Lektura na weekend – Pisarska ścieżka Lucy Maud Montgomery

Skąd wziął się Las Duchów, który napędził stracha Ani Shirley? A Jezioro Lśniących Wód? Kiedy Lucy Maud Montgomery zaczęła się uważać za pisarkę? O tym i wielu innych sprawach dowiecie się z jej pisarskiej autobiografii rozpisanej na odcinki – teraz wreszcie dostępnej w Polsce.

„Więc szepcz, kwiecie, w twoim śnie,
Jak mogę wspiąć się w górę
Alpejską ścieżką, tak trudną, tak stromą,
Która prowadzi na wyżyny wzniosłe”.

Ten tekst można by zacząć tak: twórczość Lucy Maud Montgomery, słynnej kanadyjskiej pisarki, przeżywa w ostatnim czasie istny renesans. Pojawiają się nowe tłumaczenia kolejnych tomów z cyklu o Ani Shirley (czy raczej Anne Shirley) autorstwa Anny Bańkowskiej, kilka miesięcy temu ukazała się monumentalna biografia Maud Montgomery. Uskrzydlona Mary Henley Rubio (pisałem o tej książce w lipcowej „Lekturze na weekend”), a ostatnio pojawiło się pierwsze polskie autobiograficznej Alpejskiej ścieżki (mam cichą nadzieję, że wkrótce dołączą wznowienia dzienników, a także tłumaczenia niewydanych jeszcze w Polsce tomów). Tylko czy można tu mówić o renesansie? Autorka Ani z Zielonego Wzgórza nieustannie cieszy się wielką popularnością, podobnie jak jej książki.

Alpejska ścieżka. Historia mojej kariery to zbiór sześciu autobiograficznych miniesejów, które Lucy Maud Montgomery napisała na prośbę redaktora kanadyjskiego czasopisma „Everywoman’s World”. Ukazywały się od czerwca do listopada 1917 roku. Montgomery była już wówczas uznaną pisarką, choć przed nią były jeszcze niemal trzy dekady pisarskiej kariery. Do tej pory mogliśmy znać Alpejską ścieżkę z wyimków zamieszczonych w różnych biografiach. Teraz możemy przeczytać ją w całości – za sprawą tłumaczenia Magdy Bitner. Co ciekawe, sama Montgomery była dość zaskoczona prośbą redaktora, ale jako osoba posiadająca umiejętność dostosowywania się do kaprysów redaktorów, podjęła wyzwanie, kwitując: „Nawet jeśli moja opowieść do niczego więcej się nie przyda, to może chociaż posłuży jako zachęta dla innych, którzy zmagają się z trudnościami na tej samej drodze do sukcesu, którą i ja kiedyś podążałam”.

Tematyka jest tu bardzo różnorodna, autorka Dzbana ciotki Becky pozwoliła sobie na dużą dowolność. Znajdziemy tu zatem i nakreślenie historii rodziny, i obrazy z dzieciństwa, i kilka słów o inspiracjach (w swojej bodaj ulubionej książce Historynce Montgomery zawarła sporo opowieści z własnego życia – na przykład lęk przed rzekomym końcem świata, który miał nadejść bez wątpienia, skoro został ogłoszony w gazecie – a także historii mieszkańców Wyspy. Znajdziemy tu także – dobrze niektórym znaną – historię powstania Ani z Zielonego Wzgórza, wspominki z czasów pracy w gazecie, a wreszcie wypisy z dzienników. W ostatnim eseju pojawiły się zapiski z wycieczki do Szkocji i właściwie trudno zgadnąć, dlaczego tu trafiły – nie pasują do całości, mają niewiele wspólnego z pisaniem samym w sobie. Wydają się na dołączone na siłę z braku lepszego pomysłu. Jakby Montgomery poszła na skróty po którejś ze ścieżek…

Lucy Maud Montgomery ma do siebie wielki dystans. O sobie i swojej pisarskiej drodze pisze z takim samym przymrużeniem oka, jak o losach swoich bohaterów – wspomina na przykład o tym, jak chorując w dzieciństwie na tyfus, zjadła tłuste smażone kiełbaski („Oczywiście według powszechnie przyjętych zasad, te kiełbaski powinny mnie zabić, a tym samym zakończyć »karierę«, o której piszę. Tak się jednak nie stało. Takie rzeczy się zdarzają. Jestem pewna, że jedynie przeznaczenie uchroniło mnie przed konsekwencjami zjedzenia tych kiełbasek”. Niemniej pisanie było dla niej bardzo ważne – i nie zmieni tego lekko ironiczny ton niektórych anegdotek.

