla niej wybawieniem – to właśnie w tym momencie rozpoczyna się Słoń z Etretat.
Główną bohaterką staje się Aleksandra Zakińska, córka M. i Demi, siostra Teo, obecnie trzydziestodwuletnia. Kassi – jak woli się nazywać – dotychczas żyła w cieniu brata, „była, bo była”. Nie mogła wygrać z boskim Teo. Ojciec praktycznie jej nie zauważał, matka – w przeciwieństwie do swojej mitologicznej odpowiedniczki – miała serce jedynie dla syna (w tej relacji – przedstawionej na łamach powieści skrótowo, ale wyraziście – tkwi coś mrocznego i toksycznego niczym z greckiej tragedii). Po wypadku, w którym zginął Teo, Demi przejęła kontrolę nad życiem rodzinnym, więc Kassi odczuwa jej odejście właśnie jako utratę dowódcy w samym środku batalii. Dotąd względnie swobodna, szukająca pomysłu na siebie, teraz czuje się uwięziona w nowej sytuacji:
„Od śmierci Demi świat Kassi ma rozmiar mieszkania. Znikły Kanary i Azory, o których tak marzyła, znikają góry, morza i jeziora z kajakami. Pozostają jedynie znajome do bólu ściany i park, w którym z pamięci mogłaby zrobić inwentaryzację wszystkich drzew, krzewów, a nawet pokrzyw. Jest przykuta do M. jak galernik do statku i pewnie wraz z nim utonie”.
Joanna Stoga odważnie podejmuje temat jeszcze niewyeksploatowany w naszej rodzimej literaturze, a przecież niewątpliwie życiowy – i wiele osób z pewnością odnajdzie w tej historii część własnych losów. Niewystarczająca pomoc dla osób niepełnosprawnych i ich opiekunów to wciąż palący problem społeczny. Zrezygnowana bohaterka z początku próbuje pogodzić się z losem, podsumowując gorzko: „Od wieków krążyły tu po ulicach Madonny Bolejące – matki, żony, siostry prowadzające swych upośledzonych albo schorowanych bliskich”. Dla niej M. jest kimś ważnym, a dla rozmaitych instytucji jedynie kolejnym przypadkiem, któremu trudno pomóc. Rozdziały, w których Kassi zderza się z cudzą obojętnością, wrogością czy bezradnością, są w sposób zamierzony przytłaczające. Czytelnik może się poczuć klaustrofobicznie, ale też współczuć młodej kobiecie, która nie radzi sobie tak, jakby oczekiwała. Nie jest jednak Słoń z Etretat powieścią przygnębiającą, a raczej niosącą nadzieję. Kassi stopniowo uczy się, jak postępować z M. Okazuje się, że jej świat się skurczył, ale nie całkiem. Z pomocą przychodzą przyjaciele, wolontariuszka (tak zwana „asystentka osoby niepełnosprawnej”), pojawia się również mężczyzna, a wraz z nim zauroczenie, może perspektywa na związek. Życie nie zamarło – choć oprócz radości przyniesie kolejne problemy i wyzwania.
Kassi jest zdecydowanie najciekawszą postacią w powieści, bo też najbardziej rozbudowaną. Nie mamy tu do czynienia z bohaterką kryształową, czy też karmiącą się tylko własnym cierpieniem (popełnia błędy, odtrąca życzliwych jej ludzi, przeżywa najróżniejsze emocje), a raczej bardzo swojską – taką, której chce się kibicować na przekór okolicznościom. W dzieciństwie wiecznie odsuwana na drugi plan ze względu na obecność brata i w gruncie rzeczy nieważna, w dorosłości jest pozbawioną celu zagubioną kobietą („Od lat wszystko, co próbuje zbudować, rozsypuje jej się w rękach. Związki rozpadają się po kilku miesiącach, przyjaciele odchodzą do własnych spraw, a ona nie umie utrzymać nawet pracy. Życie ucieka jej z szelestem kartek wyrywanych z kalendarza, lecz tak na dobre nigdy się nie rozpoczęło. Kassi stoi w tym samym punkcie, w którym znalazła się po odejściu Teo”). Tymczasem musi przejąć odpowiedzialność za ojca i za siebie i – paradoksalnie – wreszcie staje się główną bohaterką własnego życia. W toku powieści na nowo odkrywa szczęście, analizuje przeszłość, zaczyna lepiej rozumieć, co ją ukształtowało. Musi się zmierzyć z demonami przeszłości.
Nie sposób jednak zapomnieć również o innych postaciach – złożonych, niejednoznacznych. Doskonale wypada M., z jednej strony urocze duże dziecko (trudno czytać bez uśmiechu o jego wybrykach i radościach), z drugiej człowiek uciekający w chorobę z powodu przeżytej traumy (to „duch zagubiony w labiryncie, który krokami odmierza czas”). Brygida, która opiekuje się M., z początku jawi się jako odpychająca dewotka – tymczasem w religijności szuka dla siebie siły. Emil nie potrafi o siebie zawalczyć – do czasu. Baśka, sobowtór Sugar Kane, jest silna i beztroska, ale wydarza się coś, co ją zmieni. Adrian
emanuje irytującą pewnością siebie i szasta pieniędzmi, ale to tylko poza. Niemal wszyscy w tej powieści zostali w pewien sposób skrzywdzeni, dźwigają własne niespełnienia. Słoń z Etretat to – na dalszym planie – powieść również o tym, że wśród prawdziwych przyjaciół (tym odpowiedniku rodziny, którą wybiera się samodzielnie), można znaleźć ocalenie. Jednak wbrew pozorom nie jest to prosta historia obyczajowa o bohaterce, która na przekór przeciwnościom odnajduje szczęście. Joanna Stoga zbudowała tę powieść na bardzo interesującym mitologicznym podłożu – wspaniała to inspiracja! Rodzina Kassi fascynuje się mitologią – i fabułę również charakteryzuje mitologiczny sztafaż. Mamy tu nienachalne, rozliczne odwołania do Odysei czy antycznych opowieści. Tę historię można czytać jako współczesną przeróbkę jednego z najpopularniejszych mitów.
Tak, Słoń z Etretat jest jego niejednoznaczność, bogactwo ukryte za pozornie nieskomplikowaną historią obyczajową. To świetna, napisana z pasją literatura. Zwraca uwagę plastyczny język, bardzo dobrze dopracowana psychologia postaci, przedstawienie ważnych społecznych problemów. Wiele z was znajdzie w tej powieści książkę-przyjaciółkę, ciepłą, krzepiącą, dającą nadzieję. Pozostaję niestrudzonym ambasadorem pisarskiej twórczości Joanny Stogi – polecam Słonia z Etretat z wielkim przekonaniem!
Źródło cytatów: Joanna Stoga, Słoń z Etretat, Wydawnictwo Seqoja, Olsztyn 2022.
Źródło grafiki: https://en.wikipedia.org/wiki/%C3%89tretat