Poznajcie Rexa St. Johna, jednego z bohaterów powieści Caroline Graham „Pisane krwią”. Rex wytrwale pracuje nad swoją powieścią szpiegowską. Ważna jest dla niego regularność. Niektórzy mogliby ją nazwać przesadną. Zobaczcie Rexa przy pracy.
Rex St. John to jeden z adeptów pisarstwa z powieści Caroline Graham Pisane krwią. To kryminał, ale bardzo pisarski (więcej pisałem o nim w „Lekturze na weekend”). Rex zajmuje się pisaniem powieści szpiegowskiej. Do swojego pisania podchodzi bardzo poważnie. Ceni sobie też regularność. Zobaczcie:
„Rex miał właśnie przystąpić do pracy. Zmiażdżył dokładnie nieco otrębów i śliwek, zrobił trzykrotną rundę wokół zabudowań z psem, zaczerpnął przed otwartym oknem pięćdziesiąt głębokich oddechów i umył ręce. Ta ostatnia czynność była niezmiernie istotna. Rex widział kiedyś wywiad telewizyjny ze znanym scenarzystą, w którym ten wyrażał wielki szacunek dla swoich dłoni, stale określając je jako »narzędzia jego fachu«. Były ubezpieczone na wysoką kwotę, »podobnie jak stopy Freda Astaire’a«, i scenarzysta mył je dokładnie każdego ranka, używając wyłącznie najdelikatniejszego, potrójnie obrobionego mydła miodowo-glicerynowego. Po dokładnym spłukaniu wodą źródlaną wycierał je do sucha dziewiczo białym, delikatnym, puszystym ręcznikiem, trzymanym aż do tej chwili w
nieskazitelnym stanie w zapieczętowanym opakowaniu. Dopiero wówczas sławiony mistrz pióra był w stanie pomyśleć o zbliżeniu się do swojego supernowoczesnego komputera.
Rex był pod silnym wrażeniem wiary tego człowieka w swój rytuał i natychmiast zaadoptował ten zwyczaj jako własny. Zdawał sobie sprawę ze znaczenia rutyny. Podkreślano to w każdym podręczniku typu »Jak odnieść sukces jako pisarz«, z których posiadał praktycznie wszystkie. Rex rozpoczynał pracę punktualnie o jedenastej. Ani minutę wcześniej, ani minutę później. Na jego biurku znajdowało się radio, które miało dać pewność, że zna dokładną godzinę. Gdy rozlegał się sygnał czasu, brał do ręki pióro. W chwili zakończenia sygnału pierwsze zdanie było przelane na papier. Procedura ta była tak istotna, że jeśli wydarzyło się cokolwiek, co ją zakłóciło, nie był w stanie się z tego otrząsnąć. Oczywiście, zawsze kompletował swoich tysiąc słów (normę pisarską), mimo to jednak czuł się wówczas dziwnie wytrącony z równowagi przez cały dzień”.
Czy i dla was ważna jest punktualność w pisaniu? A może macie inne pisarskie nawyki?
Źródło cytatów: Caroline Graham, Pisane krwią, tłum. Ewa Jusewicz-Kalter, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 2005.
Weź:
– dwie setki wojsławickiego bimbru* tzw muzy-natchniuzy
– 200 gram czegoś na zagrychę (stosownie do upodobań może być ser gruyer, orzechy laskowe lub krojony w plastry boczek)
– laptopa z edytorem tekstu
– radio internetowe z Twoją ulubioną muzyką** (bez reklam!)
– psa do ogrzewania stóp (a w okresie zimowym opalany drewnem kominek)
Radio włączyć na 70% maksymalnej głośności, psa umieścić na gołych stopach, połowę muzy-natchniuzy spożyć od razu, rzucić się w wir pisania nie zastanawiając się nad słownictwem i składnią. Jeśli wena odpuszcza zwiększyć głośność muzyki. Po pół godzinie przestać. Otrzymaną surówkę tekstu skrupulatnie przeczytać sącząc pozostałości muzy-natchniuzy i zagryzając czymś na zagrychę. W razie potrzeby poprawiać.
