Pamiętacie Julię i Zygiego, bohaterów „Niebieskiej łódki” Lucyny Leśniowskiej? Tych dwoje powraca w „Ruchomych piaskach”. Zapowiadały się piękne wakacje – a tymczasem przyniosły nowe dylematy i trudne wyzwania. Co paczka z Jastarni zapamięta z tego lata?
„Tylko ja nie potrafiłem się ruszyć, jakbym tonął w ruchomych piaskach”
Lucyna Leśniowska – absolwentka kursów Pasji Pisania – debiutowała powieściowo w 2021 roku Niebieską łódką otwierającą cykl young adult retro o dorastającej młodzieży z Jastarni. Co ciekawe, Julia Kabaja i Zygmunt Dębski – główni bohaterowie – początkowo pojawili się w opowiadaniu napisanym w ramach jednego z kursowych ćwiczeń i nie mieli wyjść poza jego ramy. Swoją powieść Lucyna Leśniowska szlifowała m.in. na Pracy nad Tekstem. Niebieska łódka zachwyciła mnie na kursie, potem zachwyciła wydawcę, a w końcu czytelniczki i czytelników – nie tylko dzisiejszą młodzież, ale także tych, którym już dawno nie wypada się uważać za młodzież. Autorka dzięki tak udanemu debiutowi zawiesiła sobie poprzeczkę wysoko. Czy Ruchome piaski – kolejna część jastarniańskiego cyklu – dorównuje świetnie przyjętej poprzedniczce?
Akcja powieści obejmuje jedno lato i pierwsze dni września. Zygi może się uważać za spełnionego. Straumatyzowany, dawniej funkcjonujący jako szkolne popychadło, staje się popularny dzięki talentowi muzycznemu, zaczyna uchodzić za lokalną gwiazdę. Zyskuje paczkę przyjaciół, wchodzi w udany związek z piękną Wiktorią. A jednak lęki, wątpliwości i kompleksy, które ograniczały go w poprzednich latach, wciąż go nie opuszczają. Tymczasem otwiera się przed nim wielka szansa. Zostaje zaproszony do udziału w kolejnej edycji popularnego programu Zostań idolem. Musi wziąć udział w castingu, ale tak naprawdę jest to tylko formalność. Mimo to Zygi sam nie wie, czy podjąć to wyzwanie. Czy naprawdę potrzebuje tak wielkiej sławy? Ma w pamięci ostrzeżenie dobrej cioci, która jest dla niego jak matka: „Nie baw się w dorosłość, bo ci jeszcze ona wyjdzie bokiem”.
Zygi odnosi kolejne sukcesy, za to Julia jest głęboko nieszczęśliwa. Pogrąża się w nienazwanej depresji. Sytuacja w jej domu rodzinnym się pogarsza przez ojca-alkoholika. Praca w charakterze opiekunki na lokalnych koloniach nie przynosi satysfakcji – zwłaszcza gdy Julia musi prowadzić zajęcia wespół z przebojowym Damianem. Co najgorsze, bohaterka straciła swoją bezpieczną przystań – sztukę. Po dyskwalifikacji w konkursie nie chce więcej chwytać za pędzle. Jednocześnie odpycha od siebie narastającą tęsknotę za malowaniem („Moje życie zostało zapaskudzone złymi decyzjami dorosłych. Kiedyś przynajmniej miałam malowanie, mój własny świat, do którego rodzice nie mieli dostępu. Teraz i to wydawało mi się bez sensu.”). Co więcej ma poczucie osamotnienia. Zygi, najlepszy przyjaciel (ale czy tylko? Czy ten dylemat w końcu się rozstrzygnie?), bardziej zajęty własnym szczęściem, zdaje się jej nie zauważać. Adam, jej chłopak, czuły, ale pozostający poza światem sztuki nie jest w stanie jej zrozumieć – zresztą ona sama mu na to nie pozwala. Miota się, nie rozumiejąc siebie, a jej zagubienie narasta:
„Adam nie interesował się sztuką, ale jego beztroska porządkowała chaos panujący w mojej głowie. Wczoraj ojciec wrócił pijany, Estera znowu była świadkiem awantury między moimi rodzicami. Damian zabrał mi ten skrawek nadziei, dzięki któremu miałam odzyskać twórczą tożsamość. Zygi oddalał się ode mnie, chociaż obiecywaliśmy sobie dozgonną przyjaźń. Czy ja w ogóle miałam wpływ na to, co się dzieje w moim życiu?”.
To oni są głównymi bohaterami Ruchomych piasków. Podobnie jak w Niebieskiej łódce narracja została rozdzielona między nich. Jednak liczą się tu i inne postacie: Adam, który nie potrafi pomóc swojej dziewczynie, Estera, piękna przyjaciółka, niejednoznaczna w swojej lojalności, Patryk, chłopak wiecznie z drugiego planu, ciocia Jadwiga, dobra opiekunka Zygiego, dźwigająca ciężkie brzemię czy wreszcie jego matka, nieodpowiedzialna, ale na swój sposób kochająca. Pojawiają się też nowi bohaterowie – Ślązak Damian z tajemniczą przyszłością (popisuje się językiem śląskim, co nadaje dialogom z jego udziałem mnóstwa kolorytu, ale ich nie przytłacza). Z kolei Łukasz, brat Wiktorii, w poprzedniej części jedynie wzmiankowany, tu dostaje bardzo ciekawą rolę. Lucyna Leśniowska potrafi zajrzeć w dusze swoich bohaterów (zarówno tych nastoletnich, jak i dorosłych albo dziecięcych), obnażyć ich emocje lęki i dylematy. Wszystkie postacie są przekonujące, a ich motywacje wiarygodne. Chce się im dalej kibicować. Może w którymś z nich odnajdziemy samych siebie?
