Śledztwo sprzed dwóch stuleci – pierwsza powieść Aleksandry Gehrke

Jesteśmy zawsze dumni, gdy absolwentki i absolwenci naszych kursów wydają swoje książki. Dziś mamy kolejny powód do świętowania – do księgarń trafił „Gdy powracają cienie”, debiut Aleksandry Gehrke. Ten znakomity kryminał powstawał na kursach Pasji Pisania.

I kolejna absolwentka kursów Pasji Pisania świętuje premierę książki. 30 czerwca do księgarń trafiła książka Gdy powracają cienie. To powieściowy debiut Aleksandry Gehrke – porywający kryminał retro osadzony w dziewiętnastowiecznym Piotrkowie. Ukazał się nakładem Wydawnictwa Empik Go.

(archiwum prywatne Autorki)

Aleksandra Gehrke urodziła się w 1977 roku w Piotrkowie Trybunalskim. Obecnie mieszka z rodziną w Niemczech, pod Frankfurtem nad Menem. Z zawodu jest informatykiem śledczym: wspiera firmy, które padły ofiarą cyberprzestępców i szuka odpowiedzi na kluczowe pytania „jak tu weszli?” i „co zrobili?” w oparciu o cyfrowe ślady. Czas wolny spędza najchętniej z książką w ręku. Zajmuje się genealogią. Jej pasją jest XIX wiek – na Instagramie prowadzi popularny profil „Wieści z guberni piotrkowskiej”, a na Facebooku fanpage „Kancelaria gubernatora”. Pierwszą powieść opracowała w oparciu o literaturę regionu, archiwalne wydania lokalnych gazet oraz pamiętniki dawnych mieszkańców Piotrkowa. Debiutowała w 2016 roku opowiadaniem Żuraw na niebie, które zajęło drugie miejsce w konkursie „Kryminalny maj” portalu „Wywrota.pl”.

Olę poznałem w 2014 roku na Internetowym Kursie Podstawowym. Zobaczyłem w niej osobę z bardzo dobrze rozwiniętą pisarską intuicją. Zachwyciło mnie jej dojrzałe pióro – zresztą i inni uczestnicy kursów byli pod wrażeniem tekstów Oli. Później Ola uczestniczyła w Pasji Pisania I, Pasji Pisania II (ten kurs prowadził Jakub Winiarski) oraz w kilku edycjach Pracy nad Tekstem pod moim przewodnictwem. To właśnie podczas Pracy nad Tekstem szlifowała swoją pierwszą książkę. Na początku Kursu Podstawowego Ola napisała o swoim pomyśle na kryminał osadzony w XIX wieku w Piotrkowie, wówczas stolicy guberni:

„Sam pomysł zrodził się w czasie, gdy badałam genealogię własnej rodziny – człowiek mimochodem dowiaduje się sporo o historii lokalnej i to jest wówczas emocjonalnie zupełnie inna historia niż ta, której się uczyliśmy w szkole. Mam napisane pierwsze krótkie fragmenty i wiem dość dokładnie, o czym to miałoby być, ale chwilowo jest to jeszcze za duży projekt i powinnam chyba zacząć od krótszych opowiadań”.

Cóż, od początku wiedziałem, że Oli się uda!

Akcja Gdy powracają cienie rozgrywa się w 1881 roku. Po kontrowersyjnym śledztwie lokalne władze zamykają pensję dla dziewcząt, a do niezamieszkanej od dawna posiadłości na obrzeżach miasta wprowadza się wdowa ze świeżo poślubionym mężem i jedenastoletnią córką. Gdy po uroczystej kolacji pani domu nagle umiera, podejrzenia padają na jej męża. Piotr Marinow, sędzia śledczy, przejmuje dochodzenie. Ktoś za wszelką cenę stara mu się je utrudnić. Wraz z kolejnymi odkryciami budzą się demony przeszłości. A oto fragment powieści:

„Z każdą wiorstą coraz jaskrawiej uświadamiał sobie, w jakiej matni się znalazł.
Już nie mógł zasłaniać się niewiedzą, powinien z miejsca poinformować władze. Załóżmy jeden dzień na poukładanie faktów. Drugiego dnia napisać list. Listy czasem się zapodziewały, nim trafiały do adresata, więc w sumie trzy dni. Potem sam popełniał przestępstwo z tego samego artykułu, który groził pannie Jaworskiej.
W jej przypadku można było dochodzić, czy wiedziała, czy co najwyżej mogła się domyślać. On, jeśli nie doniesie, będzie „ukrywał świadomie”. Czyn zagrożony szeregiem kar, od rot aresztanckich po pozbawienie wszelkich praw i zesłanie na osiedlenie na Syberii.
Co gorsza, niewiedzą nie mógł zasłaniać się Marcin. Mieszkali razem, pracowali razem. Nawet gdyby jakimś cudem na niego ktoś spojrzał przez palce – w co wątpił – Marcina pociągną do odpowiedzialności i wtedy nie będzie już żadnej guberni twerskiej.
Po trzecie, Nikitin na pewno wiedział.
Pozostawało pytanie, dlaczego jeszcze nie zadziałał, miał przecież do dyspozycji wszelkie środki. I czego właściwie chciał od panny Jaworskiej? Po co to przesłuchanie, po co Jakow, po co ten wczorajszy taniec?
Te wszystkie nitki, do niedawna poplątane, uciekające spod palców – zdążyły stworzyć i osnowę, i wątek. Tyle że powstający wzór zupełnie się Marinowowi nie podobał.
[…]


– Jaworska zaprzecza, by rozmawiał pan z nią o Nejmanie – rzekł nagle [Melcer]. Umilkł na chwilę, jakby czekał, aż będzie miał pełnię uwagi Marinowa, po czym dodał: – Jakow i Nikitin są jednak przekonani, że kłamie. A ja ufam ich doświadczeniu. W takim razie kłamie i pan. Dlaczego?
Rozsądek, a może instynkt, nakazywały milczeć, wybuchem nikomu by nie pomógł. Marinow, na zewnątrz nieporuszony, w środku zadygotał i wcale nie był pewien, czy było w nim więcej lęku, wściekłości – czy nienawiści. Melcer nie apelował do jego przyzwoitości. Melcer wiedział, komu groził.
– Nie ma jak doświadczenie, prawda? – Kiedy Marinow w końcu się odezwał, miał wrażenie, że usta wypełnia mu pokruszone szkło. – W rękach Jakowa wcześniej czy później panna Jaworska przyzna się do wszystkiego.
Melcer nie odrywał od niego wzroku.
– My, w przeciwieństwie do pana, wykonujemy nasze obowiązki – powiedział, akcentując słowa. – Marinow, pan jest urzędnikiem państwowym. Wystarczyła krótka informacja i znów mógłby pan się zająć swoją pracą. Jego oczy zalśniły twardym blaskiem. – Może pan jednak wcale tego nie chciał. Może było to świadome, celowe zaniedbanie”.

Olu, w imieniu całego zespołu Pasji Pisania, serdecznie ci gratuluję. Wiesz, że kibicowałem ci przez lata i mocno wierzyłem w to, że ten dzień premiery nadejdzie. Dziś cieszę się razem z tobą. Niech ta historia zachwyci kolejnych czytelników. Życzę ci kolejnych sukcesów!

Źródło cytatu: Aleksandra Gehrke, Gdy powracają cienie, Empik Go, Warszawa 2023.
Autorem zaprezentowanego we wpisie obrazu jest Cezary Zbrojewski.

Dodaj komentarz