*- z braku wojsławickiego bimbru, możesz go zastąpić butelką czerwonego wytrawnego wina
** – uwaga! Dobór muzyki i muzy-natchniuzy znacząco wpływa na charakter powstającego dzieła. Muzyka dynamiczna (a zwłaszcza punk rock) i tanie wino typu Sophia Melnik sprzyjają napisaniu kolejnego opowiadania o przygodach antysystemowego żula Mietka. Muzyka folk metalowa i piwo zaowocuje z kolei powieścią fantasy z serii ‘Smoki i gołe baby’. Stanowczo odradzam kombinację bimber plus Chopin, bo można stworzyć kolejną epopeję narodową i będą twoimi książkami dzieci w szkole męczyć, a może nawet zacytują w podręczniku do HiT.
a ja podziwiam Grzegorza Kalinowskiego. Dziennikarz, komentator sportowy, ale przede wszystkim historyk. Tworzy niesamowite powieści sensacyjne których akcja dzieje się w historii. Tak, w żywych, czyli ożywionych wydarzeniach historycznych i to nie tak odległych. Zaplątane przygody, zagadki, polityczne i kryminalne, oczywiście miłosne też. Jest tych książek już kilka a każda inna. Zaczęło się od serii Śmierć frajerom. No i lecimy dalej. Piszę tak, że kibicowałam pierwszej z tej serii pisząc do niej recenzję. Ośmielę się powiedzieć, że GK jest autorem…. no zresztą oceńcie sami… a przy tej okazji dodam, że nie ma granicy dla debiutu. Na debiut nie jest za późno!
Bo żeby tworzyć to najlepiej jest coś najpierw przeżyć. Pokazują to najlepiej przykłady takie jak Hemingway, Hłasko, Wienoczka Jerofiejew (ech te jego pijackie wspominki! znać, że był brygadzistą na radzieckiej budowie) czy Saint-Exupery. Pewnie Kalinowski dosyć się w życiu napatrzył i nasłuchał. Teraz zostało mu już tylko pisać … 😉 Ale czy wiesz coś o jego metodzie/sposobie na pisanie?
Bo żeby tworzyć to najlepiej jest coś najpierw przeżyć. Pokazują to najlepiej przykłady takie jak Hemingway, Hłasko, Wienoczka Jerofiejew (ech te jego pijackie wspominki! znać, że był brygadzistą na radzieckiej budowie) czy Saint-Exupery. Pewnie Kalinowski dosyć się w życiu napatrzył i nasłuchał. Teraz zostało mu już tylko pisać … 😉 Ale czy wiesz coś o jego metodzie/sposobie na pisanie?
Tak, to prawda, zapisane przeżycia na ogół nie wypadają sztucznie i niezgrabnie ani naiwnie. . Dlatego powinno się mieć notesik przy sobie. Trudniej pisać o przeszłości, którą zna się tylko z książek lub ustnych przekazów. Historyk ma wyrobioną wyobraźnię, toteż mając takie gruntownie dobre podstawy nie popełni błędu naiwności, sztuczności itp. Historia jest kopalnią wątków i pomysłów. G. Kalinowski żongluje i tańczy wśród faktów historycznych, łączy je w sensacyjne wątki. Niepotrafiłabym tyle fikcyjnych postaci ożywić i każdej dać plecak przeszłości i wątków. Także Małgorzata Saramonowicz. Czekam na ciąg dalszy Ksiąg Nefasa, niestety choroba przeszkadza autorce w pracy pisarskiej. Mamy świetnych polskich autorów. Używają pięknego i bogatego języka, stylu. Zachwycam się też wirtuozerią słowa W. Myśliwskiego. Michał P. Urbaniak wydobywa z języka polskiego to co w nim najcudowniejsze. Bogactwo słów. A przecież od słów zależy treść zapisana. O wielkiej Oldze T. nie mówię, gdyż brak słów właśnie, by wyrazić jak pisarka tworzy LITERATURĘ. Sama powiedziała, że z obserwacji ludzi. Nie czytałam nic p. Mroza, który w ciągu 10 lat opublikował ponad 60 książek. To coś niesamowitego. Już sam fakt, że pisze co dwa miesiące jedną grubą książkę, robi z niego mega tytana pracy i być może geniusza, chyba coś przeczytam, jakiś nie-kryminał. Natomiast tłumaczenia, są zawsze „przecedzone”, że się tak wyrażę. To tłumacz zostawia swoje piętno w tekście. Dlatego namawiam gorąco do czytania polskiej dobrej literatury…i rozmawiania o niej właśnie.