To nie akcja liczy się tu najbardziej, ale portrety psychologiczne. Niemniej fabuła Ruchomych piasków została gruntownie przemyślana. Jest nieco bardziej dynamicznie niż w Niebieskiej łódce, pojawia się sporo wątków, ale Lucyna Leśniowska świetnie nad nimi panuje. Całość trzyma równy poziom, natomiast można odnieść wrażenie, że jej pióro jest najlepsze w tych kameralnych scenach, w których występują tylko dwie postacie. Niektóre z nich niosą w sobie ciepło (piękne rozmowy Zygiego z wujkiem i ciocią albo z matką nad brzegiem morza – to jeden z najbardziej poruszających fragmentów powieści), inne charakteryzuje ogromny ładunek dramatyzmu (sceny alkoholowe w domu Julii). Angażują, chwytając za serce w różny sposób.
„– Czasem zastanawiam się, kiedy tak urosłeś.
– Masz na myśli, kiedy przestałem być dzieckiem?
– Nie przestałeś być dzieckiem, tylko urosłeś i myślisz, że jesteś dorosły.
– Jestem prawie dorosły. Taka już kolej rzeczy.”
Ruchome piaski to opowieść o bardzo trudnym wchodzeniu w dorosłość. Bohaterowie momentami bywają jeszcze dziecięcy, a jednocześnie muszą się wykazywać odpowiedzialnością przekraczającą ich wiek. Dorosłość nęci i przeraża („W tej chwili w ogóle nie dostrzegałam przyszłości. Nie potrafiłam sobie jej wyobrazić, bo kiedy tylko próbowałam to zrobić, przed oczami pojawiała się czarna plama, nieskończona otchłań.”). Na szczęście mają przyjaciół. Te przyjaźnie, wcale nie tak oczywiste – zostały wspaniale oddane z całą swoją złożonością. Choć bohaterów od dzisiejszej młodzieży dzielą jakieś dwie dekady, to jednak dyskretna patyna zdobiąca tę historię dodaje uroku, a nie wprowadza dystansu. Dzieje się tak, bo tematy pozostają uniwersalne: przyjaźń, pierwsza miłość, przełamywanie uprzedzeń, kryzys w rodzinie, kryzys tożsamości, a wreszcie nieumiejętność mówienia o swoich bolączkach. Nie ma tu też taniego, łatwego moralizatorstwa – jest za to sporo zrozumienia.
Piękna to historia, taka, która zostaje nie tylko w pamięci, ale przede wszystkim w sercu. Chce się być w tamtej Jastarni, stać się częścią tej wspaniałej wakacyjnej paczki. Założę się, że wiele czytelników i czytelniczek wyglądało tej kontynuacji – nie zawiodą się.
A już niebawem będziecie mogli wygrać Ruchome piaski w blogowym konkursie!
Źródło cytatów: Lucyna Leśniowska, Ruchome piaski, Wydawnictwo Marpress, Gdańsk 2023.
Michale, bardzo dziękuję za piękną recenzję! Jestem wzruszona i cieszę się, że książka przypadła Ci do gustu😀 Pozdrawiam serdecznie, Ciebie oraz Czytelników bloga Pasji Pisania.
Tak się zastanawiam. Lubimy czytać książki o młodości.
Często piszą je ludzie niemłodzi (nie mówię tu o pani Lucynie, bo na zdjęciu wygląda bardzo świeżo i młodo;-) Z jakich powodów? Reminiscencja, powrót do własnej młodości, tęsknota za byciem wiecznie młodym… Można wyliczać. Z drugiej strony mówimy, że nasz wiek to tylko cyfra a ważne jest, jak się czujemy. Więc mimo wszystko występuje tu ciekawe napięcie. Przejmujemy się wiekiem, choć nie chcielibyśmy się przejmować;-)
A może jest tak jak u Prousta i jego „W poszukiwaniu straconego czasu”? Jeden bodziec, jak smak zamoczonej w herbacie magdalenki, wywołuje całą eksplozję wspomnień… I nie sposób już tego zatrzymać;-)
Pozdrawiam autorkę i czytelników „Ruchomych piasków”.
Sama czasami się zastanawiam, co powoduje, że piszemy to, co piszemy. Czy wiek ma tutaj jakiekolwiek znaczenie? Według mnie to dusza tworzy historie, które, w późniejszym etapie, nasz umysł i cała złożoność ciała konstruuje w pewną całość. Czasami musimy przepracować własne problemy, a pisarstwo staje się dobrym narzędziem. Czasami siadamy przed laptopem z myślą, że być może uda nam się spełnić największe marzenie i wtedy pozwalamy fikcyjnym postaciom wziąć sprawy w swoje ręce:) Tak było w przypadku Julii i Zygiego. Nie chcieli być od razu dorośli i nie dziwię im się 😀 Pozwoliłam mojej wyobraźni ,,płynąć”. Nie planowałam napisać książki dla młodych dorosłych, ale nie żałuję, że to właśnie z nimi przeżyłam powieściowy debiut.
Pozdrawiam serdecznie 🙂