„Czasem ktoś mnie pyta, kiedy zaczęłam pisać, odpowiadam wtedy: »Chciałabym pamiętać«. Nie pamiętam czasu, kiedy nie pisałam, ani kiedy nie miałam zamiaru zostać pisarką. Pisanie zawsze było moim głównym celem, do tego dążyły wszelkie moje wysiłki, nadzieje i ambicje. Byłam niestrudzonym małym gryzipiórkiem, a stosy rękopisów, które niestety już dawno temu zamieniły się w popiół, najlepiej o tym świadczą. Pisałam o wszystkich drobnych zdarzeniach w moim życiu. Tworzyłam opisy ulubionych miejsc, biografie moich wielu kotów, historie wizyt, które złożyłam, i kroniki ze szkolnego życia, a nawet krytyczne recenzje książek, które przeczytałam.”

Pomimo początkowych niepowodzeń, nigdy się nie zniechęcała (wszak „kiedy ma się miłość do pisania we krwi, nie da się zbyt długo tego nie robić”). Wiedziała, że zwycięży na alpejskiej ścieżce – i tak się stało (choć nie przewidziała, że jej pierwsza powieść przyniesie jej tak wielką sławę i uznanie w oczach tak różnorodnych czytelników). Oto, jak pisze o momencie, w którym po raz pierwszy zobaczyła swój wiersz w gazecie:

„Wypiłam pierwszy łyk z kielicha sukcesu i aż zakręciło mi się w głowie. W wierszu było kilka paskudnych błędów drukarskich, które aż przyprawiały o ciarki, ale to był mój wiersz, i to w prawdziwej gazecie! Nigdy nie zapomina się momentu, w którym widzimy pierwsze ukochane dziecko naszego umysłu ubrane w czarną czcionkę drukarską. Ma to w sobie coś z uczucia podziwu i zachwytu, jaki ogarnia matkę, gdy po raz pierwszy patrzy na twarz swojego pierworodnego”.

Na szczęście Alpejska ścieżka nie jest narcystycznym peanem na temat własnego geniuszu. Autorka nie boi się także pisać o porażkach. Zresztą również one ukształtowały ją jako pisarkę. Na przykład gdy rękopisy wracały, nieopublikowane:

„Często się dziwię, że nie poddałam się wtedy całkowitemu zniechęceniu. Na początku czułam się zraniona, kiedy opowiadanie lub wiersz, nad którymi tak ciężko pracowałam i się trudziłam, wracały z jedną z tych lodowatych informacji o odrzuceniu tekstu. Łzy rozczarowania mimowolnie płynęły mi z oczu, gdy chowałam nieszczęsny, pomarszczony rękopis do kufra. Po pewnym czasie się zahartowałam i przestało mi to przeszkadzać. Zaciskałam tylko zęby i powtarzałam »Uda mi się«. Wierzyłam w siebie i walczyłam dalej w tajemnicy i ciszy. Nikomu nie mówiłam o swoich ambicjach, staraniach i porażkach. W głębi duszy, pomimo wszystkich tych niepowodzeń, wiedziałam, że kiedyś osiągnę swój cel.”

Cóż – osiągnęła. Oczywiście podczas lektury trzeba mieć na uwadze, że to w dużej mierze kreacja, pewien gotowy obraz zmyślnie ułożony ze wspomnień, faktów, podbitych wyobraźnią. Niemniej i w takiej formie Alpejska ścieżka. Historia mojej kariery może się okazać istną biblią początkujących pisarzy. Warto ją poznać.

Pamiętajcie, że nie musicie być sami na swoich alpejskich ścieżkach wiodących do pisarskiego sukcesu. Pozwólcie się przez nie poprowadzić profesjonalistom. Wybierzcie kurs dla siebie:

https://www.pasjapisania.pl/harmonogram-kursow.html

Zapraszamy!

Źródło cytatów: Lucy Maud Montgomery, Alpejska ścieżka. Historia mojej kariery, tłum. Magda Bitner, Wydawnictwo Ridero, Kraków 2023.
Źródło grafiki: https://ksiazki.wp.pl/s/ciekawostkihistoryczne-pl/lucy-maud-montgomery-smutna-prawda-o-autorce-kultowych-ksiazek-6728805512485504a

Dodaj komentarz